16. 💔
Czuł się źle. A nawet bardzo źle. Był zestresowany, nie chciał iść do szkoły. Bał się spojrzeć w oczy Jeanowi, tak samo i Mikasie. Zranił oboje. Gdyby mógł, cofnąłby czas i wszystko zrobił inaczej. Na pewno nie wiązałby się z dziewczyną tylko po to, by dopiec Kirschteinowi. Pewnie dążyłby do związku z nim. I mimo że do tej pory uważał to za coś dziwnego, nienormalnego i niemal obrzydliwego, tak teraz w jakiś sposób przyzwyczaił się do tej myśli, a nawet chciał tego. Wreszcie udało mu się przyznać przed samym sobą, że chce być z Jeanem. Nie wiedział czy się z tego cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Jak rozwiązać tę sytuację. A przede wszystkim, czy Jean da mu znów szansę. Eren wiedział, że trudno mu będzie na nowo zdobyć zaufanie chłopaka. Nieraz, późnym wieczorem próbował postawić się na jego miejscu. Myślał wtedy, co mógłby zrobić lepiej, jak udowodnić, że naprawdę do niczego nie doszło. A przede wszystkim jak mu pokazać, że jest dla niego naprawdę ważny i mu na nim zależy.
Powoli otworzył oczy. Miał dość porannych rozmyślań. Przez moment miał mini zawał, zauważając, że nie jest w swoim pokoju. Jednak po sterylnej czystości i rozstawie mebli szybko się zorientował, że jest u Levia. Podniósł się i niemal natychmiast dostrzegł chłopaka. Siedział przy biurku, przed sobą miał jakiś zeszyt i książki.
– Co robisz? – zapytał cicho Eren. – Dzwoniłeś do mojej matki?
– Uczę się. I tak, dzwoniłem wczoraj, jak odleciałeś.
Jaeger niechętnie spojrzał na różowy kocyk, pod którym wczoraj usnął. Automatycznie zrobiło mu się wstyd. Nie z powodu kocyka, bo nieważny jest kolor, ale miękkość i ciepełko. Jednak z powodu przypomnienia sobie wieczoru pełnego żali. Aczkolwiek cieszył się, że ma kogoś takiego jak Levi. Co z tego, że twarz wciąż przeraźliwie bolała?
Przynajmniej nieco brutalniej uświadomił mu jego głupie zachowanie.
💔💔💔
Za namową Levia, Eren spóźnił się na pierwszą lekcję. Nie rozumiał czemu ma to zrobić, a Ackermann nie raczył mu tego wyjaśnić. Tak czy inaczej, będąc za salą gimnastyczną Eren popalał sobie papierosa. Zamierzał wejść do szkoły tylko jakieś dziesięć minut po rozpoczęciu lekcji.
Słysząc kroki za rogiem wypuścił cały dym z płuc, a szluga schował za sobą, bojąc się, że idzie tam właśnie nauczyciel, od którego dostanie ostrą reprymendę. Tak, to przynajmniej za same wagary, a nie wagary i palenie. No, chyba że zauważy papierosa, wtedy za jedno i drugie.
Kiedy jednak zobaczył znajome sobie włosy; to smutne, jasne spojrzenie i twarz bez wyrazu, papieros samoistnie wypadł mu z ręki. Serce zabiło szybciej, a jego całe ciało odczuło nagłą falę gorąca. Natychmiast zrobił krok w kierunku chłopaka. Ostrożny i niepewny, ale pierwszy. Jean z początku tylko na niego spoglądał. Zwracał uwagę na te wszystkie szczegóły, które wspólnie tworzyły Erena. Przenikliwie zielone oczy, roztrzepane włosy, pełne wargi, zadarty nos, kapkę nierówne sobie obojczyki, zaciśnięta podczas stresu pięść. Uwielbiał w nim to. Każdy element, każdą część ciała. Wiedział jednak, że nie może dać się teraz ponieść. Musi mieć klarowny umysł i na trzeźwo podejść do sytuacji.
– Jak to jest, Eren? – zaczął cicho. – Twój najlepszy przyjaciel twierdzi, że mówisz prawdę. Mój najlepszy przyjaciel twierdzi, że kłamiesz. Komu powinienem wierzyć? Zresztą, nie tylko Marco ci nie wierzy. Większość osób w szkole ma takie samo zdanie.
Nastała cisza. Eren układał sobie w głowie wszystko, co właśnie usłyszał. Bał się powiedzieć cokolwiek, bo wiedział, że stąpa po bardzo cienkiej linie.
Kirschtein podszedł do chłopaka. Ustał naprzeciw, ręce schował w kieszenie. Wpatrywał się w niego krótko. Jednak na tyle długo, by dostrzec jak skrajne emocje w nim właśnie walczą, mimo że Eren usilnie próbuje utrzymać je na wodzy.
– Nie wierzę ci, więc lepiej dokładnie mi to wytłumacz.
– Mogę ci zadać najpierw pytanie?
Jean kiwnął twierdząco głową. Eren się lekko speszył, szybko spojrzał gdzieś w bok, jednak zdołał wypaplać:
– Nadal ci na mnie zależy?
Zależało, jak cholera. Obaj o tym wiedzieli, jednak, o zgrozo, tak trudno było to przyznać.
💔💔💔
Czarne włosy lekko opadły na szare oczy. Kolejny raz dziewczyna przeczesała swoje kosmyki dłonią, po chwili wiążąc na nich gumkę z kokardką. Moment później zaczęła rozpinać koszulę, wciąż czując na sobie spojrzenie koleżanki. Jednak nic sobie z tego nie robiąc całkiem zdjęła ubranie, mimowolnie prezentując czerwony stanik. Po chwili zarzuciła na siebie zwykłą, białą koszulkę. Ściągając spodnie zerknęła ponownie na Annie.
– Mam coś na twarzy? – zapytała.
– Nie. Na szyi – odparła, przebrana już w strój sportowy dziewczyna.
Mikasa dotknęła dłonią wskazanej części ciała, jednak nie poczuła na niej nic dziwnego. Mimo to przypomniała sobie, co dokładnie ma na szyi, a czego rano nie postanowiła ukryć pod makijażem.
– Nie jest taka duża – stwierdziła, zmieniając spodnie.
– Duża nie jest. Ale jest. Eren ją zrobił?
Mikasa westchnęła. Annie, tak samo jak i reszta dziewczyn w szatni doskonale znały odpowiedź na to pytanie. Chcąc nie chcąc, Ackermann była teraz w centrum uwagi.
– Jaki on jest w łóżku?
Czarnowłosa wzięła szybki, płytki oddech. Spojrzała na dziewczynę, która odważyła się zadać to pytanie.
– W większości myśli o sobie – odparła krótko.
– To straszne – stwierdziła Sasha, siadając obok dziewczyny. – Bardzo cię bolało?
– Nie.
Dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy wszystkie koleżanki z klasy zebrały się wokół niej. Rozpoczęła się długa konwersacja na temat chłopaka, jego niepochwalanego zachowania oraz szczegółowych opisów z bliskości zaznanej w Disneylandzie. Mikasa mówiła wszystko, dokładnie, aczkolwiek krótko i prosto odpowiadała na każde zadane pytanie. Nie szczędziła szczegółów, nie rozdrabniała się, a przede wszystkim łgała.
Jednak skąd one mogły o tym wiedzieć?
💔💔💔
Eren opowiedział Jeanowi wszystko, co wydarzyło się w Disneylandzie. Poczynając od pierwszej podróży pociągiem, a kończąc na tuleniu pluszowego Janka. Kiedy opowiadał, czuł, jakby na nowo to wszystko przeżywał. Bawiło go opowiadanie o wygłupach w parku rozrywki, a żenowało mówienie o sytuacji z wagonika diabelskiego młyna.
Kiedy skończył, zorientował się, że kończy się pierwsza lekcja, a on siedzi z Kirschteinem pod ścianą i wypalają już chyba piątego papierosa. Stresował się, bardzo. Bał się tego, co usłyszy od Jeana. Czy chłopak mu uwierzy? A jeśli nie uwierzy, to czy chociaż wybaczy?
– Dlaczego Mikasa miałaby kłamać?
Jean zadał to pytanie, wpatrując się w rozżarzony czubek palącego się papierosa. Chwilę później strzepnął troszkę popiołu i się zaciągnął. Płuca go lekko zapaliły, jednak był już przyzwyczajony. Następnie oddał szluga Erenowi. Ich palce na krótki moment się zetknęły.
– Może ma taki kaprys. Może się wkurzyła, że ją zostawiłem zaraz po tym, co się stało. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może to jakaś forma zemsty za coś? Może za to, że poszedłem na bal z Historią? Ty mi powiedz.
Jaeger spojrzał na przyjaciela, jednak ten nie patrzył na niego. Spoglądał gdzieś przed siebie, mimo że nie było tam nic ciekawego.
– Możesz mi nie wierzyć. Cała szkoła może mi nie wierzyć. Ale przysięgam ci na nerkę, że wszystko co powiedziałem to sama prawda.
– Czemu akurat na nerkę?
Jean wreszcie spojrzał na Erena, który się cicho, słodko zaśmiał po tym pytaniu, następnie odpowiadając, że nie wie. Ręką przeczochrał włosy, po czym także przeniósł wzrok na chłopaka. Ich spojrzenia się spotkały, a w nich były te wszystkie niewypowiedziane obietnice. Słowa, które zalegały w gardle, drażniły, ponieważ chciały się wydostać na zewnątrz, obdarzając drugiego natłokiem emocji. Obaj tęsknili do siebie, do wzajemnej bliskości, jednak bali się to przyznać. Eren jednak się odważył. Niezdarnie usiadł przodem do Kirschteina, ręką subtelnie złapał go w nadgarstku. Następnie powoli się zbliżył i kiedy był tuż przy jego twarzy, Jean odwrócił głowę.
– Nie rób tego więcej.
Moment później chłopak wstał, oznajmił, że idzie na lekcję wychowania fizycznego. W dodatku łączoną z klasą Mikasy. Eren powoli podążył za nim, z rozbitym na kawałki sercem, bojąc się, że już nigdy nie naprawi relacji, która to serce byłaby w stanie posklejać.
💔💔💔
Przed lekcją, w szatni chłopców też była dłuższa konwersacja na temat Mikasy i tego, co się wydarzyło. Eren ponownie opowiedział swoją wersję, sporo skróconą, jednak wciąż prawdziwą. Spoglądał po twarzach kolegów, wiedząc, że z pewnością są tacy, którzy mu wciąż nie wierzą. W pewnym momencie napotkał wzrok Marco, który z zamyśleniem mu się przyglądał. Jaeger miał do niego cichy żal, jednak starał się zrozumieć to, co powiedział Jeanowi.
Jakkolwiek okrutne to nie było.
Chwilę później chłopcy wyszli na salę gimnastyczną. Trenera jeszcze nie było, więc ustali w grupie i rozmawiając zaczęli się rozciągać, chcąc już teraz się przygotować do lekcji. W pewnym momencie Eren jednak poczuł mocne uderzenie w tył głowy, które aż wytrąciło go z równowagi, przez co wpadł na Conny'ego. Kiedy obejrzał się za siebie, dostrzegł piłkę od siatkówki i tryumfalne spojrzenie Sashy oraz kilku dziewczyn stojących za nią.
– Dupek!
– Zasłużyłeś!
– Powinieneś się wstydzić!
– Hej, czy wy jesteście niepoważne?! – krzyknął Conny, wychodząc przed Erena. – Sasha, serio?
– Nie mów mi tylko, że mu wierzysz – stwierdziła szorstko dziewczyna, podchodząc do Springera.
– Tak, wierzę mu. Wierzę, że mówi prawdę, że nic się nie wydarzyło.
– Więc bagatelizujesz to, co mówi Mikasa?! – dziewczyna wskazała na czarnowłosą, która stała przy wejściu do szatni, przytulana przez Historię.
– A skąd ty masz pewność co do niej?
– Wiesz co, to nie ma sensu – westchnęła Sasha, podnosząc piłkę, którą chwilę wcześniej uderzyła Erena.
– Wiem, że to nie ma sensu. Skończmy ten temat. To ich sprawa – przyznał niechętnie.
– Nie, Conny. My nie mamy sensu. To koniec.
Chłopak zaniemówił. Mógł jedynie spoglądać, jak jego już była dziewczyna się odwraca, po czym odchodzi, wcześniej wyrzucając piłkę gdzieś w bok. Weszła do szatni, zamykając za sobą drzwi. Za nią podążyła Mina. Conny także chciał tam pójść, jednak poczuł uścisk na ramieniu. Jean go zatrzymał, powolnie kręcąc głową.
💔💔💔
Dzień dla całej piątki przyjaciół był okropny. Eren non stop był przez kogoś zaczepiany i dosyć często obrażany, Conny z trudnością radził sobie z rozstaniem, Jean miał mętlik w głowie spowodowany Erenem i ich zawiłą relacją, Marco martwił się Jeanem i tym, co ma teraz zrobić, a Levi dostał pięć z minusem.
Postanowienie pójścia na pizzę po lekcjach nastało dosyć szybko. Niestety Marco się wykruszył, usprawiedliwiając jakimiś zajęciami dodatkowymi. Erena właściwie to cieszyło, ponieważ czuł się w pewien sposób odrzucony od Bodta, przez to, że ten mu nie wierzył. Jednak po ostatniej lekcji Conny uznał, że także odpada. Stwierdził, że nie ma ochoty na przyjacielskie wypady zaraz po tym, co się stało. Postanowił zaczekać w szkole, aż jego siostra skończy swoje zajęcia, by móc z nią wrócić.
Do pizzerii chłopcy poszli we troje. Levi, Eren i Jean. Wybrali jakiś przytulny stolik w kącie, po czym zamówili jeden duży placek.
Rozmowa średnio się kleiła. Z pewnością ze względu na ostatnie wydarzenia. Jednak z biegiem czasu nabierała tempa, a chłopcy dyskutowali nie tylko o szkole, ale także o swoich zainteresowaniach, problemach, aż w końcu uczuciach. Nie obyło się bez wypytywania Levia o jego relację z Erwinem. Obaj byli zainteresowani nim, jak i jego życiem oraz tym, jak wspólnie spędzają czas. Levi nawet się pochwalił, że w wakacje zamierzają wspólnie pojechać w góry.
– I co my będziemy bez ciebie robić? – zapytał Eren.
– Pewnie się wjebiecie w jakieś bagno.
– Ej, to jest bardzo prawdopodobne – zauważył Jean. – Zazwyczaj problemy tworzy nam Eren...
– Stul się! Wcale nie!
– Ciszej, jesteś w restauracji – zbeształ go Levi.
– A nie mówiłem? – westchnął Jean, moment później dziękując kelnerce, która przyniosła pizzę. Jaeger zapatrzył się na kawałek ciasta, aż wreszcie Kirschtein go szturchnął. – Co jest?
– Wyobraziłem sobie taki ogromny plaster ananasa z małymi pizzami na nim.
Jean prychnął, Levia to także rozbawiło, mimo że nie dał tego po sobie poznać. Biorąc kolejny kęs placka zapatrzył się na dyskutujących o hawajskiej przyjaciół.
Jego zadanie zostało wykonane.
– Wybaczcie, ale będę leciał – stwierdził nagle, nawet nie dojadając swojego kawałka do końca.
– Co? Jak to? – zaindagował smutno Eren.
– Mam trochę do zrobienia w domu. Musisz zrozumieć.
Przecież mu nie powie, że czuje się jak przyzwoitka.
Już moment później wyszedł z restauracji, zostawiając Erena i Jeana samym sobie. Mając szczerą nadzieję, że w końcu zaczną się dogadywać i wszystko sobie raz na zawsze wytłumaczą. Z tymi myślami wyjął telefon, by następnie odszukać w kontaktach numer podpisany imieniem Erwin.
– Możesz po mnie podjechać?... Pod pizzerią... Tak, tą, w której byliśmy ostatnio... Zupełnie jak prosiłeś... Nie masz za co... Czekam.
Oparł się o ścianę, głowę lekko odchylił w tył, a ręce schował w kieszenie. Niecały metr za nim, jednak w budynku, siedział Jaeger wraz z Kirschteinem. Obaj czuli, że ich relacja zmierza w dobrym kierunku. Wiadomo, że nie tak łatwo odbudować zaufanie, jednak w tym przypadku wystarczyło, by Jean uwierzył Erenowi.
Jaeger chciał z nim rozmawiać, chciał z nim przebywać, chciał karmić go pizzą, co nawet raz miało miejsce, zakończone ubrudzonym nosem i szczęśliwym śmiechem. Później chciał usiąść bliżej, co także zrobił. Chciał go przytulić i pocałować. Chciał gładzić jego włosy, dotknąć policzka, cmoknąć podbródek.
Jednak większość z tych rzeczy to tylko chwilowe marzenia. Wiedział, jak trudno byłoby je wypełnić. W dodatku w restauracji, w której przybywało ludzi.
– Wiesz co? Cieszę się.
– Z ojebania ponad połowy pizzy?
Eren spojrzał z grymasem na Jeana. Oczywiście, że nie z tego! No może trochę...
– Nieee. Z tego, że Marco ma zajęcia, Conny czeka na Sunny, a Levi sobie poszedł. Cieszę się, że mamy czas dla siebie. Sami.
– Wiesz, że to brzmi trochę dziwnie?
– Wiem, ale mówię szczerze.
Jean uśmiechnął się lekko, chwilę później na moment opierając głowę o tę Erena. Jednak był to bardzo krótki moment.
💔💔💔
Conny czekając na siostrę postanowił odwiedzić toaletę. Przez głupie rozplanowanie takich miejsc w ich szkole musiał w tym celu iść na wyższe piętro. Będąc mniej więcej w połowie schodów usłyszał znajomy głos. Gdyby właśnie grał, najpewniej kliknąłby ctrl bądź inny przycisk odpowiadający za skradanie. Starał się wchodzić ciszej. Wreszcie udało mu się zajrzeć z kim rozmawia Marco.
To, co zobaczył było dla niego istnym szokiem.
Marco siedział na ławce zaraz obok Mikasy. Obejmował ją przyjacielsko ramieniem i coś cicho mówił. Dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną, zdawała się nawet smutna. Czasem przytakiwała, jednak w większości była bierną słuchaczką. W pewnym momencie odchyliła głowę, spojrzała na piegusa i się roześmiała.
Dając tym samym Conny'emu mnóstwo pytań i podejrzeń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top