Wirus /34'

   W pierwszej chwili wzdrygnęła się, po czym powoli do mnie odwróciła.

   Z jej wyrazu twarzy wyczytałam, że wyglądam tragicznie.

   -Skarbie... Co ci się stało?- powiedziała chwytając chusteczkę i wycierając mi twarz.

   -Zderzyłam się z kolegą- wskazałam na zaczerwienienie na skroni, a ona natychmiast wyciągnęła lód z lodówki i przyłożyła mi do głowy- A... A potem Zderzyłam się z podłogą...- powiedziałam z załamaniem w głosie czując kolejną fale łez napływającą mi do oczu.

   Mama chwyciła mnie pod pachy i posadziła na blacie w kuchni. Z zażenowaną miną i lodem przy skroni pozwalałam jej ścierać łzy cały czas płynące po moich policzkach następnie mieszających się z krwią lecącą z nosa.

   Nie byłam pewna nawet czemu płacze.

   -Skarbie, co miałaś na myśli mówiąc, że się rozchorowałaś- spytała spoglądając w moje przymknięte oczy.

   -No, spójrz na mnie-wskazałam na czerwoną od płaczu twarz- nawet nie wiem czemu płacze...- rozłożyłam bezradnie ręce- o i patrz na to- pokazałam jej moje dłonie które cały czas lekko dygotały- No i jeszcze to- chwyciłam jej rękę i położyłam w miejscu mojego serca ktróre łomotało jak szalone- No i do tego, od paru dni mam dziwne bóle brzucha- bezsilnie oparłam czoło na jej ramieniu- Co się dzieje...-

   -Aoi... A zastanawiałaś się może... Czemu spięłaś grzywkę?- drgnęłam po czym wyprostowałam się patrząc jej w oczy.

   -Nie rozumiem...- odpowiedziałam przecierając twarz ręką.

   -Chodzi mi o to skarbie, że wczoraj jak by nigdy nic zeszłaś na dół ze spiętą grzywką, po czym wyszłaś tak do szkoły. Powiem szczerze, ostatni raz pamiętam, że ze spiętą grzywką wyszłaś poza dom, kiedy ja osobiście cię wyszykowałam do szkoły.- mówiła z dziwnym uśmieszkiem- Kiedy powiedziałam Mice, że poszłaś do szkoły bez rozpuszczalnej grzywki zakrztusił się swoim śniadaniem...- zrobiła wymowną minę i uniosła wysoko brwi dalej na mnie patrząc- Więc, pytam po prostu, skąd wziął ci się ten pomysł.-

   Zmarszczyłam brwi. Zamrugałam parę razy. Zwiesiłam głowę w zamyśleniu.

   Czemu ja ją spięłam...

   Oh...

   -Bo...-poczułam jak moje policzki robią się różowe-H-Hinata powiedział, że tak mi ładnie...- zwiesiłam głowę z małym uśmiechem.

   -Widzisz- uniosła moją brodę tak żebym na nią patrzyła i jednocześnie podała kubek z herbatą- To też jest powodem, twojej "choroby".- Uśmiechnęła się a ja powoli zaczęłam pić.- Zaraziłaś się najwspanialszym wirusem jaki istnieje i jednocześnie najgroźniejszym-miłością.- wyplułam całą herbatę którą już miałam ochotę połknąć.

   -Co?!- wykrzyknęłam zeskakując z blatu- Co ja teraz zrobię... Przecież to oznacza, że nie będę mogła się skupić,  ciągle będę bujać w obłokach...- złapałam się obydwoma dłońmi za głowę- A jak ja będę się uczyć!- spojrzałam na nią przerażona, zaczęła otwierać buzie żeby coś powiedzieć- Nie! Nic już nie mów! Muszę iść się pouczyć!- powiedziałam i nie mało rozkojarzona pobiegłam do swojego pokoju. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top