Rozdział 5.
Harry'ego obudził delikatny dotyk na plecach. Powoli otworzył oczy i spojrzał na Czarnego Pana, który nieświadomie gładził dłonią plecy chłopaka. Ale rozumiał go... on sam też czuł jakąś potrzebę byciu w towarzystwie mężczyzny.
Gdy Gryfon chciał się podnieść, został na siłę przyciągnięty do klatki piersiowej Riddle'a. Harry westchnął bezgłośnie oraz lekko się odsunął, aby zaczerpnąć powietrza. Przez chwilę ilustrował twarz Voldemorta, po raz kolejny. Poczuł bardzo dziwną potrzebę, więc impulsywnie dotknął ręką policzka Czarnego Pana. Zaczął lekko gładzić o dziwo jego bardzo delikatną skórę.
Aż się wzdrygnął, gdy mężczyzna niespodziewanie otworzył jedno oko. Harry zrobił się czerwony i chciał zabrać rękę, lecz Riddle był szybszy i złapał jego rękę w swoją.
Czarny Pan na chwilę podniósł się na łokcie i znowu położył, nie puszczając chłopaka.
Gryfon powoli podniósł wzrok na Marvolo, ten patrzył na niego intensywnie. Gdy zobaczył rumieniec na twarzy chłopca, uśmiechnął się i przyciągnął go do siebie.
- Em, przepraszam - Zaśmiał się nerwowo Harry.
- Jest dopiero 6 rano śpij - Mruknął cicho Czarny Pan.
- Ale jak ktoś tu wejdzie?... I gdzie my jesteśmy - Zapytał szybko.
- Jesteśmy w mojej komnacie oraz nikt tu nie wejdzie głupiutki - Odpowiedział mężczyzna.
- Nie jestem głupi - Warknął Gryfon.
- Owszem jesteś - Zakończył rozmowę Voldemort.
Leżeli tak jakiś czas, gdy chłopak poczuł jak ramiona Riddle'a go puszczają od razu podniósł się do siadu. Marvolo na ten widok lekko się zaśmiał, a chłopak rzucił mu zirytowane spojrzenie.
- To mogę iść - Spytał Gryfon. Mężczyzna zilustrował go wzrokiem i stwierdził, że musi iść się najpierw tu wykąpać, a potem sam go zaprowadzi do kwater, żeby się przebrał.
Więc Harry, dostawszy za dużą koszulę od Voldemorta, która pachniała miodem i winem - nie żeby wąchał koszulę, po prostu było czuć.
Wziął szybki prysznic, ubrał za dużą koszulę oraz wyszedł z łazienki. Gdy Gryfon wyszedł z łazienki, nie zauważył drapieżnego wzroku mężczyzny.
- Już - Spytał Riddle, a gdy Harry podskoczył, bo go nie widział, parsknął cicho śmiechem.
- Tak.
********
Voldemort zaprowadził Harry'ego do jego pokoju. Postanowił czekać pod drzwiami, oparł się o kamienną ścianę. Gdy Gryfon wyszedł z komnat, miał na sobie krótkie, czarne, szerokie spodnie na szelkach, czerwoną koszulę oraz czarne eleganckie wiązane buty.
- A to co? Era Wiktoriańska - Zapytał ironicznie Czarny Pan.
- Nie podoba się - Odpowiedział pytaniem Harry.
- Podoba się, aż za bardzo - Powiedział głębokim głosem, przez to wywołując u chłopaka ciarki.
- To, co chcesz tak właściwie zrobić - Zignorował odpowiedź Voldemorta.
- Dzisiaj na śniadanie przyjdzie gość.
- Jaki - Zapytał Harry z lekką nutką niepokoju w głosie.
- Severus Snape - Odpowiedział.
Wybraniec lekko zbladł, ale wciągnął i wypuścił powietrze doprowadzając się do porządku - bał się, że Snape powie Dumbledore'owi gdzie jest, albo zmusi do powrotu. Harry naprawdę nie chciał przeżywać tego koszmaru u mugoli, po raz kolejny. Riddle widząc lekki strach u chłopaka, złapał go za biodro oraz przyciągnął go do siebie.
- Nie bój się - Powiedział pokrzepiająco Marvolo.
Gryfon tylko potrząsnął głową, jakby chciał się pozbyć niepokojących myśli z głowy.
- Nikt ci nic nie zrobi. Ale gdyby coś zaszło musisz mi powiedzieć, dobrze - Powiedział Voldemort z dziwnym błyskiem w oczach.
Gryfon tylko kiwnął głową. Wciąż zaniepokojony podążył za Czarnym Panem do jadalni. Gdy dotarli prawie do drzwi, rozległo się ciche pop.
Przed nimi stał skrzat domowy, ubrany w białe prześcieradło. Skrzat miał bardzo duże brązowe oczy, które wpatrywały się w Riddle'a.
- Sir. Oprócz umówionego gościa przyszedł jeszcze jeden Pan - Wytłumaczył Skrzat.
- Kto - Zapytał ostro, na co skrzat skulił się w sobie.
- Lucjusz Malfoy - Wyjaśnił skrzat.
- Dobrze, Garniaczku przygotuj śniadanie dla nas wszystkich - Rozkazał Riddle głosem, który mógłby zmrozić człowieka.
Gdy skrzat zniknął z cichym charakterystycznym dźwiękiem, Czarny Pan odwrócił się w kierunku Chłopca-Który-Przeżył. Mężczyźnie nie uległo uwadze, że chłopak zbladł i w jego oczach pojawiło się coś, czego nie mógł rozszyfrować. Nagle zielone oczy zwróciły się w jego stronę i ujrzał w nich strach. Marvolo uśmiechnął się ciepło do Harry'ego.
- Nie bój się, obiecuję, że nic ci nie zrobią - Powiedział, ale widząc, że nie przekonał wybrańca to dodał - Będziesz siedzieć koło mnie.
Harry uśmiechnął się słabo i kiwnął głową. Może to było głupie, ale przez te dwa dni mu zaufał. Gryfon wiedział, że on go nie skrzywdzi. Bo po co miał krzywdzić samego siebie? Nagle poczuł ciepłe usta na swoim czole. Zamknął na chwile oczy w oszołomieniu i oczywiście zarumienił się wściekle.
Czarny Pan, widząc czerwone policzki chłopaka, zaśmiał się lekko.
- Gotowy - Spytał Voldemort.
Przez chwile Harry się nie odzywał. Wiedział, że jak tam wejdzie, nie będzie powrotu. Będzie tam siedział, dopóki goście nie przyjdą i nie wyjdą.
- Jestem gotowy - Stwierdził chłopak lekko się uśmiechając.
Marvolo pchnął drzwi i przepuścił Gryfona przodem. Gdy chłopak wszedł przystanął i otworzył usta w szoku.
To miejsce było piękne.
Kremowe ściany oraz jasnobrązowe panele kontrastowały ze sobą. Na środku stał duży ciemny stół z sześcioma krzesłami. Na ścianach były różnorodne obrazy w złotych ramkach, a na suficie wisiał żyrandol.
- Wow... pięknie tu - Przyznał Harry.
Czarny Pan uśmiechnął się i podszedł do stołu, zapraszając gestem Gryfona. Ten podszedł przed krzesło, które Marvolo dla niego przygotował, a gdy usiadł to przesunął go do stołu.
Sam Voldemort jak obiecał, usiadł po jego prawej.
Trwali tak w przyjemnej ciszy, gdy na stole pojawiły się kieliszki i wino. Harry niepewnie spojrzał na wino, ale na szczęście na stole pojawił się jeszcze sok z Dyni. Gryfon aż podskoczył, gdy drzwi otworzyły się i stanęło w nich dwóch mężczyzn.
Jeden wysoki mężczyzna w czarnych włosach, które wydawały się tłuste. Harry'emu nie umknęły czarne, zimne oczy jegomości.
Drugi był lekko niższy - miał długie, proste, nieskazitelnie białe włosy, uczesane w kitkę z tyłu. W jego szarych oczach widać było pogardę do wszystkiego, co się rusza i nie jest "czyste".
Ich reakcja na widok Gryfona była nawet zabawna.
Snape stanął jak wryty a jego oczy powiększyły się z szoku, jakiego doznał. A Malfoy jedynie zmarszczył brwi w geście dezorientacji.
Voldemort gestem ręki zaprosił ich do stołu. Malfoy usiadł naprzeciwko Harry'ego, a Snape naprzeciwko Czarnego Pana.
- Panie widzę, że wreszcie złapałeś Pottera - Zapytał się lekko zaintrygowany Malfoy.
- Tak - Stwierdził krótko Voldemort.
- Przepraszam, że wyrażam swoją opinię, ale czy nie powinien być on w lochach? Albo martwy - Spytał Lucjusz, patrząc na chłopaka, a potem na Czarnego Pana.
- Nie.
- Dlaczego? Przecież chciałeś go zabić... Panie - Malfoy ciągnął dyskusje, a Snape wpatrywał się zabójczym wzrokiem w Pottera.
- Już nie chce... Ale jak tu jesteście, macie okazywać mu szacunek - Powiedział zimnym głosem Marvolo.
Malfoy autentycznie miał szok wypisany na twarzy, a Snape, który właśnie sączył wino zakrztusił się.
- Marvolo - Wszystkie oczy zwróciły się w stronę chłopaka, który się nagle odezwał.
- Tak, Harry - Odpowiedział ciepłym głosem Voldemort, na co jego poplecznicy totalnie osłupieli. Nigdy w ich służbie nie słyszeli, żeby ich Pan mówił tak ciepło i z takimi emocjami w głosie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top