Dzieci z zbyt bujną wyobraźnią /46
-Ani-chan- przeciągnęła mała.- Idź już z tond! Będziesz tylko przeszkadzał!- zachichotałam.
-Co?!- wykrzyknął oburzony chłopak- Ja przeszkadzać? Wypraszam to sobie! To mój dom i to ja tu będę decydował kto co będzie robić!- jego rude włosy zabawnie podskakiwały kiedy się denerwował. Wymieniłyśmy spojrzenia z Natsu i znowu zaczęłyśmy się śmiać.
-Pfff!- prychnął chłopak i obracając się na pięcie poszedł w stronę schodów.
-Oj, Shōyo...- zaczęłam pobłażliwie.
-Nie odzywaj się do mnie!- krzyknął i ze złością zaczął wchodzić po schodach.
-A temu co...- powiedziałam sama do siebie jednocześnie sadzając małą na blacie w kuchni.
-Ani-chan taki jest.-powiedziała mała wzruszając ramionami.-To co będziemy gotować?-
-Zrobimy Ramen- uśmiechnęłam się promiennie a mina małej zrzedła.
-Ale przecież do tego jest potrzebny specjalny-nie dokończyła bo wyciągnęłam z jednej z toreb to o czym mówiła. Specjalny wywar z mięsa i warzyw który przygotowałam wcześniej.
Następne półtorej godziny mojego życia spędziłam na tłumaczeniu małej, jak co się robi i kontrolowaniu aby przez przypadek nie zadźgała się nożem. Sama, miedzy jej wołaniami, robiłam swoje, gotowałam jajka, kroiłam bok choy (rodzaj kapusty) i wszytko inne czego potrzebowałyśmy. W końcu, po długiej walce z produktami spożywczymi, udało nam się wszytko przygotować. Natsu zadeklarowała się, że nakryje do stołu. Ja w tym czasie nalałam zupy do misek i ułożyłam w nich wszystkie świeże składniki.
Postawiłam miski na stole i powiedziałam małej żeby już zajęła swoje miejsce. Sama poszłam do schodów i zawołałam Hinate.
Brak odpowiedzi.
Głośno westchnęłam i powiedziałam małej, że spróbuje go z tamtą ściągnąć. Ona lekko się śmiejąc, skinęła głową. Powoli zaczęłam wchodzi po schodach.
Piętro domu było równie symetryczne jak parter. Całe, podzielone było na cztery pomieszczenia. Dwa po prawej i dwa po lewej. Na szczęście tylko dwoje drzwi było zamkniętych. Sypialnia pierwsza po lewej na pewno należała do rodziców. Przez uchylone przejście było widać schludnie pościelone łóżko. Pokój pierwszy po prawej na pewno należał do Natsu, byłam o tym przekonana, kiedy tylko zobaczyłam królika leżącego na samym wejściu. Popatrzyłam na następne drzwi.
Podeszłam do nich i delikatnie zapukałam. Usłyszałam ze środka jakieś szmery.
-Shōyo... No wyłaź... Obiad stygnie- w odpowiedzi usłyszałam niezadowolone burknięcie jak by w poduszkę.-Liczę do pięciu i wchodzę.- starłam się brzmieć stanowczo- Raz...- zaczekałam ale nie było żadnego odzewu, nawet jednego szmeru- Pięć!- powiedziałam i otworzyłam drzwi.
Zamurowało mnie. Chłopak stał w samych dresowych spodniach a w ręku trzymał koszulkę, którą wcześniej miał na sobie. Poczułam jak moja twarz robi się cała czerwona. Szybko zakryłam sobie oczy dłońmi.
-C-c-co, ty wyprawiasz!- krzyknęłam zdezorientowana.
-Jak to co?- zapytał beznamiętnie.
-Czemu nie masz na sobie koszulki! Przecież mówiłam, że wchodzę!- rozchyliłam palce i na niego zerknęłam.
-Powiedziałaś, że policzysz do pięciu...- uniósł lekko brwi.
Faktycznie... Ale... Nie myślałam, że jest tak umięśniony... O czym ja myślę!?!?!
-Ubierz się w końcu! Czemu właściwie się rozebrałeś...!-
-Myłem zęby i...-jego policzki zrobiły się lekko różowe- ubrudziłem się pastą...- ręce mi opadły. Nadal byłam cała czerwona, po mimo to podeszłam bliżej niego i zajrzałam do jego szafy. Wyciągnęłam bluzę która zdawała się ciepła.
-Masz załóż to-podałam mu ubranie a on zaczął je zakładać. W pewnym momencie przestał się ruszać. Ręce miał uniesione blisko głowy.
-Ut-łem...- usłyszałam niewyraźne słowa.
-Słucham...-
-Utknąłem.- powiedział głośniej, niezdarnie ruszając rękoma.
-Boże...-westchnęłam i podeszłam bliżej. Stanęłam na palcach, złapałam rękawy i delikatnie pociągnęłam je do góry. Bluza zaczęła się powoli z niego zsuwać. W końcu udało mi się skończyć zdejmować z niego bluzę. Moje policzki piekły niemiłosiernie, po mimo to starłam się zachować spokój.
-Hihihi- od strony drzwi rozległ się chichot. Obydwoje momentalnie przekręciliśmy głowy w tamtą stronę. Zza futryny wychylały się trzy głowy. Kiedy tylko zauważyły, że patrzymy odbiegły, jeszcze głośniej się śmiejąc. Popatrzyliśmy się na siebie, tym razem, obydwoje całkiem czerwoni. Rzuciłam bluzę chłopakowi i szybko pobiegłam za nimi.
Szybko zbiegłam po schodach. W momencie kiedy dotknęłam ziemi skostniałam. Przede mną stały dwie dorosłe kobiety. Zamrugałam pare razy.
-Dzi-dzień dobry...-powiedziałam niepewnie.
-Witaj- uśmiechnęła się niższa.- Natsu była na dzisiaj umówiona z naszymi córkami na wyjście do parku.- oświadczyła miło.
-Oh... R-r-rozumiem...-zacięłam się na chwile.-Rozumiem.-powiedziałam niby do siebie. Zaraz naszykuje jej ubrania w które się przebierze. Może mają Panie ochotę na Ramen?-zapytałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Nie, nie, nie trzeba- odezwała się ta druga.
-A może dziewczynki by chciały?- kiedy tylko o to zapytałam usłyszałam radosne okrzyki aprobaty.
Po chwili dziewczynki ochoczo jadły zupę.
-Dzień dobry,- usłyszałam głos chłopaka niedaleko schodów.-wybaczcie, że tak długo nie schodziłem.- uśmiechnął się lekko i pościł do mnie oko.-Szykowałem ubranie dla siostry- powiedział i położył zestaw na kanapie. Odetchnęłam z ulgą. Mamy koleżanek Natsu popatrzyły się na mnie a potem na niego.
-Tak, tak!-wykrzyknęła radośnie rudowłosa- Shōyo i Aoi są parą!-uśmiechnęła się promiennie.
Hinata zrobił się cały czerwony na twarzy a ja poczułam, że mdleję. Kobiety zwróciły wzrok w moją stronę.
-Nie, nie! To nie tak! Natsu ma bujną wyobraźnię!-
-A to dlaczego zdejmowałaś mu bluzę, kiedy byliście sami w jego pokoju?- zapytała mała brunetka.
W pokoju zapadła martwa cisza.
Cholera.
Skrzyżował spojrzenie z Rudym.
-Ona mi jej nie ściągała...-ledwo wydusił z siebie chłopak, a jeżeli moja twarz była teraz tak czerwona jak jego, to znaczy, że wyglądałam jak dojrzały pomidor.-Znaczy ściągała... Ale dlatego, że utknąłem...- po tych słowach, schowałam twarz w dłoniach z załamania.
Następne dwadzieścia minut spędziliśmy w absolutnym milczeniu. Dziewczynki skończyły jeść, Natsu ubrała się i razem z koleżankami wyszła z domu. Razem z jej starszym bratem pomachaliśmy im na pożegnanie.
Gdy straciliśmy je z pola widzenia z ulgą zamknęliśmy drzwi i weszliśmy w głąb domu.
Popatrzyłam się niepewnie w stronę chłopaka. On, jak zawsze zresztą, obdarzył mnie tym swoim uśmiechem.
-Zjemy zupę?- wskazał na stół. Lekko się uśmiechnęłam i przytaknęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top