Rozdział 12- Po drugiej stronie jeziora





Seth

Ciągnąłem małą walizkę po tym cholenym śniegu.

Napadało go ostatnio około metra i wcale się nie zapowiada, żeby to białe cholerstwo szybko zniknęło.

Zatrząsłem się z zimna, klnąc cicho pod nosem. Stanowczo zimą wolałem przebywać na dworze w wilczej formie. Futro grzało lepiej niż nie jedna zimowa kurtka.

Już z tej odległości widziałem moją klasę i wychowawcę stojących przed autokarem.

Chociaż najpierw ich słyszałem, bo wrzask jest niemiłosierny.

-O, cześć Seth- przywitała się ze mną wesoło, Octavia.

-Hej- mruknąłem tylko, poprawiając spadający szalik.

-Wow, ledwo Cię poznałem. Ten szalik zakrywa Ci połowę twarzy, z resztą ta czapka też- odezwał się Harry zza blondwłosej bety.

-Nie mam być rozpoznawalny, tylko ma mi być ciepło- wytłumaczyłem, z obrzydzeniem strzepując z nosa białe cholerstwo.

-Ktoś tu nie lubi śniegu i zimna- rzucił Kyan, po czym poszedł w kierunku wychowawcy.

Sądząc po tym, że starszy beta po chwili się wydarł, to czarnowłosy powiedział mu coś złośliwego.

Do moich nozdrzy jakimś cudem doleciała woń kakaa.

-Dzień Dobry- przywitał się Cassander, stając zaraz za mną.

-Dla kogo dobry, dla tego dobry- bąknąłem, unikając wzroku alfy.

-Hm? -zapytał niemo.

-Nic, nie ważne- westchnąłem, po czym wpakowałem swoją walizkę do luku bagażowego. Po mnie zrobił to alfa.

Po kilku minutach stania i przesłuchiwania się rozmową alfy i jego paczki, odezwał się wychowawca.

-Proszę o spokój!- krzyknął, po czym kontynuował ciszej- Teraz będę wyczytywał imiona osób, a one będą wchodzić do autokaru i w kolejności siadać za kierowcą. Zacznijmy od...- i tu zaczął wymieniać osoby, a te zaczęły wsiadać do autokaru. Nie bardzo tego słuchałem, do momentu- ... następnie Cassander Lane, a z nim Seth Sullen.

Po wyczytaniu ruszyliśmy na swoje miejsca.

-Przeraża mnie fakt, że się do tego przyzywczaiłem- rzuciłem do siebie, idąc ciasnym korytarzem autokaru.

-Chcesz usiąść przy oknie?- zapytał stając przy naszych miejscach.

-Tak- odpowiedziałem tylko i usiadłem na swoim miejscu, a alfa obok mnie.

Po nas praktycznie od razu usiadły osoby przed nami.

Tak więc po chwili wszyscy byli na miejscach.

Mieliśmy przed sobą około dwie godziny drogi.

Podczas jazdy patrzyłem na widok za oknem. Nie był jakiś szczególny, ale nie miałem za bardzo co innego robić.

-Rozepnij się i zdejmij czapkę i szalik- odezwał się po chwili jazdy, Cassander.

-Nie- odmówiłem stanowczo.

-Jeśli tego nie zrobisz, to jak wysiądziejsz z autokaru będzie Ci zimniej.- wytłumaczył.

Mierzyłem go przez chwile wzrokiem, po czym westchnąłem i zrobiłem co chciał.

-Lepiej?- zapytałem ironicznie.

-Podziękujesz mi jak dojedziemy na miejsce- rzucił i zakładając słuchawki, zamknął oczy.

-Wielkie dzięki, o mądry Cassandrze- sarknąłem cicho sam do siebie.

-Nie ma za co- odpowiedział, a ja poczerwieniałem.

-Nie miałeś słuchać muzyki?!- oburzyłem się i popatrzyłem w jego jedno otwarte oko.

Uśmiechnął się złośliwie.

-A widziałeś, żebym ją puszczał?- pomachał telefonem w palcach.

Prychnąłem i odwróciłem się w stronę szyby. Usłyszałem jak głupek się przez chwile ze mnie śmiał.

W odbiciu dostrzegłem jak tym razem faktycznie puszcza muzykę.

Z nadętą miną patrzyłem w mijające domy i drzewa. Od czasu do czasu było widać jezioro Spirit Lane.

Po obiecanym czasie faktycznie dojechaliśmy pod teren z domkami letniskowymi.

Wysiedliśmy z autokaru ustawiając się przed wejściem.

Nauczyciel nas jeszcze przeliczył, a potem poszedł do dyrektora obiektu po klucze do domków. Gdy wrócił to zaczął wymieniać kto z kim dzieli przestrzeń.

-...Następnie w kolejnym pokoju będzie Cassander Lane, Seth Sullen, Harry Bones, Kyan Terriable- cóż mogłem się tego spodziewać - oraz Wyatt Stoker- słysząc to imię i nazwisko o mało się nie oplułem.

Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu.

-Uszy do góry- szepnął do mnie Cassander i poszedł po kluczyk.

Gdy wszyscy byli podzieleni to zabraliśmy nasze walizki i ruszyliśmy w stronę wyznaczonego domku.

Atmosfera była... napięta.

Blisko Cassandra szedł Harry z udawanym uśmiechem. Za nimi szedłem ja. Kyan za to szedł za mną, ale dobre pięć metrów i to jeszcze patrząc w telefon. Natomiast Wyatt szedł dość spory dystans przed nami.

Po kilku minutach marszu, doszliśmy do domku.

Cassander otworzył drzwi i mnie w nich przepuścił.

Za to akurat byłem mu wdzięczny, bo mogłem sobie pierwszy zaklepać łóżko.

Rzuciłem się na wyrko pod łóżkiem, z głośnym westchnięciem.

-O stary, zaklepałeś najlepsze łóżko- jęknął Harry, idąc zaklepać sobie własne.

-Wiadomka- prychnąłem złośliwie.

-Nie ciesz się tak. Masz fory tylko dlatego, że jesteś przeznaczonym Cassandra- rzucił znudzony Kyan, ciągle w telefonie.

-Nawet gdyby mnie nie przepuścił i tak zająłbym to miejsce. Ewentualnie wygryzł tego, który by mi je zajął- odpowiedziałem prychając z wyższością.

Czarnowłosa beta odpowiedziała mi tylko olewającym "yhm".

Wyatt za to nic nie mówił, siadając na ostatnie wolne łóżko.

Zerknąłem kątem oka na Cassandra, który wybrał łóżko obok mnie.

Zaczęliśmy się rozpakowywać. Wszyscy oprócz Terriable, który poszedł gdzieś od razu po zajęciu łóżka.

Szybko się uwinąłem ze swoimi rzeczami, bo nie miałem ich dużo. To tylko pięć dni, po co wlec pół szafy?

Znowu walnąłem się na łóżko. Po chwili usłyszałem jak ktoś do mnie podchodzi.

-Jak to jest być jedyną omegą w pokoju? Boisz się?- zapytał Wyatt z uśmiechem wyższości.

-Umieram ze strachu- rzuciłem wrogo.

-To ja może sobie pójdę do Octavii- mruknął Bones i wyszedł w pośpiechu.

W pokoju nastała cisza, która nawet bez słów była oczywistą wojną.

W końcu głos zabrał Cassander.

-Spróbuj czegokolwiek Wyatt, a osobiście zadbam o to, abyś spał na dworze- ostrzegł groźnie.

-Ta, jasne- prychnął obrzydzony, brązowowłosy alfa i wyszedł trzaskając drzwiami.

-To będą upierdliwe pięć dni- mruknąłem pod nosem patrząc w stronę, gdzie zniknął nielubiany alfa.

-Mam nadzieje, że nie będzie tak źle- odpowiedział mi Cassander siadając na swoim łóżku.

Chciałem coś powiedzieć, ale zamiast tego podskoczyłem przestraszony nagłą muzyczką i wibracjami.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz.

-Te to mi nigdy nie dadzą spokoju- powiedziałem do siebie, przewracając oczami i odebrałem od Uranes i Uroury.

-I jak tam na wycieczce?!- wydarła się podekscytowana Uranes, a ja odsunąłem telefon na długość całej ręki.

-Tyle co przyjechaliśmy- odpowiedziałem.

-Ale opowiadaj! Ładnie jest? Z kim dzielisz domek? Co będzie na obiad?- zadawała pytania Uroura.

-Na ostatnie pytanie nie znam odpowiedzi- rzuciłem, po czym odpowiedziałem na resztę- Las jak las. A domek dziele z same możecie zgadnąć- mruknąłem i spojrzałem na Cassandra, który to natomiast patrzył na mnie z nie ukrywanym zainteresowaniem.

Przez chwile była cisza, a po niej nastąpił pisk dwóch nastolatek.

-O, Panie Losu! Masz tam swojego przeznaczonego?!- mimo, że widziały tylko mnie to i tak dodały- Hej! Miło Cię poznać! Jesteśmy przyjaciółkami Setha z poprzedniej szkoły. Mamy nadzieje, że dobrze się nim opiekujesz!

Widząc, że alfa zamierza odpowiedzieć, rzuciłem mu swój telefon.

-Was też miło poznać i nie oszukujmy się, ale Seth nie potrzebuje niańki- powiedział, gdy złapał telefon.

-Rany, ale ciacho- pisnęła Uranes.

-I jak dobrze zna powierzchowną cześć Setha!- dodała rozmarzona Uroura.

-Miło słyszeć- odpowiedział jak mniemam, Uranes. Po czym zwrócił się do Uroury- Nic dziwnego, skoro znam go już praktycznie pół roku.

-To, że udaje Ci się z nim wytrzymać świadczy tylko o miłości na całe życie- powiedziała Uranes i się zaśmiała, a bliźniaczka jej zawturowała.

Po chwili ucichły.

-Nie słyszymy nikogo więcej. Macie tam jeszcze kogoś?- zapytała Uroura.

Cassander odrzucił mi telefon.

-Wszyscy pouciekali- wyjaśniłem.

Słysząc to bliźniaczki wstrzymały oddech, a ja wiedziałem, że zaraz palną coś głupiego.

-O, nie. Uroura jak mogłyśmy im przerwać- powiedziała oburzona Uranes.

-Będziemy musiały się z tego wyspowiadać- odpowiedziała jej równie oburzona Uroura, po czym dodała- Nie będziemy dłużej przeszkadzać, bawcie się dobrze.

-Tylko niech nie będzie z tego szczeniaków!- krzyknęła jeszcze Uranes i przerwała połączenie.

Ścisnąłem mocniej telefon, zdenerwowany.

-Udusze je kiedyś- powiedziałem, czując jak mi żyłka na czole pulsuje.

-Masz ciekawe przyjaciółki- rzucił z rozbawieniem Cassander.

-To raczej bliźniacze wrzody na dupie- odpowiedziałem mu i odłożyłem telefon, żeby go nie zniszczyć.

-Często dzwonią?- zapytał, kładąc się na własnym łóżku.

-Praktycznie codziennie- mruknąłem i też się położyłem.

-To nieźle- zaśmiał się.

Poleżeliśmy jeszcze tak trochę od czasu do czasu zamieniając słowo, po czym poszliśmy na obiad do stołówki.

Potem mieliśmy pre lekcje na temat okolicznej fauny i flory od właściciela domków. Okazało się, że wcześniej był leśniczym.

Nie bardzo mnie to interesowało, więc lepiłem kulki ze śniegu.

W pewnym momencie dostałem czymś zimnym i w dodatku wleciało mi za kołnierz. Popatrzyłem w stronę, z której przyleciała biała kulka.

Zobaczyłem tak Harrego, który nieudolnie próbował zgrywać niewinnego.

Natychmiastowo rzuciłem w niego śnieżką, w dodatku trafiając idealnie w jego ułożone włosy.

To był początek małej wojny. Bo do nas zaczęły dołączać kolejne osoby. Koniec końców pre lekcja została przerwana i pozwolono nam poszaleć.

Co po niektórzy powaleńcy poprzemieniali się w wilki i tak się bawili.

Jak widziałem, że się rozbierają przy takim mrozie to sam chyba zamarzałem.

Po długiej zabawie poszliśmy na kolacje, a potem rozeszliśmy się do domków.

-Kto pierwszy idzie się myć?- zapytał Harry.

-Ja!- wyrwałem się i z przygotowanymi ubraniami skierowałem się do drzwi łazienki.

-Może się dołączę?- rzucił kpiąco Wyatt opierając się o ścianę obok drzwi.

Cofnąłem się o krok, marszcząc brwi w niezadowoleniu.

Jednak poczułem lekkie pchnięcie w plecy.

Ale zamiast popatrzeć za mnie, popatrzyłem na Harrego, który się odezwał.

-Idź. Popilnuje z Cassandrem... No dobra, głównie on, żeby Ci tam nie wlazł.- powiedział z uśmiechem.

-Wierze na słowo- mruknąłem i w pośpiechu wszedłem do łazienki. Upewniając się, że przekręciłem zamek.

Mając na uwadze czwórkę chłopaków czekających na kąpiel, postanowiłem wziąć szybki prysznic.

Uwinąłem się szybko z umyciem i założyłem na siebie czystą i pachnącą płynem do prania, piżamkę.

Mój ukochany biało zielony komplet z pyszczkiem żaby.

I tak jeszcze w zielonych crocsach podszedłem do drzwi i złapałem za zamek, przekręcając go.

Zamarłem, gdy ani drgnął.

Poczekałem chwile i znowu spróbowałem. Tak jak poprzednio, ani drgnął.

Lekko spanikowany, wziąłem głęboki wdech, odczekałem chwile i znowu spróbowałem.

To również nie dało zamierzonych rezultatów.

Zamiast tego usłyszałem głos Harrego zza drzwi.

-Seth, czy ty się zatrzasnąłeś w łazience?- zapytał i brzmiał, jakby cisnął wewnętnie potężną beke ze mnie.

-Tak- odpowiedziałem krótko.

-Taka niby silna omega, ale się w kiblu zatrzasnęła!- zaśmiał się Wyatt.

-Nie zamykałbym się, gdyby nie pewna osoba w tym domku- fuknąłem zły.

-Pierwszy przypał na wycieczce, ląduje do Seth'a Sullena. Jak się pan z tym czuje?- zapytał złośliwie Kyan.

-Skacze z radości- sarknąłem.

-Dobra, wystarczy- odezwał się Cassander. Po czym nastała chwila ciszy, po której słyszałem jakieś majstrowanie przy kłamcę i zamku.

Popatrzyłem się zszokowany na czarnowłosego alfę, który właśnie otworzył drzwi.

Z resztą chyba nie tylko ja byłem zdziwiony umiejętnością chłopaka, bo śmiechy momentalnie ustały.

-Mam nadzieje, że nigdzie się wcześniej nie włamałeś- wypaliłem głupio, patrząc w oczy alfy.

Ten się uśmiechnął lekko.

-Poza piwniczką dziadków, gabinetem ojca i teraz, toaletą. To raczej nie.- odpowiedział parskając śmiechem i idąc odłożyć narzędzia "zbrodni".

Wyszedłem w końcu z łazienki i od razu usłyszałem gromki śmiech.

-Co ty masz na sobie Seth?!- zapytał śmiejąc się Harry.

-O, kurwa. Hit. Seth Sullen ma piżame z żabą- wturował becie, Wyatt.

-Nie spodziewałbym się tego po tobie- śmiał się pod nosem Kyan.

-Macie coś do żab, ha?!- spytałem roztaczając po pokoju feromony wskazujące na moją wściekłość.

Obie bety przestały się śmiać, zapewne rozumiejąc powagę sytuacji po mojej reakcji. Jednak alfa dalej się naśmiewał.

Podszedłem do niego.

-No i co mi zrobisz?- zapytał kpiąco dalej się podśmiewując pod nosem.

Momentalnie go kopnąłem w jaja.

Alfa zwinął się z bólu na podłodze.

-Całuj glebe, skurwysynie, bo to jedyna twoja partnerka w życiu- zaraz po tym jak to powiedziałem, Cassander z Harrym i Kyanem wybuchli niekontrolowanym śmiechem.

Ja natomiast dumny z siebie, wślizngnąłem się pod kołderkę mojego tymczasowego łóżka.

Co prawda raszta część wieczoru nie obyła się bez konfliktów, śmiechów i spin. Jednak gdy wszyscy się umyli, to poszliśmy w końcu spać.

Choć ja w przeciwieństwie do reszty długo nie mogłem zasnąć.

Wyatt odpadł jako pierwszy. Facet dosłownie zasnął kilka sekund po tym jak się położył. Ja nie wiem, czy to nie jest jakiś światowy rekord w zasypianiu. Jednak dość szybko pożałowałem tego, że alfa tak szybko usnął. Jak na nastoletnią, męska alfę przystało, chrapał niemiłosiernie.
Myślałem, że mi uszy zwiędną.

Harremu za to to chyba nie przeszkadzało, po już po chwili słyszałem jego świszczący, równomierny oddech.

Kyan za to założył sobie słuchawki i włączając sobie muzykę, też po chwili usnął. Jedyne co o tym świadczyło, to to, że przestał się całkowicie ruszać i tylko mu się klatka równomiernie poruszała.

Nie chciałem robić hałasu przewracając się z boku na bok.
A zwłaszcza, że miałem wrażenie jakby każdy mój najmniejszy ruch był potrajany szeleszczeniem kołdry. W pewnym momencie myślałem, że oszaleje i w ogóle nie zasne. Byłem spięty do granic możliwości, myśląc tylko o tym jak głośno oddycham i jak bardzo szeleści ta cholerna pościel.

Zamarłem w momencie, gdy usłyszałem jak Cassander wstaje z łóżka.

Już myślałem, że mnie opieprzy za hałasowanie.

Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego poczułem jak kładzie mi dłoń na głowie i czochra mi włosy.

-Miłych snów- szepnął, po czym poszedł do łazienki.

Gdy zniknął za drzwiami pomieszczenia, położyłem rękę tam, gdzie przed chwilą była ta jego.

Co za głupek- fuknąłem w myślach, czując, że spalam buraka.

Wściekły na siebie, na niego, albo Panie Losu, przerzuciłem się na drugi bok. Co mi nasunęło na myśl takiego rasowego naleśnika na patelni. Jednak odgoniłem głodne myśli i przeklinając wszystko co istnieje, zasnąłem.



Opublikowane: 16.07.2022

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top