Rozdział 98 - Cisza przed burzą.
CHYBA TAK! Bo ogółem jest męcząco i przytłaczająco, zimno, atmosfera nijaka, nie wspominając o zdalnych zajęciach, bo z niektórymi prowadzącymi to kpina.
Zaiwaniam jak dyliżans, bo studia, bo praca, nie mam czasu żyć, a tym bardziej pisać. Wiem, że na pewno się niecierpliwicie, szczególnie, gdy potrafię urwać w dobrym momencie. Uwierzcie, mnie to boli bardziej! Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... większa radość będzie, gdy ujrzycie powiadomienie *MadieAdy dodała rozdział*!
Publikacja rozdziału nieco się przeciągnęła, bo postanowiłam też wrócić do częstszego rysowania czego owocem jest odrębny artbook ''Zimtober''. Ogólnie stałam się nieco bardziej aktywna na głównym artbooku, więc jeśli ciekawi was czy żyję, to luknijcie właśnie tam ;)
AH! Chciałabym jeszcze raz wszystkim podziękować za aktywność, za którą czasami nie nadążam! Bardzo mnie motywujecie <3
Szczególne podziękowania dla figaluna12 ;*
Dobra dość tych ogłoszeń. Poprzedni rozdział powtórzony? Możemy zaczynać? Miłego czytania! <3
[A ja postaram się nadrobić jeszcze zaległe komentarze z poprzednich rozdziałów ^^'']
***Megatron***
- Lordzie Megatronie, ten stwór ma pole siłowe, czy zamierzasz z nim walczyć?! - głos Charlie wypływał przez komunikator- ...Megatronie czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Mówiłaś coś?
- AAAH! - zawyła- To coś wyrwało rękę Ultra Zbroi, ale nim to zrobiło, walczyłam...
Ona chciała mi pomóc?! Też sobie! Gladiator musi być silny, ale i sprytny. Właśnie to połączenie sprawiało, że byłem niepokonany w Kaonie! A tu, co widzę...? Tycia istotka z zapałem. Może odwagi jej nie brak, ale nie zastąpi to doświadczenia.
- Zajmij się Ultra Zbroją, Charlie.
- Ale... - westchnęła przez komunikator
- To rozkaz.
Zakończyłem przekaz. Soundwave stał nieopodal, szukał jakichkolwiek informacji na temat Morvelera. Jego ekran na chwilę znów stał się ciemny, lecz czujny. As wywiadu wskazał na ekran ukazujący bestię pożerającą jakiegoś Vehicona.
- Znajdziemy wyjście. Każda sytuacja ma dwie strony medalu, mój drogi przyjacielu.
Wystąpił naprzód zastępując mi drogę i przyłożył drobne palce do swojego pancerza na piersi. Postukał dwa razy, dając znak gotowości.
- Nie, Soundwave... - wymruczałem cicho- Nie możesz iść z nim walczyć. Spójrz co ci zrobił. Nie pozwolę ci, to rozkaz.
Zerknąłem w kierunku jego przedramienia, w zasadzie w miejsce, gdzie powinno się ono znajdować. As wywiadu tylko przechylił głowę lekko na bok, pytająco. Te skromne i bezdźwięczne gesty, oraz lata spędzone we wspólnym towarzystwie pozwoliły mi je słyszeć. Rozumieć bez słów.
- On jest zbyt zaślepiony chęcią destrukcji, a ja nie pozwolę aby dokonał swego. Wątpię aby by skłonny do negocjacji...
Soundwave zerknął na swoje oderwane przedramię, pośpiesznie załatane przez medyka. Z powrotem uniósł ekran na mnie. Jego zdrowa ręka powędrowała w kierunku mojej Iskry. Smukłe palce zacieśniły się w pięść a następnie otworzyły szybko.
- Nic mi nie będzie. - prychnąłem słabo, może ciut rozbawiony- Po za tym. Może Prime, oślepiony chęcią ratunku wszechświata, zgładzi Morvelera?
***Charlie***
Jak płaszczyć się przed telefonem, aby ten wykonał ci najcudowniejsze selfie na świecie? Czy to nie głupie i bezsensowne, tak upokarzać się przed rzeczą? Nie ważne jak nisko trzeba byłoby upaść, jestem pewna, że znaleźliby się influencerzy, którzy by to zrobili. Wielu by się śmiało, ale oni mieliby doskonałe selfie.
Przeszło godzinę rozmawiałam z Ultra Zbroją, wyrzucając z siebie najrozmaitsze wyznania. Pierwszy kwadrans był najbardziej surrealistyczny, zupełni jakby ktoś kazał mi prowadzić dyskusję z trampkiem. Pół godziny monologu o emocjach nie sprawiło, że oszalałam, ale mogłabym opowiedzieć historię swojego życia.
Czułam się jakby gadała z kimś, kto leży w śpiączce. Nie byłam pewna czy mnie nawet słucha! Ale mimo frustracji i zrezygnowania ciągnęłam monolog. Nie poddawałam się. Oczywiście starałam się aby Zbroja odczuła moje pokojowe intencje. Żeby słowa były szczere i odebrane jak najlepiej. Przepraszałam, błagałam, żaliłam się, współczułam, obiecywałam poprawę. Dzieliłam się nadziejami, które mi dawała i obawami, które zasiała. Mówiłam wszystko. Nawet o końcu świata, który zwiastował legendarny Pożeracz Światów, Morveler, czy jak go tam jeszcze zwą.
Artefakt leżał niewzruszony na krześle. A próby aktywacji nic nie przynosiły.
- Ty nawet nie wiesz jak to boli. - burknęłam siadając ponownie naprzeciwko Ultra Zbroi- Wiesz, że milczenie to forma przemocy psychicznej? Chcesz się mścić, okej. Ale przepraszałam! Naprawdę przepraszałam, szczerze. - jęknęłam wsłuchując się w ciszę- Chociaż powiedz mi jak mam odpokutować?! Co mam zrobić?
Westchnęłam ciężko, wiedząc, że to bezcelowe. Ultra Zbroja ma focha potężnego jak samo jej zasilanie. Ale jest jeszcze jedna opcja. Może i pęknie od niej mi moje marne serduszko, ale w chwili obecnej moje uczucia nie są najważniejsze. Wezwałam Steve'a przez komunikator i poczekałam aż przybędzie.
- Walkiria się odfochała? - spytał z cichą nadzieją Steve
- Nie. Obraziła się na dobre. - westchnęłam- Jeśli Breakdown ma rację i artefakt uczy się od użytkownika, to co ja się dziwie? Foch to foch.
- Co w takim razie zamierzasz zrobić?
- To co powinnam. - mruknęłam i podniosłam duży, niewinnie wyglądający dysk- Ultra Zbroja dała mi szansę, ale nie wykorzystałam jej dobrze. Pora na ciebie.
- O nie! Ja nie chcę żeby TO w jakikolwiek sposób mnie dotykało... wszędzie! UgF! - zadrżał ze wstrętem Vehicon
- To tak jakby cię przytuliła, bierz! - krzyknęłam tupiąc nogą
- Nie! Megatron nie tego oczekuje!
- To sprawa pomiędzy mną a Walkirią! Ubieraj Ultra Zbroję!
- Nigdy w życiu!
- Nikt inny nie jest godny zaufania, tak jak ty Steve! - sapnęłam- Chociaż sprawdź i wyklucz moją teorię, że się zepsuła. Jeśli B'down się nie myli, Ultra Zbroja powinna normalnie działać dla innych użytkowników. - westchnęłam- Nie masz nic do stracenia. Sprawdź tylko czy działa! Najwyżej później ją dezaktywujesz... później coś się wymyśli...
Vehicon wyraźnie się wahał. Mi też nie przychodziło to łatwo. Wolałam myśl, że jest po prostu zepsuta, aniżeli, że śmiertelnie się na mnie obraziła. Jeden głupi błąd i nie byłam już godna. O ile kiedykolwiek byłam godna dzierżyć tak potężną broń. Może światu wyjdzie to na dobre, Ultra Zbroja wybierze sobie kogoś innego. Bo nie jest zwykłą maszyną! Skąd mogłam wiedzieć!?
Spojrzałam z rosnącą gulą w gardle na artefakt. Czy to głupie, że przez chwilę ją kochałam? W chwili gdy miałam ją stracić? Bo zwyczajnie jej nie doceniałam, o ironio! Walkiria sprawiała, że czułam się jak bohater. Jak heros! Odejmowała strach i dodawała sił. To co mogłam czynić razem z nią sprawiało, że znów w siebie uwierzyłam. Choćby przez krótką chwilę, nie czułam się gorsza.
I teraz miałam to stracić. Czułam gorzki smak w gardle i piekące łzy. Vehicon przykucnął przy stole by zbliżyć do mnie twarz. Zdjął maskę i ukazał swe piękne, współczujące optyki.
- Charlie... - mruknął miękko Steve, widząc, że się rozklejam
- Jeśli się kogoś kocha, pozwala mu się odejść, Steve. - wykrztusiłam unosząc Ultra Zbroję wyżej, aby ją odebrał ode mnie
Mech skrzywił się potwornie i chwycił artefakt w dwa szpony niczym bombę, która zaraz wybuchnie. Pokiwałam rękoma gwałtownie żeby się pośpieszył. Nie mogłam tak długo czekać! Myślałam, że zaraz sama eksploduje i zrobię histerię niczym dziecko. Odtrącone dziecko. W środku liczysz, że maszyna zostanie przy tobie wierna jak pies, ale może to tylko tylko maszyna i chore protokoły jakiegoś Prime'a. Każda sekunda wlokła się niczym godzina w stojącym pociągu. Napięcie sięgało zenitu, a atmosfera była tak ciężka, że można byłą ją ważyć. Chciałam zemdleć, byle tego nie widzieć i o tym nie myśleć! Pociłam się i drżałam jakbym miała delirkę. Zamknęłam oczy nie chcąc tego widzieć.
- To na nic. - rzekł w końcu Steve unosząc brwi- Nawet myślę o aktywacji, ale Ultra Zbroja nie reaguje.
- C-co? - jęknęłam, wypuszczając z siebie powietrze
Czy to złe, że poczułam ulgę? Ta mała część mnie liczyła na to... Ta cząstka miała nadzieję, że jednak mnie i artefakt coś połączyło. Wystarczy ją tylko jakoś naprawić...
- Może powinnaś o nią zawalczyć, może tego oczekuje? - wysnuł Steve- Jak Charlie zawalczyłaby o Charlie?
- Ale ja... nie wiem! Próbowałam już wszystkiego! A ona milczy! Jak mam Zbroi pokazać, że mi na niej zależy, skoro nie pozwala mi ratować tych, na których również mi z a l e ż y?! - sapnęłam trzęsąc artefaktem- Wszyscy zginą, bo Walkiria nie chce nam pomóc! - wykrztusiłam płacząc- Ty zgaśniesz, Megatron zgaśnie, Mylo i Spark również! Zginę ja i moja rodzina, zniknie wszystko co kochałam i na czym mi kiedykolwiek zależało!
- Charlie... - wtrącił Steve, chcąc załagodzić mój wybuch
- Jeśli chce się mścić, to proszę bardzo! Też bym tak zrobiła, bo potrafię nienawidzić samą siebie! Ale niech mści się tylko na mnie! Tylko m n i e! - wrzasnęłam- Innych niech na to nie skazuje! - warknęłam
Uniosłam Ultra Zbroję i zamachnęłam się najmocniej jak potrafiłam. Dałam ujście tłumionemu stresowi i gniewowi ciskając artefaktem niedbale.
W chwili gdy artefakt uderzył o blat niewidzialny impuls rozszedł się po pomieszczeniu, czemu towarzyszył rażący blask. Fala uderzeniowa niemal nas przewróciła, a światło oślepiło niczym rozbłysk słońca.
Mimo iż nie widziałam przestrzeni, w umyśle zmaterializował się inny obraz - burzy. Potężnej burzy walącej piorunami. Czuć było jej grzmienie oraz potęgę. Wizja rozmyła się jednak tak szybko jak się pojawiała, a chwilowa ślepota ustąpiła. Kiedy odzyskałam wzrok ujrzałam prostującą się przede mną Walkirię.
Czułam ciężkie spojrzenie srebrzystej przyłbicy wycelowane wprost we mnie. Byłam na skraju załamania nerwowego i setki pesymistycznych wizji przelatywało mi przed oczami. Dlaczego artefakt sam się aktywował?! Aktywował się nagle i bez nikogo w środku! Czy zatem jest inteligentnym tworem?! Kto nim steruje!? Co teraz pocznie? Może wszystko! Może nas zabić w każdej chwili!
Zerknęłam kątem na Vehicona. Steve dygotał tuż obok nie wiedząc co począć. Czyli jednak umysł nie płata mi figli, Walkiria stoi przed nami, w całej swojej okazałości.
Ponownie zmusiłam się aby patrzeć prosto w pustą przyłbicę. Bez słów, bezczynnie, bez zrozumienia. Jej naramienniki niemalże niewidzialnie unosiły się lekko do góry i w dół, zupełnie jakby dychała. Jej postura lekko zgarbiona, podobnie jak moja, jakby czegoś oczekiwała. Czego?! Cokolwiek może ją sprowokować, a w obliczu jej potęgi można czuć się małym i słabym!
Drżałam z nerwów, czułam jak krew odpływa mi z twarzy a chłód szpili w plecy. Nieprzeniknione spojrzenie utkwione we mnie, świdrujące mnie na wskroś aż po samą duszę. Czego chciał artefakt? Co chciał uczynić? Sprawdzał mnie?
Steve nie wytrzymał napięcia. Transformował dłoń w działko i wycelował niepewnie w Walkirię.
- Steve, nie! - sapnęłam nerwowo unosząc dłoń
Dłoń Walkirii wystrzeliła w kierunku Vehicona, aż ten podskoczył z wrzaskiem. Wystrzelił, oczywiście pudłując.
Zamarłam. Ultra Zbroja zamarła w poł kroku. Spojrzałam na nią a ona na mnie. Dłoń uniesioną miała tak samo jak ja, stała w tej samej pozycji co ja.
Serce waliło mi jak z młota. Opuściłam dłoń, a Ultra Zbroja powtórzyła ten gest.
- Kurwa! Co tu jest grane!? - krzyknął Steve patrząc raz na mnie raz na zbroję
Uniosłam dłonie i opuściłam. Walkiria powtarzała moje ruchy. Nie chciała zrobić nam krzywdy, ani zapewne wystraszyć na śmierć.
- Wiedziałeś, że tak potrafi? - wykrztusiłam
- Gdybym wiedział nie miałbym stanu przedzgaśnięciowego!
- Myślisz, że przestała się gniewać? Albo potrzebowała czasu na taką aktualizację? - szepnęłam- A może to jakoś pomoże pokonać Morvelera... Jak myślisz, Steve? O co w tym wszystkim chodziło? - spytałam
- Aktualnie nie myślę! - sapnął wciąż wystraszony
Podeszłam bliżej krawędzi stołu, a gdy Ultra Zbroja była blisko uniosłam dłoń tak aby mechaniczna dłoń znalazła się na blacie.
- Em, Charlie...? - wydukał Steve- Czy ty również widziałaś burzę? Ale taką zajebistą, napierdalającą zewsząd piorunami! Tak przez chwilę... - postukał się szponem w hełm- To było dziwne...
- Tak... Też miałam tą wizję... - mruknęłam zdziwiona- Ale nie wiem co mogłaby oznaczać. Może Walkiria chciała nam przekazać co w sposób, który zrozumiemy, że to dopiero była cisza przed burzą...
******
Wszyscy w dziwnej ciszy obserwowali zmagania Autobota z Morvelerem. Epicka walka bohatera z bestią zakończyła się jakieś pół godziny temu. Nie szło mu zbyt dobrze. Przegrywał. Tak, zdecydowanie Ziemia ma przejebane.
- I to ma być Prime. - prychnął czerwony medyk- Przecież my tu zginiemy! Mój biedny lakier, nie jest godny takiego losu...!
- Wiesz co sobie myślę, Megatronie? - mruknęłam stojąc tuż obok srebrnego tyrana w Ultra Zbroi
- Hm? - mruknął Lord podążając optykami za Primem, którym jak szmacianą lalką miotał Morveler
- Że trzeba było dać mu jakąś broń... - stwierdziłam z przekąsem- Jakiś miecz czy blastery... bo te jego to jakiś niewypał kurde...
- Mhm... - przytaknął zamyślony
- Oh, Optimusie... - szepnął zmartwiony Rachet, który przybył tu razem z Optimusem- Musimy go stamtąd wyciągnąć, natychmiast!
- Dobra... - westchnęłam, zgłaszając się na ochotnika.- Idę po niego nim go rozszarpie. Breakdown pokażesz mi, gdzie był składzik z częściami zamiennymi dla Vehiconów?
- Po co? - spytał zaskoczony B'down
- Bo zwierzętom nie zabiera się ich zabawek. Jak rzucę coś dla odwrócenia uwagi, to może uda mi się wydostać stamtąd Optimusa.
- Czy nie powinniśmy zostawić tam Optimusa? - zaczęła Airachnid z chytrym uśmieszkiem- Wszakże, jest ona naszym...
- Megatronie! - sapnął wściekły medyk autobotów- Jeśli zamierzasz zerwać przymierze...
- Oh, ależ martwy Prime nam się do niczego nie przyda. - warknął Megatron- W obliczu takiego zagrożenia musimy się przegrupować. - zapewnił Lord, kiwając do mnie głową porozumiewawczo
Poszłam z Breakdownem odzyskać nasz ''Plan A'' ze szponów Morvelera. Operacja przebiegła na szczęście bez żadnych komplikacji. Soundwave otworzył most ziemny, wskoczyłam do niego rzucając częściami Vehiconów w zdziwionego Pożeracza Światów. Następnie capnęłam Optimusa znikając wraz z nim w kolejnym portalu. Medycy niemalże od razu zabrali się za ratowanie Prime'a, z którego niczym przed durszlak wyciekał Energon.
Patrzyłam z niesmakiem jak ciecz spływa po Ultra Zbroi, tworząc zacieki na podłodze. Morveler rozdarł zbroję Optimusa w wielu miejscach. To chyba jakiś cud, że jeszcze dychał i miał siłę, by walczyć dalej.
Westchnęłam ciężko trapiona ostatnimi wydarzeniami. Co z tego, że udało mi się odzyskać Ultra Zbroję skoro nawet Prime sobie nie radzi. Artefakt na ostatnim spotkaniu z tym monstrum również ucierpiał.
- Soundwave? - zagadnęłam do cichego mecha, gdy zostaliśmy sami- Czy to możliwe, że Ultra Zbroja w jakiś sposób się rozładowała i ma niski poziom baterii? Wiem, że jest zasilana anty-materią, ale... może potrzebuje doładowania... na przykład piorunami!
As wywiadu przechylił głowę po czym zaprzeczył.
- Prędzej czy później będę musiała znów zmierzyć się z bestią i nie wiem co począć. - mruknęłam wzdychając
- Nie możesz iść z nim walczyć. - mech odtworzył głos Lorda
- Ja nie, ale Walkiria już tak. Odnoszę wrażenie, że próbuje mi coś przekazać, ale nie wiem co... - patrzyłam na okaleczonego mecha, który wpatrywał się we mnie cierpliwie. Zawsze milczał, ale za pewne wiele myślał.- Może powinnam nauczyć się słuchać, tak jak ty.
Sounwave przechylił głowę niczym sowa, tajemniczo jak zawsze. Uśmiechnęłam się słabo.
- Myślisz, że serce podpowie co trzeba robić? Wygramy i będziemy się kiedyś z tego śmiać? - zaśmiałam się słabo kiwając głową- A co postanowił Megatron?
- Nie pozwolę aby dokonał swego. - odtworzył nagranie ze zbrojowni
Złapałam się za głowę. Megatron chce iść walczyć z bestią, ale przecież to na nic! Na nic!
- Ahh! - sapnęłam zdruzgotana- Możesz pokazać co w tej chwili robi ten potwór?
As wywiadu odtworzył na swoim ekranie nagranie z kamery. Przyglądałam się bestii szukając czegokolwiek co mogłoby być słabym punktem stwora. TO zdawało się ich nie mieć...
Nienawidziłam rozsypanych puzzli, które trzeba układać pod presją czasu. To absurd! Przecież musi być jakieś wyjście! Walka z tym stworem nie skutkuje niczym! Ale nie ma rzeczy niezniszczalnych, a nawet gdyby istniały to ten piekielny stwór na jakiegoś bożka mi nie wygląda.
Westchnęłam i udałam się do swojej kwatery, analizując nagrania na datpadzie. Atmosfera na Nemesis była gęsta i przytłaczająca niczym trujący gaz. Wszyscy to czuli, nie ważne jak bardzo chcieli to ukryć. Może nie mówili tego wprost, ale zapewne liczyli, że Prime sobie poradzi... a jego przegrana walka tylko obniżyłą morale. Mijałam zlęknione Vehicony. Widocznie wieści o tym jak skończyli pechowcy szybko się rozeszły. Wszyscy się bali, byli przygnębieni jak nigdy. Staliśmy bowiem na pierwszej linii oporu, na pierwszym froncie z jeźdźcem apokalipsy.
Czy Megatron był szaleńcem? Na pewno jest świadomy, że nie wygra, więc po co tam idzie do licha! Bo duma nie pozwala mu postąpić inaczej?! Czy ego jest warte utraty życia!? Cholerne męskie ego!
Ale co innego mógł począć Lord Decepticonów? Posyłać Vehicony tak długo aż Morveler wszystkie je pożre? Pośle Autoboty, które za pewnie nie będą chciały poświęcić swoich... a nawet jeśli, to Pożeracz tylko się naje.
Będzie pochłaniał i rósł aż prędzej czy później opuści Nemesis. Już teraz monstrum urosło kilku krotnie, a ogon napuchł mu jakby zaraz miał rozdzielić się na dwa. Już rozpoczął podział, będzie tworzył swe klony jak mszyca. Jak pasożyt bez uczuć. Tylko z jednym celem. Chłonąć i replikować się.
Pancerz mu się na napinał na ciele, aż w końcu puścił i teraz podłużne łuski odstawały, odsłaniając lśniące elementy bestii. Na łbie wyrósł mu długi róg, który zapewne jak antena pozwoli mu na komunikacje z innymi Morvelerami.
Paszczę okrywały dwie pary klap, które się rozchylały i oślepiały i mogłoby się wydawać, że hipnotyzowały ofiarę. Najgorsze były te monstrualnie wielkie kły, wystające z mordy, ułożone w rzędzie, niczym w uśmiechu. Czy to możliwe, że międzygalaktyczne twory ewoluowały podobnie jak do stworzeń głębinowych?
Uniosłam wzrok na Steve'a, który również siedział kwaterze i przekopywał dane w poszukiwaniu ciekawych informacji na temat burz na Cybertronie. Odłożyłam swój datpad, daremnie próbując rozluźnić spięte mięśnie. Czułam potworny stres na samą myśl o ponownym starciu z tą bestią. Ból wyrwanej ręki... paraliżujący świdrujący ból, który się czuło, gdy ciało i kość odrywała się od ciała. Kuriozalny i ogłuszający. Bałam się, to przecież naturalne. Jak to mówił Megatron - nie da się przed tym uciec. Można się tylko z nim zmierzyć.
Nie dawała mi spokoju ta burza. Wizja burzy, która w jakiś sposób wygenerowała Ultra Zbroja. Co mogła oznaczać? Z zamyślenia wyrwał mnie Steve. Podchwyciłam strapione spojrzenie Vehicona.
- Nie martw się Stevie, coś wymyślimy. - mruknęłam siadając na krawędzi kajuty- Jestem pewna, że Walkiria nie bez powodu do nas wróciła. Na pewno miała powód. Na pewno chciała na coś zwrócić naszą uwagę.
- Bardzo się martwię... - westchnął Steve
Ściągnęłam kącik ust i i pokiwałam głową. Przyciągnęłam go płynnym ruchem, by siadł obok i objęłam go rękoma opierając hełm na jego ramieniu.
- Ja też się martwię. Ale stres pobudza do działania... czasami.
- Gdybyśmy mieli most kosmiczny, posłalibyśmy skurwiela prosto do czarnej dziury. - burknął
- Jeśli nie mamy czarnej dziury, potraktuję bestię sarkazmem i babskim fochem. A z tym nie ma przebacz, słuchaj.
- Ale ty wiesz, że to niewykonalne? - parsknął smutno Vehicon, zerkając na mnie
- Wezmę zbroję. A reszta to już kwestia farta. - zaśmiałam się słabo
Jak to było w jednej piosence? ,,Teoria orła i reszki, kwestia farta. Życiowy sarkazm, diabeł zna się na żartach*''.
________________________
*Słoń - Szczerze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top