V
Mrok.
Nie wiem czy powinienem mu o tym powiedzieć. Nie jest jeszcze gotowy na coś takiego. Do niedawna ja też nie byłem. Nigdy bym nie pomyślał. Niestety dopóki jest ze strażnikami nie mam szansy z nim porozmawiać. Muszę to dobrze rozegrać. Nie mogę tego zepsuć, nie stracę go poraz drugi. A gdyby porozmawiać z nimi, nie to nie wyjdzie, nie uwieżą mi.
Jack.
Od bliżej nieokreślonego czasu mam wrażenie że jestem nieustannie obserwowany. Dziwne. No a teraz czas na ciasteczka i trochę dobrej zabawy. Szybko poleciałem do kuchni, dobrze wiedziałem gdzie North kitra ciastka. Mam. Złapałem pudełko i poleciałem do najbliższego miasteczka. Raz dwa stworzyłem chmury z których od razu zaczął padać śnieg. Nie musiałem długo czekać by zobaczyć w oknach, uśmiechnięte twarze dzieci. Mimo że one mnie nie widziały, i tak byłem szczęśliwy, ponieważ to co robię uszczęśliwia wiele osób. Powoli ruszyłem di parku. W jego środku, był piękny rozłorzysty dąb, na który się wdrapałem. Kiedy już wygodnie siedziałem na grubej gałęzi, z kieszeni wyciągnołem paczkę ciastek. Kocham je to jest moja słabość. Zacząłem pałaszować ciastka. Po trzech minutach niż już nie było:(. Więc z niewielkim zawodem poszybowałem do lasu. Udawałem sie tam gdy coś mnie trapiło. Tam mogłem spokojnie pomyśleć. Wędrowałem bez celu przez dłuższy czas, nawet się nie spostrzegłem gdy się zgubiłem.
- Normalnie wyśmienicie!
Podjąłem wędrówkę i po chwili znalazłem jaskinie. Dobrze się złożyło, bo zaczęło się robić ciemno. Gdy wszedłem do środka ogarnęła mnie nieprzenikniona ciemność. Zacząłem schodzić w głąb groty. Kiedy tak schodziłem zorientowałem się że zaczyna się robić coraz ciaśniej. Nagle zachaczyłem o coś stopą i zacząłem spadać w dół. Kiedy spadałem uderzyłem w coś głową a ostatnie co pamiętam to uczucie odrętwienia i to że zatrzymałem się na jakieś skalę a potem tylko wszechogarniające mnie zmęczenie.
Mrok
Usłyszałem dźwięk czegoś spadającego. Więc udałem się do tego miejsca. Kiedy tam dotarłem to co zobaczyłem bardzo mnie zdziwiło. Zobaczyłem poobijanego Jacka, któremu leciała krew z nosa. Podszedłem do chłopaka i ostrożnie go podniosłem. Jak się spodziewałem był nieprzytomny ale także lekki. Skierowałem się do pokoju, gdzie położyłem go na łużku. Po opatrzeniu ran zostawiłem go samego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top