Łazienka /21 '

   Zamarłam.

   Nie mogłam się ruszyć.

   Co... co się dzieje... Czemu nie mogę się ruszyć...

   Chłopak powoli wstał i z uśmiechem wyciągnął do mnie rękę, ale ja nadal leżałam w bezruchu.

   -Shiho...?- Dźwięk mojego nazwiska wyrwał mnie z odrętwienia i powoli się wyprostowałam.

   Niepewnie podałam mu rękę, a on podciągnął mnie do góry. Kiedy tylko dotknęłam jego skóry, poczułam ja na moich policzkach pojawia się rumieniec.

   -Wszystko dobrze...?-Zapytał zmartwiony po czym nachylił się lekko i zbliżył twarz do mojej twarzy.

   -T-t-tak...!- Odwróciłam się szybko i sięgnęłam po moją torbę.

   -Ale na pewno?- Schylił się i podał mi książki leżące obok.

   -N-n-na pewno- Wzięłam od niego książki i szybko włożyłam je do torby, moje policzki robiły się coraz bardziej czerwone.

   -Wyglądasz na rozpaloną na pewno nie masz gorączki?- Wyprostował się i spojrzał na mnie pytająco.  

   -Nie. Naprawdę wszystko dobrze. Muszę iść do szafki po moje rzeczy.- Stałam już przy drzwiach gotowa do wyjścia, -Pa- natychmiast wyszłam z pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

   Sprintem pobiegłam prosto do swojej szafki, rzuciłam pod nią torbę i weszłam do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i stanęłam przed lustrem opierając ręce na umywalce. Spojrzałam przed siebie. Lekko zwilżyłam ręce wodą i przetarłam nimi twarz. Nadal byłam cała czerwona. Spojrzałam sobie w oczy.

   Co się ze mną dzieje...

   Wzięłam głęboki wdech i lekko potrząsnęłam głową. Rumieńce powoli zaczęły schodzić mi z policzków. Spojrzałam się na siebie w lustrze i od razu zapięłam koszule tak, że niezapięty pozostawał tylko guzik przy kołnierzyku. Wyprostowałam rękawy i pociągnęłam duł koszuli.

   Pognieciony...

   Szybkim ruchem, aby ukryć pogniecenie, wsunęłam koszule w spodenki. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze tym razem moje policzki były już tylko lekko różowe. Rozpięłam włosy i grzywkę ale po chwili jeszcze raz ją spięłam.

   Ładniej mi tak...?

   Przechyliłam lekko głowę i dotknęłam delikatnie policzka.

   Niee...

   Znów rozpuściłam grzywkę tak, że zakrywała mi pół twarzy. Wyszłam z łazienki i poszłam prosto do szafki. Zarzuciłam na siebie, wyjęty z szafki, lekki płaszcz. Chwyciłam torbę i zakładając ją na ramię zamknęłam szafkę. Ruszyłam powoli korytarzem. Wyjrzałam przez okno.

   Ciemno...

   Dopiero teraz zorientowałam się, że jest już dawno po zachodzie słońca. Wszystkie korytarze i szkolne podwórze było dobrze oświetlone, więc w stresie i pośpiechu tego nie zauważyłam. Pchnęłam lekko drzwi wejściowe do szkoły (Bogu dzięki, że były jeszcze jakieś zajęcia klubowe) i wyszłam na dwór. Spojrzałam w stronę bramy. Ktoś stał w świetle latarni. Kiedy tylko zrobiłam parę kroków do przodu postać pomachała do mnie radośnie.

   Hinata...

   Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top