Makaron /50
Ze snu zaczął wyciągać mnie zapach czegoś smażonego. Pachniało naprawdę smacznie. Zamlaskałam parę razy, jak by próbując posmakować powietrza. Zastanawiałam się co postanowiła usmażyć mama. Powoli podniosłam się, nadal z przymkniętymi oczyma. Wyciągnęłam się do góry słysząc dwa ciche kliknięcia w kręgosłupie. Zamrugałam ospale parę razy i rozejrzałam się po pokoju. W tym sam momencie zdębiałam.
To nie był mój pokój.
Po mimo zaspania, doskonale wiedziałam, że moje łóżko stoi na środku pokoju zagłówkiem opierając się o ścianę. Kiedy wstaje po lewej stronie mam szafkę nocną ze stolikiem i duże okno. Po prawej natomiast stoi biała komoda z książkami i zdjęciami a obok niej są drzwi z kalendarzem. Na przeciwko łóżka jest biurko z stojącą obok szafą. Sam pokój z opisu zazwyczaj wydawał się duży, ale tak naprawdę był mały i przytulny.
A to stanowczo nie był mój pokój.
Łóżko, na którym leżałam, znajdowało się w kącie pokoju. Stolik nocny był po prawej stronie. Zagłówek opierał się o ścianę na której znajdowało się okno. Na przeciwnej od okna ścianie były przesuwne, bambusowe drzwi. Obok nich znajdowała się szafa. Pod prawą ścianą pokoju ustawione było biurko.
Powoli zaczęłam łączyć fakty.
Czyli jednak moja wizyta u Shōyo to nie był tylko sen...
Kiedy już byłam nieco spokojniejsza spuściłam nogi z łóżka i przetarłam oczy i wyjrzałam przez okno. Było dość ciemno. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam szukać telefonu. W pewnym momencie do mojego nosa dobiegł niepokojąca woń. Zapach który chwile temu był smaczny i stanowczo zachęcający do jedzenia zmienił się w spaleniznę. Jak by coś właśnie zaczęło się palić.
Shōyo błagam nie...
Szybko wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy tylko je otworzyłam kichnęłam parę razy z powodu zwiększonej mocy drażniącego zapachu. Potrząsnęłam załamana parę razy głową. Z dołu dobiegł mnie krzyk, a raczej pisak Hinaty. Wybiegłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach. Kuchnia spowita była w parze.
Więc skąd spalenizna...
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do lekkiego zamglenia zauważyłam cień Hinaty przy zlewie.
-Co tu się dzieje!?- starałam się przekrzyczeć pikania jakichś przyrządów i szum wody.
-O! Aoi obudziłaś się- odpowiedział dziwnie.
-Tak to już wiemy! Ja się pytam co tu się dzieje!?-
-Bo ja...- jego cień zaczął się zbliżać.-Bo ja chciałem ci zrobić taki dobry smażony makaron z warzywami jak moja mama robi... I trochę mi nie wyszło... Przepraszam...- w czasie wypowiadania tych słów wyłonił się zza białej zasłony i zatrzymał przede mną. Włosy miał lekki pofalowane, jak by zaczynały mu się kręcić, czymś polany fartuszek i całą czerwoną twarz ze wstydu. Ręką delikatnie gniótł krawędź koszulki, jak zestresowane dziecko na swoim pierwszym występie.
-Shōyo...-powiedziałam przeciągle, czułam jak drobne łzy wzruszenia zbierają się w moich oczach. Chociaż może to było z powodu drażniącego mój nos zapachu. Podeszłam do chłopaka i oparłam głowę na jego ramieniu. Sama nie wiedziałam czemu tak zrobiła, ale cieszyłam się. Moje ręce uniosły się i objęłam chłopaka. Wydawał się sparaliżowany.
-Nic się nie stało...-wyszeptałam w jego ramie. Po mimo że nie widziałam wyrazu jego twarzy miałam wrażenie, że się uśmiechnął. Przestałam czuć takie napięcie pod rękoma. Po chwili ręce chłopaka delikatnie objęły mnie i mocniej do siebie przyciągnęły. Moje serce nagle się zerwało i zaczęło bić dużo szybciej.
Co to... Co się stało...
Delikatnie przekręciłam głowę tak aby odwrócić się od chłopaka chowając mój potężny rumieniec. Wtedy też usłyszałam, że jego puls jest też zdecydowanie za szybki przez co jeszcze bardziej się zrumieniłam.
Tą miłą i jednocześnie dziwną chwile przerwał głośny pisk. Momentalnie od siebie odskoczyliśmy i spojrzeliśmy w stronę kuchni. Pary było jeszcze więcej a któraś z kolejnych maszyn krzyczała do nas o pomoc.
-Przynieś mi fartuszek, mop, i jakieś ręczniki albo szmaty do podłogi!- szybko wydałam polecenie, chłopak skinął głową i zniknął w kuchennej mgiełce. Ja szybko podbiegłam do okna tarasowego aby uwolnić białą chmurę. Para od razu poleciała w stronę otwartych drzwi. Zaraz po tym znalazłam się z powrotem w kuchni. Pisk przyrządów kuchennych był potworny, do tego jeszcze zapach spalenizny robił się coraz ostrzejszy. Skoczyłam w stronę kuchenki. Stał na niej garnek który był winowajcą tego całego darzenia.
Winowajcą jest Shōyo nie oskarżaj za to biednego garnka!
Zganiłam się w myślach i szybko zdjęłam garnek z ognia. Czym prędzej przełożyłam go do zlewu i zalałam wodą. Okazało się, że to przypalający się makaron wydawał ten ostry zapach.
-Jestem!- rudowłosy pojawił się znikąd. Podał mi fartuszek który szybko zarzuciłam na szyje i zawinie zawiązałam za plecami. Zaraz po tym w moje ręce wpadł mop którym zgarnęłam wodę znajdującą się na ziemi. Chłopak jak by czytał w moich myślach, począł wyłączać kolejne urządzenia. Podniosłam ręczniki które przyniósł i położyłam pod szafki po których leciała woda a resztę rzuciłam na blat kuchni na których woda była porozlewana. Powietrze było już przejrzyste więc postanowiłam zamknąć drzwi na taras. W tym samym czasie Hinata skończył uciszanie kuchennych maszyn i stał zdyszany opierając się o blat.
Westchnęłam głośno i zabrałam się za ogarnianie tego całego bałaganu.
-Mogę Ci jakoś pomóc?- zapytał załamany gospodarz. Przytaknęłam i powiedziałam, ze może zająć się wycieraniem blatów i szafek a ja postaram się domyć garnek i patelnie z olejem na którym chciał smażyć warzywa.
Pracowaliśmy dłuższą chwile w ciszy. Co jakiś czas przerwało ją, a to stuknięcie kubka, o kubek, a to moje plusknięcie wodą. W końcu chłopak z ulgą w głosie oznajmił, że skończył.
-Ja też właśnie skończyłam- uśmiechnęłam się lekko.- Właśnie mi się przypomniało- Shōyo o której godzinie miałeś odebrać Natsu?- chłopak zdębiał, jego głowa powoli przekręciła się w stronę zegarka wskazującego za pięć, dziewiętnastą.
-O-o-o dziewiętnastej...-wybąkał.
-Hinata do jasnej przenajświętszej! Na co czekasz! Ubieraj się i tam biegnij!- Rudy zerwał się od razu i pobiegł do przedpokoju. Zaraz po tym już szczelnie ubrany cofnął się trochę i powiedział.
-Jeszcze raz przepraszam...-
-Idź już!- usłyszałam za nim tylko pisk i trzaśnięcie drzwiami.
Odetchnęłam głęboko wywracając oczami. Popatrzyłam się chwile w przestrzeń i zaśmiałam się cicho.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top