#20 |,,Wybacz za spóźnienie Robalu"|

Kiedy Biedronka i Czarny Kot powitali się po raz pierwszy, każdemu z nich towarzyszyły inne odczucia.

Blondynka była nieco zakłopotana całą sytuacją, przez co zarumieniła się delikatnie tuż pod krawędzią swojej maski, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.

Kot myślał natomiast o zapełnianiu świata małymi, rudymi kotodronkami.

Całej sytuacji z pewnej odległości przyglądali się Motyl, jego dziewczyna i Lisica.

- Psst, jak myślicie, czy coś z tego będzie? - zapytała Pawica półszeptem. - No wiecie, druga najpopularniejsza para Paryża, małżeństwo z dużym domem, albo chociaż rude i blond maluchy.

- Nie wiem... - odparł identycznym tonem blondyn. - Ale wyraźnie coś zaczyna tu iskrzyć. A ty jak myślisz Lisico?

Dziewczyna nie odpowiedziała. Zamiast tego bezszelestnie zbliżyła się do pary. Oboje byli zbyt zajęci konwersacją, żeby zauważyć różowowłosą.

Posiadaczka Naszyjnika Lisa przycupnęła tuż za Nathänaelem. Był wyższy od niej, dlatego nastolatka w czerwieni jej nie spostrzegła.

Zatarła ręce i puściła dwójce z tyłu oczko. Odpowiedzieli jej uśmiechem i uniesieniem kciuków w górę.

Z powrotem skupiła uwagę na chłopaku w czarnym lateksie. Lekko się cofnęła i dość mocno popchnęła go do przodu. Stracił równowagę i upadł prosto na swą wybrankę.

Julie-Anne wróciła do Agreste'a i zielonookiej. Z zadowoleniem oceniała swoje dzieło.

Kutzberg zawisł nad Bourgeois wspierając się na rękach. Ona leżała pod nim, nie rozumiejąc co się tu właściwie stało. Wpatrywała się tylko w niego lodowo błękitnymi tęczówkami. Po sekundzie rezon jej powrócił i położyła dłoń na policzku szesnastolatka, aby odwrócić jego głowę w stronę trzech pozostałych osób. Rudzielec zauważył swojego oniemiałego przyjaciela i zachwycone dziewczęta. Momentalnie jego twarz stała się czerwieńsza niż jego włosy i spojrzał na Audrey.

- Teraz chyba to widzisz m'Lady - uśmiechnął się zawadiacko. - Naprawdę na ciebie lecę.

- Widzę to. Kocie... - zatrzepotała rzęsami. - Zrobiłbyś mi tę przyjemność i...

Czarny Kot już chciał dostać ataku serca, gdy nagle dziewczyna postanowiła kontynuować.

- Zejdziesz ze mnie!?

- Na pewno tego chcesz? - próbował przyjąć uwodzicielski ton głosu i poruszył brwiami.

- Jestem tego pewna, Kocie. Zrobisz to, czy mam się z lekka zirytować?

Chcąc nie chcąc podniósł się i pomógł Biedronce wstać. Ta tylko otrzepała się z godnością i ociekającym ironią głosem podziękowała partnerowi.

On chciał odpowiedzieć (i przy tym rzucić jakimś słabym żartem), ale usłyszał hałas dochodzący spod wieży Eiffla.

- Słyszycie to? - spytał Motyl. - To na pewno żółty pedałek! - Na to przezwisko złoczyńcy Malicieux zachichotała lekko. - Dziewczyny, gotowe do akcji?

Wszystkie zgodnie przytaknęły i ruszyli pędem pod symbol stolicy Francji. Rzeczywiście, stał tam Król Pszczół, naokoło latały jego ulubione owady, ale nie było tam tłumu ciekawskich paryżan. Zdążyli się poznać na okrucieństwie mężczyzny i zwyczajnie się bali.

Blondyn stanął sam naprzeciw niego. Akumy czując zagrożenie, zebrały się blisko obok niego. Mierzyli się przez moment wzrokiem, aż w końcu brunet zaatakował.

Rzucił się na bohatera, a jego pszczoły postanowiły zaatakować motyle. Fioletowooki dobył broni i zaczął się bronić. Niestety, w pewnej chwili Gabriel został unieruchomiony żyłką przyczepioną do żółto-czarnej broni granatowookiego.

Antagonista uśmiechnął się triumfalnie i już miał sięgnąć po broszkę, gdy nagle coś uderzyło go w potylicę. Odwrócił się i zobaczył Czarnego Kota mierzącego w niego kijem.

- Wybacz za spóźnienie Robalu, ale musiałem przeszkolić praktykantów. Prawda Motylu?

- Oj prawda, prawda.

Na te słowa facet w żółtym lateksie tylko się roześmiał. Widocznie myślał, że duet obrońców miasta blefuje.

Jakby na potwierdzenie tej informacji złoczyńca znowu oberwał, tym razem w plecy. Jednak to zdecydowanie nie była broń żadnego z chłopaków. To było coś podobnego do... Yo-yo?

Odwrócił się znowu, ale był tam tylko blondyn wyplątujący się z żyłki. I znów jego plecy oberwały. Tym razem czymś w rodzaju bumerangu. Wściekły spojrzał za siebie. Był tam, tak jak poprzednio tylko posiadacz Pierścienia Czarnego Kota uśmiechający się kpiąco.

Król Pszczół warknął tylko i postawił wreszcie odebrać chłopakowi broszkę. Zwrócił głowę z powrotem w poprzednim kierunku ale nie zobaczył tam swojego celu.

Za to bardzo wyraźnie widział skaczącą wprost na niego dziewczynę w kostiumie lisa, dzierżącą w rękach flet. Po około sekundzie dostał nim w twarz.

Upadł i roztarł sobie bolący nos, z którego teraz sączyła się wąska stróżka krwi. Podniósł się szybko i ujrzał całą piątkę, gotową do spuszczenia mu łomotu.

- Gotowi? - wrzasnął chłopak w fioletowym stroju, i nie czekając na odpowiedź, zaczął atakować.

W jednej chwili Król Pszczół pożałował, że on nie ma przyjaciół superzłoczyńców. Przydałoby się mieć chociaż pomagiera, teraz gdy rzuciło się na niego pięciu bohaterów.

Wiedząc iż nie ma za dużych szans, postanowił wyciągnąć asa z rękawa.

- Pszczele skrzydła! - krzyknął i już po chwili uniósł się w górę, mając nadzieję na powodzenie ucieczki.

- Nie tak prędko! - oznajmiła Biedronka. - Szczęśliwy traf!

W ręce wpadł jej lep na muchy. Zaczęła więc myśleć, jakby go tu użyć. Reszta drużyny postanowiła ,,kupić" trochę czasu.

Lisica delikatnie dmuchnęła w ustnik instrumentu.

- Miraż!

Nad człowiekiem o pszczelich skrzydełkach zmaterializowała się wielką kopuła, przez co ten musiał zniżyć loty.

- Kotaklizm! - ta kwestia zdecydowanie należała do Czarnego Kota.

Ręka, z której emanowała niszczycielska energia dotknęła kilku prętów z wieży Eiffla, które niszcząc iluzję różowowłosej spadły prosto na mężczyznę oszałamiając go na moment.

- Już mam! - powiedziała uradowana czerwonousta.

Zbliżyła się trochę do bruneta i nim ten zdążył zareagować, unieruchomiła jego skrzydła lepem na muchy, przez co ten opadł z powrotem na ziemię.

- No, no, no... - czerwonowłosy pokręcił głową z dezorpatą. - Niby taka ta pszczoła mądra, a w pułapkę na muchy się złapała.

- Musimy to skończyć, mamy szansę! - zabrał głos Motyl. - Pawico, wiesz co trzeba zrobić!

- Otwarte umysły! - zdecydowanie odrzekła Pawica.

Po chwili telepatycznej rozmowy wszyscy oprócz futerkowca znali plan.

Agreste wypuścił w niebo akumę szukającą jeszcze jednego pomocnika. Po chwili motylek odnalazł właściwą osobę, z którą Motyl nawiązał nić współpracy.

Już kilkanaście sekund później na pole walki wpadł jakiś przemieniony chłopak. Miał na sobie szary kostium, maskę tego samego koloru, a naokoło bioder miał zaplątane całe mnóstwo sznurków.

- Monsieur Ficelle, nareszcie! - ucieszył się Gabriel.

Postać nic nie odpowiedziała, za to wyciągnęła ręce przed siebie, a z nadgarstków wyleciały dwa grube powrozy. Owinęły się jak boa dusiciele naokoło antagonisty, a ten upadł bezradny na chodnik.

Motyl, widząc że tamten jest unieruchomiony, chciał odebrać mu grzebień, ale jego przeciwnik... Zniknął.

No tak, pomyślał. Pszczoły pewnie pomogły mu w szybkiej ewakuacji.

Chciał to oznajmić reszcie, ale rozległo się pikanie miraculów. Biedronka podniosła z ziemi lep na muchy, który swoją drogą spadł brunetowi ze skrzydeł i podrzuciła go w górę, naprawiając wszystkie szkody.

Pożegnali się i szybko rozeszli.

*****

Rozdziały będą pojawiać się rzadziej, bo wakacje. Rozumiecie to, c'nie?

Właśnie, na koniec chcecie osobny rozdział o losach postaci pobocznych?

Pytania, skargi, zażalenia?

Do nexta <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top