Rozdział 4.

Harry, który był dowódcą Łowców, miał zupełnie inne zdanie niż kiedy dowiedział się, że jest czarodziejem.

Gdy pierwszy raz jego wuj przesadził miał około trzynastu lat, na drugi dzień po kilku obowiązkach domowych, ciotka wypchnęła go za drzwi. Szlajał się tak długo aż nie wpadł na jakąś dziewczynę, była chyba starsza od Gryfona. Miała oliwkową cerę, oraz duże niebieskie oczy, na głowie miała brązową rozczochraną czuprynę. Gdy zobaczyła jego stan zabrała go do jakiegoś domu.

W tym miejscu chłopak spotkał swego nauczyciela.

Akki tak miał na imię mężczyzna, który mu pomógł, zaopiekował się oraz nauczył wielu rzeczy, mimo iż był surowy, Harry traktował go jak rodzinę. Prawda była taka, że Akki nigdy go nie zostawił zawsze niezależnie, w jakiej sytuacji się znajdował, ratował go.

Wybraniec nauczył się wielu rzeczy, przez te dwa lata, no prawie trzy. Walka wręcz, skradanie oraz co najważniejsze psychologia, wtedy Gryfona zainteresował ludzki umysł, jego zdaniem był kruchy, ale zarazem silny i tak łatwo było te umysły złamać.

Tą organizacją, którą przewodził zawsze nazywał rodziną - mimo iż na początku zaangażowanie go trochę przerażało, teraz był gotowy poświęci swe życie dla tych ludzi. Wszyscy się nim opiekowali, zaakceptowali go takim, jaki jest i właśnie za to ich kochał.

Harry wyszedł z wanny wytarł się ręcznikiem oraz ubrał się w ubrania, które ze sobą przyniósł. Nie wiedział czego chce od niego Riddle, ale jednak czegoś chciał.

Mimo że inni zawsze nazywali go głupim bezmyślnym bachorem, to nie znaczyło, że taki był. Ale jeśli Voldemort chciał sojuszu z Łowcami- to mógł sobie o tym pomarzyć.

Dlaczego?

Ponieważ nie chciał już nimi przewodzić, miał plan, który musiał zrealizować.

Musiał opuścić Łowców, oczywiście wiedział, że będą go pilnować i prawdopodobnie próbować przekonać do powrotu.

Kira, czyli Claude Luu miał przejąć jego miejsce.

Mimo tego, co robili zawsze będą jego rodziną - jego ustąpienie nie znaczyć będzie, że nagle ich opuszcza.

Przed tym, jak Voldemort go znalazł i przed tym, kiedy jeszcze miał zostać ukarany przez mugola, Harry skontaktował się z Akkim po to, by spytać się, czy mu pomoże. Oczywiście wujek się zgodził, oraz kazał zostać mu dłużej, żeby omówić kilka spraw.

Gdy razem z Akkim uzyskali dostęp do potencjalnych celów (akta, wyciągi z karty oraz wydatki), poszli razem do kwatery Łowców.

Zebrali wszystkich i zaczęli rozdawać zadania, dostali oni cztery zlecenia a na dodatek z tego, co wujek mu powiedział jedna z Łowczyń - Sonia narobiła kłopotów... Jak zawsze.

Gryfon pamiętał ten dzień bardzo dobrze, ponieważ wtedy zjawili się wszyscy. Do sali, w której znajdowały się trzy osoby - Akki, Harry oraz Sonia, dotarły jeszcze cztery postacie.

Sonia była najmłodszą z całej paczki - miała 16 lat,  blond włosy zawsze uczesane w dwa kucyki oraz duże brązowe oczy. Ona zawsze pakowała się w największe kłopoty. Zazwyczaj była wesoła i uśmiechnięta. Gdyby Sonia była czarownicą trafiłaby zapewne do Gryfindoru.

Koło Soni stała trochę starsza dziewczyna, którą spotkał jako pierwszą ze wszystkich, ona właśnie przedstawiła mu Akki'ego. Miała na imię Lux Seeheart, zawsze była trochę roztrzepaną osobą, ale jak każdy z nich miała swoją mroczną stronę. Lux była czarownicą mugolskiego pochodzenia - chłopak szanował ją naprawdę mocno.

Trzecia kobieta była najstarsza z nich miała 23 lata. Inni się zawsze za nią odwracali. Z charakteru była najbardziej inteligentną osobą, którą znał. Pomagała im w śledzeniu celu, a jej uroda pomagała im w zauroczeniu celu. Jej imię -  Anna... Profesor Anna Bykow. Pochodziła z Rosji oraz była mugolem... bardzo inteligentnym i groźnym mugolem.

Mężczyzna, który usiadł na stole to Kin niestety jego nazwiska Harry nie znał. Ale wiedział, że pochodzi z Japonii i jest czarodziejem półkrwi. Kin zawsze był znany z tego, że posiadał coś w swoich brązowych oczach.... co ?..... no więc zawsze w jego oczach był można zobaczyć mgiełkę szaleństwa. Jednak nie był niebezpieczny - nie dla Harry'ego i innych członków Łowców. Jego wiecznie rozczochrane, czarne włosy wystawały na wszystkie strony. Tak samo, jak Kin nie zdradził swego nazwiska, nie zdradził ile ma lat.

Kolejny chłopak miał 18 lat, a do tego zawsze nosił ze sobą kamyk - Harry się później dowiedział, był to szczęśliwy kamień chłopaka - cokolwiek to znaczyło. Miał rude włosy, oraz ciemnozielone oczy. O dziwo nie miał żadnych piegów. Albin pochodził ze Szwecji. Albin zawsze był cicho, prawie nigdy nie ogłaszał swego zdania. Ale Harry poznał mroczną część chłopaka i wiedział, że nie jest taki niewinny, na jakiego wyglądał.

Teraz czas na wujka -  Akki 30-letni bogaty mężczyzna. To on nauczył Gryfona jak przewodzić Łowcami. W sumie zawdzięczał mu wszystko. Był wysokim mężczyzną, o czarnych włosach, zawsze elegancko zaczesanych do tyłu, oraz lodowato niebieskich oczach. Prawie zawsze był poważny.

Zdecydowali się wreszcie, że Akki pomoże Soni z kłopotami, oraz rozdał cztery zadania. Lux dostała sprawdzenie jakiejś rodziny. Anna dostała zadanie w szpitalu, a chłopacy dostali zlecenia od bogatych ludzi.

W ten dzień wszyscy przyglądali się Harry'emu, bo gdy wszedł był zdenerwowany i wypadł z kwatery jak burza. Gryfon wiedział, że już jest spóźniony do domu mugoli i wiedział, że mu się dostanie.

Tak jak przewidział tak się stało, potem tu trafił - do Voldemorta.

Harry przerwał swój tok wspomnień i myśli, oraz wyszedł przez drzwi na korytarz. Nie miał pojęcia gdzie może być Czarny Pan. Więc około dwóch godzin włóczył się po dworze przy okazji wiedział już gdzie jest kuchnia, salon, oraz miejsce spotkań śmierciożerców. Chłopak zarumienił się na myśl o Riddle'u -  może był on Czarnym Panem, ale cholera... mega przystojnym. Gryfon zatrząsł z zażenowania głową oraz przyśpieszył kroku i dlatego właśnie zderzył się z kimś. Na szczęście ten ktoś go złapał.

- Harry rozumiem, że lubisz podłogę, ale bez przesady - Odezwał się zaskoczony i rozbawiony Voldemort.

- Eh... przepraszam i nie lubię podłogi - Odezwał się mocno zażenowany Gryfon.

- Naprawdę? Hmm... jesteś czerwony - Stwierdził Voldemort, lekko się śmiejąc.

- Nie wiem, o co ci chodzi - Warknął Harry, robiąc się jeszcze bardziej czerwony.

- Szukałeś kogoś - Zapytał Riddle.

- Tak, ciebie.

Voldemort lekko się zdziwił, ale pokazał ręką, że Harry ma za nim iść. Szli jakieś kilka minut, gdy dotarli do gabinetu. Voldemort usiadł w fotelu, a Gryfon naprzeciwko niego w drugim fotelu.

- Więc czego ode mnie oczekujesz - Zapytał chłopak z wyzwaniem w oczach.

- Chcę cię mieć przy sobie - Odpowiedział nonszalancko Riddle.

-Tylko tyle? To nie chcesz sojuszu z Łowcami - Zapytał podejrzliwie.

- Nie - Stwierdził krótko Czarny Pan.

- Czemu chcesz, żebym był przy tobie?

- Ponieważ jesteś ważny, interesujący i intrygujący - Stwierdził nie spuszczając z niego wzroku.

- Dobrze, rozumiem - Odpowiedział szybko nagle zawstydzony -  Harry nawet nie chciał się zastanawiać, o czym starszy czarodziej myśli.

Czarny Pan lekko się uśmiechnął na tę odpowiedź, poklepał swoje kolana sugerując coś. Oczy Harry'ego zrobił się wielkie jak spodki, ale po chwili wstał i podszedł do Voldemorta. Ten od razu posadził go na swoich kolanach. To był najdziwniejsza, oraz najbardziej zawstydzająca chwila w życiu chłopaka. Marvolo zaczął gładzić lekko plecy Gryfona, na co on zareagował cichym parsknięciem. Chłopak mimo to, iż wiedział, że nie powinienem myśleć o mężczyźnie w taki sposób,  nadal tak myślał, w romantyczny sposób.

Zanim Gryfon zdążył zareagować, został podniesiony na ręce, zaniesiony do innego pokoju, oraz położony na łóżko. Tom sam wszedł na łóżko przytulając go do siebie mocno i zaborczo, po czym odpłynął w sen. W tej chwili chłopak przeklął świat i musiał po prostu leżeć obok niego. Czuwanie chłopaka nie trwało długo, ponieważ zasnął spokojnym snem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top