Idiota i dupek/16 '

   -Ja się o nikogo nie kłócę...- w końcu burknął blondyn.

   -Tak? A nie chciałbyś?- Kōshi momentalnie znalazł się przy chłopaku i szturchnął go łokciem w żebra.

   -Nie- Fuknął Tsukushima

   -To czemu ją tak długo trzymałeś?- zapytał, powoli zbliżając swoją twarz do twarzy okularnika.

   -Bo- blondyn nagle się zaciął i odwrócił wzrok, szybkim krokiem przeszedł przez pokój, odwracając się tyłem do wszystkich, otworzył szafkę i zaczął czegoś w niej szukać, zupełnie jakby chciał się ukryć.- bo wydawała się nie kontaktować z rzeczywistością...- Burknął.

   -Ah... Rozumiem...- powiedział ironicznie szarowłosy.

   O co im wszystkim chodzi...

   Stałam tak, owinięta rękoma rudego, nie przejmując się tym już w większym stopniu i obserwowałam całą sytuację.

   -Hinata...- Kōshi spojrzał w naszą stronę,- myślę, że możesz już puścić Shihō...- uśmiechnął się lekko.

   -Ah, tak!- chłopak puścił mnie i cofnął się o krok,- Wybacz...- miał lekko różowe policzki, uśmiechnął się niezręcznie i podrapał po tyle głowy.

   -N-nic się nie stało...- poczułam, że się rumienię, więc jeszcze bardziej narzuciłam grzywkę na twarz.

   -Ja- poprawiłam torbę,- Ja, tak jak mówiłam, mam jeszcze parę spraw do załatwienia... Więc, będę już szła...-

   -Chcesz, żeby Cię odprowadzić?- zapytał uradowany Rudzielec.

   -Ja... No...- Zaczęłam.

   -Nie narzucaj się tak dziewczynie, widać, że nie ma ochoty z tobą spędzać czasu.- powiedział blondyn, z impetem zamykając szafkę, przy której stał.

   -N-nie, nie o to chodzi...- znów zaczęłam.

   -Nie przejmuj się...- powiedział okularnik, z uśmiechem do mnie podchodząc,- To logicznie, że nikt nie chce spędzać czasu z takim idiotą...- chłopak uśmiechnął się jeszcze raz i położył mi rękę na ramieniu.

   -Ej!- wtrącił się Kapitan.

   -Prędzej-zaczął Hinata nie zwracając uwagi na starszego bruneta, -nikt nie ma ochoty, zadawać się z takim dupkiem jak ty!- podszedł do nas i strącił jego rękę z moich ramion.

   Wzdrygnęłam się.

   -Ej!- krzyknął jeszcze raz Dachi, ale znów nikt nie zwrócił na niego uwagi.

   -Wiesz, chyba lepiej być dupkiem, niż nawet nie potrafić zaliczyć testów!- blondyn zrobił krok do przodu i zaczął mierzyć się z niższym chłopakiem przerażającymi spojrzeniami.

   -Ej...!- powiedział cicho, niby do siebie, Kapitan groźnym tonem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top