Rozdział 74: Do większego nie podskakuj.

Będziem pisać krótsze rozdziały, pomyślała

Powrotu do przeszłości się zachciało,  mhm

jak będą krótsze = BĘDZIE ICH WIĘCEJ...!

Wyszedł długi na dwa rozdziały :')

Dzięki weno, że mogę na ciebie liczyć wtedy, kiedy TY chcesz XD

***Steve***

Stojąc na podjeździe miałem wystarczająco dużo czasu by w spokoju przemyśleć co się wydarzyło .

Oto w tym wszystkim chodziło? O tego człowieka? Mężczyznę...? Charlie bardzo cierpiała, widziałem to... nie chciałem by cierpiała. Trzeba byłoby to skończyć. Raz a dobrze. 

Niespodziewanie pod bramą wjazdową pojawił się mężczyzna. Chyba to był ten sam, który napastował Charlie. Tak, to był zdecydowanie on! Podszedł do bramy jakby czegoś szukał i zaraz zwiał.

A jednak nie daje jej spokoju! Już ja mu pokażę...! Po tym jak ostatni raz ją wyprowadził z równowagi, miałem ochotę rozszarpać go żywcem...! Zaraz po tym jakbym go dogonił i złapał...

Nie zwlekając ruszyłem na wstecznym. Stoczyłem się na jednię i zakręciłem kierunku, w którym udał się podejrzany. Zachowując odpowiednią odległość, z wyłączonymi światłami tropiłem węglowca. Szedł sam, wolnym krokiem pomiędzy rzędami garaży. Lepszego miejsca nie mógł sobie wybrać na śmierć. Chociaż m o ż e go nie zabiję. Tylko nastraszę w Decepticońskim stylu. Nikt nie będzie mi tu Charlie denerwował... oprócz mnie.

Wjechałem w odnogę, w którą skręcił i zapaliłem światła drogowe. Jego cień wydłużył się aż wpełzł na mur, który znajdował się w oddali. Facet zatrzymał się i obejrzał podejrzliwie. Przysłonił oczy ręką próbując dojrzeć kierowcę. Taaak, już wiedział, że coś jest nie tak.

Mój silnik przeszedł z trybu cichego na niepokojąco głośny, ryknął kilka razy niczym bestia dając ofierze sygnał do ucieczki. Opony zabuksowały na żwirze donośnie, zrywając się gwałtownie do pościgu. Mężczyzna rzucił się do panicznego biegu, ale na tych swoich małych nóżkach nie pobiegnie za daleko.

Krzycz, sobie krzycz. Im bardziej będziesz wrzeszczał tym bardziej będzie mnie to bawić!

Naprawdę sądził, że może mi uciec? Transformowałem z wehikułu i zacząłem biec za tym małym kurwiem, który rozpaczliwie starał mi się spierdolić.

Żeby Charlie nachodzić to pierwszy, ale żeby stanąć oko w oko ze mną, to już nie!

Mężczyzna skręcił ostro za garażami, ja byłem tuż za nim. To znaczy kurwa, za szybko wszedłem w zakręt i poczułem żwir włażący mi pod pancerz. Wyjebałem się o żelazny kontener, no każdemu mogło się zdarzyć!

Nie zmieniało to faktu, że ponownie zerwałem do pogoni i zmniejszyłem dystans nas dzielący. Dostrzegłem, że węglowiec chciał zwiać przez dziurę w murze. Niestety byłem szybszy i porwałem go do góry.

- OHOHOHO! Mam cię! - sapnąłem złowieszczo i w pełni usatysfakcjonowany 

Powietrze napełniły dzikie wrzaski ludka, który za wszelką cenę starał się uwolnić z mojego uchwytu. Mowy nie ma! Warknąłem i ścisnąłem go mocniej, potrząsając niedbale. Węglowiec wył żałośnie, dla mnie cudownie. Tego było mi trzeba!

- Teraz to ci rura zmiękła, co!? - spytałem groźnie

- AAAYYH! Nie zabijaj mnie!! AAAAGH! - rozpaczał- Proszę, nie zabijaj! Kurwa, to jakiś zły sen! Ayyyhhyyhyyy!

Podrzuciłem go w powietrze i schwytałem, gdy spadał przerażony. Darł się jak panna! Później wyklinał się na wszystkich bożków, żebym darował mu życie. Piszczał i wrzeszczał i w zasadzie tak w kółko. Wyglądał jakby miał umrzeć z przerażenia.

Bardzo mi się to podobało. Było wspaniale, oto mi też chodziło, byłem panem całej sytuacji. Zmieniłem wolną rękę w lufę i przystawiłem rozgrzane działko. Facet natychmiast uniósł drżące ręce, nie wiedząc do końca czy unieść je w geście poddania czy proszącym o darowanie życia.

- NIE! N-nie! - wyksztusił- Proszę, nie!

- Błagaj o życie, węglowcu.

- B-błagam! Błagam b-b-bardzo! - jąkał się- Proszę, nie! Nic, ci nie zrobiłem....! Ja-ja! Nie zabijaj mnie! Błagaaaam! Błagam! - wył ze łzami w oczach- Ja jestem za młody żeby umierać! Błaga-ha-am! Proszę!

- Właśnie tak. - warknąłem przybliżając go do siebie, tak iż widziałem w jego zwilżonych optykach własne odbicie- Teraz sobie pomówimy.

- Cz-czeg-go ode mnie chc-cesz...? - zadrżał

- Chcę wiedzieć, dlaczego nachodzisz moją przyjaciółkę. - powiedziałem na tyle wolno by to pojął

- C-co?! - sapnął- J a k?

- Pamiętaj, że gra toczy się o twoje życie. - upomniałem go rozświetloną bronią

- Dobrze! Dobrze...! Już-już, spokojnie! - jęczał składając dłonie jak do modlitwy- Powiem ci wszystko, t-t-tylko mnie nie zabijaj!

***Charlie***

Czas jakby zwolnił, gdy lęk przejął kontrolę nad ciałem. Pierwotna chęć ucieczki wrzała mi w żyłach, a tysiąc myśli przelatywało mi przez głowę zmieniając się w szum. 

Nie miałam się gdzie schować, gdzie uciec... ani z kim się skontaktować. 

- Co ty tam robisz? - rozległ się z oddali głos medyka

Zerwałam się panicznie, mimo iż zrobiło się okropnie słabo. Doskoczyłam do klawiatury wciskając dwa górne klawisze i obracając się błyskawicznie. Mając nadzieję, że ekran zgasł a ja będę wyglądać przekonująco, zyskam na czasie. 

- N-nic! - wydusiłam z opóźnieniem

Stałam sztywno, z rękoma za plecami, bo te drżały mi nakazując się obronić. Czułam, że blednę z sekundy na sekundę, gdy oba mechy dotarły do blatu, na którym stałam. Ich optyki nigdy nie wyglądały tak złowrogo jak teraz. Nie podobał mi ten uśmiech Knockouta, wróżący coś niedobrego... 

- Nic? - mruknął zaciekawiony medyk, kiwając od niechcenia szponem w stronę ekranów- A ja jednak sądzę, że coś czytałaś...

Obejrzałam się przez ramię, klnąc na widok napisu z serii: ''Program nie odpowiada, czy na pewno chcesz wyłączyć program?''. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co zrobić. Nogi miałam jak z waty. Zaraz zacznę panikować! 

- No... ja myślę, że czytała. - poparł obojętnie Breakdown- To co teraz z nią robimy? 

Nie wytrzymałam i parsknęłam nerwowym śmiechem, próbując rozładować atmosferę.

- A-ah, a-ale panowie! - wydukałam ostrożnie starając się o pewny ton głosu- P-przecież znamy się nie od dzisiaj... prawda? - sapnęłam kiwając dłońmi- To znaczy.... bo ja wiecie... to nie tak, że ja was nie lubię, wręcz p-przeciwnie, uwielbiam was! Kocham te w-wasze lakiery, tak? Wysoki wzrost, tak, te męskie głosy i wszytko ale... - jęknęłam kiwając dłońmi pokazując na wahającą się różnicę wzrostu- N-no nie da rady, no...

- In vitro. - warknął czerwony mech, przez co zadrżałam  

- Apf! A-ale to nie zadziała! B-bo widzisz... bo widzisz... bo ja jestem bezpłodna. - stwierdziłam patrząc w pustkę. Potaknęłam przełykając ślinę- J-jestem bezpłodna, straszna choroba, nie mogę mieć dzieci, no i ten... no nie pyknie, strasznie mi przykro, bardzo bym chciała, ale...

- Łżesz! - prychnął znudzony B'down

- Bez p-pochopnych oskarżeń...! - uniosłam spokojnie ręce, starając się dalej improwizować- J-jestem święcie przekonana, że jest jakieś przyjemniejsze wyjście z tej sytuacji... takie by wszyscy b-byli szczęśliwi. 

- Ta, przyjemne to może i jest, mhm... - mruknął con 

- Węglowcy są tacy naiwni i łatwowierni... - zacmokał Knockout uśmiechając się szyderczo- ...dadzą się wrobić we wszystko. 

Na przykład w dziecko? W zostanie jakimś pieprzonym inkubatorem?! Przerażona, wolnym krokiem przylgnęłam do ściany za sobą. Chyba gadką nic nie zdziałam, a drogi ucieczki jak nie było... tak nie ma.

- Wygląda na to, że tak... - jęknął niebieski mech, szturchając medyka łokciem 

- A tak, tak! - mruknął Knockout swym mrocznym tonem- Przejdźmy może już do tej ciekawszej części historii...

Kiedy czerwony mech wyciągnął ku mnie szpony, wrzasnęłam potwornie. Wciąż drąc gardło skuliłam się i zasłoniłam najszczelniej jak tylko potrafię. 

___________________

Macie kolejny dziki okrzyk XD <3

https://youtu.be/YjpKSpNn7m4

_______________________

Trzęsłam się ze strachu, na samą myśl co zaraz może się stać. Lecz dłoń medyka nie nadeszła, zupełnie jakby zatrzymał się czas. Zapanowała cisza, w której najgłośniej chyba łopotało moje serce. Wzięłam kilka oddechów i odważyłam się opuścić ręce i rozejrzeć. 

Dwa Decepticony stały tam gdzie wcześniej, tylko wyglądały jakby i coś od środka miało zaraz rozsadzić. I wybuchli. Donośnym śmiechem. Breakdown dostał takiej gwałtownej głupawki, że padł na podłogę i zwijał się rechocząc.

Czerwony medyk tak zanosił się śmiechem, że ledwo trzymał się blatu. A jak nie wiedziałam co się stało. Może to była moja szansa na ucieczkę? Może ktoś rozpylił gaz rozweselający dla Cybertronian?? 

- Z czego się kurwa śmiejecie...?? - jęknęłam żałośnie 

- Z ciebie! - zawył niebieski con

- O nie wierzę, nie wierze! - wykrztusił Knockout- O Primusie! Łyknęła to!

- ALE CO?! - zawyłam 

- A to! - parsknął Knockout wskazując szponem na ekran- Break, hahaha pohohowiedz, że to nagrałeś, no powiedz! HAHAHAHA! - spytał, lecz w odpowiedzi dostał tylko jeszcze bardziej duszący się śmiech- I jeszcze to ''AAaaaaaa!'', słyszałeś to? No niech się nie poleruję! Ahahahah!

- Kocham za to ludzi! KO-CHAM! - wydusił z siebie ledwo co Breakdown 

- Co wy mi do kurwy nędzy zrobiliście?! - krzyknęłam, próbując ich jakkolwiek przekrzyczeć. Wciąż nic do mnie nie docierało- Co wy mi zrobiliście?!

- Co? - parsknął medyk, ocierając łzę 

- Coście mi zrobili?! - wrzasnęłam roztrzęsiona, uciszając niebieskiego mecha 

- Co... ale my nic... to był tylko żart. - mruknął wciąż rozbawiony medyk wskazując na ekran

- Tylko żart, tylko żart...! - potaknął B'down, zbierając się z podłogi 

Medyk nawet kursorem przesunął plik tekstowy, ukazując normalny pulpit monitora. To była zwykła notatka, nie raport, co pojęłam po chwili. 

- Żart...? ŻART!? - wrzasnęłam wstając

- Szczerze? Nie myśleliśmy, że to w to uwierzysz! - zawył ze śmiechu medyk, zasłaniając dłonią twarz- Napisałem to na szybko i... hahaha, te dane były bez składu i ładu, tak irracjonalne że...

- Nadawały się na żart! - dokończył rozbawiony B'down 

- Hybrydy, czujesz to?? - parsknął śmiechem czerwony mech- Niech mnie nie woskują! Breakdown! Hahahaha!

Zacisnęłam pięści i szczękę chyba do granic możliwości. Knockout odliczył na szponach od trzech do zera, a Breakdown pokiwał porozumiewawczo głową. 

- Wasze ryje to czyjś żart! Coście kurwa myśleli! - krzyczałam nieustannie gestykulując i tupiąc co chwila- Przez was się posikałam ze strachu...! ...a nie, to tylko pot... i całe szczęście! Wiecie jak mnie przeraziliście, prawie tu ducha wyzionęłam! Takich rzeczy nie robi się ziomeczkom, skurwole! Pojebało was już do reszty?! Co... - prychnęłam wściekła- Wyłączyliście sobie uszy, kurwa? Przecież widzę te tępe spojrzenie i głupi uśmieszek! Za kogo mnie kurwa macie!? Debile, idioci! Najgłupsza rasa obcych jaką spotkałam! Wasza stara to pralka, bo wam procesory wyprało! AAAAAAAAAGH! - wrzasnęłam dając ujście stresowi- Czekajcie, kurwa, zemszczę się, zemszczę się potwornie! Ta zniewaga, krwi wymaga!! Obiecuję wam to, TU i TERAZ! Popamiętacie mnie i to tak, że kurwa do końca dni będziecie pamiętać, że MI! - postukałam się w pierś palcem- MI!! ŻARTÓW. SIĘ. NIE. ROBI!!!

Sapałam i fukałam jeszcze przez kilka chwil, złowrogo obserwując spokojnie zamyślone cony. Za moment oprzytomniał Knockout i uśmiechnął się do swego kompana.

- Breakdown, już możesz...

- CO?! 

- Mówię, że możesz...

- NIE SŁYSZĘ CIĘ!- wrzasnął B'down i oberwał przez łeb

- Audio receptory włącz! - jęknął medyk stukając się w bok głowy 

Niebieski mech po chwili zrozumiał o cho chodziło i pokiwał głową. Knockout tylko przewrócił optykami, kiwając głową. 

- Słuchacie mnie już do kurwy?! - warknęłam- To teraz mówcie co mi dolega!? ... no mówcie!

- Naiwność to raczej nie choroba - parsknął Knockout 

- Już dość, p a j a c u! - syknęłam- Pytam w pełni poważnie, co mi dolega?! A na pewno wiesz!

Mechy wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Czerwony mech myślał chwilę skubiąc brodę. 

- A co ci dolega? - spytał w końcu, na co prychnęłam

- Czuję się jak żywy trup! Może od tego zacznę...!

- Z-z-zombie? - jęknął w szoku Breakdown, którego szybko skarcił medyk

- Mdleje, wymiotuję...? - kontynuowałam- Nic wam to nie mówi? 

- Może jesteś w...

- ZAMKNIJ SIĘ! - wrzasnęłam grożąc palcem medykowi. Kiwnęłam głową na monitor- Skoro to był wasz pojebany żart, to teraz mam pewność, że nie jestem! - wybuchłam zrozpaczonym śmiechem, dłonią przeciągając przez twarz- Czy ja umieram?

- Masz jakieś podejrzenia... co do tego złego stanu zdrowia? - spytał Knockout z miną... jakby zmartwioną- Jakie mogą być tego powody? 

- Wasze poronione pomysły! A no i może, HMMM, promieniowanie? 

- Zbyt małe.

- Cybermorfa?

- Wykluczam, to symbiont. Prędzej by umarł niż ci zaszkodził.

- Energon... - szepnęłam przekręcając głowę

- Energon? Miałaś  z nim ostatnio kontakt? - spytał medyk

- Nie pamiętam dokładnie... - westchnęłam- Urwał mi się film, po tym jak zabiłam...

- Jeńca, Autobota. - dokończył Knockout- Też nie. Po naprawie Ekstraktora, przed twoim obudzeniem się, nie miałaś nawet kropli Energonu w organizmie.  

- Skoro nie... czekaj moment... - skrzywiłam się- Jak to nie było? 

- Cóż... - jęknął medyk- Ocknąłem się, kiedy Ekstraktor Energonu został ledwo co naprawiony. Brek przyniósł cię nieprzytomną, ale czystą... 

- A tak! Pamiętam, że Megatron kazał mi sprawdzić, czy będziesz żyć. - dodał niebieski mech- Może miał zapasowy Ekstraktor? 

- Jeśli wsadził mnie do mikrofali i za mocno przysmażył, to klnę się, że nie ręczę za siebie! - syknęłam 

***

- Dobra, jeszcze raz od początku. - jęknęłam obserwując schematy pojawiające się na monitorach  

 - To jest CNA...

- Wygląda jak pojebane DNA, po popatrz tylko jaki świrus! 

- Odpowiednik naszego nośnika informacji genetycznej. - kontynował znudzony Knockout-Zawiera dane o przyszłym transformerze, o specyfice wad i zalet budowy jego endoszkieletu, budowie optyk, skłonności do asymilacji Energonu i takie tam... Primusie, muszę to ci dalej tłumaczyć?

- Dobra, dawaj dalej. Ta maszyna obok, co ona robi? Wygląda jak batyskaf... - parsknęłam 

- To generator iskier. 

- G e n e r a t o r? - potrząsnęłam głową

- Najważniejszym elementem transformera jest...? - spytał zawadiacko medyk 

- Ja wiem! Ja! - krzyknął Breakdown- Iskra!

- Tak, Break, w rzeczy samej. - potaknął z uśmiechem Knockout

- Skoro iskra jest waszą duszą, to jak ją możecie, od tak, produkować w jakiejś maszynie?

- Cóż... jestem medykiem, dla mnie jest to najzwyklejszy narząd niezbędny do funkcjonowania każdego z nas. Pojawiały się dziesiątki filozoficznych treści o iskrze jako miejscu pobytu naszych uczuć a nawet myśli... - wzruszył ramionami- W sumie można powiedzieć, że znajduje się tam baza zapasowa, ale tak po za tym... - mruknął stukając się szponem- Wszystkie procesy przebiegają w procesorze. Ty powiedziałabyś, że czujesz sercem?

- Nie... emocje zachodzą przez procesy biochemicznie w mózgu. - mruknęłam- Zatem iskra jest... zasilaniem?

- Tak, jak widzisz komora przypomina nieco kulę, stanowi bunkier dla jądra iskry. - rzekł kładąc na stole jedną z metalicznych piłek. Drobnymi szponami otworzył ją ukazując wnętrze- Jądro iskry składa się z ruchomych elementów i wygląda wewnątrz jak żyroskop. W tej chwili pierścienie leżą na sobie, lecz gdyby iskra funkcjonowała...

- Obracałyby się. - wtrąciłam, na co medyk przytaknął lekko zdziwiony

- To dlatego, że w samym w jej wnętrzu następuje rozpad Energonu. Pole elektromagnetyczne utrzymuje pierścienie w stałym położeniu, dlatego się o siebie nie ocierają. Lecz to komora reguluje ich pracę, według poleceń procesora. Na zmianę przyśpiesza to spowalnia prędkość dostosowując pobór energii. 

- Mhm... A te wszystkie komory? - wskazałam w kierunku maszyny obok- One są... martwe? 

- Ani żywe, nie zgasły również. Komora sama w sobie jest tylko organem, mógłbym nawet powiedzieć iż tylko pojemnikiem, który musi zacząć się kręcić. 

Medyk przeszedł dalej do innej maszyny. Była ona bardziej prostokątna, z niewielką taśmą obok, na której znajdowały się świeżo stworzone serca kosmitów. 

- Od tworzenia komór mamy specjalny sprzęt, coś na miarę hiper nowoczesnej drukarki 3D. Metal, z którego jesteśmy zbudowani można kodować. W specjalnych warunkach w połączeniu z CNA rozpoczyna proces tworzenia komory. - wskazał szponem w szybkę maszyny- Cały widz polega na tym, by obudzić jądro iskry.

- I do tego służy generator. - podsumował dumnie Breakdown, doglądający sprawności rurociągów doprowadzających Energon 

- By komora zaczęła ''pulsować'', należy pobudzić ją odpowiednimi władowaniami elektrycznymi w bardzo konkretnym miejscu. Kiedy już zacznie pracować, jest już w zasadzie z górki. - rzekł medyk uśmiechając się kącikiem ust 

- To znaczy? - jęknęłam przechylając głowę- Wszczepiacie ją do Vehicona czy co?

- Oczywiście, że nie! To iskra buduje klona. Pulsująca komora pierwsze co czyni to rozbudowuje swą zewnętrzną powłokę... tworzy coś jakby skorupę, by całkowicie odciąć jądro od warunków zewnętrznych. Zaczekaj chwilę, bo i tak musimy stworzyć pięć klonów... to sama zobaczysz. 

Knockout podszedł do schowka magazynku drukarki, by wyciągnąć z niej dwie gotowe komory. Medyk odstawił jedną i chwycił za strzykawkę z Energonem, którą wbił w tył kuli. 

- Wpierw trzeba dać komorze absolutne minimum paliwa, by mogła ruszyć... - rzekł ze skupionym wyrazem twarzy- A teraz wystarczy ją uruchomić. 

Ostrożnie włożył jedną z nich do generatora i zamknął szczelny właz. Machina syknęła tworząc wewnątrz próżnię, by za moment obniżyć igło-podobne pręty. 

Generator zaczął głośniej pracować. Wewnątrz elektryczne błyskawice lizały srebrne części maszynerii, by po chwili pełzać po komorze. Hipnotyzujące linie tańczyły aż natrafiły na pierścienie żyroskopu. Generator zabuczał zwiększając natężenie wyładowań, co widać było w postaci pojawiających się raz po raz rozbłysków. 

Przez ułamek sekundy błysło oślepiające światło, które pojawiło się wewnątrz komory. Maszyna natychmiast się wyłączyła, odbezpieczając właz, który zassał powietrze. Wstrzymałam oddech widząc jak narząd drży, wprawiając pierścienie w ruch. Iskra poczęła charakterystycznie migotać dzięki wirującemu żyroskopowi. Zewnętrzne warstwy zaczęły nasuwać się, aby zamknąć jądro iskry w swym wnętrzu. Po chwili nałożyły się pierwsze, cienkie srebrne płaty pancerza nadając komorze nieco eliptycznego kształtu. 

Medyk wyciągnął komorę iskier, która mieściła mu się na dłoni. Pokazał mi ją z tak bliska, że mogłam usłyszeć ''bicie'' okręcających się pierścieni. Przez szczeliny osłon komory migotało na zmianę turkusowo-białe światełko, zapewniając o tętniącym tam życiu. Zaniemówiłam.

- Nie wiem co powiedzieć... - szepnęłam, wyciągając niepewnie dłoń, zerkając na medyka- Mogę...?

Knockout przytaknął, kładąc dłoń, by ustabilizować ją na blacie. Ostrożnie przejechałam opuszkami palców po powierzchni funkcjonującej komory. Mogłam wyczuć jej nieustanne drżenie oraz to jak zareagowała na mój dotyk. Metalowe osłony poruszyły się panicznie niczym skorupa małża, zaciskając się, przez co bijący blask niemalże zniknął.

- Zupełnie... jakby się bała... - mruknęłam uśmiechnięta- Niesamowite...

- To odruch bezwarunkowy, komora zaciska się by chronić jądro iskry.

  ***

- I co dzieje się później z taką pulsującą iskrą?

- Jeśli ma dostęp do Energonu, rozwija się dalej. Rośnie dobudowując kolejne warstwy pancerza, w charakterystyczny sposób zapisany w CNA. 

Mówiąc to medyk podszedł do najbliższej kapsuły. Mechaniczne ramie poruszające się na podwieszanych szynach odebrało malutką komorę iskry. Maszyna uniosła się i zanurzyła w płynie, w którym po chwili pojawiły się dwa przewody doprowadzające Energon. 

Knockout odwrócił się do cylindra, w którym unosiło się coś znacznie większego od komory iskier. Ogromny cień o kształcie podobnym do łzy. Nie minęła chwila, a gęsty płyn został wypompowany ukazując to co znajdowało się wewnątrz.

- Pod postacią takiego opancerzonego zalążka, wykształcają się inne niezbędne organy takie jak procesor, wentylatory, modulator, układy funkcjonalne*. - rzekł wskazując na kapsułę przed sobą.- To co widzisz, jest jakby... naszą formą przetrwalnikową**, niezwykle wytrzymałą. Transformuje się protoformę, czyli naszą niepozorną humanoidalną postać, która bez zeskanowania wehikułu jest niezdolna zmiany trybu.  Przynajmniej nie od razu. 

Przypominało to zlepek części, żeliwnych fragmentów idealnie do siebie dopasowanych. Było to coś na miarę metalowego sarkofagu, poczwarki. Metalowe ramie maszyny podjechało do, jak to ujął medyk, formy przetrwalnikowej Vehicona. Maszyna starannie złapała klona i zaczęła wyciągać, odłączając tym samym kable z życiodajną substancją. 

- Czyli będą teraz się transformować pierwszy raz? Oooo... mogę popatrzeć? - spytałam zafascynowana 

- Oczywiście, tylko z daleka. - odparł medyk

- Ta, bo mnie będą chcieli zabić...? -  jęknęłam

- Nie, bo ich wystraszysz! - sapnął Knockout śmiertelnie poważnie- Protoformy są... dość płochliwe, instynkt przetrwania nakazuje transformerowi zeskanować wehikuł, zdobyć zdolność transformacji. Inaczej są bezbronni, słabi i narażeni na urazy endoszkieletu. Dlatego nie podchodź!  

I choć bardzo chciałam zobaczyć pięć przerażonych robotów wielkości drzewa, to tym razem pozwoliłam mechom działać zgodnie z procedurami. Wszystkie pięć iskier znalazło się w komorach, a pięć protoform grzecznie leżało na dostosowanych do tego leżakach. Medyk wypełnił strzykawkę przeźroczystą substancją i kolejno wstrzykiwał dawkę nowym klonom.

- Co robisz...? - szepnęłam, by nie daj Boże, nie spłoszyć protoform

- Zaraz zaczną się wybudzać. - odrzekł Knokout- By nie zaczęły rozrabiać po zeskanowaniu pierwszego wehikułu, podałem im środek nasenny. Zadziała z opóźnieniem, tak by zdążyły zeskanować co trzeba..  

Wtedy zaczęło się coś dziać. Zmiana warunków spowodowała, że protoformy ożyły i postanowiły transformować. Proces był... niesamowity, znacznie dłuższy od normalnej przemiany. Mechaniczne części unosiły się, poniektóre okręcały i ponownie przekręcały, by dopasować się do innych! Moje oczy nie nadążały za tym skomplikowanym procesem. 

W końcu kształt kosmicznej poczwarki wyodrębnił kończyny, które rozprostowały się z ówczesnej ''embrionalnej'' pozycji. Głowa kiwając się lekko zaś uniosła ponad tułów. 

Protoforma klona***wyglądała tak krucho w porównaniu z normalną posturą Vehicona. Szaro-srebrne części pancerza odstawały niczym zmierzwione łuski. W wielu miejscach widoczny był czarny endoszkielet, podatny na trwałe urazy. Wolno mrugające optyki opalizowały na niebieski kolor, twarz zaś przysłonięta była ochronnymi osłonami. 

Klony mimo odosobnienia wydawały się być przestraszone. Wstając kiwały się, jakby niepewne swych sił i pierwszych kroków. Na szczęście nie zajęło im długo znalezienie stojącego obok fioletowego wehikułu. Protoformy bardzo ostrożnie zeskanowały pojazd i transformowały nabierając odpowiednich kształtów i kolorów. Nie minęła chwila, a stało przed nami sześć identycznych aut, z czego pięć transformowało z powrotem w roboty.

Vehicony chwiały się jakby senne i jeden po drugim pokładły się na podłodze. Breakdown usadził mnie na swoim ramieniu i podszedł wraz z medykiem do ''żłobka''. Wciąż z bijącym sercem patrzyłam na nowe klony, które B'down układał z powrotem na żeliwne leżanki. 

- Gratuluję, to... eee, Knockout jakiej jest płci? - spytałam 

- A skąd ja mam to wiedzieć? Jak podrośnie to zdecyduje. - parsknął medyk uruchamiając kolejną maszynę z ekranami  

Pokiwałam rękoma. Przecież to było ze sensu.

- To co wy jesteście, jakieś obojnaki?

- Hm... trochę trudno mi to przełożyć na ludzkie rozumowanie.

- Knockout... - rzekłam, a ten spojrzał na mnie pytająco. Zaśmiałam się cicho- A skąd się biorą prawdziwe małe Transformery?

- Się chyba... nie biorą? - odparł Breakdown

- Z Wszechiskry? - stwierdził wymijająco medyk

- Nah, to należy do kategorii ''iskra-dusza'' i powstanie życia. A ja chcę się dowiedzieć j a k? Proces. Dokładnie. Lubiłam biologię, jako medyk powinieneś mnie choć trochę zrozumieć.

- Nie jestem pewny... - zaczął zakłopotany- Czy tak mało zaawansowane cywilizacje jak ludzka mogą poznawać prawdę... tsa. To skomplikowany temat.

- Zaczyna się jak dobry kryminał, kontynuuj. - odparłam żywo zaintrygowana

- Nie, lepie nie... znam lepszy temat do rozmów, choćby mój lakier.

- Knoooockooout....!

- Uh! Poczytaj sobie pliki powiązane z osobą Shockwave'a, pamiętam, że on to łopatologicznie rozkładał na czynniki pierwsze. Na pewno znajdziesz coś w jego archiwach. Ale na własną odpowiedzialność złociuchna, nie ręczę za uszkodzenia psychiki.

- Okej... - westchnęłam- A teraz to co z nimi robicie, co?

Dostrzegłam jak żeliwne stoło-leżaki, na których się znajdowali unieruchomiły im głowy. Spod nagłówka wysunęły się fioletowo-czarne kable. Każdy jeden przewód podpiął się do potylicy Vehicona mrugając w tą samą częstotliwością co ikony na monitorach maszyny. 

- Dajemy wspomnienia. - mruknął Knockout- Łącze będzie kalibrować ich procesor do... danych technicznych przeciętnego klona. Vehicon w kilka godzin musi umieć mówić, poruszać się, mieć inżyniera technika, znać przywódcę...  

- Ci nowi zawsze są cisi... - stwierdził Breakdown- Małomówni, jakby się wstydzili... albo byli zagubieni. 

- Dziwisz im się? - spytałam unosząc brew 

- Nie.. współczuję. 

- Break, nie rozklejaj się nad nimi. Za miesiąc może ich już nie być, taki ich żywot...

Niebieski mech westchnął w odpowiedzi. 

- To nie sprawiedliwe... - szepnął, na tyle cicho by nie usłyszał go przyjaciel 

- O Jezu, a to co im robi?? - jęknęłam wzdrygając 

Spod nagłówków wysunęły się dodatkowe cienkie ramiona maszyny, które z zaprogramowaną precyzją otwierały powieki klonów. Spomiędzy dwóch srebrnych palców wysuwała się igła, która wbijała się w optykę wstrzykując coś. 

- Nadaje przynależność... - mruknął zamyślony medyk- Zmiana barwy optyk na czerwień była pierwszą cechą rozpoznawczą buntowników. Symbolem Decepticonów. Jest to proces nieodwracalny... dlatego oznacza oznacza pełne przynależenie do frakcji... A właśnie! - uśmiechnął się Knockout- Jak tam tatuaż z naszym emblematem?

- Na dupie sobie zrobiłam, daj mi spokój i tak nie pokaże. - prychnęłam na jednym wdechu, na co mechy się zaśmiały. Odetchnęłam ciężko, bo nie zrobiłam jeszcze tatuażu... w końcu to na całe życie! Z drugiej strony lepsze od żegadła i gniewu przywódcy Decepticonów...

- Dobra, to ja skocze po maski dla Vehiconów. - westchnął Breakdown

_______________

*układy funkcjonalne- zbiór organów/części odpowiedzialnych za skanowanie alt-modów, czyszczenie wewnętrzne, geolokalizacje (zespolone z Cybermorfa), specyficzne mierniki itp.

** Protoforma oraz forma przetrwalnikowa - mojej interpretacji, czyli pierwsze formy transformerów 

***Protoformy Vehiconów pojawiają się TFP, ale zbytnio mi się nie spodobały (wyglądają jak manekiny sklepowe XD), dlatego nadałam im wygląd bardziej z Bayverse (patrz u góry)


Dedykacja dla Atka556, bo tyle transformerowych kmin tu było :') <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top