IV
"Jack"
Strasznie się nudzę, ostatnio nic się nie dzieje i to jest podejrzane. Wracając do tematu, z tych nudów postanowiłem żebyśmy z strażnikami w coś zagrali. Wymyślona przezemnie gra polegała na tym by pomalować przeciwników farbą, ostatnia osoba, która nie została pomalowana wygrywa. Postanowiłem przedstawić propozycje gry reszcie.
- No to jak gramy? Plose.
- Jack- powiedział mikołaj.
- Plose!
- Niech ci będzie.
- Ja to się umiem targować.
Facepalm. Mikołaja.
- Nie poprostu mam już dosyć twojego marudzenia
- I tak wygrałem- stwierdziłem
Wszyscy zgodzili się na zabawę i po chwili wybieraliśmy kolory farby.
Mikołaj- czerwony
Zając- zielony
Wróżka- różowy
Ja- niebieski
Zapowiada się niezła zabawa. Zaczynamy za 10 min ponieważ chodzi o to by każdy miał czas na ukrycie się i na znalezienie bazy/kryjówki. Mój plan polegał na tym by zbytnio się nie mieszać i niech się sami załatwią.
3..2..1
Start rozpoczęła się walka oczywiście Mikołaj nie miał zamiaru się ukrywać, odrazu rzucił się do ataku i tak oto z zaskoczenia odpadła Zembuszka, jedną mniej zostało dwóch,ja tu sobię posiedze i popatrze. Nagle usłyszałem trzask łamanych gałęzi. Idą tu. Wskoczyłem na inną gałąź.
- Zając
- North
- Jak wiadomo Jack to nie bezpieczny przeciwnik.
- Dobrze rozumiem że oferujesz mi sojusz z tabą by pokonać Jacka?
- Tak.
- Raczej nie.
- Zając, młody i tak już ma dużą przewagę. Mamy okazję pokonać go w tej grze.
- Nie nie macie i po chwili North dostał headshota więc na środku czoła miał niebieską krope z farby.
- Młody! Już nie żyjesz.
- Siema wam Zaczołem uciekać i tak oto znalazłem się z powrotem w bazie. Nagle poczułem coś na policzku odruchowo dotkonałem policzka a na dłoni została mi zielona farba. No jasne zając. Popatrzyłam się w bok a tam kto zając z uśmiechem na ustach żeby nie było z szyderczum. Na mojej twarzy pojawił się grymas nie zadowolenia zamieszanego z złością.
- Zając musiałeś?!- Krzyknołem zły.
- Tak.- powiedział z zadowoleniem
Zdrajca jak mogłeś. Wiesz dobrze że ja lubię wygrywać.
- Raz możesz przegrać.
- No i co jeszcze może nie wiem przefarbuje się na czarno? Ty to nie taki zły pomysł.
- Młody nawet nie próbuje bo nie ręczę za siebie.
- :p
- Młody!!
- No nie jestem stary mam dopiero jakieś 318 lat.
Zając tylko pokrcił głową.
Tak wiem potrafię załamać człowieka taki już jestem i tego nie zmienisz.
Do pokoju wpadła reszta i jakie było ich zdziwienie gdy zobaczyli mnie z farbą na twarzy i miną która wyraża więcej niż tysiąc słów. Po prostu bezcenna.
- Dobra dobra zabawa zabawą ale jest misja do wykonania zaraz podam wam szczegóły.
- Jej misja!
- Jack nie zachowuj się jak małe dziecko.- powiedział zając
- No bo od kiedy się z wami zadaję to mam niby być poważny? Wiesz ja od kiedy pamiętam byłem wolnym duchem i nikt mi nie rozkazywał i nie mówił co mam robić i jak mam się zachowywać.
- Zno...
Reszty zdania nie dokończył ponieważ dostał śnieżką w twarz. Lecz nie spodziewałem się jego następnego ruchu który kompletnie mnie zaskoczył to znaczy rzucił we mnie ciastkiem które wziął od jednego z elfów. Innymi słowami dostałem headshota w sam środek czoła. No to nieźle ta zniewaga krwi wymaga. Złapałem ciastko z tacy obok i także rzuciłem tylko ja trafiłem mu w ucho więc ma stylowego kolczyka.
- Ej zając fajny kolczyk! Aaaa.
Właśnie w tym momencie dostałem babeczką w twarz. Zapłacisz za to. I tak rozpętała się wiekopomna bitwa na ciastka. Niestety sprzątania też było całkiem sporo. Tak to już jest. Ale nie powiem było naprawdę fajnie, warto było się ubrudzić by zobaczyć mikołaja z babeczką na twarzy lub Zembuszkę która robiła uniki (nie skutecznie) bo bała się próchnicy. Zająca z kolczykami z ciastek. I nawet moje włosy ucierpiały kleją się od mieszanki: karmelu, toffi, czekolady i nie wiadomo czego. Przeczesałem dłonią włosy. Ej chwila czy to pianka?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top