12. 💄✉️
^ słuchałam podczas pisania
Podczas pocałunku z Jeanem w Erenie kłębiło się mnóstwo sprzecznych myśli. Chciał więcej. Intensywniej. Z większą dozą miłości i namiętności. Chciał go odczuwać, pożądać. Pragnął go dotykać i być jeszcze bliżej. Zagalopowywał się, wsunął dłonie pod jego koszulkę, opuszkami palców gładził skórę i wyczuwał pod nią mięśnie. Przygryzł jego wargę, wsunął głębiej język, po czym usiadł na nim okrakiem. Zaczął poruszać biodrami, był rozpalony, nigdy niczego tak nie pragnął, jak teraz Jeana. Podwinął mu koszulkę, przeniósł mrowiące wargi na jego klatkę piersiową.
Kirschtein w pewien sposób był bierny. Pozwalał Erenowi na to wszystko, upajał się jego dotykiem, zapachem, bliskością. Też tego chciał, to oczywiste. Wplótł palce w czekoladowe włosy, kiedy ten całował jego mostek. Wciąż spoglądał w jego oczy. Zatracał się w tym pewnym siebie spojrzeniu. Jego oddech przyspieszył, serce zaczęło szybciej bić. Podniósł się, złapał po obu stronach jego twarz i przyciągnął do siebie. Pocałował namiętnie, teraz on przejął inicjatywę.
Zadzwonił telefon, jednak mieli go gdzieś. Dzwonek Erena przez chwilę odbijał się małym echem w pomieszczeniu, po czym ucichł.
Jean użył siły, by przewrócić Jaegera na plecy i nad nim zawisnąć. Eren oplótł nogi wokół jego talii, skrzyżował stopy za plecami. Ich oddechy zaczęły się synchronizować, mimo że były nagłe i płytkie. Serca chciały wyskoczyć z klatek piersiowych, krew pulsowała gdzieś z tyłu głowy, a także w innych częściach ciała.
Kirschtein złapał Erena w nadgarstkach, po czym przycisnął do miękkiej pościeli. Chłopak jęknął cicho, ponownie przygryzł jego wargę. Spodnie zaczynały mu okropnie wadzić. Było w nich stanowczo za ciasno.
Gdyby telefon nie zadzwonił po raz drugi, z pewnością by się ich pozbył.
Jean się podniósł i lekko odsunął. Jaeger sięgnął po telefon, który leżał na łóżku i dłuższą chwilę wydawał z siebie dźwięki. Przesunął zieloną słuchawkę po ekranie, po czym przyłożył urządzenie do ucha.
Kirschtein w tym czasie całkiem się odsunął od Erena. Spuścił nogi na podłogę, usiadł na krawędzi łóżka. Podniósł szkicownik i ponownie spojrzał na rysunek przedstawiający chłopaka.
– U Janka... Mogę za godzinę?... Jak to przyszła, po co?... Zaprosiłaś ją na obiad i nic o tym nie wiem?... No jak wyleciało ci z głowy mi o tym powiedzieć?... Dobra, wracam.
Chłopak rozłączył połączenie, a odrzucając telefon przeklął pod nosem. Na moment ułożył dłonie pod głowę i zapatrzył się w sufit, jednak zaraz po tym wstał. Spojrzał na Jeana, który siedział do niego plecami. Przysunął się i objął go w talii. Swój policzek oparł o jego kręgosłup.
– Zerwę z nią dzisiaj.
Kirschtein poczuł coś dziwnego w sercu. Ukłucie, jakby zostało przebite cienką szpilką. Jednak nie było bolesne. Było tak dziwnie kojące, pełne nadziei i szczęścia. Przez moment miał wrażenie, że się przesłyszał, jednak to nie było możliwe. Zawsze chłonął każde słowo wypowiadane przez Jaegera.
💄✉️💄
Eren rozpoczął prywatną konwersację z Levi.
Eren: levi
Eren: ejj
Eren: suckermann
Levi się zalogował.
Levi: Oczekujesz wpierdolu?
Eren: niee
Eren: ale powiedz mi
Eren: jak to jest że egzystencja mikasy ciągle psuje mi plany
Levi: Taki jej urok.
Eren: pierdole ten urok
Eren: ale
Eren: tylko spojrz na tego przystojniaka
Levi: Dzieło Jeana?
Eren: no
Eren: zajebiste nie?
Eren: serio jest takie cudowne że nie moge się na siebie napatrzec
Levi: Szczególnie te kwiatki.
Eren: no kva
Eren: ale przyznaj
Levi: Tak, ładne jest.
Eren: no
Eren: w ogóle już było tak super zajebiście ale matka zadzwoniła
Levi: I?
Eren: no i nie zdążyłem zdjąć spodni
Levi: To widzę, że jesteście na dosyć ciekawym etapie.
Eren: leviii
Levi: ?
Eren: a to bardzo boli?
Levi: Cóż.
Levi: Bardzo.
Levi: Szczególnie bez żadnych umiejętności jak w waszym przypadku.
Levi: Ale idzie się przyzwyczaić.
Eren: to ja moze
Eren: sobie odpuszcze
Levi: Pizda jesteś, nie facet.
Eren: dobra to nie
Eren: ale
Levi: Ale ty masz teraz coś innego do zrobienia.
Levi: No sorry, ale ile będziesz leciał na dwa fronty?
Eren: no właśnie heh
Eren: chce z nią dizisaj zerwac
Levi: Mam dziwne wrażenie, że jednak ci się nie uda.
Eren: dzięki za wiarę we mnie suckermann
Levi: Jeszcze raz mnie tak nazwij, a ci wypierdolę.
Eren: dobra sory
Eren: srewi
Levi: Właśnie sobie zaklepałeś zdjęcie w gorsecie, które wyślę chłopakom.
Eren: NIE
Eren: NIENIENIENIEBŁAGAM
Eren: NIE
Eren: ZROBIE CO ZECHCESZ
Levi: Chwilowo nie mam żadnych życzeń.
Eren: TO JAK BEDZIESZ MIAL
Levi: Wyłącz capsa.
Eren: oki
Eren: coś jeszcze?
Levi: Dla twojego dobra psychicznego radzę ci serio się zastanowić co ty chcesz od tego życia.
Levi: Mikasa albo Jean
Levi: Wybierasz jedno, a z drugim kończysz jakikolwiek kontakt fizyczny.
Levi: Rozumiesz?
Eren: tak mamo ;-;
Eren: i juz ci powiedzialem co zrobie
Eren: obiecalem to jankowi
Levi: Powodzenia.
Eren: dzieki
Eren: a teraz ide na ten walony obiad z mika
Eren: matka ją zaprosila, nie pytaj ;-;
Eren się wylogował.
💄✉️💄
Gdy Eren wszedł do domu, Carla już na niego czekała w przedpokoju. Nie zdążył zdjąć butów, a ona go wytarmosiła za ucho, zdenerwowana i zniecierpliwiona. Poleciła mu udać się do pokoju i przebrać w ładniejsze ubranie, niż ten sweterek, który miał na sobie. Chłopak niechętnie, ale wykonał polecenie.
Kiedy wrócił w koszuli do salonu, Mikasa od razu wstała, po czym do niego podeszła i delikatnie ucałowała w policzek na powitanie. Pozostawiła po sobie niemal niewidoczny ślad po szmince. Moment później wróciła na swoje miejsce przy stole, a Eren usiadł obok niej, przy wolnym talerzu.
– Bardzo ładnie pachnie – zauważyła dziewczyna, kiedy ojciec chłopaka nalewał wina do kieliszków. Carla znów spojrzała z niezadowoloną miną na męża, ale nic nie powiedziała na ten temat.
– Dziękuję, kochanie. Spróbuj rogalika, piekłam je rano – stwierdziła kobieta, wskazując na półmisek z przekąskami. Mikasa spróbowała i pochwaliła, a temat między kobietami jakimś cudem zszedł na paznokcie.
Eren nie chciał tu być. Jedyne na co miał ochotę w tym momencie to ubranie się w swoje kigurumi, wejście pod kołdrę z energetykiem w dłoni i pisanie do rana z Jeanem. Albo nawet wymknięcie się do niego o trzeciej.
Zastanawiał się kiedy dopełnić obietnicę. Spojrzał na Mikasę, która zawzięcie rozmawiała z matką chłopaka. Jej włosy wydawały się bardzo lekkie, opadały delikatnie na ramiona, łaskocząc je końcówkami. Na jej ustach wciąż znajdował się uśmiech, a oczy błyszczały zadowoleniem.
Po obiedzie. Tak, zdecydowanie zrobi to po obiedzie. Nie chce afery jeszcze przed nim. Westchnął głęboko, po czym upił łyk cieczy z kieliszka. Delikatnie się skrzywił. Znów wiśniowe. Jednak ten cierpki smak wzbudził w nim wspomnienia. Ledwo sprzed tygodnia, podczas robienia dżemów z Jankiem. Zorientował się, że końcówki jego uszu delikatnie czerwienieją.
Nagle poczuł dotyk na dłoni. Mikasa subtelnie splotła jego palce ze swoimi. A jako że wszystko działo się na stole, tak Carla natychmiast zauważyła ten gest. Na jej usta wpełzł uśmiech, po którym niemal od razu wstała i po coś poszła. Niecałe pół minuty później wróciła z kopertami w dłoni. Wręczyła po jednej Mikasie i Erenowi.
Jaeger już wiedział, że pomysł matki mu się nie spodoba. Z duszą na ramieniu otworzył kopertę, po czym wyciągnął z niej kawałek twardej kartki z wydrukowaną na niej Myszką Mickey. Był to bilet do Disneylandu. Powoli przeniósł wzrok na Mikasę, która z uśmiechem pokazywała mu kartkę z Myszką Minnie.
Zrobiło mu się słabo. Był niemalże pewien, że zemdleje. Koszula zaczęła go dusić, dłonie się pocić, a serce szybciej bić. Jak miał to wszystko teraz odkręcić? Stwierdzić, że nigdzie nie jedzie i zawieść rodziców? Prosić o odwołanie rezerwacji i tym samym doprowadzić do straty pieniędzy i kolejnej kłótni? Matka i tak ostatnimi czasy jest na niego okropnie cięta.
Wszystko się popierdoliło przez jego głupie zwlekanie, miał tego świadomość.
– Nie cieszysz się?
Nawet nie wiedział, kto go o to zapytał. Powoli podniósł wzrok. Spojrzał na ojca, w którego okularach odbiło się światło przez ułamek sekundy. Mężczyzna wiedział, że coś jest nie tak.
– Pewnie, że cieszę, ale...
– Nie mogę się doczekać! – Mikasa przerwała Erenowi. Niemal się rzuciła na jego szyję, uścisnęła go mocno, po czym ponownie ucałowała w policzek, tym razem widoczniej zostawiając ślad po szmince.
Nie wiedział, co zrobić. Odłożył bilet obok talerza i wstał, po czym wyszedł z salonu. Jego celem była łazienka. Wszedł do niej, zamknął drzwi i oparł się o umywalkę. Powoli podniósł wzrok na lustro, w którym dostrzegł siebie. Rozczochrane włosy, zmęczone spojrzenie i czerwony odcisk ust na policzku.
Uderzył w ścianę. Nie mocno, knykcie nawet nie zabolały, po prostu, by choć trochę odreagować. Następnie odkręcił wodę i ochlapał sobie nią twarz. Spróbował zmyć z policzka szminkę.
Był wściekły. Zawiedziony samym sobą. Ale także zirytowany na matkę. Zawsze robiła wszystko bez jego wiedzy, za jego plecami. Rzucała go na głęboką wodę. Zabraniała i nakazywała. Był pewien, że ojcu powiedziała o swoich planach na kilka minut przed obiadem.
Usłyszał pukanie do drzwi. Delikatne, aczkolwiek pewne. Czyli to nie była matka. Ona uderzałaby pięścią. A ojciec znowu nie przyszedłby.
– Eren?
Chłopak wytarł twarz w ręcznik, po czym przekręcił klucz w zamku. Mikasa delikatnie uchyliła drzwi i spojrzała na niego pytająco. Miała zmartwienie wymalowane na twarzy. Delikatna kreska podkreślała jej oczy, wizualnie je powiększała. A czerwone usta wydawały się pełniejsze niż zazwyczaj. Była naprawdę ładna, a jej urok zachwycał.
– Coś się stało, prawda? Nie chcesz ze mną jechać?
– Co? Nie, to nie tak.
Za późno ugryzł się w język. Mógł nic nie mówić, a nie znowu dawać złudne nadzieje. Oparł się o pralkę, przygryzł lekko wargę, zapatrzony w jakiś punkt na podłodze.
Dziewczyna podeszła i go delikatnie objęła. Chwilę później ucałowała miękko w usta. Oparła się o niego, zakładając ręce na jego kark. Zachęciła do rozchylenia warg, subtelnie sprowokowała namiętny pocałunek. Eren intuicyjnie ułożył dłonie na jej talii, przyciągnął ją do siebie. Badał teksturę jej sukienki, kiedy ona go pociągała za kołnierz koszuli.
Moment później on dominował w pocałunku, a ona opierała się o pralkę. Nawet nie wiedział kiedy ich miejsca się zamieniły. Jednak nie było to ważne. Chłopak czuł, jakby miał za niedługo stracić kontrolę, pozwolił sobie nagle przygryźć jej wargę.
Tak samo, jak przygryzał ją Jeanowi.
Nagle się odsunął, dłonią zasłonił ubrudzone szminką usta. Spojrzał na Mikasę, jednak nie potrafił szczerze spoglądać w jej oczy. Chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie opisałyby w pełni tego, co czuł.
– Przepraszam – wyszeptał, po czym wyszedł z łazienki. Od razu ruszył po schodach na górę, nie zwracając większej uwagi na pytającą co się stało matkę. Wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Następnie zdjął koszulę i zarzucił na siebie sweterek, w którym narysował go Jean.
Znów wszystko spieprzył.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top