Rozdział 67- Kotwica ratunkowa.

Taakkk! Udało mi się szybciej ogarnąć rozdziałek, aaaa! :D Co jak bym zrobiła bez waszej motywacji?! Dziękuję, jesteście kochani! <3

I co jak co, ale podoba mi się obrazek z załącznika XD 

A muzyka jeszcze bardziej <3 

__________________________

Czerwony reflektor złowrogo wpatrywał się we mnie.

- Hej mała, stęskniłaś się? - rzekł ochrypły głos- Tsa, choć do taty ślicznoto!

Rower padł na piach, gdy szponiasta łapa porwała mnie do góry i podrzuciła. Pisk ponownie wypełnił powietrze wraz z rechotem żeliwnego monstrum, które na nas napadło.

Spadałam chyba wieczność, drąc się jakbym ze skóry była obdzierana. Szpony robota w ostatniej chwili złapały mnie za kurtkę.

- O MÓJ BOŻE! BREAKDOWN! - krzyczałam- AA NIE! NIE!!!

Sapałam wierzgając i próbując się złapać czegokolwiek, kiedy znów wędrowałam coraz wyżej i zbyt wyżej! Transformer ponownie mnie puścił, a ja znów wrzasnęłam przerażona, bo przepaść, lęk wysokości, zaraz umrę...!

- AHAHA! - rozbawiony capnął mnie, całą roztrzęsioną jak galareta- Coś zmalałaś Charliuchna od naszego ostatniego spotkania! Pha, tylko nie bierz mnie za pedofila! - parsknął ochrypłym śmiechem, schylając się po Briana, którym zaczął niedbale potrząsać- Cholera no! Znowu mi się holoforma zakurzy, widzisz co narobiłaś?

- CO!? - zapiszczałam spanikowana

- Eh... Co z tobą Charliucha? Znajomych nie poznajesz? - jęknął i uniósł mnie bliżej czerwonej optyki, otulonej metalowymi rogami. Potwornej, wytrzeszczonej, świdrującej na wskroś optyki. Pod ślepiem znajdowały się dwie płyty jakoby policzki oraz chora parodia ust- pionowo ułożone srebrne kiełki, które poruszały się wraz z wypowiadanymi słowami. Zadrżałam kuląc się przerażona nie na żarty- Nie poznajesz złotej rączki? Hahaha! 

- B-b-brian...? - szepnęłam przerażona

- Żaden Bybybrian! - żachnął się- Jestem Nitro Zeus! Brian to moja przykrywka! - stwierdził dumnie

- No chyba nie, co ty pierdolisz! - zakwiliłam. Mech zaśmiał się dziwacznie wydając niski pomruk, dziabając mnie szponem w brzuch i łaskocząc- Nie, nie, NIE! Przestań! AAAA!

- Zluzuj majty, bo ci się procesor przegrzeje! - zaśmiał się i zadrżał od mojego potwornego wrzasku- Oj, to chyba ludzkość wyginie z niechęci rozmnażania się.

- Puszczaj złamasie! Na pomoc!! POMOCY!!

- Cała Charlie. - westchnął przewracając optyką- Szkoda! - jęknął jakby zawiedziony, z chwilą rechocąc. Potrząsnął mną przechylając głowę.- A już myślałem, że lubisz zabawy z dużymi robotami*, sądząc po tamtym koledze! - wskazał za siebie, na powoli wracającego do żywych B'downa

- Jesteś nienormalny!! - zapiałam- ...w sumie to się nic kurwa nie zmieniłeś! No może prócz wzrostu! HA!

- Ohoho, jesteś tego pewna, że tylko wzrost się zmienił ? - mruknął czule

- Tak! Procesor masz tak samo mały! To drugie pewnie też! - krzyczałam- Odstaw mnie na ziemię, ty zboku! Breakdown, RATUNKU! Gwałcą!! - zawyłam, widząc zdziwionego cona, który dopiero co wstał

- Mhm, ktoś tu cykorzy na wysokości - zachichotał Nitro Zeus- W takim razie trzymaj się, skarbie!

Wypuścił mnie tuż nad latarnią. Przerażona złapałam się jej kurczowo, okręcając się plecami do dołu. Krzyknęłam oburzona by mnie ściągnął, czego oczywiście nie zamierzał zrobić.

- Zadzwoń - szepnął, kiwając dłonią przy audio receptorze.

- Stawaj do walki matole z kimś podobnych rozmiarów! - fuknął Breakdown

- Zadzieram kiecę i lecę! - zachichotał Nitro Zeus- Kocham dbać o złą reputację!

******

Dorównujące sobie wielkością mechy rzuciły się na siebie. Breakdown z półobrotu przywalił rywalowi młotem prosto w pierś odsyłając w głąb złomowiska. Ten nie był mu dłużny posyłając w jego kierunku rakiety umiejscowione na namiernikach. Niebieski Decepticon uniknął pocisków, które eksplodowały w górach złomu i rzucił kilka płonących wraków we wroga.

Pojedynek transformerów trwał i obaj byli na tyle pochłonięci bijatyką, że nie dostrzegli iż czerwony rower zniknął bez śladu...

***Breakdown***

Obydwoje byliśmy już porządnie wyczerpani. Jakby nie patrzeć byliśmy godnymi i zażartymi przeciwnikami. Staliśmy naprzeciw siebie, czekając aż wentylatory ostudzą nieco nasze iskry. 

- Chwila przerwy, co? - sapnął rogaty mech, siadając na stercie złomu

- Brakuje ci tłoków, co? ... ah, nie mam nic przeciwko...! - westchnąłem idąc w jego kroki

- Nie powiem, uparty z ciebie brutal... z wreckersów żeś się urwał? 

- Czyś ty się z wajchą na procesor zamienił?! - oburzyłem się- Jestem Decepticonem!

- Nie możliwe! Ja jestem Decepticonem! Nie widzisz ślepaku jebitnie czerwonej optyki!? - fuknął wskazując szponem na twarz. Zapadła chwilowa cisza. Przymrużyłem powiekę fukając. 

- Nie widziałem, bo uderzałeś na oślep jak Autociota! 

Atmosfera znów stała się napięta wróżąc, że zaraz rozpęta się kolejna walka. Lecz tym razem wyprostowaliśmy się ogarniając powoli, że doszło do... pomyłki? 

- Nitro Zeus. - rzekł pierwszy

- Breakdown. 

- Decepticon, ha? - parsknął cyklop- Optyki bym zrozumiał, ale zacznij nosić logo w bardziej widocznym miejscu... bo po chuja pana myśmy się napierdalali?! 

- Też chciałbym wiedzieć, a już mi się przypomniało! - prychnąłem kiwając młotem- Masz krzywo pod kopułą, miałem ci wyklepać! 

- Ano! Ty pierwszy wyskoczyłeś na mnie z młotem!

- Chyba za mocno ci przywaliłem! Ty mnie ogłuszyłeś pierwszy przecież!

- No kurwa w sumie racja! Aż sobie przypomnieć nie mogę po co... - burknął Nitro, skrobiąc się szponami po głowie

- O w rdze! - sapnąłem nagle podskakując- A gdzie jest Charlie!?

- Kto? - jęknął rogaty mech

- Taka mała i piszczy...!

- Aha! - Nitro Zeus sapnął i palnął się czoło, wskazując w stronę wjazdu- Na lampie ją zawiesiłem.

- Na tamtej lampie?! - przestraszyłem się 

- Ta, a bo co... oou.

******

Oba lekko pobijane mechy podeszły do połamanego słupa. Zrównane z ziemią było wszystko w promilu kilkunastu metrów, zapewne gdy jeden z transformerów się tam przeturlał lub padł.

- Nie ma roweru... czyli chyba sobie poszła? - stwierdził z nadzieją niebieski con

- Ale, że jak to se zlazła? Ludzie to nie małpy...! - pokręcił głową Nitro Zeus. Cofnął się o krok widząc, że rozwalił napis z kamieni- Co to ma być?  ''I-iOCI''?

- I.... idioci - stwierdził Breakdown

- Tsa... głupio wyszło. - westchnął Nitro, wyciągając resztki złomu spomiędzy luk w pancerzu- Wybacz stary.

- Spoko... mam nadzieję, że Charlie nic nie jest i nie wpadła na jakiś głupi pomysł. - mruknął niebieski con rozglądając się niespokojnie po złomowisku

- Mam nadzieje, że znowu nie rozpierdoli roweru! - stwierdził z przekąsem mech- Albo mnie optyka myli, albo tamto światełko, to nie jest od roweru, hę?

- Ano, raczej. Dogonię ją... - stwierdził z ulgą Break- A ty co, wracasz na Nemesis?

- Ja tu mam misję - odparł Nitro Zeus, drapiąc się w kark- Buduję przekaźnik, by wezwać cony... ze złomu. Możesz sobie kurwa wyobrazić jaka to przednia zabawa!

- Aa... a niby jak żyjesz bez dostaw Energonu, co? - prychnął Breakdown krzyżując ręce na piersi 

- Phe, przerzuciłem się na eko-zamienniki.

- A co ty jakiś hipis?

- Nie wiem co to znaczy, więc uznam to za komplement - przyznał Nitro Zeus, śmiejąc się głupkowato- A ile wyciągasz do setki?

- Zależy, bo co?

Nitro wskazał szponem na pustynną drogę, gdzie znikał ślad po moście ziemnym.

- Bo laska ci uciekła, ahahaha! Ty matole...!

- O nie wierzę! - sapnął Breakdown łapiąc się za łeb- Soundwave most, natychmiast!

- Bywaj bracie optyczny, cyklopi górą! Ucałuj Megersa ode mnie, phahahah!

- Sam to zrób, ja nie mam czasu! - odparł spanikowany con

Niebieski mech czym prędzej się transformował i przejechał przez seledynową poświatę. Wpadł na Nemesis omal nie potrącając Vehiconów znajdujących się na mostku. 

- Gdzie jest Charlie?! - sapnął rozglądając się usterkami. Soundwave wzruszył ramionami- Jak to nie wiesz!? Nie mogła się rozpłynąć przecież...! Poszukaj jej na monitoringu!

As wywiadu przytaknął odwracając się do ekranów.

***Charlie***

Nikt mi nie będzie mówił co mam robić. Nikt. Przekonanie jednego z Vehiconów by otworzył most ziemny, bo ''szpieg jest w niebezpieczeństwie!'' było dziecinnie proste. Trudniej było obmyślić plan by odnaleźć Steve'a jadąc jednocześnie na rowerze. Lukę w planie uzupełniłam wiadomością do Mylo, ponieważ komunikator Vehicona wciąż tylko trzeszczał i szumiał. Tak, znów wszystko po mojej myśli. Charlie wraca do gry...! 

Moje żyły zmroziło, gdy nade mną z błyskawiczną prędkością mignął srebrny cień. A raczej myśliwiec. Zaraz po tym jak go dostrzegłam, uderzył we mnie huk i rozgrzane powietrze z jego silników, które zrzuciło mnie z roweru. 

Z szaleńczo bijącym sercem poderwałam siebie i rower do pionu zawracając o sto osiemdziesiąt stopni. Nie, nie, nie, tylko nie zmieniaj się w robota, błagam! Lecz komandor po chwili stukał za mną szpilkami, zagradzając mi drogę swoją osobą. 

- Proszę, proszę, proszę... - uśmiechnął się miło jak psychopata- A kogo my tu mamy?

- A kysz! Precz, nie mam dla ciebie czasu! - fuknęłam próbując go ominąć 

- Bezczelny robaku! MÓWIĘ DO CIEBIE! - wrzasnął zirytowany- Jako Komandorowi należy mi się szacunek! 

- A to niby z jakiej racji?! Nienawidzisz wszystkiego co się rusza! Jesteś fałszywy, czepliwy i robisz wszystko, by się mnie pozbyć! 

- Oh, nie przypisuj mi wszystkiego... - parsknął rozbawiony- Wiesz, że to dzięki tobie uzyskałem bardzo interesujące dane na temat MECH'u?

- Tępaku, czy ty wiesz co by się stało gdyby te informacje wpadły w niepowołane ręce?!

- Widzisz co to jest? - pokazał mi puste dłonie- Niepowołane ręce! - zarechotał i ucichł robiąc złowieszczą minę- Nie wiem w jaki sposób poradziłaś sobie z Autobockim śmieciem, ale... jak to wy węglowcy mówicie...? Kazał pan, musiał sam...!

Rower spadł na ziemię, gdyż niespodziewanie Starscream bez żadnych ogródek złapał mnie w dłoń i porwał do góry. A nie robił tego jakoś specjalnie łagodnie, więc wydarłam się na cały korytarz. 

- NIEEEE! NIE, NIE!! ...puszczaj mnie! - wykrztusiłam przestraszona

Lecz komandor tylko zacieśnił szpony do tego stopnia, że krzyknęłam z bólu i ucichłam.

- Nie tym razem... - mruknął uśmiechając się szyderczo- Ostrzegałem cię żebyś nie wtryniała się w nie swoje sprawy, larwo... najwyraźniej życie ci nie miłe!

- Nie wiem o czym mówisz... - sapnęłam z trudem. Starscream skrzywił się gniewnie i potrząsnął mną ze złości, ruszając w głąb korytarzu.- Przestań do cholery! Bo zawołam Megatrona! - zagroziłam

- HAHAHA! - zarechotał Seeker, otwierając śluzę do ciemnego pomieszczenia- O nie, nie... tym razem nikt ci nie pomoże... - wychrypiał złowrogo, nieudolnie próbując uruchomić światła- Już ja o to zadbałem, podrzucając mu koordynaty o Mrocznym Energonie! Idiota!

- Puuuszczaj, bo pożałujesz!

- Ależ proszę! - odrzekł i rzucił mnie niezgrabnie na blat w pomieszczeniu. Było tu ciemno i mrocznie, jak w scenerii z horroru. Głównym źródłem światła były optyki Starscreama i słabe światło padające z korytarzy Nemesis- Ciesz się, że tobą zajmę się później... Wiem, że będziesz czekała na mnie bez wytchnienia! - westchnął teatralnie przykładając dłoń do czoła- Szczególnie, że twój prymitywny umysł będzie przesiąknięty poczuciem winy...!

- Jakiej winy? O czym ty pierdolisz!?

- Ohohoh... Twoja głupota mnie rozczula. - parsknął seeker- Naprawdę nie wiesz o co mi chodzi?

- No jakbym wiedziała, to bym pytała?! - sapnęłam kiwając bezradnie rękoma.

- Pff, typowy robal, zero wyobraźni czy inteligencji... Śmiałaś obrócić przeciwko mnie wszystko co stworzyłem! Miedzy innymi bardzo oddanego Vehicona, w dodatku coraz bardziej wkradasz się w łaski Lorda... myślisz, że ujdzie ci to płazem? - uśmiechnął się z psychopatyczną iskrą w optykach- Zaskoczę cię... nie przechytrzysz sprytniejszego od siebie! Miałem nadzieję, że pozbędę się was, gruchające gołąbki, nie brudząc przy tym szponów... - szepnął kręcąc dłonią- Ale skoro mnie do tego zmuszacie...

- Nie zrobisz tego... - warknęłam

- Głupia, ja już to zrobiłem! Nie jesteś w stanie mnie powstrzymać! Twój przyjaciel pożegna się zaraz iskrą...! A ty nie będziesz mogła n i c zrobić. N I C.

- Nawet nie wiesz gdzie on jest! - syknęłam

- Hm, nie na długo... - uśmiechnął się szyderczo przykładając szpon do audio receptora- Vehicon Steve, ma przybyć na mostek w trybie pilnym. - rzekł a głos jego wydobywał się z głośników Nemesis

- Ty sukinsynie, tknij go a...! A...! - żachnęłam się, a po chwili w ciemnościach błysnęło malutkie ostrze scyzoryka

- Bo co? Dźgniesz mnie? Już się boję! - syknął lekceważąco, pstrykając mnie szponami w rękę i wytrącając scyzoryk- Jesteś nikim. Jesteś niczym! Nic mi nie możesz zrobić! W porównaniu do ciebie jestem bogiem! Nieśmiertelnym i niepokonanym! Jesteś kompletnie zdana na moja łaskę! - prychnął zbliżając jarzące się optyki- ... i zdechniesz w agonii! Będziesz krzyczeć i łkać o litość, ale nic z tego! - wychrypiał złowrogo prostując dumnie skrzydła, wyglądając w ciemnościach jak jakiś upadły anioł- Pogódź się z bogami, bo kiedy tu wrócę podzielisz los tego tępego Vehicona!

Kiedy komandor wyszedł, ja wciąż stałam zaciskając dłonie w pięści. Z wściekłości i bezradności chciało mi się płakać. Ale nie mogłam płakać, musiałam działać, musiałam... stąd uciec! Zapaliłam latarkę w telefonie i ostrożnie zbadałam jaka przepaść dzieli mnie z podłogą. Czarno to widziałam...

Wtem usłyszałam chichot, przez co myślałam, że dostałam zawału. Chwilę potem odnalazłam różowe migdałowate optyki wiszące przy suficie.

- A-airachnid...!?

- Biedroneczka potrzebuje pomocy...? - udała zatroskaną i zaskoczoną 

- ...tak!

- Hm... może będę skłonna zaoferować ci swą pomocną dłoń, ale nic za darmo... - zaproponowała miłym tonem 

- Czego chcesz??

- Gramy w tej samej drużynie, żuczku. - mruknęła Airachnid- Obie chcemy zaszkodzić Komandorowi... co ty na to? Byłaby to nasza słodka tajemnica. 

- No jestem za, no! - sapnęłam, nie ukrywając, że bardzo mi się śpieszy

Słyszałam jak Airachnid zlazła z sufitu stukając pajęczymi odnóżami. Włączyła słabe światło rozświetlające pomieszczenie stworzone na wzór schowka, mały magazyn z podręcznymi rzeczami. Pajęczyna sięgnęła po cieniutki łańcuch nawinięty na szpulę i rozwinęła go. 

- To bardzo rzadki metal,  wytrzymały i lekki zarazem. Jeden koniec weźmiesz ty, drugi koniec przywiąże do kotwicy... - rzekła ukazując kły w uśmiechu. Szponem postukała się po audio receptorze- Powiedz tylko słowo, a przekręcę dźwignię i nasz naiwny ptaszek poleci... na samo dno! 

- Dobra to brzmi jak początek całkiem dobrego planu... - odrapałam nerwowo, wchodząc na podstawioną dłoń- Dzięki, coś jeszcze? 

- Przeżyj? - mruknęła Airachnid nim odstawiła na podłogę- Zapamiętaj, że zostaje to między nami...

- Biedronki mają dobrą pamięć! - rzuciłam na odchodne 

Nie myśląc czemu pajęczyca mi pomogła biegłam korytarzem modląc się, bym zdążyła na czas. Serce biło mi jak szalone, gdy zza zakrętu wyłoniły się cienie. Przyśpieszyłam ile fabryka dała aż zastałam okropny widok. Energon, który obryzgał ściany. Vehicon leżał na podłodze, a tuż nad nim Starscream wciskający mu szpony w pancerz na piersi. 

Nie myśląc podbiegłam do komandora i zarzuciłam łańcuchem przy jego szpili. Ten pięknie przeleciał łukiem, oplatając szczupłą kostkę robota. Błyskawicznie złapałam karabińczyk i zapięłam go, tworząc prostą pętlę na jego nodze. 

Zrobiłam to w ostatniej chwili, ponieważ natychmiast nakrył mnie cień. Wielkie szpony ociekające Energonem porwały mnie do góry i ścisnęły mocno. Starałam się nie krzyknąć z bólu i nie dać mu satysfakcji, lecz było to trudne.

- HAHA! Myślisz, że pokonasz mnie lichym łańcuszkiem?! - seeker zarechotał jak w jakimś chorym w amoku. On też był ranny, wzrok najbardziej przykuwała szrama pod optyką- Jesteś żałosna! I głupia! Wystarczy, że cię ścisnę a umrzesz tu i teraz, durny węglowcu! ...chociaż wolałbym, żebyś popatrzyła na swojego konającego przyjaciela... Masz, patrz, Ziemianeczko, patrz! - wystawił dłoń bym patrzyła na rannego Vehicona

- A właśnie, zapomniałbym... - warknęłam przez zęby, z trudem uwalniając rękę z jego uścisku i obracając się ku niemu- Witamy na Ziemi*, szmato! ZRZUT KOTWICY, teraz teraz teraz! - wrzasnęłam do telefonu

- Co? - skrzywił się Starscream. Z całej siły cisnęłam telefonem w Seekera. Zaskoczony robot wrzasnął i złapał się za urażoną optykę.- AIGH TY MAŁA!! Pożałujeeee....!

******

Łańcuch napiął się i ściągnął komandora do parteru. Robot runął na podłogę jak długi, będąc ciągnięty w niekontrolowany sposób. Po chwili dziewczyna wyleciała obtłuczona z jego dłoni, gdyż jak i jemu podpowiadał instynkt samozachowawczy- należało się zatrzymać. Seeker sapał na w pół wściekły, na wpół przerażony, nieudolnie szorując szponami po posadzce.

Pęd i siła z jaką łańcuch ciągnął robota uniemożliwiła mu zatrzymanie się. Minął zakręt oraz Breakdowna, który uskoczył przed pędzącym po podłodze komandorem.

- Pomóż mi!! - sapał nadaremno Seeker

Breakdown zdążył tylko drgnąć ręką, gdyż nie wiedział co począć... a i Starscream zniknął szybciej niż się pojawił. Krzyki komandora już po chwili zaczęły cichnąć i oddalać się. Niebieski robot usłyszał Charlie i przyśpieszył kroku, dostrzegł ją przy nieprzytomnym Vehiconie. 

- Steve, Steve, obudź się! Proszę, Stevie!

- Charlie?

- Break! Szybko, pomóż mu! - krzyknęła zrozpaczona 

- Co tu stało?? - spytał zszokowany i bez wahania wziął na ręce klona 

- Później ci powiem! Biegnij! Zabierz go do Knockouta!

- Jasne...

Breakdown zniknął za zakrętem. Cały statek się zatrząsł. Kotwica musiała właśnie zatrzymać Nemesis, przez co podłoga przechyliła się, a więc statek ostro hamował. Wszystko zatrzęsło się niemiłosiernie. Dziewczyna miała nadzieję, że pojazd nie zaorał przypadkiem pół Tokio... i że Steve'owi nic nie będzie. 

________________________________________________

Voilà, Nitro Zeus!

Musiał się pojawić, bo uwielbiam typa XD Jeden z najlepiej prezentujących się Deceptów z bayverse! Pierwsza podpowiedź znalazła się w rozdziale 52, była to nazwa zakładu Briana ''NitroZeuS'',  i jedyną chyba osóbką, która to dostrzegła była @2Blue2Dream  (brawo!) Jego imię przewijało ssię to tez później XD 

*A już myślałem, że lubisz zabawy z dużymi robotami  - oryginalnie You like playing with the big robots, don't you little girl? - cytat z TFP, nawet filmik na yt z tym znalazłam XD ''bajki dla dzieci''

https://youtu.be/9ozhoG6J38E

**,,Witamy na Ziemi'' -  najlepsza scena z Dnia Niepodległości  XD KLASYKA jeśli chodzi o kontakty ludzi z kosmitami XDD 

https://youtu.be/xTVjG7ZPxSI

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top