24. "Kłamstwo"
Jakie uczucie nią szarga?
Nienawidzi mnie?
Chce skończyć ze mną znajomość?
To niemożliwe.
Wierzę, że jest zupełnie inaczej.
I pewnego dnia będzie w stanie ubrać to w słowa.
***
Wakacje mijały bardzo spokojnie. Często chodziłyśmy na rowery, na basen, do kina. Pomiędzy tymi wypadami zwykle czytałam książki, pisałam z Kitsune, chodziłam na spacery ze słuchawkami w uszach i karmiłam kotki. Tak też mamy już połowę sierpnia. Nie zostało nam dużo do powrotu do szkoły, jednak jakoś zbytnio się tym nie przejmuję. Odkąd poznałam Kitsune szkoła mocno kojarzy mi się z nią, dlatego naprawdę lubię tam chodzić.
Dużo moich przemyśleń ostatnio poświęcam na zastanawianie się nad uczuciem Kitsune. Sama nie wie, czym ono jest, więc ja najpewniej również do tego nie dojdę. Jedyne, co udało mi się wywnioskować to fakt, dlaczego zrezygnowała z dalszego mówienia. Po prostu nie jest pewna swoich uczuć i nie chce mi przekazywać błędnych informacji. A przynajmniej tak mi się wydaje...
Ludzkie uczucia są naprawdę dziwne. Czasami nie rozumiem działań, które ludzie podejmują pod wpływem emocji. Kiedy zostają zdradzeni, nie pozwalają partnerowi wyjaśnić sytuacji tylko bez słowa wykopują ich z domu. A potem okazuje się, że to wszystko to jedno, wielkie nieporozumienie. A na przeprosiny za późno, bo partner znalazł sobie kogoś nowego, a ty zostajesz przez swoją głupotę na lodzie.
Jednak jest w tych uczuciach coś ciekawego...
Tak bardzo się zadręczasz dla tej swojej Kitsune... To słodkie.
Charakterystyczny głos, który poznałabym z kilometra odległości wyrwał mnie z rozmyślań. To znowu ona...
I nawet nie bierzesz pod uwagę tego, że ona po prostu ma ciebie dość.
Zaśmiała się w swój charakterystyczny sposób. Nie chciałam jej słuchać. Nie chciałam uświadamiać sobie tego, że ona jest obok. Nie chciałam, żeby tutaj była.
No już skarbie, nie ignoruj mnie. Powinnaś mieć jakiś szacunek do własnej matki.
Poczułam jej dłonie oplatające moje ciało. Zimne. Zimne, zupełnie jak u trupa.
Otwórz oczy. Nie chciała dokończyć, bo nie chciała po prostu cię urazić. Ona próbuje ci przekazać, że powinnyście zakończyć tą znajomość
Niestety udało jej się mnie zaintrygować. Otworzyłam szerzej oczy i nadstawiłam uszy dla jej dalszych słów.
Pomyśl. Nie jesteś już jej więcej potrzebna. Chciała ciebie tylko, by móc zacząć znajomość z Afuro.
Nie chciałam wierzyć jej słowom, jednak im dłużej szukałam w tym jakiejkolwiek prawdy, tym bardziej skłaniałam się ku stwierdzeniu, że rzeczywiście ma rację.
- Nie kłam. - Syknęłam, na co ta uśmiechnęła się chytrze. - Sama powiedziała, że to nie jest negatywne uczucie, więc... - Nie dokończyłam, ponieważ znów zaczęła mówić.
Nie jest dla niej negatywne. A czy jest dla ciebie... To jej raczej nie interesuje.
- Nie pierdol bzdur! - Krzyknęłam łapiąc ją za szyję i przygważdżając do ściany. - Nie jesteś moją matką! Ktoś, kto tak bardzo zniszczył mi życie nie zasługuje na to, by nazywać się moją matką. Jesteś tylko pijacką szumowiną. Nawet nie zasługujesz na to, by nazywać cię człowiekiem! - Krzyczałam z mordem w oczach. Bałam się jej. Bałam się jak nikogo innego. Jednak ten strach prowadził prosto do tego, by zmienić się w nienawiść. W nienawiść, która będzie mnie napędzała do osobistego zniszczenia jej własnymi rękami.
O czym ty mówisz, skarbie?
Mówiła sprawiając wrażenie, że zupełnie nie czuje tego, że właśnie jest duszona.
Przecież cię kocham. Najmocniej. Jak nikogo innego. Chcę tylko twojego szczęścia. Twojego szczęścia, jako mojej najukochańszej córki. A Kitsune chce ci to szczęście odebrać.
Mówiąc to odciągnęła moje ręce od swojej szyi i ujęła moją twarz w swoje dłonie. Zimno, które przepływało przez jej ciało wywołało dreszcz, który przebiegł po moich plecach. W jej oczach jednak widziałam... Ciepło. Matczyne ciepło, którym nie obdarowała mnie w ciągu ostatnich dwóch lat ani przez moment. Jednak nie chciałam jej ulec. Nie. Nie mogłam jej ulec. Nie mogłam zaufać osobie, która w moich oczach nie jest nawet człowiekiem.
- Nie dotykaj mnie! - Odepchnęłam jej dłonie od swojej twarzy. Mimo, że nie dawałam jej się uwieść na jej twarz wpełzł zwycięski uśmiech. - Nigdy nie okazałaś mi miłości, kiedy byłaś obok, więc dlaczego miałabyś mi ją okazywać teraz?! - Chociaż część mnie chciała jej wierzyć i lgnęła ku matczynej miłości, którą mogła mnie obdarować, reszta zapierała się jak tylko mogła, by nie uwierzyć w jej słodkie słówka.
Potrzebujesz czasu. Tak samo jak ja. Trochę minie, nim zrozumiesz jak ważna dla ciebie jestem. Obiecuję, że na ciebie poczekam, Kokoro.
Po wypowiedzeniu ostatniego słowa zniknęła nie dając mi czasu na odpowiedź. A już w głowie szykowałam kolejne argumenty na to, dlaczego jest mi niepotrzebna i dlaczego poradzę sobie bez niej.
W mojej głowie pojawiła się kolejna myśl. Czym ona jest? Moją mamą w fizycznej postaci na pewno nie jest, bo na pewno by się ot tak nie pojawiała i nie znikała. Poza tym wygląda tak, jakby w życiu nie miała problemu z alkoholizmem. A to raczej z prawdą nie miało zbyt wiele wspólnego.
Duchem? Jeśli miałaby być duchem, to mama musiałaby nie żyć. A w to wątpię. Jestem pewna, że teraz siedzi albo w pace, albo w jakimś psychiatryku dla alkoholików. Poza tym przywołując stereotypowy obraz ducha z filmów przenikałaby przez ściany i przez ludzi, tak więc nie mogłabym zacząć jej dusić. W dodatku byłaby pół przezroczysta, a taka nie była. Była zupełnie jak normalna, fizyczna osoba stąpająca po ziemi. Z tą różnicą, że się pojawiała i znikała kiedy sobie tylko chciała.
Zwidem? Gdy tylko ta opcja pojawiła mi się w głowie dotknęłam się w czoło by sprawdzić, czy nie mam gorączki. Nie mam. Jednak ta opcja najbardziej pasowała do tych wszystkich opisów. Jestem chora na głowę, czy o co chodzi? Zaraz będę słyszeć głosy. Jednak nadal dlaczego mój zwid chciałby sprowadzić mnie na złą drogę? Dlaczego mój zwid chciałby mieć mnie sam dla siebie? Przecież to jest kompletnie bez sensu i bez logiki!
Wyrywając sobie włosy z głowy mój telefon sam z siebie się włączył wibrując. Kitsune napisała.
"Widzimy się dzisiaj?"
To całkiem dobry pomysł. Chętnie odetnę się od ciągłych rozmyślań ostatnich dni i wyjdę z nią na lody. Tak więc odpisałam:
"W porządku. W parku za 20 minut?"
Poczekałam chwilę na odpowiedź, kiedy telefon znów zaczął wibrować i pokazała się odpowiedź od różowowłosej.
"Okej"
Zebrałam się z pokoju i zeszłam na dół. Rzuciłam tylko babci, która aktualnie podlewała roślinki, że wychodzę, ubrałam buty i wyszłam.
Bardzo lubię taką pogodę, jaka jest dzisiaj. Ciepło, ale pochmurnie. Nie trzeba się wtedy martwić kremem z filtrem, słońce nie świeci w twarz, nie trzeba się wszędzie chować w cieniu i nie jest aż tak nie do zniesienia gorąco.
Włożyłam słuchawki do uszu i znów pogrążając się w rozmyślaniach wybrałam się w stronę parku. Teraz mieszkam trochę dalej od niego, więc spodziewam się, że Kitsune będzie pierwsza.
I tak też się okazało, bo tylko wchodząc na zamknięty teren zobaczyłam charakterystyczne, różowe włosy i ich właścicielkę siedzącą na ławce. Gdy tylko również mnie spostrzegła pomachała w moją stronę, na co odwdzięczyłam się tym samym gestem uśmiechając się delikatnie.
Przytuliłyśmy się na przywitanie i zaczęłyśmy gadać na jakże ambitne tematy takie jak: Nowe yaoi nudne, bo nikt się nie rucha, mama zrobiła bardzo dobry ramen na obiad, brat wypadł z okna, a nowa książka, którą zaczęłam jest bardzo ciekawa. A nie, to ostatnie, które wyjątkowo zaczęłam ja niestety zostało od razu uznane za nudne i wróciłyśmy do tego, że brat wypadł z okna. Przez mamę cały dzień czułam się bardzo... Dziwnie w jej towarzystwie. Naprawdę nie chciałam wierzyć w jej słowa, jednak nadal część mnie skłaniała się ku temu, że to prawda. Że naprawdę nie jestem jej już potrzebna i niedługo nastąpi koniec naszej znajomości...
- Wszystko w porządku? - Spytała widząc, jak z każdą kolejną myślą potwierdzającą tę tezę moje kąciki ust coraz bardziej lgną w dół, łącznie z moją głową.
- Ach, tak jasne. - Wróciłam do świata żywych podnosząc energicznie głowę do góry. To nie może być prawda. Jeśli faktycznie chciałaby skończyć naszą znajomość nie aranżowałaby dzisiaj spotkania.
Nasze nogi same z siebie wędrowały gdzie chciały i tak też doszłyśmy na jakieś kompletne odludzie miasta.
- Wracamy czy idziemy w dalsze zadupie? - Spytałam spoglądając na pojedyncze w typowym, japońskim stylu domki.
- Ja bym teraz coś zjadła. - Odparła Kitsune skręcając w lewo na skrzyżowaniu.
- Gdzie na tym odludziu znajdziesz niby jakieś jedzenie? - Zapytałam. Centralnie byłyśmy na kompletnym krańcu miasta, gdzie były same domy zapewne jakichś staruszków, którzy nie mogą żyć w centrum, bo przeszkadza im miastowy zgiełk.
- Nie wierzysz we mnie? Ja znam całe to miasto jak własną kieszeń. Tutaj zaraz jest stoisko z takoyaki. Zaraz zamykają, więc akurat będzie największa zniżka. - Mówiła prowadząc do tego miejsca. Rzeczywiście niedługo potem naszym oczom ukazało się stoisko z takoyaki. Jednak nadal... Dlaczego w takim miejscu? Przecież w centrum byłby zdecydowanie większy ruch i więcej pieniędzy ze sprzedaży. I dokładnie tak jak mówiła. Patrząc na tabliczkę z godzinami otwarcia zauważyłam, ze zamykają o 19:00. A godzina na zegarku wskazuje... 18:50. Ale nam się udało.
Zamówiłyśmy jedno pudełko na pół i zapłaciłyśmy za nie rzeczywiście - jedynie pół ceny. Także jeszcze z kupieniem na spółkę wychodziło ćwierć ceny na głowę. Okazja życia. Zabrałyśmy nasze gotowe jedzenie i poszłyśmy na pobliską ławkę jeść.
Siedząc, wcinając i rozmawiając niestety miłą atmosferę przerwała nam pewna osoba. Zakrył jej oczy chcąc, by zgadła kto je zakrył. Gdy tylko zobaczyłam tę osobę, uśmiech momentalnie spłynął mi z twarzy.
- Ojej, no nie wiem... Mitsuko? - Spytała uśmiechnięta, że nowy przyjaciel dołączy do naszego spotkania. Mi jednak do śmiechu nie było, ponieważ widziałam, kto to był.
- Nie. - Uśmiechnął się promiennie i stanął przed nami. Jego długie, blond włosy były związane w luźnego kucyka spoczywającego na jednym z jego ramion. Na sobie miał długie, ciemne spodnie i jakiś jasny t-shirt. W tej fryzurze wyglądał naprawdę atrakcyjnie, jednak mając na uwadze przewinienia, jakie miał na koncie cały jego urok znikał.
- Afuro...! - Kitsune momentalnie pobladła, a na jej twarz wkradł się fałszywy uśmiech. - Co tutaj robisz? - W przeciwieństwie do niej nie miałam zamiaru udawać, że nie mam nic przeciwko jego obecności tutaj.
A nie mówiłam?
Jeszcze tej potrzeba do tego towarzystwa. No tak, zniszczmy głowę biednej Kokoro.
- Wiesz, mieszkam niedaleko i wyszedłem akurat na spacer... - Uśmiechał się. Bardzo szczerze. Jednak byłam pewna, że ten uśmiech jest maską i specjalnie chce być dla nas miły, by zachować pozory. A raczej dla niej miły, bo gdy byliśmy sam na sam był kimś kompletnie innym. - A wy, co robicie na takim odludziu?
- Wyszłyśmy pogadać... Wiesz, obgadać sprawy klubowe, w końcu niedługo wracamy do szkoły, trzeba będzie zorganizować jakichś nowych członków. - Mówiła naprawdę zestresowana. Ciekawi mnie czy Afuro tego nie widzi, czy jest przyzwyczajony do takiej Kitsune. Nie. Na pewno to widzi. Ten chłopak jest mistrzem dedukcji i wszelkich działań psychologicznych.
- Naprawdę? Przecież mówiłaś, że chcesz odejść z klubu we wrześniu. - Stwierdził zdziwiony. Najpewniej nie wie, że Tadashi mi o wszystkim powiedziała i chce w ten sposób rozbić naszą przyjaźń. No niestety. Jestem przygotowana na wszystkie nieczyste zagrywki z jego strony.
- Wiesz... Jeszcze się zastanawiam... - Gołym okiem można było zobaczyć kropelki potu spływające po jej twarzy. Nie wyobrażam sobie jakie piekło przeżywa teraz w swojej głowie.
- Och... - Westchnął. - Moim zdaniem powinnaś odejść. - Spojrzałam na niego zszokowanym wzrokiem czekając, aż będzie mówił dalej. - Naprawdę marnujecie tam czas. Nie uważasz, że mogłabyś się w czasie codziennych zajęć klubowych na przykład pouczyć? Albo rozwinąć bardziej swoje umiejętności pisarskie? Bo na tym siedzeniu, rozmawianiu i graniu w gdy planszowe nic nie zyskasz. - Mówił, jakby to wszystko było kompletnie oczywiste. - Lub... Spędzić trochę czasu ze mną... Bo domyślam się, że gdy wróci nauka nie będziesz miała na mnie czasu i będziesz widywać się tylko z nimi... - Zrobił minę zbitego psa, jakby w tej relacji to on był ofiarą.
Spójrz prawdzie w oczy. Nie jesteś w stanie jej odbić. Ona zazna szczęścia tylko z nim. Nie jest przecież jedyną dziewczyną na świecie, jeszcze znajdziesz sobie inną przyjaciółkę.
Zobaczyłam, jak stoi na ulicy i przygląda się całej sytuacji. Najpewniej dziwnie wyglądało to w ich oczach, kiedy bez powodu odwróciłam nagle głowę w bok. Cóż poradzisz.
Jednak... Miała rację. Miałam wrażenie, że rzeczywiście tylko przy nim będzie w stanie być szczęśliwa. Że jestem w tym wszystkim piątym kołem u wozu.
Nie! Przecież poznając nowego przyjaciela nie zaniedbuje się starych. A jeśli tak jest, to coś jest nie tak.
- Uważasz, że powinna spędzać cały swój wolny czas tylko na nauce i spędzaniu czasu z tobą? - Wtrąciłam się. - Wiesz, że nie jesteś jej jedynym przyjacielem i takie twierdzenie jest bardzo toksyczne? - Wstałam z ławki, by nie patrzył na mnie z góry. Byliśmy prawie równi wzrostem, więc patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Dlaczego miałoby być toksyczne? - Spytał kpiąco. Rzeczywiście mimo tego, że Kitsune była obok nie był dla mnie tym samym, milutkim chłopcem. - Jeśli nie ma czasu na więcej przyjaciół to niestety tak już musi być. - Wzruszył ramionami. - Z resztą... Kocham Kitsune. Kocham ją i nie wyobrażam sobie rozłąki z nią. To byłoby dla mnie jak najprawdziwsza tortura. Tak jakby zamykać ptaka w klatce i odbierać mu wolność. - Mówił tym swoim sztucznie przejętym głosem.
Nadal masz zamiar mi zaprzeczać?
Licznik słów: 2708
Data napisania: 09.07.2020
Jezu napisałam rozdział w czwartek, a nie w niedzielę, jak zwykle zaraz przed deadline'm. Jestem z siebie dumna. To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top