Rozdział 28- Smak wolności
Seth
Wyszliśmy z lotniska.
-Moje kochane Redmond!- krzyknąłem w zachwycie.
Osoby na około popatrzyły się na mnie dziwnie, a Cass się zaśmiał.
-Widać, że naprawdę kochasz to miasto- rzucił, zakładając mi loki za ucho.
-W końcu jest tutaj ciepło i rzadko pada to cholerstwo nazywane śniegiem- stwierdziłem, przeciągając się.
-Powitalny uścisk ciotek!- usłyszałem dwa krzyki, a potem poczułem jak ktośki z wielką siłą się na mnie uwaliły.-Seth! Tak dobrze Cię widzieć!- dodała Uranes.
-Kopnięte bliźniaczki. Nawet się za wami stęskniłem- mruknąłem z lekkim uśmiechem.
-Oooo. Jak słodko- zachichotała Uroura.
Po chwili się ode mnie odsunęły i ich wzrok padł na Cass'ie.
-A ty!- zwróciły się obie do niego- Miło Cię poznać na żywo!- blondynki przytuliły go mocno ściaskając.
-Was też- odpowiedział im wesoło.
Po chwili bety się odsunęły i uśmiechnęły do nas.
-Oooo, masz kotka!- pisnęła Uroura, a za jej wzrokiem powędrowała Uranes.
-Jaki słodziak!- dodała starsza.
-Jak się wabi?- zapytały obie.
-Misa- odpowiedział im.
Do teraz się zastanawiałem, jakim cudem on przymontował transporter dla kota do walizki.
-Uroczo- odpowiedziały, głaskając kotkę palcem przez kratę.
W końcu jednak odsunęły się od kota.
-A tak w ogóle to o co chodziło z tymi ciotkami?- zapytałem, zaczynając iść w stronę ich samochodu.
-No jak to co?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Uroura.
-Wiadomo, że przecież będziemy ciotkami waszych przyszłych dzieci!- zaśmiała się Uranes.
-Kiedykolwiek byście ich nie mieli- dodała Uroura widząc moją minę.
Westchnąłem już nawet nie mając siły komentować tego.
Usiadłem na tylnich siedzeniach razem z Cass'em i Misą. Uroura zajęła miejsce pasażera z przodu, a Uranes usiadła za kierownicą.
-Następny przystanek: Wasze miłosne gniazdko na czas studii!- zaśmiała się Uranes ruszając.
-Czy do końca życia będę musiał znosić wasze komentarze tego typu?- spytałem kręcąc głową.
-Tak- odpowiedziały zgodnie.
-Czekam na dzień, w którym będę mógł się zemścić- oznajmiłem.
-O właśnie!- zaczęła Uroura i odwróciła się do mnie- Uranes ma dziewczynę!
Na słowa siostry, beta spaliła lekkiego buraka.
-Ura, po co im mówisz?- szepnęła piskliwie.
-Chciałam się z nimi podzielić dobrą nowiną- zaśmiała się młodsza.
-Uuu, kiedy zaręczyny? Uuu, kiedy ślub? Jeeejj! Kiedy dzieci dom i inne urocze gówna?- przedrzeźniałem je ironicznie.
-Zaręczyła mi się wczoraj. Ślub będzie dzisiaj, a jutro pójdziemy do domu dziecka wypełnić dokumenty, że staramy się o adopcje- odpowiedziała poważnym tonem Uranes.
Przez chwile milczałem.
-To by było w twoim stylu, więc nie jestem pewien w stu procentach, czy to był żart- oznajmiłem, a na moje słowa dziewczyna się zaśmiała.
-Akurat to był żart.- odpowiedziała mi wesoło- Nie pokonasz mnie w moją gre.
-Następnym razem się bardziej przyłoże- przerwóciłem oczami z nikłym uśmiechem.
Przez całą drogę rozmawialiśmy. Nie obyło się bez historii z dzieciństwa, które mnie totalnie ośmieszały przed alfą.
Ale w dużej mierze było sporo wspominek, a zwłaszcza kiedy przejeżdzaliśmy przez środek miasta.
Gdy staliśmy na światłach, zobaczyłem jak znajoma dziewczyna przechodzi obok samochodu.
-Milyia nieźle się zmieniła, co?- zapytała Uroura.
-Co, Misia tam przechodziła?- odwróciła się Uranes, ale nie zobaczyła już dziewczyny.
-Ledwo ją poznałem- przyznałem, chcąc przywrócić sobie jej obraz sprzed chwili.- Gdyby nie twarz, to bym jej nie poznał.
-Wypiękniała ostatnio- rzuciła wesoło Uranes.
-Racja- rzuciłem, w głowie przywracając wspomnienie jej sprzed prawie dwóch lat.
-Kim jest ta dziewczyna?- zapytał Cass, ściskając lekko moją dłoń.
Spojrzałem na niego i uśmiechnałem się kpiąco.
-Jesteś zazdrosny o dziewczynę, której nie znasz?- zapytałem złośliwie.
-Powiedziałeś właśnie, że wypiękniała- burknął alfa.
-To Uranes to powiedziała, ja jej tylko przytaknąłem- przewróciłem oczami.
-Czyli, że też tak uważasz- skomentował pochmurniejąc.
-Uważam tak, bo to jest prawda- oznajmiłem, krzywiąc się.
Słyszałem jak bliźniaczki chichotały pod nosem, starając się nie roześmiać.
Widząc jak oczy alfy przybierają krwisto-czerwoną barwę, westchnąłem.
-Nawet jeśli wypiękniała, to nie zmienia faktu, że nigdy jej nie kochałem i nie pokocham- machnąłem ręką.
-Kosz numer któryś setny. A biedna nawet o tym nie wie- pokręciła głową, rozbawiona Uranes.
-Milyia podkochiwała się w Seth'cie od podstawówki. I od samego początku do samego końca dostawała od Seth'a kosz za koszem- wytłumaczyła Uroura.
-Nigdy nie wyobrażałem sobie związku z nią. Zaczynając na tym, że w tamtym czasie nie wyobrażałem sobie związku z nikim, kończąc na tym, że nie chciałem związku z człowiekiem- kontynowałem opowieść blondynki.
-Spokojnie, już się wyleczyła z obsesji na twoim punkcie. Po tym jak wyjechałeś przepłakała kilka dni. Potem zaczęła się z tym godzić, a jak jej powiedziałyśmy, że odnalazłeś w nowym mieście przeznaczonego to zawiesiła nad tobą krzyżyk na dobre.- opowiedziała Uranes, zajeżdzając na osiedle, w którym miałem z Cass'em mieszkać na czas studiów.
-Witaj mój kochany rezerwacie- skomentowałem mijając znane lasy- Aż mam ochotę pochasać po starych terenach.
-Wypuścić Cię?- zapytała razbawiona Uranes.
-Nie dzięki. Jednak wole się rozpakować i pójść spać. Jestem cholernie zmęczony podróżą- po powiedzeniu tego ziewnąłem i oparłem się głową o ramie alfy.
Ten zarzucił rękę za moje plecy i położył dłoń na moim ramieniu.
-Oouuu- wydobyła z siebie Uroura, odwracając się do tyłu, po czym zrobiła zdjęcie.- Zaraz wam prześle. Mówię wam, to będzie nowa tapeta, któregoś z was.
Gdy beta klikała w telefonie, podjechaliśmy pod wielorodzinny domek.
-Da-dam!- krzyknęła Uranes, parkując pod budynkiem.- Jesteśmy!
-Dzięki za podwózkę- rzuciłem wysiadając i zabierając swoją walizkę.
Pozostała trójka również wysiadła. Cass też zabrał Misę z tylniego siedzenia.
-Nie ma za co!- machnęła ręką Uranes, po czym jeszcze raz mnie przytuliła i ucałowała policzki- Tak się cieszę, że w końcu jesteś blisko. Będziemy was regularnie odwiedzać!
-Ostatnio słyszałem wersje "Będziemy do Ciebie regularnie dzwonić" i robiłyście to praktycznie codziennie. Mam nadzieje, że tym razem częstotliwość jednak będzie mniejsza.- powiedziałem to, uśmiechając się z politowaniem.
-Niestety tak. Częstotliwość będzie mniejsza. W końcu my też mamy studia.- smutno zaczęła, po czym z wielkim uśmiechem dodała- Ale tak się dobrze składa, ze studiujemy na tym samym uniwersytecie, więc się bez nas nie obejdziecie!
-Tak łatwo się nas nie pozbędziecie- dodała Uroura z równie wielkim uśmiechem co siostra.
-Myślałem, że przyjechałem do raju, a trafiłem do piekła- pokręciłem głową, załamany.
Na moje słowa cała trójka się zaśmiała.
-Dzięki dziwewczyny, ale serio zaraz tu padniemy, a musimy się rozpakować- odezwał się Cass i Panią Losu za to dziękować. W innym przypadku bliźniaczki mógłby się tak rozgadać, że do późnej nocy byśmy tu stali.
-Jasne, jasne. Już sobie jedziemy. Pamiętajcie, że jakby coś się działo to dźwońcie i piszcie o każdej porze dnia i nocy!- rzuciła Uranes, pakując się z powrotem do auta.
-Możecie na nas liczyć i miłego dnia- pożegnała się Uroura, znikając we wnętrzu samochodu.
Machaliśmy im jak odjeżdżały.
-Naresznie w nowym domciu- mruknąłem i pociągnąłem za sobą walizkę.
-Nareszcie- powtórzył za mną Cass, ciągnąc swoją walizkę oraz trzymając transporter z Misą i poszedł za mną.
Właściciel powiedział, że klucze mamy pod wycieraczką od mieszkania. Jak orginalnie.
Faktycznie się tam znajdowały.
Podniosłem je i otworzyłem drzwi mieszkania.
Wszedłem do środka, zapalając światło w przedpokoju.
W mieszkaniu nie było mebli, wszystko mogliśmy urządzić tak jak chcieliśmy.
Chociaż wiele bym dał, aby mieć teraz łóżko.
Gdy wszedłem do salonu i postawiłem swoją walizkę, poczułem ramiona oplatające moją talię.
-Nasze własne mieszkanie- powiedział Cass zatapiając swój nos w moich lokach.
Nic nie odpowiedziałem, pozwalając się przytulać.
W końcu jednak nie wytrzymałem.
-Cass, chce spać- jęknąłem, po czym specjalnie ugiąłem się w nogach.
Alfa zareagował natychmiastowo, mocniej łapiąc i utrzymując w pionie.
-Jest tradycja, żeby wnosić Pannę Młodą przez próg sypialni. Co powiesz na przeniesienie przez próg sypialni, po przeprowadzeniu do nowego mieszkania?- zapytał rozbawiony.
-Z wielką chęcią- odpowiedziałem i założyłem ręce na jego szyję. A ten łapiąc mnie pod plecy i kolana, podniósł mnie.
Po chwili byłem już w sypialni.
-Przykro mi, ale na łóżko Cię nie położe. Bo nie ma- zaśmiał się, stawiając na podłodze.
-Przyjedzie jutro i tak to jest jeden dzień wcześniej, niż nasze rzeczy- machnąłem ręką.
Alfa wyszedł z pokoju, a ja usiadłem na podłodze.
Po chwili czarnowłosy wrócił z naszymi walizkami i pustym już transporterem.
Dopadłem do swojej, wyciągając posłanie oraz rzeczy potrzebne do umycia się.
-Jak nie wyjdę za kilka minut, to umarłem- rzuciłem i z bólem wstając, poczłapałem się do łazienki.
Było to jedyne pomieszczenie, w którym było cokolwiek. Uznaliśmy, że gdy przyjedziemy do mieszkania to wyposażenie łazienki jest obowiązkowe. Dlatego kilka dni temu właściciel wpuścił tu ekipe remontową, aby podłączyli armature.
Dzięki chwała mi, że o tym pomyślałem.
Umyłem się szybko, po czym wróciłem do pokoju totalnie nago, bo nie zabrałem sobie ubrań.
Widziałem jak Misa wpakowała mi się do walizki i poszła spać.
-Jednak nie umarłeś?- zapytał, grzebiąc w swojej walizce, po czym odwrócił się w moją stronę i wyglądał jakby się poślinił na mój widok.- Jak codziennie będę tu miał takie widoki, to kocham to mieszkanie całym sercem- rzucił, tasując mnie wzrokiem.
-Jak sobie zasłużysz- rzuciłem, uśmiechając się półgębkiem.
Jednak nie czułbym się sobą, gdybym nie był choć odrobinę złośliwy.
Dlatego właśnie podszedłem do zdziwonego Cass'a i złapałem za jego podbródek, unosząc go lekko.
Uśmiechnąłem się słodko i poczylając nad nim, złożyłem mu na ustach pocałunek.
Spodziewałem się, że alfa przyciąganie mnie do siebie, jednocześnie sadzając sobie na udach.
Specjalnie przeciągałem pocałunek jak najdłużej, jednocześnie udając, że nie czuje jak krąży dłońmi po moim całym ciele.
W pewnym momencie odsuneliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza.
Wewnątrz siebie uśmiechałem się złośliwie.
Wymusiłem na sobie przeciągłe ziewnięcie.
-Jestem zmęczony, pora iść spać- rzuciłem i po prostu odeszedłem do swojego posłania.
Słyszałem za sobą głośny jęk niezadowolenia.
-Specjalnie mnie nakręciłeś, żeby potem sobie po prostu pójść- fuknął obrażony.
Zaśmiałem się, ponieważ naprawdę tak było.
Alfa jeszcze westchnął po czym sam poszedł się umyć.
Ja za to położyłem się i myślami krążąc przy studiach oraz moim własnym mieszkaniu z Cass'em, odpłynąłem w sen.
Opublikowane: 19.08.2022
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top