Rozdział 84 - Milczenie jest złotem.
O dziwo wyszedł kolejny rozdział nieplanowany, aczkolwiek napisany pod napływem totalnej weny!
Whoaha! Patrzę, a tu ponad 50 tysięcy wejść i świeci 5,8 tyś gwiazdek!! *O*
SZOK!
Dziękuję wam, że nadal tu jesteście! :')
Lepszych czytelników nie można sobie wymarzyć! <3
__________________________________
- Miałeś jedno zadanie...! - ryknął Megatron na płaczącego Vehicona- Zejdź mi z optyk nim pozbawię cię Iskry!
Rozdygotany Steve potaknął i czym prędzej opuścił mostek. Lord zacisnął szpony na podłokietnikach tronu, wydając z gardła warkot niezadowolenia. Srebrny mech ledwo co powstrzymał się od zgaszenia trepa, na wieść o nieprzyjemnym incydencie. Jedyne co go powstrzymywało, to świadomość reakcji asystentki na rychłe zgaśnięcie jej Vehi-pupila.
- Soundwave, gdzie Laserbeak? - wychrypiał wściekły Lord- Niech natychmiast namierzy naszego ludzkiego sprzymierzeńca...
Po chwili as wywiadu odwrócił się w kierunku swojego pana, ukazując na swoim ekranie okna szpitalne. Lord oparł brodę na dłoni, pochmurniejąc.
Gladiatora napadły ciężkie myśli oraz coś czego nie potrafił odczytać ani zrozumieć. Coś na wzór poczucia winy lub smutku, nie był do końca pewny. Strasznie go jednak to trapiło... Jedno było pewne, zdał sobie sprawę po chwili, martwił się. Nie mógł sobie pozwolić na utratę wiernej asystentki! Nie mógł i nawet nie chciał, pomyślał. Bardzo zabolała go myśl, że nie miałby już z kim wymieniać zdań, ani na kim polegać.
A tu, niespodziewanie otrzymał wiadomość, że niemal zginęła! Co jeśli i jego wina w tym była? Może mylił się co do pacyfizmu Autobotów lub te niespodziewanie zmieniły taktykę walki?! Rozmyślał Megatron. A może tak długo naciskał szpiega aby odnalazł ostatni adres, że ten był wstanie zrobić wszystko by go uzyskać... nawet kosztem własnego zdrowia?
Megatron nie mógł dłużej wysiedzieć w jednym miejscu. Wstał i zszedł ze schodów z nadzwyczaj mrocznym wyrazem twarzy.
- Ustaw kurs Nemesis do najbliższej kopani. Nakaż wystawić kontener Energonu na powierzchnię. - nakazał Lord, na co Soundwave potaknął- Niechaj zacznie się zabawa...
***
Jak doskonale przewidział Megatron, Autoboty pojawiły się zwabione źródłem Energonu. Wróg jak zwykle nie przepuszczał okazji zdobycia cennego surowca. Boty nie przewidziały jednak, że może być to tak dobrze przemyślana pułapka.
Nemesis majaczący nad górą niczym złowrogie fatum, natychmiast wydało się Optimusowi podejrzane. Lider był świadom, że lekceważenie takich okazji zdobycia Energonu odbije się na ich wszystkich. Ale jeszcze bardziej nie mógł sobie pozwolić na straty w Autobotach! Ledwo co drużyna botów przekroczyła linię lasu, a Prime zarządził odwrót kontaktując się z bazą.
- Optimusie, musimy odbić ten Energon! - przerwał mu żółty zwiadowca
Prime zatrzymał się wsłuchując się w głos swojego drogiego przyjaciela. Po tylu latach milczenia kompana, Optimus nie posiadał się z radości, że Ratchetowi udało się naprawić jego przetwornik mowy. Głos Bee nie zmienił się nic, miał tyle samo wiary, siły i nadziei, co na Cybertronie.
- Autoboty, mam co do tego złe przeczucia. - rzekł z powagą Prime
- A ja popieram Bee. Nie możemy sobie ciągle pozwalać, na bezowocne otwieranie mostu ziemnego, Optimusie. - dodała Arcee- Kiedy ostatnio zdobyliśmy Energon?
- Mało trepów... Chodźmy sklepać kilka Vehicońskich blach i po kłopocie! - żachnął się Wrecker wyrywając do przodu
- Bulkhead, nie! - rzekł Prime, lecz było już za późno
Vehicony rozpoczęły ostrzał, a reszta drużyny ruszyła do ataku. Wymiana ognia była równie gwałtowna co niespodziewane zjawienie się srebrnego mecha na placu boju.
Megatron nagle obniżył lot i tuż przed uderzeniem w żółtego zwiadowcę transformował wymierzając mu cios. Bumblebee nie zdążył się zająknąć, kiedy impet uderzenia wbił go w skały. Wszystkie Autoboty zbiło to z tropu, albowiem przywykli do starć Lidera z Lordem Decepticonów.
Gladiator wyprostował się i zarzucił botowi pętle łańcucha na szyję. Bumblebee szarpnął się zmieniając rękę w blaster. Nie zdążył jednak wystrzelić, bowiem Lord szarpnął łańcuch przewracając zwiadowcę na ziemię.
- Zapraszam na przejażdżkę! - rzekł rozbawionym tonem Megatron
Lord Decepticonów transformował i pociągnął za sobą bezradnego Autobota. Wciąż oszołomiony zwiadowca uderzał od każdą skałę, głaz i drzewo. Bot obijał się o nie, wydając coraz żałośniejsze jęki i krzyki. Bumblebee nie był wstanie tego zatrzymać, a z każdym kolejnym uderzeniem o głowę świat przed jego optykami stawał się mniej wyraźny.
Autoboty daremnie próbowały pokrzyżować plany Megatrona, który trzymał się swego planu. Dopadł żółtego zwiadowcę i odciągnął go z pola walki, gdzie Vehicony odcięły drogę wsparcia. Kiedy zbroja Bee przestała być żółta, tylko pełna wgnieceń i oblepiona brudem, Megatron wleciał pionowo do góry.
Półprzytomny Autobot zebrał w sobie na tyle siły by oddać stał blasterem. Pocisk przerwał łańcuch, lecz bot spadał zdecydowanie za krótko. Bee zakwilił czując rwący ból jego drzwi na plecach, które zamortyzowały twarde lądowanie. Szybko zdał sobie sprawę, że zamiast wylądować na ziemi, trafił na skrzydło Nemesis.
Mimo iż wszystkie siłowniki odmawiały mu współpracy starał się dotrzeć do krawędzi. Bot był już blisko, widział pole walki i zdenerwowaną drużynę. Ale z przetwornika mowy zwiadowcy wydobył się krzyk, gdy szpony Megatrona pociągnęły go za drzwi na plecach.
- A dokąd to się Trzmiel wybiera? - prychnął srebrny mech- Już nas opuszczasz? Taka szkoda...
- Czego ode mnie chcesz, Megatronie?! - wychrypiał obolały bot
- Mówisz...! - odparł mile zaskoczony gladiator, unosząc bez problemu zwiadowcę za kark- Cóż za niefortunny zbieg okoliczności! Powiedz mi zwiadowco, co zrobiłeś mojej asystentce? Od kiedy to Prime pozwala ranić ludzi...??
Bumblebee sapnął przestraszony, mając wrażenie, że krwiste optyki Lorda Decepticonów czytają mu w myślach. Przecież to nie było możliwe! Lecz on musiał poznać prawdę, przeszło żółtemu mechowi przez procesor.
Bot nade wszystko bał się wypowiedzieć to na głos. Przed swoją drużyną i Optimusem. Raph i Jack obiecali milczenie, a on sam zbierał się w sobie aby się przyznać, lecz nie potrafił. Tak bardzo obawiał się zawieść Prime'a, swego najlepszego przyjaciela...
Żółty zwiadowca czuł napływające łzy do optyk. Wolał cierpieć niż usłyszeć zawód z ust Optimusa. Krytykę, że złamał zasady, w które wierzyli i przyrzekli przestrzegać... za które mieli poświęcić Iskry jeśli będzie taka trzeba. Tyczyło się to nawet tej całej Charlie, bo Optimus wierzył, że jest dobrą istotą, tylko zagubioną. Nie zasługiwał na przetwornik mowy, przeszło Trzmielowi przez myśl, skoro nie potrafił się przyznać!
Bee próbował się wyrwać za wszelką cenę, jakby zależało od tego jego życie. Szpony drugiej ręki gladiatora zakleszczyły się na jego ramieniu. Megatron z premedytacją wolno wgniatał jego pancerz doprowadzając go do krzyku i szlochu.
- Powiedz, to co chcę usłyszeć! - wycedził tyran- Chcę to usłyszeć z przetwornika Autobota!
- Autoboty nie krzywdzą ludzi, tylko ich ochraniają! - wrzasnął zrozpaczony bot
- Doprawdy...? - mruknął zirytowany Lord- To zaprzecz, że tego nie zrobiłeś... Powiedz to głośno i wyraźnie! Oboje znamy prawdę...
- Pierdol się! - wycharczał żółty zwiadowca, igrając z cierpliwością Lorda
- O czym on wygaduje? - krzyknął, któryś z Autobotów na dole
- Megatronie, puść go natychmiast! - warknął Optimus, mierząc w nich blasterami- Zostaw mojego zwiadowcę i stań ze mną do walki!
- Nie z tobą rozmawiam teraz, Prrime! - ryknął gladiator, łapiąc zwiadowcę za głowę i przechylając w kierunku jego drużyny- Skoro nie chcesz powiedzieć mnie, to może powiesz swoim przyjaciołom... - mruknął mu audio receptor- Powiedz co uczyniłeś mojemu szpiegowi!
- Bee, o co tutaj chodzi? - zabrał głos Bulkhead, miażdżąc kulą jednego z trepów
- Nie wiem! - zawył bot- Puszczaj mnie!
- Zła odpowiedź...! - zarechotał Megatron przybliżając twarz do audio receptora Trzmiela- Tak sobie pomyślałem, że skoro nie chcesz mówić... to powinieneś umilknąć!
Mówiąc to Lord zacisnął szpony wokół przetwornika mowy bota. Bumblebee zacisnął panicznie dłonie na szponach Decepticona, wiedząc co go czeka.
Krzyki Optimusa i reszty Autobotów całkowicie zniknęły w odgłosach walki. To opętańczy wrzask przeszył pole walki mrożąc Iskry botów. Gladiator tym razem całkowicie wyrwał aparat mowy wraz z elementami pancerza. Nie pozostawił nic, co pozwoliłoby na rekonstrukcję tego narządu. Posypały się iskry, a ciągnące się kabelki popękały tryskając Energonem na ich twarze. Psychopatyczny uśmiech wkradł się na oblicze Megatrona.
- Słyszysz to, Trzmielu? - mruknął tyran, śmiejąc mu się prosto w twarz- Nareszcie cisza, jak za daawnych lat...!
Lord uniósł aparat mowy wyżej i zmiażdżył, tuż przed wilgotnymi optykami bota. Puścił bezgłośnie szlochającego zwiadowce, napawając się tym widokiem nędzy i rozpaczy. Trzmiel padł przed nim na kolana, łapiąc się za rozszarpaną szyję, brocząc Energonem na lewo i prawo. Gladiator bez krzty wyrzutów wysunął ostrze i przeszył Bumblebee'go na wylot, unosząc wysoko do góry.
- Ośmieliliście się podnieść rękę na mojego szpiega, Autobockei ścierwa! - wycedził ochryple gladiator- Unicron mi świadkiem, że następnym razem zapragniecie szybkiej śmierci! - ryknął Lord, zrzucając żółtego bota z Nemesis
Następnie wycelował w kontener z Energonem i bez wahania strzelił. Odwrócił się czując żar wybuchu na tylnych płytach egzoszkieletu. Uśmiechnął się mrocznie i otarł cudzy Energon z twarzy wracając na Nemesis.
______________
Ten art jakoś mi tu pasował <3 ^^
________________
******
Steve stał w formie wehikułu na podjeździe. Za karę. Za karę!
Najpierw podczas rozwieszania prania, Vehicon przypadkowo nadepnął piszczałkę, zabawkę Kolesia. Con tak się przeraził, że zerwał wszystkie sznurki wyklinając jak szewc. Białe pranie przestało być białe i pachnące.
Później, gdy rodzice Charlie postanowili otworzyć szampana, Decepticonowi wydawało się to groźnie. Wystrzał z butelki sprawił, że Steve postanowił uratować matkę Charlie. Con schował ją w swym schowku i nie chciał wypuścić, podczas gdy Sebastian usilnie próbował rozwiać wątpliwości co do zagrożenia spowodowanego korkiem szampana.
To było tylko preludium, gdy wyszło na jaw, że to Vehicon wyrwał drzewo z ogrodu. A tylko spytał, czy może pomóc Judycie w pielęgnacji ogrodu. Steve zaproponował, że mógłby wyrwać dwa pozostałe wielkie chwasty, z którymi człowiek na pewno nie poradziłby sobie!
Steve nie wytrzymał już kolejnej godziny i transformował aby rozciągnąć siłowniki. Przeszedł ostrożnie na ogródek, gdzie napotkał ojca Charlie. Skulił się w sobie na bolesną myśl jak wytknął mu, że nie umiał ochronić dziewczyny.
- Gdzie miałeś być? - fuknął niezadowolony mężczyzna
Vehicon westchnął opuszczając ramiona i garbiąc się nieznacznie.
- Na podjeździe...
- A co robisz...? - urwał dostrzegając kto właśnie wszedł na ogródek- C-charlie...?
- Charlie?? - żachnął się Steve obracając gwałtownie- Charlie wróciłaś! Jesteś!
Iskra Vehicona napełniła się czystą euforią, zalewając ciepłem wszystkie układy. Uradowany schylił się niemal do samej ziemi, otaczając dziewczynę murem ze swych przedramion. Chciał być jak najbliżej, przytulić ją, powiedzieć jak potwornie tęsknił! Ale Iskra drżała mu tak bardzo, że czuł iż zaraz popłacze się na jej widok.
- T-tak się cieszę! - mech wychlipał drżąc
- No już, spokojnie, Stevie! - odparła przejęta dziewczyna- Jestem przy tobie...
- Charlie, ale co ty tu robisz?! - wysapał wstrząśnięty Sebastian
- Tak bardzo się martwiłem... - mamrotał cichutko Vehicon- Tak bardzo się o ciebie bałem...
- P-powinnaś być w szpitalu! - dodał ojciec- A gdzie masz gips?! Matka wie? Bo jest na zakupach!
- Spokojnie, wszystko zaraz opowiem. - odparła Charlie
Przez chwilę nie miało to dla niej znaczenia. Liczyło się tylko to, że wróciła i mogła się spotkać z przyjacielem, który tak bardzo oczekiwał jej powrotu. Dziewczyna oparła czoło o hełm kosmity, gładząc dłonią jego V-kształtną przyłbicę.
- Tęskniłam za tobą, wiesz? - mruknęła uśmiechając się
- Ja bardziej... - szepnął Steve
Sebastian sięgnął nareszcie córki i odciągnął z objęć kosmity, który jęknął niezadowolony. Pod maską mech miał minę smutną jak dziecko, któremu zabrano lizaka.
- Daj nam chwilę, a najlepiej wracaj na podjazd! - rzekł ciągnąc córkę do domu- Charlie, co jest grane? - spytał zdenerwowany ojciec- To! Takie złamania nie zrastają się w dwa tygodnie!
- Tato... - szepnęła zwieszając głowę- Nie wiem, naprawdę nie wiem...! Od pięciu dni strasznie swędziała mnie ręka, a kiedy zaczęłam normalnie ruszać palcami, jedna z pielęgniarek zemdlała. Po prześwietleniu, okazało, że kości zrosły się prawidłowo, kość piszczela podobnie... dlatego wypisałam się ze szpitala na własne życzenie. - burknęła pod nosem
- Chryste... nie wątpię w cudy i uzdrowienia, ale... Charlie, a co jeśli... co jeśli ci obcy na tobie eksperymentują? - wystękał zmartwiony Sebastian
Dziewczyna spojrzała na ojca z kwaśną miną, lecz on nie żartował.
- Już matce tłumaczyłam, że mnie nie sondują!
- Nie o tym mówię! Skąd wiesz, że mówią ci wszystko? Technologia jaką dysponują może wykraczać poza nasze rozumowanie, w końcu to obcy! - zaśmiał się histerycznie- Co jeśli we śnie zabierają ci godzinkę czy dwie, albo wymazują pamięć i...
- Tato, proszę! - sapnęła Charlie- Przestań...
Poprzednim razem za jej cudownym ozdrowieniem stał Mroczny Energon. Charlie nie dopuszczała do siebie myśli, że Decepticony potajemnie poddawałyby ją na działanie jakiś ulepszaczy. Sądziła, że rasa robotów nie mogła znać się też tak dobrze na organicznych formach życia. Chyba, że było to działanie cybermorfy, rozważała dziewczyna. Co jeśli Staszek miał na nią pozytywny wpływ, jako symbiont dbający o żywiciela, coś jak Venom?
Z rozmyślań wyrwało Charlie ciężkie westchnienie ojca. Siadł on na kanapie chowając twarz w dłoniach. Nigdy nie widziała go tak przybitego. Nigdy. Był gniewny, fochliwy, nieustępliwy... ale nigdy nie zrozpaczony.
- Tato... - szepnęła
- Nawaliłem. - odparł unosząc na nią wzrok- Ja wiem. Nawaliłem jako ojciec, przepraszam.
Charlie ściągnęła kącik ust i skrzyżowała ręce nie rozumiejąc o co dokładnie chodziło.
- O czym ty mówisz...?
- O czym? Jak to się stało, że obcy zna moją córkę lepiej ode mnie? Jak to się stało, że ufa mu bardziej niż mnie...! - jęknął kiwając głową- Bo prawie mnie nie było...
Dziewczyna dostrzegła Vehicona u progu drzwi i gwałtownie pokiwała głową na znak by nie wchodził. Steve potaknął po chwili i wycofał się ostrożnie do kuchni. Charlie przysiadła się obok i przytuliła do ojca.
- I co mam ci powiedzieć? - szepnęła próbując się nie rozkleić- Zawsze za tobą tęskniłam... nie płacz, bo mi już się chce płakać...
- Boże i uświadomił mi to cholerny kosmita, r-rozumiesz? Ale masz Boże udany humor...! - wykrztusił cicho smutniejąc- Zawsze wierzyłem, że zrealizowanie celów firmy pozwoli na zrealizowanie waszych celów. Ale... pieniądze to nie wszystko. Powinienem być z wami, razem... To wszystko moja wina, Charlie. - wychlipał Sebastian- Powinien ci poświęcać ci więcej czasu, zamiast tylko wymagać. Gdybym mógł tylko cofnąć czas...
- Wiem... - mruknęła Charlie, ocierając łzę
- Kiedy miałaś wypadek, nie potrafiłem przyjąć do wiadomości, że mogę cię stracić... nie mogę! - sapnął potrząsając ją za dłoń- A cała ta historia z obcymi... ich wojną! Ja nie chcę cię stracić, rozumiesz, Charlie? Nie wybaczyłbym sobie... - zadrżał przeczesując włosy- Obiecaj, że nie będziesz się narażać, że skończysz z tym...!
- Tato, posłuchaj mnie. - przerwała Charlie, mówiąc spokojnie- Porzuć tą upadającą firmę...
- Nie mogę...! Ma długi i...
- Ja mówię! - burknęła dziewczyna potrząsając go za dłoń- Pieniędzmi się nie przejmuj. Ja to załatwię.
- Nie chcę tych pieniędzy... - prychnął przez zęby- Nie od NIEGO.
- Teraz to są m o j e pieniądze i zrobię z nimi co tylko zechcę. - rzekła twardo- Sprzedajcie tą firmę w diabły i zapomnijcie. Ten dom też wystawimy na sprzedaż. - ojciec chciał już jej przerwać, lecz Charlie mówiła dalej- Kupię wam dom, a mama otworzy wymarzoną kwiaciarnię.
- Charlie, nie... - jęknął ojciec
- Nie, tato. Ja wiem co robię! Zawsze jesteś na nie, ale tym razem, zrobimy po mojemu. Bo tak będzie najlepiej. Naprawdę wiem co robię i chcę byście byli bezpieczni, okej? - orzekła dziewczyna- Być może wpakowałam się w problem i naraziłam komu nie trzeba, ale nie pozwolę was skrzywdzić...
- Charlie, ty nic nie rozumiesz! - wykrztusił w końcu Sebastian, otwierając szeroko oczy- Ty nie wiesz na co się porywasz...! Ten cały Lord Metrakon? Ten Metapała, no!
- Megatron...
- Tak, Megatron! O czym mówił? O wojnie! Czy chociaż raz, RAZ, zastanowiłaś się ilu niewinnych zginie, gdy kosmici będą chcieli przejąc kontrolę nad Ziemią? Oh i zrobi się jeszcze zabawniej, gdy zostaną wyjawione nazwiska kolaborantów, a ty zajmiesz numer jeden tej listy! - sapnął unosząc rękę do góry- Twardowsky, zdrajca ludzkości. Boże, jak to brzmi!
- Tato, posłuchaj. Podjęłam takie a nie inne decyzje, bo pewne wartości wyniosłam stąd. - wskazała, w kierunku serca- Wierzę, że działam w słusznej sprawie. Aby przeciwstawić się niesprawiedliwości i korupcji... naszą planetę trzeba ratować.
- A co jeśli się myślisz?? Co jeśli pomagasz tak naprawdę w inwazji mającej na celu unicestwienie życia na Ziemi? - żachnął się Seba kiwając dłońmi- Tamte roboty straciły swój dom, skąd pewność, że nie będą chcieli skolonizować Ziemi?
Charlie westchnęła ciężko zbierając myśli. W jakimś stopniu bolało ją, że ojciec podważa wszystko to o czym mówił Lord Decepticonów. Ale czy wizja mogła być tak surrealistyczna i odległa? Dziewczyna za wszelką cenę próbowała stłamsić w sobie te myśli, ponieważ wierzyła Megatronowi oraz jego dobre intencje wobec Ziemi. ''Uratowanie błękitnej planety'' brzmiało zdecydowanie lepiej od ''uratowania błękitnej planety od l u d z i''...
Ojciec wciąż patrzył na nią wyczekująco. Sebastian był pełny wątpliwości co do cudownych intencji przybyszy z gwiazd... Ale wierzył w córkę. Wiedział, że nigdy nie zawiodłaby jako Twardowsky, nawet gdyby sytuacja zeszła na złe tory.
- Co jeśli, nie daj Boże, będę mieć rację? - kontynuował
- Cóż... - parsknęła Charlie- Byłabym jedyną osobą, która mogłaby to zatrzymać.
________________________
To teraz przypominajki! ^^
Wszystkich fanów Transformers, TFP gorąco zapraszam na grupę na facebook'u! Znajdźcie nas! Transformers Prime Fans <3
Są dyskusje, są arty, jest przegląd filmowy, są memy! Wszyscy mile widziani :D
KONKURS!!! tak jakby! Słuchać!
Watt zadrżał w posadach od idei zadawania pytań bohaterom. Nie powiem, pomysł przedni... niestety nieosiągalny przez następne dwa lata, z braku laku a raczej czasu :c ... ALE!
Ma kochana osóbka, z którą piszę ,,Miłość na odległość'' wpadła na cudny pomysł, który jak mamy nadzieję, przypadnie wam do gustu i chętnie weźmiecie w nim udział.
Mianowicie: dajemy wam wolną rękę! Napiszcie shota o tym o czym tylko chcecie (oczywiście zakres shota powinien obejmować ff Ja jestem Steve /+ Miłość na odległość/+ wasze kreatywne wizje XD).
Zasady są proste, ograniczeń prawie żadnych! Piszecie co chcecie, jak chcecie, byle miało ręce i nogi, a nie trolle i same kulfony (wiecie o co kaman). Spełnijcie swe marzenia i napiszcie to... co chcielibyście przeczytać! ( ͡° ͜ʖ ͡°) Może nawet wy chcielibyście tam wystąpić? Do dzieła!
Co powinien zawierać shot? Login twórcy (istnieje opcja anonimowego wstawienia shota!), krótki tytuł shota. Ilość słów? Myślę, że od 500 słów można się zacząć bawić, ale może i komuś wizja artystyczna nakazała mniej... to niech będzie! Jeśli chcecie muzykę w załączniku -> dorzućcie link z yt, obrazek w załączniku -> dołączcie go do shota!
Jak podesłać shota? Uwaga, będą dwa sposoby:
1. Jeśli shot będzie krótki i zmieści się przez priv na Wattpadzie lub fejsbuniu, no problemo
2. Jeśli shot jest duży, wielki itd... W przeglądarce wpisujecie ''dokument word online'' (ponieważ istnieje możliwość stworzenia wirtualnej wersji pliku Word; pozwala to na edycję pliku przez wiele osób, które posiadają LINK do tego pliku). Wchodzicie na stronę, klikacie na ''pusty'', wklejacie shot (lub piszecie go właśnie tam). Kiedy będzie gotowy, wystarczy, że link wyślecie do mnie na priv!
Ważne jest, by podczas udostępnienia linku dać możliwość edycji, bym mogła skopiować shot ^^ <nie wiem czy sama opcja widoku, pozwala kopiować D: a ten sposób pozwoli nam na bezwirusowe przekazanie treści>
Brak limitu czasowego, prace podsyłać można wedle uznania!
UWAGA
Shoty od czytelników są i będą publikowane w ff od ff, czyli w ,,Miłość na odległość'', którą znajdziecie na moim profilu.
Jeśli ów shot będzie zawierał treści +18 przed jego nazwą wstawiam ''Lemon".
Aktualnie zostały podesłane dwa Shoty! <3
,,Zwyrol Steve'' by Rozczytany +18
,,Bo nie ma takich jak my dwoje'' by Ktos_Z_zycia, aktualnie pod nickiem Somebody-with-life
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top