Wstęp
Trzeba przyznać, że złe pomysły niekiedy wychodzą innym na dobro.
Te dobre przy nieprawidłowym zakręcie mogą jednak zakończyć się tragedią.
Mal sama nie do końca wiedziała w jakiej kategorii znajdował się kolejny wspaniały pomysł Bena, ale cała reszta już się na to zgodziła i nie miała innego wyboru niż również ulec (przeklęta presja społeczeństwa, jakoś kiedyś nie bardzo się tym przejmowała). Stojąc pomiędzy Evie a Jayem westchnęła cicho, odrzucając różowe kosmyki za siebie, gdy spojrzała na stojącą przed nią Umę i resztę jej pirackiej załogi. Jak jej małemu księciu udało się wciągnąć w to również ich?, nie miała pojęcia, ale absolutnie nie zamierzała ponownie popadać przez to w konflikty (przynajmniej tak myślała).
– Bardzo się cieszę, że zgodziliście się mi pomóc! – krzyknął Ben, uśmiechając się szeroko, kiedy zwrócił na siebie uwagę całej siódemki.
– Oh, to nic takiego, Benny, przecież sam wiesz, że dzieci z Wyspy to temat, do którego zawsze się przyłączymy – odpowiedziała entuzjastycznie Evie, wydając się być najbardziej podekscytowana całym projektem, chociaż chłopcy nie byli wcale tak bardzo w tyle.
– Oczywiście, dzieciakom należy się wszystko to, co tutaj jest. Jeśli dzięki temu możemy ściągnąć ich tutaj jeszcze więcej to dlaczego nie? – wtrącił się Jay, lekceważąco wzruszając ramionami, jakby chciał udawać, że nie zależy mu tak bardzo, choć jego próby były dość daremne.
W zasadzie wszyscy (prócz Mal) wydawali się być tym w większym bądź mniejszym stopniu zachwyceni. W końcu mogli dać szansę innym dzieciom na życie, o którym te nawet nie śniły i nie musieli ograniczać się tylko do czwórki rocznie! To znaczy... w pewien sposób musieli ograniczyć się do czwórki, ale mnożąc to razy siedem stanowiło to znacznie większą ilość niż wcześniej, a to był już spory sukces.
– Dziękuję. Dzięki Wam wszystko pójdzie o wiele szybciej, niż gdybyśmy trzymali się początkowego planu – Ben znów się uśmiechnął, a jego oczy przeskakiwały z osoby na osobę, wyrażając nic innego niż szczerą wdzięczność – W takim razie idę jeszcze dopiąć wszystko na ostatni guzik, a Wy zajmijcie się zgłoszeniami. Widzimy się wieczorem! – rzucił, gdy pomachał im na pożegnanie i skierował się w stronę szkoły, zostawiając dzieci Wyspy same ze sobą.
– Okej, więc księciulek nas porzucił, jak zawsze zostawiając wszystko na naszej głowie – mruknęła Uma, ale pomimo jej tonu wydawała się równie szczęśliwa, że może brać w tym wszystkim udział, wreszcie zorganizowano coś, co miało związek z jej miejscem zamieszkania, a z czego nie została z góry wykluczona (mieszkańcy królestwa mieli pewien problem z zaufaniem jej po ostatniej morskiej akcji, ale na szczęście udało im się dojść do porozumienia).
– Ben jest dość zajętą osobą. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle o Tobie pomyślał – wszyscy spojrzeli na Mal, a Evie nawet pokręciła głową, jakby była rozczarowana ostrym tonem i uwagą swojej przyjaciółki, która tylko uniosła brew – No co? Dobrze wszyscy wiemy, że to prawda – prychnęła, ale kiedy spojrzenia nie ustały westchnęła ciężko i przewracając oczami, splotła ręce na piersi rzucając głośne ''nieważne'', jakby to jedne słowo mogło wymazać całą jej winę.
– A ja tam się bardzo cieszę, że książę Ben pozwolił nam wziąć w tym udział! – ucieszył się Gil, wkładając do ust bezpestkowe winogrono – Będziemy mogli pokazać dzieciom tak dużo! Na przykład, ja z pewnością chcę ich zapoznać z wszystkimi owocami na wyspie! I wszystkim tym, co można z nich zrobić. Jestem pewien, że im się to spodoba.
– Jasne, brachu. Możemy potem pokazać im boisko i zaprosić do gry – wtrącił się Jay, zakładając ramię na drugiego chłopca i szturchając go zaczepnie w bok, na co oboje uśmiechnęli się do siebie.
– Chcę Wam tylko przypomnieć, że te dzieci mogą być w Waszym wieku – córka Diaboliny założyła ręce na piersi, patrząc z wyższością na ich dwójkę (nawet, jeżeli byli wyżsi od niej).
– I? Mal, czy mi się wydaje, czy jakoś średnio podoba Ci się ten pomysł? – Uma podeszła bliżej, jak zawsze pewna siebie, choć jej krok był trochę podstępny – Oh, a może nie podoba Ci się, aby inni z Wyspy znaleźli się tutaj? Chciałaś zachować Auradon tylko dla siebie i swojej bandy? Boisz się, że ktoś wpadnie w oko Benowi i wyrzuci Cię jak Ty zrobiłaś to Audrey?
– Jedyne czego mogę się bać to Twojego rybiego wyziewu – syknęła dziewczyna, a jej oczy zabłysły zielenią, gdy uniosła podbródek, pokazując tym samym, że absolutnie nie boi się córki Urszuli, uśmiechając się nawet lekko – Naprawdę zastanawiasz się dlaczego mam wątpliwości, tuż po tym, jak tutaj wkroczyłaś?
– Dziewczyny – westchnęła Evie, nie mając ochoty znów zaczynać całego tego przedstawienia – Wstrzymajcie się, przynajmniej na czas całego projektu, dobrze? Chcemy przecież, aby dzieciaki – nie ważne w jakim wieku – poczuły się tutaj jak w domu... to znaczy jak w domu, który nie przypomina części, gdzie faktycznie się wychowały – dodała niezręcznie, gryząc się w język za ten głupi błąd.
– Księżniczka ma rację. Uma, jesteś ponad to – ostry hak omal nie otarł się o szyję Umy, kiedy Harry objął ją ramieniem, ściskając lekko – Nie będziesz musiała krzyżować swojej ścieżki z Mal, kiedy przyjdą tutaj inni. Wystarczy, że skupisz się na swojej grupie.
– Dlaczego w ogóle dalej nazywamy Bena ''księciem''? – wtrącił się nagle Gil, a jego brwi zmarszczyły się w zamyśleniu – To znaczy, o już nie jest księciem, prawda? Ale wszyscy dalej tak na niego mówią.
– Przyzwyczajenie? – wzruszył ramionami Jay, na co inni pokiwali głową zgadzając się w tym w mniejszym, bądź większym stopniu.
Dalsze słowa przerwało jednak chrząknięcie, a wszyscy spojrzeli w dół na małego pieska, siedzącego grzecznie na podłodze. Kiedy zwierzak zauważył, że wreszcie skupił na sobie ich uwagę wstał, podnosząc łepek, jakby dzięki temu mógł wyglądać bardziej szykownie.
– Chciałem zaznaczyć, że kiedy Wy prowadziliście bezużyteczną dyskusję, my zajęliśmy się sporządzeniem listy dla kandydatów – powiedział uroczyście i szybko odwrócił się, aby podbiec do siedzącego na ziemi syna Cruelli, machając podekscytowany ogonem – Czy zrobiłem to dobrze?
– Czasami dalej mówisz rzeczy, które lepiej pominąć, ale dzięki, Stary – pies zamknął oczy i dał się podrapać, nim Carlos wziął do ręki laptop, wstając ze swojego miejsca – Okej, przygotowałem tutaj ogólny zarys, więc jeżeli ktoś chce dodać coś od siebie to po prostu dodajcie to do zgłoszenia pod swoim imieniem. Pamiętajcie tylko, że tego nie może być za dużo i mamy ograniczenie do czterech-
– Jasne!
– Dzięki brachu!
– Wszystko jedno.
– Niesamowite, nie musiałem nawet nic zrobić.
– Dodam do tego trochę szyku i będzie idealne.
- ... osób. Mamy ograniczenie do czterech osób – westchnął Carlos, zostając sam na sam ze swoim laptopem, gdy wzruszył słabo ramionami i odwrócił w stronę szkoły – Chodź, Stary. My też musimy się przygotować.
Okej, więc tym... krótkim wstępem chciałam zaprosić Was do jakże popularnych książek z zapisami.
Piszę coś takiego chyba drugi raz, po... sześciu, pięciu latach?, więc proszę, bądźcie wobec mnie wyrozumiali.
Tak jak można było wyczytać, ale i tak sprostuję – tworzymy siedem odmiennych grupek, których nauczycielami staną się poszczególni potomkowie złoczyńców. Do każdej grupy uda się zapisać tylko cztery osoby, które będą wybierane pod wpływem eliminacji. Innymi słowy, kto pierwszy ten lepszy.
Zastrzegam sobie prawo do zadawania pytań i z góry ostrzegam, że będę się starać jak najlepiej odgrywać charakter OC, ale nie oznacza to, że mi się to uda.
Poniżej wstawiam formularz do wypełnienia, który, bardzo proszę, uzupełnijcie pod imieniem osoby, do której grupy chcecie należeć:
Imię i nazwisko:
Wiek:
Rodzice oraz przestępstwo, za które zostali wrzuceni na Wyspę:
Charakter:
Wygląd:
Czy posiada jakąś moc? Jeżeli tak, napisz jaką i w jakim stopniu się nią posługuje, jeżeli nie, pozostaw punkt pusty:
Mocne strony:
Słabe strony:
Zainteresowania:
Stosunek wobec dzieci z królestwa:
Zainteresowania w królestwie + przynależność do jakiej grupy (hobby, które może wykonywać):
Poniżej umieszczam nasze dzieciaki, do których będziecie się wpisywać. Prawdopodobnie kolejny rozdział (bądź dwa) będą jeszcze organizacyjne, ale później już się trochę rozkręcimy.
Mal
Evie
Jay
Carlos
Uma
Gil
Harry
Życzę miłej zabawy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top