Rozdział 90 - Zemsta jest słodka.
***Megatron***
- Co się dzieje Soundwave?
As wywiadu odwrócił się, ukazując na ekranie współrzędne oraz zdjęcia i wytyczne. Kilka chwil zajęło conowi zhakowanie systemu ochrony willi milionera.
- Ah tak, doprawdy... ciekawe... - mruknąłem uśmiechając się mrocznie- Wspaniale się spisałeś, jak zawsze Soundwave. Jesteś niezawodny.
Milczący Decepticon potaknął i wyświetlił dodatkowe informacje na ekranach. Przyjrzałem się im w skupieniu, muskając brodę. Wspaniale, doskonale, idealnie. Właściciela nie było w domu, więc jak to powiadają ludzie ''chata pusta''.
- Soundwave, zawiadom Walkirię, aby za godzinę zjawiła się na mostku. - rozkazałem, zakładając ręce za plecy- Po co zwlekać...
Może za bardzo śpieszno mi z tą nagrodą, aczkolwiek po ostatniej wygranej z Autobotami... Charlie na pewno się spodoba. A mej osobie da możliwość obserwowania aktu... zemsty. Wspaniałej i słodkiej zemsty...
- Walkirio, przybyłaś. - orzekłem obracając się w jej kierunku
- Na twój rozkaz. - odparła z zamaszystym ukłonem- Co się co się dzieje?
Przymrużyłem optyki z cichym warknięciem.
- Jesteś nietrzeźwa?
- Jaaa...
***trzy godziny wcześniej***
- Steve, zatrzymaj się...
- Czy coś się stało?
- Nie jedźmy jeszcze do domu, jeszcze. Muszę pójść do sklepu.
- Jak wolisz... co chcesz kupić? - westchnął skręcając w stronę marketu
- Hmmm, po prostu stwierdziłam, że może oszczędności ulokuje w alkoholu? - powiedziałam uradowana- Jest najwyżej oprocentowany. Tak! Zacznę inwestować w alkohol...! Bo przynajmniej czasem się zwraca.
- Przed chwilą kupiłaś kilka butelek! - sapnął Steve- Jeszcze ci mało?
- Shhh to na zapas! Czasem lubię napić się wina. Wino usuwa stres, bieliznę i wiele innych zmartwień. Tak, idę po wino. - stwierdziłam- A może przy użyciu mostu ziemnego kupiłabym sobie czystą? Oooo, że też o tym wcześniej nie pomyślałam.
Po powrocie do domu położyłam alkohol na stole, wraz z niezdrowym jedzeniem. Włączyłam muzykę wsłuchując się w świetny bas. Niedługo po tym odnalazłam ukryty karton i wyjęłam jego lśniącą zwartość.
- Co to jest?? - zdziwił się Steve
- Energon-alkohol, a bo co? - odparłam wciskając mu butelkę w szpony
- Skąd to masz??
- Zajumałam z imprezy. Masz, też będziesz pił! - orzekłam uradowana, podając kolejną butelkę androidowi- I ty też, nie będę przecież pić do lustra!
- Nie będę z nim pił. - warknął Vehicon wskazując szponem na Headmastera
- A piłeś kiedyś?
- NIE!
- Otóż to, zobaczysz magię alkoholu. Alkohol łagodzi obyczaje, pozwala ci mówić w każdym języku, alkohol... - zamyśliłam się otwierając butelkę z winem- Pozwala zapomnieć.
- A niby o czym, do cholery?
- O problemach, troskach, głupich ludziach... o wszystkim! A dziś zapominam o starej, zranionej Charlie.
- Ale...
- No już, shh, nalej sobie do szklanki dziubasku i pijemy! A co! Na zdrowie!
***dwie godziny libacji i godzinę trzeźwienia później***
- Jaa... to było rekreacyjne picie winka, tylko. - jęknęła po chwili- Całkiem wypadło mi z głowy, że nie mam ustalonego grafiku i godzin pracy. - machnęła dłonią- Ale wypiłam energetyk i jestem gotowa.
Zmierzyłem Ultra Zbroję optykami od góry do dołu i założyłem ręce za plecy. Nic się nie odezwałem.
- A... tak w zasadzie, to co się dzieje? - spytała niepewnie
- Nic poważnego... Pragnę tylko nagrodzić cię, za zgaszenie iskier botów... to niezwykle ważne, aby odebrać wrogowi wsparcie. - mruknąłem
Ultra Zbroja stała nieruchomo, Charlie zapewne była zdumiona. Wyprostowałem się i ruszyłem w kierunku asa wywiadu.
- Soundwave, most ziemny na ustalone współrzędne. - zerknąłem przez ramię- Zapraszam za mną.
Wyszliśmy oboje na skraju urwiska, tuż przed nami ogrodzenie bogatej posiadłości. Idealnie przystrzyżone żywopłoty, fontanna z marmuru, czyste płyty chodnikowe, na których stały przepiękne samochody. Stare i nowe auta, jakoby ściągnięte z linii produkcyjnej, o żywych barwach i lśniących felgach.
- Nic nie rozumiem... - mruknęła zdziwiona Charlie, rozglądając się- Nie powinniśmy się schować? ...ktoś może nas zobaczyć.
- Spokojnie Walkirio, Soundwave się tym zajął. Zapewne nie domyślasz się, dlaczego cię tu sprowadziłem.
- Eh, przyznaję, że nie mam siły myśleć. - bąknęła- Ale to nie jest jakiś nowy dom, czy coś...? Ten co mam, podoba mi się bardzo.
- Nie, nie... - zacząłem, opierając dłonie na biodrach- Z tym wiąże bardziej skomplikowana historia. Pozwoliłem sobie dokładniej przeanalizować opowiedzianą przez ciebie historię. O miłości, pieniądzach i niewybaczalnej zdradzie...
- O nie... nieeee. - sapnęła Walkiria łapiąc się za głowę
- Tak, moja droga. Oto do czego dorobił się twój były partner... twoim kosztem.
- Ja chyba śnię! Dlaczego mi to pokazujesz. - syknęła z wyrzutem w głosie- On dla mnie nie istnieje, rozumiesz?? Właśnie pojęłam, że to przeżycie było moim więzieniem... ograniczeniem, że powinnam o tym zapomnieć lata temu!
Oh, dlaczego tracisz pewność siebie. Twój głos i ruchy cię zdradzają. Westchnąłem i zerknąłem w jej stronę mrużąc powieki.
- Nie zastanawiałaś się nigdy... jak mogłoby to być, zemścić się na tym draniu? Spełnić wszystkie swe groźby? Być jego karmą i odpłacić mu pięknym za nadobne?
Milczała. Dobrze wiedziałem, większość z nas marzy o zemście, która nigdy się nie spełni. Co dzieje się z chwilą, kiedy staje się to realne. Wahanie? To nas przerasta... ale czy aby na pewno? Ruchem ręki wskazałem na posiadłość.
- Droga wolna, nikt się nie dowie. Zemścij się, bez zobowiązań... role się odwróciły, Charlie. Teraz on jest na twojej łasce. To co ci zrobił jest niewybaczalne... chcesz aby uszło mu to płazem?
Charlie za sterami Ultra Zbroi ruszyła przed siebie. Na moje usta wkradł się pełen satysfakcji uśmiech. Walkiria wkroczyła na teren posesji, a jej szpony falowały nie wiedząc co zniszczyć jako pierwsze. Złapała za pierwszy lepszy samochód i rozdarła w pół, a szczątki rzuciła w dom. Ogromne okna pękły. Jedno z aut kopnięciem posłała poza klif. Pomnik w kształcie kuli użyła niczym kuli burzącej.
Z całych sił uderzyła w fontannę, która trysnęła wodą na wszystkie strony. Kolejne wozy trafiły na szrot rozdarte szponami Walkirii. Wspaniały widok. Zemsta. Śmiech pełny satysfakcji. Oleje i benzyna bryzgały z samochodów na Ultra Zbroję i teren posiadłości.
Wtem Walkiria wstała i wycelowała dłoń w rząd sportowych aut. Po ramieniu Ultra Zbroi przebiegły strużki energii, które połączyły się na końcu, tworząc promień niszczący wszystko na swej drodze. Samochody wybuchały, a żar topił im karoserie! Pole Walkirii lśniło w kontakcie z płonącym paliwem. Nagle z całej siły zamachnęła się i uderzyła pięścią w ziemię, która pękła a fala uderzeniowa odepchnęła wszystkie wraki.
Zamarłem z trudem ukrywając swe zdziwienie. Nieznana mi była bowiem TA możliwość artefaktu. Taka potęga, nieokiełzana, aczkolwiek... po stronie Deceptionów. Uśmiechnąłem się w Iskrze.
***Charlie***
Kto by pomyślał, że stan upojenia alkoholowego tak wyostrzy komunikacje z Ultra Zbroją. Miałam wrażenie, że pancerz rozumiał i czuł to co ja. Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić.
Nie wiem czemu się na to zgodziłam. Zemsta, nie była nigdy mym pragnieniem, ale.. gdy ujrzałam te wszystkie wypasione auta, luksusową willę coś we mnie pękło. Paliła mnie myśl, że mój były pławił się w bogactwie, bawiąc się i ładnie pachnąc podczas gdy inni ciężko pracują by wyżyć! Jeszcze gdyby zarobił uczciwie! Ale nie, on jest zwykłym oszustem! Fałszywym złamasem! Złodziejem!
Piękne, zmysłowe, finezyjne. Legendy motoryzacji wystawione na mą łaskę... na zemstę. Gdy rozrywałam niewinne samochody warte fortunę, pancerz dał upust mojemu gniewowi. Chciałam zniszczyć te auta i to się stało. Wiązka energii uderzyła w zaparkowane pojazdy posyłając je prosto do piekła. Uderzyłam pięścią w parking sprawiając iż ten prawie się nie zapadał. Wspaniałe uczucie. Prawdziwie wyzwalające.
Kątem oka dostrzegłam ruch. W jednej chwili skoczyłam w stronę willi, wciskając przedrzemię do holu najgłębiej jak potrafiłam. Wyjęłam człowieczka z domu niczym karalucha spod sofy.
Rick Myers, bo taką tożsamością teraz żył, był przerażony, oblany potem, sapał i stękał próbując nie zemdleć. Jego umysł się zaciął próbując pojąć co się działo.
Pojąć kim lub czym jest robot stojący na tle ognia, trawiącego jego miliony. Który trzymał go szponach i gapił ''twarzą bez oczu''. Rick nie patrzył na sterty złomu, będącego niegdyś luksusowymi autami. Patrzył przerażony prosto w srebrną przyłbicę, zza której mu się przyglądałam. Zmienił się, chyba przeszedł operację nosa. Zgolił włosy i nosił zadbaną brodę. Nie poznałabym go, gdybym nie patrzyła mu teraz prosto w oczy. Oczy się nie zmieniły. Z tą małą różnicą, że nie miały w sobie teraz tej fałszywej dobroci, lecz strach.
Jakież zdziwienie wstąpiło na jego twarz, gdy przyłbica stała się przeźroczysta. Gdy ujrzał mnie.
- Dawno się nie wiedzieliśmy... - zaczęłam miło z uśmiechem pełnym satysfakcji
- C-c-charlie... nie... nie, to niemożliwe. - wyjąkał- NIE!
- Ależ TAK!
- Proszę cię, p-przestań! - wydukał blady
- A dlaczego miaałabym? - jęknęłam mrugając
- Czy ty... czy ty jesteś pijana za sterami tego, tego... robota??
- Na usprawiedliwienie alkoholu powiem tylko, że dużo odpierdalam też na trzeźwo.* - parsknęłam gestykulując wolną dłonią- Jak widzisz poruszyłam niebo i zmienię, by cię dopaść. A tobie jak życie mija?
- D-dlaczego nie dasz mi spokoju!?
- Huh. Nie słyszałeś o demonach przeszłości? - parsknęłam- Lubią powracać. Myślałeś, że możesz mnie tak zwyczajnie wyrzucić jak jakiś śmieć? Coś ty sobie myślał? - prychnęłam- Że zapomnę o tobie, a może, że sobie nie poradzę bez ciebie... prawda, zniszczyłeś coś we mnie, ale czymkolwiek to było... było słabością. - warknęłam- Jak to mówią, co cię nie zabije... to cię wzmocni.
Mężczyzna zawył przeraźliwie, starając się wyrwać. Nie ruszyłam szponów o milimetr, przewracając oczami znudzona.
- Błagam cię! Ja się zmieniłem, ja... Ja nie chciałem! - wył roztrzęsiony- Wybacz mi... wybacz mi! Błagam, nie rób nam krzywdy. - wykrztusił przez łzy- Zrobię wszystko, tylko nie rób nam krzywdy!
Nam? Jakim znowu... Z mojej kilkumetrowej perspektywy nie dostrzegłam kobiety z dzieckiem, leżących pod ścianą. Ja pierdole, jak mogłam ich przeoczyć! Wyglądała na typową bachalo-solarę, ale nie mi oceniać chujowe wybory mojego ex. Kobieta była ranna, najprawdopodobniej odłamek szkła wbił jej się przedramię. Ale mimo to trzymała kurczowo dziewczynkę, alby siedziała cicho.
Spojrzałam ponownie na ''Ricka'' z mieszanymi uczuciami.
- Możesz wieść sobie nowe dobre życie, pokazywać przyjaciołom jaki to dobry jesteś, jakim kochającym mężem i ojcem to jesteś! - warknęłam świdrując go wzrokiem. Postukałam go delikatnie szponem po piersi- Nie ważne jak bardzo będziesz się starał, oboje dokładnie wiemy jaki byłeś... Módl się aby twoje dziecko n i g d y nie spotkało takiego bydlaka jak ty!
W milczeniu odstawiłam go na ziemię i wyprostowałam się patrząc na niego z góry. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i odeszłam przekraczając pogorzelisko. Wystarczyła jedna myśl aby przyłbica zalśniła srebrem.
- Soundwave! - mruknęłam łącząc się z asem wywiadu- Włam się na jego konto, zabierz wszystkie oszczędności... no, może zostaw dziesięć tysięcy. Niech zna mą łaskę. - prychnęłam- Resztę pieniędzy przelej na fundacje ratujące lasy, na przykład w Grecji. Monitoruj stan jego konta, może mieć forsę ulokowaną w kilku miejscach. Wszystko ma zniknąć. Dzięki.
Uniosłam przyłbicę na Lorda Decepticonów, który wyglądał nadzwyczaj majestatycznie. Mroczne fioletowe optyki oraz refleksy ognia na srebrnym pancerzu. Zmroziło mnie, gdy Megatron uniósł działo celując w willę. Stanęłam naprzeciw niemu, osłaniając posiadłość.
- Skończyłam. - rzekłam ostro
- To niby była zemsta? - wycedził mrużąc optyki
- Tak! - sapnęłam wściekła.- Zemściłam się tak JA chciałam, nic więcej nie chcę. Dostał to na co zasługiwał...!
- Miernie. - ocenił Megatron ze słabym uśmiechem i od niechcenia dezaktywował działo- Stać cię na więcej.
- Mogłabym powiedzieć dokładnie to samo. - sparowałam przechylając głowę- Czemu zatem nie zemścisz się na Optimusie?
- Nie jest to takie proste jak ci się zdaje. - warknął ochryple Megatron
- Tak? A teraz? - parsknęłam, kiwając szponami przed przyłbicą- Mam wrażenie, że wszytko jest możliwe. - zaśmiałam się- Co powiesz na głowę Optimusa na tacy?
- Wybornie. - zarechotał mrocznie Lord- Zrób takie widowisko, aby zapamiętał je do końca swych marnych dni.
***
Mając trochę czasu aby zaplanować zasadzkę na Autoboty, udałam się do zbrojowni. A przynajmniej się starałam, albowiem nawet z mapą ciężko było się odnaleźć na Nemesis.
Ultra Zbroja miała kolejne plusy, mogłam bez problemów otworzyć wrota. Weszłam do wielkiego pomieszczenia, zdecydowanie nie do zbrojowni. W rzędzie stały kosmiczne myśliwce, o których kiedyś wspominał mi Breakdown. Stały nieużywane, ponieważ nie mieli wyszkolonych pilotów. Przyglądając się pojazdom, dostrzegłam niespodziewanie byłego komandora. Stukał szponami energicznie w dattpad, mamrocząc coś po cichu.
Chyba słuchał muzyki. Chyba nawet nie wiedział, że tu jestem. Uśmiechnęłam się szyderczo i zakradłam do seekera.
Co by mu tu zrobić? Przestraszyć na śmierć? Kopnąć w krocze i uciec? Ogłuszyć i zawlec do łaźni Vehiconów? Tyle cudnych pomysłów. Ale może, tym razem... zwyczajnie naruszę jego sferę osobistą.
Zaskoczenia złapałam go za lotki. Jego ciało wgięło się w łuk, a wrzask jaki napełnił powietrze był o tyle zaskakujący, że sama odskoczyłam przerażona. Były komandor błyskawicznie odwrócił się z niebieskimi rumieńcami na ryjcu.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnął jak nigdy- Jakim prawem śmiesz mnie dotykać, parszywy węglowcu!!?
Pojęcia zielonego nie miałam, co tak właściwie zaszło... ale wiedziałam jedno: chciałam więcej! Widocznie skrzydła Seekerów są totalnie wrażliwe... ohohoh ja mu je wyrwę zaraz!
- Hyhyhyhy - zaczęłam brechtać
- Czego ode mnie chcesz! - syknął obrzydzony con
- Megatron jest wspaniałym nauczycielem, wiedziałeś? Ostatnio nauczył mnie jak czerpać frajdę z zemsty i wiesz... - wskazując na niego szponem- Trochę zalazłeś mi za skórę.
- O co ci... Na Primusa, nie mówisz poważnie. - rzekł zgorszony i wściekły- Widzę co tu się dzieje. Tobie to schlebia!
- Co?
- Uwaga Megatrona! Chcesz żeby cię uczył, radził... dał ci jeszcze ten artefaktem... - sapnął, widząc mój wzbierający się gniew- Ale ty i jak jesteś t y l k o człowiekiem. - rzekł z odrazą- Tylko i niczym więcej jak kukiełką na sznurkach!
- Teraz masz przejebane, słuchaj!
Rzuciłam się ponownie na byłego komandora, taranując go jak byk. Decepticon zaczął wrzeszczeć jak poparzony, gdy przygwoździłam go podłogi chcąc capnąć za lotki.
- Odpierdol się! - krzyczał- Nie dotykaj mnie! AAA! Na pomoc!
Jego szpony nie robiły wielkiego wrażenia na Walkirii i widok popadającego w panikę Seekera było jeszcze zabawniejsze.
- Nie dotykaj skrzydeł! Nie skrzydła, NIE! - seeker wrzasnął jak zwierzę- Przestań! Przestań! Zapłacę ci, tylko przestań!
- Heheheh, zapłacisz powiadasz...? - parsknęłam
- Tak!
- No, ale ja tylko w naturze zapłaty przyjmuje, bo kasę już mam!
- Co to znaczy?!
- Zapierdalaj na pole ziemniaki sadzić. Lubię ziemniaczki. - stwierdziłam- Szczególnie takie z ogniska, bo chipsy są tłuste.
- Nienawidzę cię, ty suko jebana! - zawył Starscream próbując zdzierżyć pole siłowe Ultra Zbroi- A żeby cię ludzka rdza i scraplety IAAAaaaa...
Były komandor umilkł widząc jak do hali wchodzi Lord Megatron, który nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Co tu się wyprawia!?
Czym prędzej zaprzestałam zapasów i wstałam jak na baczność, strzepując niewidzialny brud. Starscream leżał wciąż rozwalony na ziemi wraz ze swoją godnością.
- Lordzie Megatronie... m-my, ja... ona! - fuknął seeker
- Ja tylko pielęgnuje swoją nienawiść, za twoim pozwoleniem! - dokończyłam, starając się nie wybuchnąć śmiechem
- T-to oburzające! - sapnął Starscream- Śmiała na mnie napaść!!!
- Bo się sam o to prosiłeś!
- Jesteś nienormalna!
- Mówi to psychopata!?
- To ty mnie szczypałaś po skrzydłach!
- A transformujsię w sputnik i wypierdalaj na orbitę! - odkrzyknęłam
- DOSYĆ! - zażądał Megatron wchodząc do sali swym dumnym krokiem, z rękoma założonymi za plecami. Spojrzał na mnie wygórowanym wzrokiem, w którym tliła się dziwna iskra zadowolenia- Mam nadzieję, że zaznałaś satysfakcji jaka niesie nienawiść oraz... zemsta.
- Oh, bardzo.... - odparłam posyłając Seekerowi złowieszcze spojrzenie- Aż chciałoby się więcej... mogę jeszcze go pomęczyć?
Starscream z niedowierzaniem spojrzał na Lorda
- To chyba jakieś żarty! Ja! Oficer na tak wysokim szczeblu! Zasługuje na szacunek! Nie można mną pomiatać jak lalką!
- Którą jesteś - szepnęłam w jego kierunku
- Myślę, Walkirio, że kiedy zasmakowałaś już w zemście nie zaszkodzi odrobina powściągliwości. - ciągnął Megatron. Przytaknęłam, a Seeker odetchnął z ulgą łapiąc się za iskrę.- Pozwolisz, że ja dokończę za ciebie. Airachnid dostarczyła mi kilku ciekawych raportów.
Megatron posłał Starscreamowi złowrogie spojrzenie. Seeker wyglądał jakby się przesłyszał.
- A mogę popatrzeć? - zapytałam
- Obawiam się, że wolisz tego nie widzieć. Nie chciałbym wywołać u ciebie traumy.
- Ona już jest chora na mózg! - wrzasnął pokazując na mnie drżąco szponem
Megatron tylko warknął i tupnął nogą a Seeker aż się skulił.
- A teraz jeśli można. Zamkniesz za sobą śluzę? - spytał miło Lord- ...czeka nas rozmowa, zdegradowany komandorze. - warknął
- Tak, oczywiście - odparłam wzruszając ramionami. Ale nie powiem, chciałam zobaczyć jak Starscream dostaje wpierdol od Megatrona podczas, gdy mi wszystko uszło płazem.- Wykończ go Lordzie Megatronie...! - dodałam na odchodne
- Co tam się działo?! - spytał Breakdown- Krzykacza na pół statku było słychać ...
- Drobne porachunki... - odparłam i puściłam oczko- Szkoda, że nie możemy popatrzeć jak Megatron jeszcze spuszcza mu łomot...
Na odchodne zerknęłam nostalgicznie. Gladiator zacisnął pięść, a Starscream osłonił się łapami drżąc.
- Nie, nie! Panie!
- Będziesz krzyczał do gwiazd Star-scream!!! Do gwiazd!
Śluza zamknęła się z sykiem.
- Breakdown, wiesz może gdzie tu jest zbrojownia? - westchnęłam- Nawet z mapą i wyznaczoną trasą, gubię się na Nesmesis.
- Naprzeciwko. - wskazał palcem
- A. Dzięki.
__________________________
*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top