Rozdział 7- Niespodziewane zaimponowanie





Seth

Dziś był dzień przedstawiania prezentacji na angielski. Z powodu nieobecności nauczycielki, ta lekcja odwlekła się trochę w czasie. Jednak Pani Samantha znowu była i w końcu miałem mieć z głowy tę prezentacje.

Po całej klasie od rana można było słyszeć pytania o to, czy się zrobiło tę prezentacje. Czy się ją ma. Jak się ją zrobiło. Kiedy się zrobiło i tak dalej.

Przewróciłem oczami znowu słysząc jak ktoś zadaje jedno z tych pytań.

Myślałem, że każdy już popytał każdego i zaliczył każdą wariacje w klasie. Jak widać, nie.

Temat prezentacji nasilał się razem z tym, jak czas do lekcji angielskiego się skracał.

Mam dzisiaj wyjątkowo dobry dzień, dlatego nie chce być nie miły. Ale do jasnej cholery, ileż można gadać o prezentacji, której zrobienie zajmowało może maksymalnie trzy godziny!

Z westchnięciem wszedłem do klasy od angielskiego i usiadłem na swoim miejscu.

Kątem oka widziałem jak Cassander siada na swoim, jednak odwrócony plecami do tablicy. Rozmawiał o czymś ze swoimi przyjaciółmi.

Z nudów czekając na dzwonek wziąłem długopis i zacząłem rysować po marginesie zeszytu.

Rysowanie żab miałem wyćwiczone do perfekcji.
Już po chwili kończyłem piękny pyszczek żabki.

-Co robisz?- zapytał, nachylając się w moją stronę, Cassander.

Szybko zamknąłem zaszyt.

-Nic!- odpowiedziałem głośno.

Kilka osób w około popatrzyło się na mnie, ale praktycznie od razu stracili zainteresowanie.

-Wcale nie podejrzane- skomentował Cassander prostując się.

-Może po prostu wstydzi się swojego talentu do rysowania- powiedziała Octavia, kładąc się brzuchem na ławce i nachylając do przodu.

-Że niby TEN Seth się wstydzi?- zapytał, niedowierzając, Harry.

-No wiesz co? On też jest hybrydą- rzuciła, lekko rozgniewana, Octavia.

-No niby tak, ale charakterem mi w ogóle nie pasuje do wstydzenia się- dalej w to brnął brązowowłosy beta.

I tak dalej dyskutowali na mój temat, odcinając się od całego świata.

-Jakim cudem stałem się przedmiotem ich dyskusji?- zapytałem cicho patrząc na dwójkę sprzeczających się przyjaciół.

-Lepiej nie wnikać- rzucił Kyan, po czym odszedł w stronę osoby, z którą robił prezentacje.

-Czy mi się zdaje, czy ty masz dziś dobry humor?- spytał po chwili Cassander.

-Mam. Dlatego ŁADNIE proszę, żebyś spróbował mi go nie zepsuć- odpowiedziałem, kręcąc długopisem w dłoni.

-Postaram się, ale to nie łatwe zadanie- rzucił alfa, uśmiechając się.

-Ty też masz dobry humor- zauważyłem, przyglądając się mu dyskretnie.

-Tak się akurat złożyło- odpowiedział i dosłownie sekundę potem zadzwonił dzwonek.

Lekcja się zaczęła. Pani Samantha praktycznie od razu przyszła do klasy i oznajmiła, że można już pokazywać swoje prezentacje.

I tak osoby w kolejności ławek zaczęły podchodzić do tablicy i po wyświetleniu przez nauczycielkę, zaczęli opowiadać o swojej prezezentacji.

A że kolejka zaczęła się od rzędu pod oknem, to dość szybko doszło do mnie i Cassandra.

Wstaliśmy i tak jak reszta, podeszliśmy do Pani. Alfa dał jej pendrive i poczekaliśmy, aż pierwszy slajd będzie widoczny na tablicy.

Gdy tylko tak się stało, na zmianę z Cassandrem opowiadaliśmy o slajdach. Dodając czasem coś od siebie.

-...I to już koniec- oznajmiliśmy razem z Alfą.

-Ah! To było cudowne. Tak pięknie się zgrywaliście w swoich wypowiedziach.- zachwycała się, po czym dodała- Dostajecie A+.

Popatrzyłem na kobiete, która miała zamiar już wpisać ocenę.

Słyszałem szmer niezadowolenia w klasie. Wcale się nie dziwiłem. Nasza prezentacja wcale nie różniła się jakoś bardzo od tych co dostali za swoją B-.

Już chciałem się odezwać, ale ktoś to zrobił za mnia.

-Nie miała Pani oceniać tego jak lubi nas, czy to że jesteśmy przeznaczonymi. Tylko na jaką ocenę zasługuje nasza wiedza i nasz wysiłek włożony w tą prace. Dlatego nie chce oceny wyższej niż B, bo uważam że na to nie zasługuje. Myślę, że Seth ma podobne odczucia- oznajmił Cassander i popatrzył się na mnie, na co kiwnąłem głową.

Nie spodziewałem się po nim takiej wypowiedzi.

Nauczycielka wyglądała jakby ją ktoś uderzył patelnią. Zająkała się na chwile jakby w proteście, ale patrząc w oczy Lane'a, szybko się poddała.

-Niech będzie. Wpisze wam B.- odezwała się cichutko.

-Dziękujemy- rzucił Cassander i ruszył do swojej ławki.

Zrobiłem tak samo, powstrzymując się od uniesienia kącików ust do góry.

Gdy usiadłem w ławce, oparłem policzek na ręce. Uśmiechając się, popatrzyłem na Alfę kątem oka i tylko rzuciłem.

-Nieźle.

Słyszałem jak dwie osoby za nami zapowietrzają się, zamiast wstać i iść do tablicy.

Nauczycielka zawołała Octavie i Harrego.

Przechodząc między mną, a Cassandrem, chłopak pokazał kciuki do góry. Natomiast dziewczyna się odezwała szeptem.

-Pochwalił Cię, lepiej to gdzieś zapisz.

Po czym odeszli w stronę nauczycielki.

Przerwóciłem oczami.

Przecież mówiłem, że jestem miły dla tych, co na to zasługują.

-Masz ładny uśmiech. Powinieneś się częściej uśmiechać- rzucił szeptem Cassander, wbijając wzrok w dwójkę swoich przyjaciół.

-Zamknij się- prychnąłem, odwracając głowę do okna.

Jednak nie czułem w tamtym momencie ani grama złości.

Reszta prezentacji minęła dość szybko, może dlatego że przestałem słuchać.

Stanowczo miałem już dość słuchania o czasach. Za to o wiele interesującym było przypatrywanie się osobą mającym akurat wuef.

Skrzywiłem się widząc jak jakaś omega zaryła twarzą o bieżnię.

Zaraz po tym zadzwonił dzwonek, oświadczając tym samym że jest koniec angielskiego.

-Ten kto nie przedstawił dzisiaj prezentacji, zrobi to na następnej lekcji!- rzuciła nauczycielka, ale praktycznie nikt jej nie słuchał.

Wstałem, zabierając swoje rzeczy i ruszyłem w stronę następnej klasy.

W pewnym momencie wytężyłem słuch, gdy usłyszałem imię "Katina".

Nie żeby królowa omeg mnie jakoś bardzo interesowała, ale ostatnio zaczęło się pojawiać o niej mnóstwo nieprzychylnych plotek.

I to takich, że nawet jeśli jest wkurzająca i nie daje mi spokoju, to i tak uważam, że nie zasłużyła na tak wstrętne traktowanie.

Jednak nie byłem jej znajomym, nie zamierzałem jej pomóc.

Im szybciej nauczy się, że Alfy to nie książęta na białym koniu i nie przybędą jej na ratunek kiedy tego potrzebuje, tym lepiej dla niej.

Wszedłem do klasy i usiadłem na swoim miejscu.

Reszta lekcji mijała mi dość szybko, a że nie było ich za wiele, to dość szybko doczekałem się końca.

Zadzwonił dzwonek, a to oznaczało że na dzisiaj koniec.

Przeciągnąłem się i spakowałem rzeczy, ruszając w stronę wyjścia ze szkoły.

Po drodze jeszcze zaszedłem do swojej szafki, zostawiając tam parę rzeczy.

Słyszałem przy okazji jak Octavia żegna się z Harrym i Kyanem.

Widząc mnie pomachała jeszcze mi i krzyknęła coś w stylu "Do zobaczenia!". Ale nie do końca zrozumiałem, bo na korytarzu był straszny hałas.

Ale z racji dobrego humoru, uniosłem rękę i jej odmachnąłem.

Na co dziewczyna wyraźnie się zdziwiła, ale i ucieszyła.

Mając w torbie już tylko potrzebne zeszyty i podręczniki, mogłem wrócić do domu.

Jednak moje szczęście trwało stanowczo za długo. Niedaleko szkoły usłyszałem jak ktoś za mną idzie.

Szybko skończyła mi się cierpliwość i się odwróciłem.

Nie było dla mnie wielkim zdziwieniem, gdy ujrzałem tam Wyatta.

Przykleiło się to, to i nie chce puścić.

-Czego chcesz Wyatt?- zapytałem patrząc mu w oczy.

Ten wcale nie ukrywając, że mnie śledził, podszedł bliżej mnie.

Warknąłem ostrzegawczo, gdy był już za blisko.

Jednak brązowowłosy alfa za wiele sobie z tego nie zrobił, ale stanął w miejscu. Będąc jakiś metr ode mnie, stanowczo naruszał moją bezpieczną przestrzeń. Jednak nie zamierzałem się cofnąć.

-I co, Seth. Nie ma przy tobie żadnej alfy. Nie ma kto Cię obronić.- powiedział kpiąco.

-Nie potrzebuje alf do obrony. Sam o wiele mocniej dam Ci w zęby- warknąłem, spinając mięśnie, gotowy do obrony.

-O jak się boje małej omegi- prychnął z wyższością, po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku.

Już miałem coś powiedzieć, coś zrobić, gdy czyjaś dłoń chwyciła za nadgarstek alfy.

-Jako dobry obywatel, nie mogę pozwolić, żeby w biały dzień na moich oczach młodociany Alfa dobierał się do Omegi.- odezwał się jakiś mężczyzna. Widać było jak na dłoni, że jest Alfą.

Wyatt wyszarpnął swoją rękę po czym warknął do mnie wściekły.

-I co? Znowu ratuje Cię Alfa- rzucił pogardliwie na odchodne.

-Wszystko w porządku, młoda hybrydo?- zapytał, patrząc na mnie.

-Tak. Dobrze wiedzieć, że są ludzie z taką postawą obywatelską. Jednak nie każda omega potrzebuje ratunku- powiedziałem i odwracając się od mężczyzny, odszedłem.

Gdy szedłem do domu po mojej głowie chodziły słowa Wyatta, frustrując mnie. Usiłowałem je zdusić, lecz co jakiś czas powracały.

Wchodząc do domu usłyszałem jak ojciec w pośpiechu przerywa rozmowę telefoniczną.

Wyszedł na przedpokój co zdziwiło mnie jeszcze bardziej.

-Hej. Jak tam w szkole?- zapytał z sztucznym uśmiechem.

Miałem wrażenie, że ostatnio coś dzieje się w domu, ale po raz kolejny wyrzuciłem tą myśl w kąt umysłu.

-Nic specjalnego. Jak w pracy?- spytałem, idąc do kuchni by umyć ręce.

-A no wiesz, stare nudy. Chociaż mogę Ci w sekrecie zdradzić, że niedługo wydajemy drugą część tej książki co Ci się tak spodobała- powiedział i jakby już bardziej spokojny usiadł przy wyspie kuchennej.

- "Wilcza furia"?- spytałem z nadzieją.

-Dokładnie- uśmiechnął się do mnie promienie.

-W końcu! Czekałem aż półtora roku!- rzuciłem podekscytowany, po czym dopytałem- A kiedy dokładniej?

-A tego, już Ci nie mogę zdradzić- zaśmiał się.

-No wiesz co?!- oburzyłem się, zakładając ręce na piersi i ostentacyjnie odwracając do niego plecami.

-Wybacz- dalej się śmiał- Ale jak będzie bliżej premiery to Ci powiem. Obiecuje.

-Mam nadzieje- mruknąłem cicho.

Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale po kuchni rozszedł się dźwięk dzwonku telefonu.

-Wybacz- rzucił do mnie, po czym odbierając poszedł do gabinetu.

Niezbyt się tym przejmując, wyjąłem z lodówki kilka płatów z piersi z kurczaka i wrzuciłem je na patelnie.

Po chwili usłyszałem jak ojciec wybiega z gabinetu.

-Jeden z wydawców przez przypadek usunął trzydzieści ostatnio napisanych strona, a termin miał na jutro! Jak te hybrydy to robią?!- mówiły zdenerwowany ojciec.

-Uważaj na siebie- rzuciłem znad talerza z jedzeniem.

-Tak, dzięki. Smacznego. Pa- rzucał co chwile, biegając i zabierając co rusz jakąś potrzebną mu rzecz.

W końcu wyszedł, zbyt głośno zamykając drzwi.

Praca w wydawnictwie nie jest łatwa- pomyślałem, kontynuujący jedzenie i myśląc co by zrobić po obiedzie.




Opublikowane: 25.06.2022

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top