#18 |,,Walę, nie oglądam"|

Po pewnym czasie Mistrz Fu już dobrze wiedział, komu i jakie miracula rozda. W tym samym czasie współpraca Motyla i Czarnego Kota parła naprzód. Rozumieli się świetnie, ale Król Pszczół zaczął rzeczywiście rosnąć w potęgę.

Tylko jedna rzecz nie uległa jako takiej zmianie. Tą rzeczą była niechęć Plagga do rudych braci.

***

- Plagg! Gdzie ty jesteś!

- Plagg! Przepraszamy, nie chciałem pokazać tego nagrania Motylowi i opowiedzieć mu o tobie! No dobra, chciałem, ale mi przyyykro!

- PLAAAAAAGG! WYŁAŹ, MAŁY SŁODKI PASOŻYCIE!

Takie oto zdania padały z ust młodych Kutzbergów, którzy w panice szukali kwami, zdającego się chować co najmniej pod ziemią.

Kotek schował się z jednego powodu. Nathänael pokazał przemienionemu Gabrielowi nagranie gdzie on, w imię miłości do sera, zaprzecza swoim poglądom życiowym.

Aktualnie, siedział na najwyższej szafie w pokoju chłopaka, dodatkowo przykrywszy się kłębkiem kurzu. Uśmiechał się szelmowsko, widząc poczynania tych dwojga.

- Serożerco! To przestaje być śmieszne! - wrzeszczał Alex.

- Chodź tu natychmiast, lub obetniemy ci dzienną dawkę camemberta! - wciął mu się w słowo jego brat. - Nie będę czekać! Liczę do dziesięciu! Jeden, dwa, resztę pominę, dziesięć!

Przy ,,resztę pominę" czarne stworzenie przestraszyło się i zleciało na dół tak szybko, ,,jak Snape gdy się go postraszy szamponem".

A kiedy chłopak powiedział ,,dziesięć", już unosił się przy jego ramieniu.

Alex na ten widok zagwizdał z uznaniem.

- No, no braciszku! Wiedziałem że dosyć mądry jesteś, ale żeby tak szybko ściągnąć tu tę leniwą gnidę? - po tych słowach dźgnął istotkę palcem. - Szacun. Jak już będę miał syna, chyba nazwę go twoim imieniem.

- Miło z twojej strony, ale ja mojego nie nazwę Alex. Będzie się nazywał Harry. Wiesz, żeby przeżył spotkanie z Voldemortem i takie tam...

Roześmiali się obaj, zapominając o Plaggu. I to był błąd, ponieważ kwami postanowiło się zemścić.

Dlatego też bezceremonialnie zrzucił z parapetu wszystkie kaktusy, podarł swoimi małymi pazurkami firany, a jako wisienkę na torcie wypluł na czysty, biały dywan prawdziwy koci kłaczek.

Rudzielcy po chwili ogarnęli, co też kotopodobny stworek nawyprawiał. Już chcieli to wspólnie sprzątać, kiedy nagle usłyszeli dźwięki sygnalizujące obecność futerkowca. Nath tylko uśmiechnął się szeroko.

- Plagg, wysuwaj pazury!

Wyskoczył przez okno, a Alex tylko westchnął i dalej porządkował pomieszczenie.

***
Kilkadziesiąt minut wcześniej...

- I co mistrzu? Czy miracula są już rozdysponowane?

- Tak Wayzz. Pozostaje nam tylko czekać na efekty.

***

Audrey Bourgeois z podniesioną głową wkroczyła do swojego apartamentu. Dla niej nie było to nic niezwykłego, ponieważ jej rodzina była od wieków dziedzicami hotelowej fortuny.

Do pełnego szczęścia brakowało im tylko stanowiska burmistrza Paryża, ale mieli już plan. Otóż Audrey wyjdzie za mąż za polityka, on oczywiście przyjmie jej nazwisko i wygraj wybory!

Nie była z tego powodu szczególnie zadowolona, wolała iść za głosem serca, ale w świecie biznesu nie ma czasu na takie dyrdymały...

Podeszła do wielkiej szafy z chęcią ubrania tych nowych szpilek od Prady, lecz jej uwagę przykuło małe pudełeczko z dziwnymi wzorami na pokrywce.

Ciekawa jego zawartości, otworzyła je i nagle oślepiło ją światło. Po chwili magicznie znikło, a na jego miejscu pojawiła się dziwna istota.

Głowa była większa, niż powinna. Oczy w kolorze zachmurzonego nieba zresztą też. Całe ciałko było czerwone, z łebka wystawała para czułek, na czole widniała duża czarna kropką, a całości dopełniał mały ogonek złożony z trzech spiczastych elementów.

- Ojej, ale dziwna zabawka! - krzyknęła Bourgeois. - Pewnie plebs chce się przypodobać, w końcu wszyscy wokół mnie kochają!

Stworzenie zachichotało.

- Nie jestem żadną zabawką, Audrey. Nazywam się Tikki i jestem twoim kwami. Pozwolę ci przemieniać się w superbohaterkę - Biedronkę. Pomożesz Motylowi i Czarnemu Kotu. Twoją bronią będzie magiczne yo-yo, a specjalną mocą Szczęśliwy Traf. Po użyciu go masz tylko pięć minut do przemiany zwrotnej w cywilną formę. Nie możesz zdradzić nikomu swojej tożsamości. Aby się transformować, po prostu krzyknij ,,Tikki, kropkuj!". To działa tylko gdy masz kolczyki na sobie. Rozumiesz?

Blondynka nie odpowiedziała jej. Właśnie zakładała kolczyki i oceniała wygląd w lustrze.

- Jak to leciało, Tikki? Kropkuj?

Z wypowiedzeniem tych słów istota została wciągnięta przez lewy kolczyk, a dziewczyna poczuła jak świat wiruje...

Jednak po paru sekundach to uczucie ustało, a ona wyszła na taras. Chwyciła w dłoń yo-yo, i niepewnie spróbowała je zaczepić o czubek wieży Eiffla.

Udało jej się. Delikatnie pociągnęła za żyłkę i już za chwilę niekontrolowanie szybowała nad dachami Paryża.

***

Julie-Anne Malicieux od dłuższej chwili leżała na kanapie w salonie i z michą popcornu pod ręką oglądała mecz Francja - Bułgaria.

W chwili, kiedy Emil Kostadinow wyminął dwóch Francuzów, garść prażonej kukurydzy poleciała w kierunku odbiornika.

A gdy piłka została umieszczona w siatce, poleciała cała miska. I kilka poduszek.

Julie-Anne była bardzo niezadowolona. Ta świetna drużyna nie dostała się na Mundial?

- Walę, nie oglądam! - prychnęła dziewczyna i ruszyła do swojego pokoju.

Otworzyła drzwi i zauważyła, że na jej zabałaganionym biurku, na stosie podręczników i zeszytów, leży jakieś czarne pudełko.

Zaintrygowana, podeszła i chwyciła przedmiot. Podniosła wieczko i zauważyła jakiś wisiorek z zawieszką w kształcie lisiego ogona. Natychmiast zapięła go na szyi, a zaraz po tym fakcie zauważyła pomarańczowe światło.

Gdy już przestało świecić, zauważyła... Właśnie, co to właściwie było?

Stworzenie przypominało trochę miniaturowego lisa. Było całe pomarańczowe, gdzieniegdzie miało czarne i białe plamy, jak prawdziwy lis. Oczy miał, o dziwo fioletowe i bardzo duże. Głowę też miał nieproporcjonalną do reszty. Za to ogon wyglądał jak najbardziej naturalnie. Był pomarańczowy, z białą końcówką.

- Część Julie-Anne! Jestem Trixx, czyli twoje kwami! - istota spojrzała przyjaźnie na zszokowaną nastolatkę. - Ojej, ale śliczny kolor włosów! Czy to tak naturalnie różowy?

- Na-naturalny... - mruknęła.

Odruchowo pochyliła się i wstała, mając w ręku swojego kapcia. Trzymając go oburącz, przybrała postawę bojową na wypadek, gdyby to coś chciało ją atakować.

- Dzięki mnie będziesz mogła przemieniać się w superbohaterkę - Lisicę. Twoją bronią będzie flet, a specjalną mocą Miraż. Aby go użyć, zagraj na flecie i krzyknij ,,Miraż!". Po użyciu go masz tylko pięć minut do przemiany zwrotnej w normalną siebie. Nie zdradź nikomu swojej nowej tożsamości. Aby się transformować, powiedz ,,Trixx, do ataku!".

- Trixx, do ataku!

Przemieniła się i wyskoczyła przez okno, aby poćwiczyć ,,superbohaterowanie".

***

Emilie zdążyła już otworzyć pudełko i powitać Duusu. Nie musiał jej za dużo tłumaczyć, ponieważ dziewczyna była obeznana.

Podekscytowana, szybko się przemieniła i ruszyła w miasto...

*****

Fortepian siema! (Kiedy ,,Idealizm dla biednych" i Lisztin wejdzie za mocno 💕)

Rozdziały będą się pojawiać troszkę rzadziej, bo wakacje.

Jak wam przypadł do gustu dobór nowych bohaterek?

Kto ma ochotę (again) mnie ukatrupić?

Pytania?

Dobranoc Ameryko!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top