Rozdział 52.

Harry wziął głęboki oddech i spojrzał na zamek przed nim. Bał się trochę konfrontacji, ale wiedział też, że to, co robi jest słuszne. Skierował się do drzwi, a gdy był już koło nich pociągnął i wszedł do szkoły. Za nim podążał Tom, który trzymał się blisko w razie jakiegoś ataku. Gryfon szybkim krokiem podążył do wielkiej sali zauważając po drodze, że jest w szkole bardzo pusto.

Weszli do sali z rozmachem. Nauczyciele i uczniowie odwrócili się, aby zobaczyć kto przerywa przemówienie nowego dyrektora. Cała sala zadrżała od pisków, gdy zobaczyli kto pojawił się w szkole. Voldemort kroczył koło Wybrańca, który wydawał się lekko speszony. Lucjusz Malfoy stał na podeście lekko zdziwiony nagłą wizytą swego pana jednak zachował milczenie.

Harry przeszedł na przód sali i obejrzał się za siebie prawie wchodząc na jednego z Śmierciożreców. Szybko go wyminął i stanął koło krzesła na, którym zawsze siedział Dumbledore. To jedynie im pozostało po ich przywódcy. Chłopak prychnął wyciągnął różdżkę i posłał zaklęcie w stronę tronu, który rozpadł się na kawałki. Gdy poczuł dłoń na ramieniu, odwrócił się w kierunku jak się okazało Czarnego Pana, a gdy ten zaczął coś ogłaszać obserwował reakcje czarodziei. Wydawali się oni jeszcze bardziej przerażeni niż przedtem. Gdy Riddle przestał mówić wszyscy spojrzeli na niego jakby oczekiwali, że on coś doda.

- Nie mam pojęcia co przed chwilą ogłosił Czarny Pan, ale mam nadzieje, że nie będzie głupców, którzy będą chcieli przywrócić dawny porządek... Taki jak za życia Dumbledore'a.

Podniósł wysoko podbródek i szybkim krokiem wyszedł z sali nie chcąc wywołać jeszcze większego buntu.

- Mój drogi spokojnie... - Odezwał się Tom łapiąc go na jednym z korytarzy.

- Przepraszam, trochę mnie poniosło. - Westchnął chłopak, przytulając się do mężczyzny. - Co teraz będzie?

- Będziemy żyć spokojnie, a gdy jakieś zagrożenie się pojawi wyeliminujemy je. - Wytłumaczył Riddle głaszcząc go po głowie.

- Wszystko będzie dobrze?

- Tak, mamy dużą armię, pamiętasz? Ministerstwo, Śmierciożercy i twoi Łowcy. - Powiedział spokojnie. Złapał go za rękę i z cichym dźwiękiem teleportował się z zamku.

- Nie wiedziałem, że tak możesz. - Sapnął Gryfon, ściągając z siebie płaszcz.

- Od zawsze tak mogłem...

- Co? Ale... Nie ważne. - Harry był zagubiony nowymi informacjami.

- Może chcesz porozmawiać z przyjaciółmi? - Spytał mężczyzna, siadając na łóżku w sypialni.

- Nie. Draco jest teraz z Charliem, Ginny z Luną, a Ron i Hermiona są z Nottem i Blaise'em.

- W takim razie spędzimy resztę dnia razem. - Stwierdził Czarny Pan, przygniatając go do łóżka.

- Tom? Będziemy razem?

- Na zawsze.

~ Fin.






*****************************

 Dziękuje tym, którzy dotrwali do końca moich nie zawsze poprawnych wypocin. I cóż to jest koniec. Mój pierwszy duży projekt zakończony! Jeszcze raz dziękuje za wspólną podróż :D ~ Lilith

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top