VII

Jack <next day>

Już nie wiem sam co powinienem zrobić, ale zrobię to co powinienem. Uratuje Piaska, ja nie liczę się w tej grze. A on, jest w tym momencie, bardzo potrzebny. Ponieważ jeżeli ja zgine nic to nie zmieni, lecz jeżeli to on zginie Mrok zatryumfuje. Więc dziś o 18:00 nie wiem co stanie się ze mną, ale strażnicy odzyskają Piaska. Jak narazie mamy dopiero kwadrans po ósmej mam 45 minut do śniadania. Co by tu porobić.

Wyszło na to że do 9 nie zrobiłem zupełnie nic. W mojej głowie kołatała się tylko jedna myśl "co będzie dalej? " Ta jedna natrętna myśl, nie chciała dać mi spokoju. Śniadanie okazało się dziwnie ponure, nie mam pojęcia co ich ugryzło. Nagle ciszę, która wisiała już od dobrych pięciu minut przerwał Zając.

- Więc co teraz zrobimy? Mrok rośnie w siłę, a my jesteśmy pozbawieni bardzo silnego członka zespołu. Jedynego z nas, który mógł stawić mu czoła i pokonać.

"Już nie długo" pomyślałem.

- Nie wiem- odpowiedział North.
- I ja też- dodała zembuszka
Po tej wymianie zdań wszyscy się rozeszli. Ruszyłem do swojego pokoju, gdzie przesiedziałem do wieczora, nie licząc obiadu i kolacji o piątej. A o 5:30 zacząłem się zbierać na spotkanie z koszmarem. Chwilę potem wyszedłem przez okno zostawiając krótki list. Leciałem ponad lasem, wyglądał pięknie cały w śniegu. Wylądowałem na małej polance z niewielkim stawem na środku. Nie było tam nikogo oprócz mnie. Czyli jestem przed czasem. Usiadłem na kamieniu, blisko tafli lodu, która pokrywałała zamarznięty staw. Siedziałem tam około piętnastu minut, gdy nagle poczułem jak jakąś zimna ręka chwyta mnie za ramię. Raptownie się obróciłem i zobaczyłem go. Za mną stał mrok z swoim kpiącym uśmiechem.

- Czyli jednak przyszedłeś. To takie słodkie. Czyli jednak zależy ci na tym małym ziarnku piasku.
- Jestem i zgadzam się na umowę, ale pierwsze ty musisz wykonać swoją część. Ale Piaskowi nie może się nic stać.
- Jak sobie życzysz śnieżynko.

Gd skończył mówić wyciągnął ręce a we mnie trafił jego mroczny pył, który pokrywał każdy skrawek mojego ciała. Nagle zobaczyłem złotą smuge, a przede mną zaczął formować się mój przyjaciel. Nagle poczułem ogromny ból, pszeszywający moje ciało. Zobaczyłem Piaska stał i patrzył się na Mroka, a on patrzył się na mnie z zadowoleniem. Nagle przestał, a ja upadłem na ziemię. Nie miałem siły by wstać. Zanim mrok całkiem mną zawładną zobaczyłem jeszcze jak Mrok mnie podnosi i zaczyna gdzieś nieść. Mówił jeszcze coś do Piaska niestety ja nawet nie słyszałem jego słów. Jedyne co zarejestrowałem przed tym jak straciłem przytomność, to dotyk jakieś sznurka i chyba kamyka na mojej szyi. Potem ogarnęła mnie ciemność. Znów. Znowu sam pośród ciemnośći. Czyli taki los jest mi pisany? Zawsze sam? Nagle zobaczyłem, światło a wydobywało się ono z mojego naszyjnika. Czyli to było to co poczułem przed tym jak zemdlałem.

Mikołaj

Mały nie wychodził dzisiaj prawie z pokoju. Dzieje to nie w jego stylu. Lepiej pójdę zobaczyć co robi. Jak pomyślałem tam zrobiłem ale na miejscu czekała mnie nie miła niespodzianka. Zastałem pusty pokój a na łóżku leżała karteczka. No to pięknie, podniosłem karteczkę by przeczytać co na niej jest. Było to... list pożegnalny. No to się narobiło. Wybiegłem z pokoju jak opażony wołając przy tym resztę.

Gdy zbiegiem z schodów na dole czekali już zembuszka i zając. Widząc moja minę chyba także zrozumieli że stało się coś złego.

- North? Co się stało?- zapytał zając
- Jack. Nie ma go. Uciekł.
- Mamy go szukać?
- Nie. Zostawił list.

Nagle obok nas zobaczyliśmy światło, które z chwili na chwilę wzrastało. Po chwili przed nami stał nasz przyjaciel. On powrócił. Tak dobre myślicie, piasek do nas wrócił.

- Piasek! Wróciłeś.
- Witaj stary kumplu!
- Nie mamy czasu na takie rozmowy. Mrok ma Jacka. Chłopak poświęcił się by mnie uwolnić.
- To dlatego nas opuścił.- westchnołem.- Więc co powinniśmy zrobić zapytałem?
- Nie wiem-powiedział zając- Ale naradzie musisz nam wszystko wytłumaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: