Rozdział 7.
Maj.
Od śmierci Gabriela Agresta minęło jakieś pół roku. Cały majątek został podzielony między daleką rodzinę, ale to Adrien – jako jego syn – dostał najwięcej. Oczywiście otrzyma go dopiero po uzyskaniu pełnoletności, więc do tego czasu opiekuje się nim Nathalia i jej narzeczony – brat Gabriela. Chyba ma na imię Feliks... Nieważne.
Relację Marinette – Adrien oraz Czarny Kot – Biedronka trudno określić. Najpewniejsze, co mogę powiedzieć, to tylko przyjaciele, chociaż ostatnio trochę się zadziało między nimi.
Jeżeli chodzi o mój stalking, to jest progres. Czarny Kot na sto procent uczęszcza do mojej szkoły, a jego inicjały to AA. Co znaczy, że jest anonimowym alkoholikiem (co wyjaśnia jego żarty i podrywy). Nie zgadzają się tylko zajęcia z szermierki. Jedyny uczeń naszej szkoły z inicjałami AA i uczęszczający na jakiekolwiek zajęcia dodatkowe, to Adrien, ale on jest idiotą, który nie nadaje się na superbohatera.
Jeżeli chodzi o Biedronkę, to podejrzewam kto to. I właśnie idę potwierdzić moją teorię.
- Cześć, panie tato Marinette, hej, Marinette – powiedziałam wchodząc do piekarni. - Nie macie dużego ruchu, więc czy mogę porwać na chwilkę Marinette? Marinette chodź.
Nie czekając na jakakolwiek odpowiedź ze strony reszty – zabrałam Marinette do jej pokoju na poddaszu.
-Marinette, podejrzewam kto jest Biedronką. - spojrzałam z poważną miną na granatowłosą, która zaczęła się denerwować. - Sprawa jest poważna, bo prawie na pewno obie znamy tą osobę. Jeżeli moja teoria jest prawdziwa, to ty znasz tą osobę, jak nikt inny. Oczywiście mogę się mylić, ale ja jestem Alya i ja jestem nieomylna, więc...
- PO PROSTU POWIEDZ! - krzyknęła wyraźnie zestresowana Marinette.
- Na początku myślałam, że to twoja mama i tak dalej, ale jestem Sherlockiem dwudziestego pierwszego wieku, więc wspaniale to wydedukowałam z twojego zachowania, rzeczy na biurku, sposobu chodzenia, i tak dalej, Biedronko.
- Chwila. Co? Jak? Przecież byłam nie do rozpoznania! Nawet Sherlock by sobie nie poradził! Nawet jego rodzeństwo! Nawet wszyscy Holmesi by tego nie rozgryźli! House ze wszystkimi ludźmi, jakimi pracował, by nie odgadł! Mogłabym spokojnie obejrzeć wszystkie sezony Supernatural, a i tak nikt by nie wiedział!
- W sumie, to twoje kwami śpi na kozetce, więc tu nawet Adrien by się domyślił. - granatowłosa spiorunowała mnie wzrokiem. - Ej! To ty ukrywałaś, to że jesteś Biedronką! Ja powinnam być zła!
Prawdopodobnie powinnyśmy zacząć się kłócić, zakończyć naszą przyjaźń, czy coś innego, ale wybuchłyśmy śmiechem i poszłyśmy na lody zostawiając rodziców Marinette w piekarni.
Szłam z Marinette z lodziarni w stronę parku rozmawiając.
- Czyli ty jesteś Liszką? Nie wierzę! Obgadywałam z Czarnym Kotem moją najlepszą przyjaciółkę!
Zatrzymałam się i spojrzałam złowrogo na Marinette.
- Co. Obgadywałaś mnie? Swoją najlepszą przyjaciółkę? Jak mogłaś?
Nie wiadomo dlaczego, ale granatowłosa wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Oczywiście ja też musiałam.
- Dobra, spokój. - przerwała moja przyjaciółka. - Mówimy Czarnemu Kotu? Czy w ogóle wiesz, kim on jest? Cokolwiek!
- Jest Anonimowym Alkoholikiem, - zaczęłam wyliczać na palcach – chodzi z nami do szkoły, uczęszcza na szermierkę i wybacz Marinette, ale Adrien jest za głupi na bycie super bohaterem.
- Wyjątkowo pominę Adriena. Anonimowy Alkoholik? To wyjaśnia jego żarty i podrywy...
- Anonimowy Alkoholik – w sensie AA – jego inicjały. Najlepsze jest, to że jedyne osoby w naszej szkoły, których imię i nazwisko zaczynają się na A, to Adrien i... - wskazałam na właśnie akumanizowaną dziewczynę na ławce – Astoria.
Spojrzałam na Marinette, która upuściła lody na ziemię i pobiegła przemienić się. Ruszyłam za nią.
- Tikki! Kropkuj! - wykrzyknęła granatowłosa bez cienia kreatywności.
- Renard! Kradnij ludzką egzystencję!
- Plaag! Wysuwaj pazury!
- Kurde, Adrien. Co ty odwalasz? - zapytałam przemieniona blondyna. - Marinette zaraz padnie nam na zawał, jak będziesz udawał Czarnego Kota.
Adrien przebrany za superbohatera i Marinette w stroju Biedronki patrzyli na mnie poirytowanym wzrokiem, jakbym nie mówiła prawdy. Może podejrzewają, kim są i jakoś się tym nie przejęli?
- Co? To miała być tajemnica? - spytałam jedząc lody. (Przepraszam bardzo, ale lody nie mogą się zmarnować).
Słup, za którym wszyscy byliśmy schowani zniknął. Astoria stała parę metrów przed nami w stroju kamuflującym (można od razu wywnioskować, że coś nie wyszło. Serio. Jak można zakamuflować się w różowo-fioletowym moro?).
- Jestem Kavariel – Mistrz Kamuflażu i Teleportacji! - wykrzyknęła dziewczyna. Wskazała na nas jakimś patykiem i chyba teleportowała gdzieś.
Są dwie opcje: zakręciło mi się w głowie lub ja zakręciłam tak światem, ale w każdym razie moje lody wylądowały na metalowej podłodze.
- NIEEE! - krzyknęłam na ten tragiczny widok.
- Skończyłaś? - zapytała mnie Biedronka.
Skinęłam głową i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to wysoka, metalowa kopuła z jednym oknem. Wszędzie latały białe motyle.
- To jest kryjówka Władcy Ciem. - powiedział wspaniałomyślnie Czarny Kot.
- Po czym to stwierdziłeś? - spytałam Adriena. - Po motylkach, czy tym gościu, który powiedział "Jestem Władca Ciem, witajcie"?
- Oddajcie mi swoje Miracula, bo inaczej... - zaczął i nie skończył Władca Ciem.
Z windy w podłodze wyszedł mężczyzna zadziwiająco podobny do Gabriela Agresta – pewnie jego brat. Zapisywał coś w jakimś notatniku.
- Adrien jest na sesji. Razem z Nathalii jedziemy do sklepu, kupić ci coś, Gabrielu?
- Feliksie, mówiłem ci, że nie teraz, ale skoro już pytasz, to przywieź mi te chrupki w kształcie duszków.
Musicie sobie wyobrazić ich rozmowę i to co działo się w naszych głowach.
W jednym momencie dotarło do nas, że Adrien (ten idiota) jest Czarnym Kotem, znamy tożsamość Władcy Ciem, a Gabriel żyje.
- I właśnie dla tego potrzebuję waszych Miraculi. - zakończył swój bardzo potrzebny do waszego życia wykład Władca Ciem.
- Czyli chcesz pożyczyć nasze magiczne kamienie, by odzyskać żonę? - zapytała Biedronka.
- Nooo... Takk.
- I będziemy szczęśliwą rodziną? - dopytywał Czarny Kot.
- Wręcz pragnę tego.
- A ja dostanę swoje lody? - moje pytanie musiało zaskoczyć Gabriela, ale zgodził się.
Naradzaliśmy się. To znaczy – wszyscy oddaliśmy mu swoje Miracula, które miał oddać w przeciągu tygodnia. Następnie Władca Ciem wycofał swojego podwładnego. Feliks zaś odprowadził mnie i Marinette do bramy.
Zaczęłam śmiać się. Spodziewałam się jakiegoś wielkiego pojedynku godnego Marvela, czy DC, a tu taka idiotyczna sytuacja. Inaczej wyobrażałam sobie, jak poznamy swoje tożsamości i cały dzisiejszy dzień.
Śmiałam się tak bardzo, że nie zauważyłam samochodu, który jechał w moją stronę.
- Alya! - zawołała Marinette.
---
dzieci drogie
to jest ostatni rozdział bądź nie
pisany dawno temu na odwal się
przepraszam was bardzo
kiedyś to poprawię
albo jak będę chciała napisać to jeszcze raz albo jak będę płakać nad tym
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top