Rozdział 66- Mad Max.

Hej, hej! Łapcie zaskakująco długi rozdział, biorąc pod uwagę ilość zaliczeń jakie mam XD Pewnie jest masa błędów, bo nie miałam czasu sprawdzić, ogólnie mam nadzieje, że rozdział w będzie miarę czytelny... mogą też się pojawić opóźnienia w dodawaniu odpowiedzi na wasze komenty, bo muszę się uczyć, ale na pewno odpowiem XD  bez zbędnego zapraszam do czytania!

Polecam piosenkę z załącznika, bo dawała mi weny *.* 

_________________________

Pamiętam jak upadłam i obraz się rozmazał. Moje powieki były tak ciężkie... tak bardzo chciało mi się spać. Otworzyłam jeszcze je na chwilę widząc dookoła szpony, które mnie niosły i równie szybko wszystko zgasło. Mrok utulał przyjemnie, dawał wytchnienie... był zbyt przytłaczający by mu się oprzeć. 

Lecz piszczenie nie ustawało, wręcz przeciwnie nasilało się. Wolno i stopniowo, coraz głośniej aż stało się niedotrzymania. Kiedy dotarło do granicy bólu ustało, z nieprzyjemnym uczuciem zatkanych uszu przy zmianie ciśnienia. 

Tępy ból w środku głowy nie ustępował, chcąc znowu odesłać mnie w objęcia Morfeusza. Wzięłam głęboki oddech i  zadrżałam z chłodu, kuląc się o tyle ile było to możliwe. Powoli i niechętnie rozstawałam się z mrokiem, mrugając ciężkimi powiekami. Wspomnienia widziałam jak przez mgłę, odległą jakby wydarzyło się to rok temu. Nie wiedziałam na jak długo straciłam przytomność oraz to gdzie obecnie się znajduje. Jedyną rzeczą na jaką jaką się skupiłam było oddychanie. Próba otworzenia powiek... 

- Obudziłaś się. Już się obawialiśmy, że tego nie zrobisz... 

Uchyliłam szerzej powieki, by odnaleźć źródło głosu. Z całego niewyraźnego obrazu dostrzegłam zarys Megatrona i Breakdowna. Leżałam chyba na blacie, bo było zimno i niewygodnie. Westchnęłam ciężko. Po dłuższej chwili zebrałam w sobie siłę by się odezwać. 

- Miałam... okropny koszmar. - mruknęłam zachrypniętym głosem

- Sądzę, że nie był to sen. - odparł Megatron przysuwając szponem otwarty scyzoryk

Skręciło mnie w żołądku tak iż myślałam, że zwymiotuję. Zakryłam się szczelnie rękoma, próbując wyprzeć z pamięci twarz Autobota, która patrzyła się na mnie z wyrzutem. To nie mogło być prawdą, to musiał być koszmar! Zatrzęsłam się, gdy poczułam głaszczący mnie szpon.

- Wszystko w porządku... - mruknął Lord- Już po wszystkim. 

- Energon... - szepnęłam patrząc na swoje dłonie- Co się z nim stało?

- Wszystko w swoim czasie. Teraz wróć do siebie i odpocznij... i nie wracaj na Nemesis, dopóki cię nie wezwę z powrotem. Masz tutaj nowy sprzęt do komunikacji - dodał wskazując na identyczny do poprzedniego pancerny telefon

Tysiąc pytań zalało mój wolno działający umysł. Dlaczego mam nie wracać? To brzmi jak bilet w jedną stronę. Może Lord nie potrzebuje już szpiega, bo Decepticony same znalazły trzeci adres...? Może Starscream przekabacił wszystkich przeciwko mnie? 

- Dlaczego?  

- Muszę opuścić Nemesis na czas nieokreślony... dzień, dwa, może trzy? - rozmyślał gladiator- Nie chcę byś kręciła się po statku pod moją nieobecność. Decepticony bez żelaznej ręki nad sobą, bywają nieobliczalne... a ja z całą pewnością wolę mieć żywą asystentkę. Breakdown, odwieź ją...

- T-tak jest, Lordzie Megatronie. - odparł mech jakby niepewnie

Miałam wrażenie, że nie spałam tydzień. Zostałam przeniesiona na podłogę, skąd mogłam wejść do wehikułu niebieskiego Decepticona. Przypominało to raczej wspinaczkę górską nim znalazłam się na fotelu. 

- Długo byłam nieprzytomna? - zapytałam, lecz odpowiedziała mi niepokojąca cisza- Breakdown? ...Breakdown coś się stało?

- Zabiłaś Autobota... - odparł pusto- Zabiłaś go. 

- Ja... musiałam to zrobić, nie miałam wyjścia... - mruknęłam- Chyba się mnie nie boisz?

- Ja?! Nie, nie, no co ty, ja się niczego nie boję! - zaśmiał się nerwowo

- Breakdown, przecież mamy sztamę, jak najlepsi kumple, tak?

- Oczywiście, zdecydowanie lepiej mieć cię po swojej stronie... po prostu, dalej nie mogę w to uwierzyć. Wow...

- A weź nie przypominaj... czekaj, jak to ''wow''? - skrzywiłam się lekko

- Zmasakrowałaś mu iskrę, tak iż lepiej sam bym tego nie zrobił...! - zaśmiał się słabo- Powoli zaczynam rozumieć dlaczego Lord dał ci awans, nadajesz się na Decepticona.

- No to mnie zaskoczyłeś. - stwierdziłam, a mech po jakimś czasie westchnął ciężko- Co cię trapi?

- Nie było mnie przy was... jestem beznadziejny. 

- Co? Nawet tak nie mów, to nie twoja wina. 

- Ale gdybym był to by się nie wydarzyło! Wyprasowałbym mu gębę młotem tak, że mógłby robić za kowadło! - fuknął rozeźlony, przez co musiałam szarpnąć go za kierownicę bo zjechał na lewy pas

- Uważaj! - sapnęłam

- Wybacz, ale jestem taki wściekły, że gdybym go dorwał, to!

- Wiem, B'down, wiem! Ale przeszłości nie zmienimy... spokojnie, jestem pewna, że jeszcze nie raz mnie wyręczysz i stłuczesz blachę nie jednemu Autobotowi. 

- A jakże! - zaśmiał się 

- Właśnie, co u Knockouta?! - sapnęłam, gdyż wrócił do mnie większy skrawek wspomnień- Nic mu nie jest, prawda?

- Przeżyje, nie miał dużych obrażeń. Wstrzyknął sobie środek usypiający... dobrze, że trzymał strzykawkę, bo nie wiedziałbym co mu podać. - mówił przejęty mech- Jeszcze zanim się otworzył optyki zdążyłem go wypolerować, a i tak zrobił raban o lakier jak tylko się obudził. 

Hm, czyli musiałam być nieprzytomna jakiś czas. Dobre pytanie też w jaki sposób obcy wyparowali ze mnie Energon. Może na statku zwyczajnie był jeszcze jeden ekstraktor? A Steve? 

- A nie widziałeś może Steve'a? 

- Nie, niestety go nie spotkałem.

***

Dwa dni później ryki i warkoty rozbrzmiewały raz po raz nad pustynią, wprawiając w wibracje ziarenka piasku. Nie jedna bryka prezentowała właśnie moc swojego silnika, budząc podziw i strach. Oprócz mojego. 

Ja siedziałam sobie na fotelu kierowcy nalewając kawy z termosu do kubeczka. Owszem, wzbudzało to wszech ogólny śmiech, ale średnio się tym przejmowałam. Bo czym tu się przejmować? Nielegalny wyścig, tony dragów sprzedawanych za kulisami oraz szaleństwo w czystej postaci. Ach zapomniałabym, skończyłam pić kawę i czym prędzej naciągnęłam na nos komin ''ukrywając swą tożsamość''. 

Obserwowałam z bezpiecznej odległości auta zawodników, odstęp był konieczny by Tico się nie spłoszyło. Większość zmodyfikowanych fur wyglądało jakby mogło bez problemu przejechać po moim wózku i nawet by tego nie zauważyło. Przeważały fury z dziwnymi udoskonaleniami, które rzekomo miały je przystosować do jazdy po pustyni - zdecydowanie za duże koła, podniesione zawieszenie i sprężarki. Normalnością były body kits* z szerokimi spoilerami. Co drugi pojazd miał zderzak zmodyfikowany tak iż przypomniał łyżkę koparki lub widelec, którym łatwo będzie spychać innych z drogi. Do tego osobliwe dodatki takie jak miotacze płomieni, broń palna, kraty osłaniające szyby. 

Chore. Te samochody wyglądały jak wyjęte z horroru, przypominały bestie, które zaraz się na ciebie rzuca i rozszarpią! Poniektóre wyglądały bardziej jak zombie- można spokojnie było usłyszeć jak rdzewieją żywcem, dziw w ogóle, że odpalały. 

Parsknęłam widząc odpicowaną brykę tańczącą na hydraulice. Jeszcze bardziej rozbawił mnie wściekło-neonowy wan z jakąś rakietką na dachu. Ktoś nawet odważył się przyjechać garbusem, lecz o tyle przerobionym iż przypomniał opancerzonego dinozaura. Jeden z jeepów nawet posiadał na pace rozkładaną blokadę, którą zaiste rzuci komuś pod maskę.Gdzieś w oddali mignął mi wypolerowany Czerwony Kapturek w asyście Breakdowna. Pojawiła się też smolista ciężarówka po tunigu, wyglądając jak jakaś bestia. Godny konkurent dla Monstera.

Kiedy myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, zobaczyłam kilku motocyklistów na swoich odpicowanych jednośladach. Motory, o ile można było je tak nazwać... Na rajd wariatów? To czyste szaleństwo...!

Niespodziewanie z woki toki leżącym na siedzeniu odezwał się głos Briana.

- Halo? Halo słychać mnie? Na chuj ci ten kask? Przecież to kask rowerowy...! Charlie? Słyszysz mnie do cholery?! CHARLIE! Czy to dziadostwo w ogóle działa...? Ja pierdole co to za szajs... - fukał zirytowany. Westchnęłam wzięłam do ręki woki toki, czekając aż będę mogła mówić. 

- Nie powiedziałeś odbiór! - sapnęłam- Złota raczka od siedmiu boleści! Jak kończysz mówić, mów ''odbiór'', a na koniec całej rozmowy ''bez odbioru''. A kask wzięłam dla bezpieczeństwa, odbiór.

- Wzmocniłem klatkę, nic ci nie będzie. Pamiętaj, że jedyną twoją robotą to włączenie systemu i cieszenie się pierwszym miejscem! ... odbiór?

- Włączyć system, zapamiętałam. Odbiór.

- Nie spierdol tego, postawiłem na ciebie! Pamiętaj, że system musi zeskoczyć w odpowiednim momencie... w razie czego... w sumie nie przewidywałem planu awaryjnego, wszystko musie się udać! Odbiór.

- Przyjęłam. Bez odbioru. - odparłam odkładając woki toki. Widząc nagłe poruszenie wśród ludzi zaczęłam się rozglądać po klifach. Odetchnęłam szepcąc- W co ja się wpakowałam... 

Wszyscy widzowie i zbędne osoby zaczęły przechodzić w kierunku startu. Niektórzy ustawiali się przed, niektórzy za cieśniną wąwozu, jeszcze lepsi obserwatorzy wybrali miejsce na klifach. Kilkanaście tysięcy ludzi lub więcej, w każdym bądź razie bardzo dużo. I zero policji? Zawsze mnie to ciekawiło. Jak?

_________

https://youtu.be/UIyRXvHmXxo

Włączcie sobie chociaż początek, bo fajny, tak dla klimatu XD 

_____________

Na starcie dało się słyszeć soundtrack z filmu Mad Max: Fury Road, którego dźwięk wzmacniały gigantyczne głośniki. Kolumny wystawały z naczep tirów, skutecznie zagłuszając wszelakie rozmowy. Chyba serce zaczęło mi szybciej bić od tego wszystkiego. Drony z kamerami podniosły się nad szosę, skupiając się przy jednej stronie  klifu, z której zaczęła spływać sztuczna mgła. 

- Uważaj, zaczyna się... bez odbioru. - rzekł jeszcze Brian

Przełknęłam ślinę i odetchnęłam nierówno, zaciskając dłonie na kierownicy. Włączyłam gulgoczący silnik Tico, czekając aż zacznie furgotać w charakterystyczny dla siebie sposób. Wrzuciłam bieg i ustawiłam się w dwuszeregowej kolejce zmodyfikowanych wozów. 

Wyblakły golf na podniesionych tylnik kołach z wielką sprężarką na masce ustawił się tuż obok. Mój wzrok błądził chwilę po płomienistym napisie ''ZEKORI''  na drzwiach fury, aż natrafił na właściciela. Wytatuowany kierowca z irokezem na mój widok zaczął rżeć jak psychiczny.

- Trzeba było jechać multiplą! Ahahaha! Nie sądziłem, że w tym roku będzie tak łatwo! Odpadniesz pierwsza! - śmiał się szczerząc zęby jak głupi- Ten wyścig wygram tym razem ja! 

Nie żeby coś, ale Ticuś to przechodził drugą młodość. Prócz modyfikacji pod maską, Brian zakrył wszystkie gimbusiarskie rysunki i 69-tki białym lakierem oraz nawet niezłą aerografią niebieskich płomieni. Do tego spoilery i... w zasadzie to wszystko. Tico to Tico.  

Napięcie rosło w miarę jak tor pustoszał z zabłąkanych gapiów. Kiedy kibice znaleźli się w wyznaczonych miejscach na zamglonej półce klifu pojawiły się barwne lasery. Wszyscy oczekiwali przybycia gwiazdora tego wielkiego wydarzenia- Silvera McCoina. Ksywa wszechświata. 

________________

I tu też początek dla klimatu :3

https://youtu.be/eWXRintPmGQ

___________________

Zespół, który był tam ulokowany rozpoczął występ grając ,,Guns N' Roses - Welcome to the jungle''. Echo odbijało się od kamiennych ścian, światła na półce klifu zaczęły migotać coraz szybciej aż... w kulminacyjnym momencie  trysnęły fontanny ognia i fajerwerków.  Z opadającego konfetti wybiegł uśmiechnięty McCoin machając do kibiców, którzy o mało co nie dostali pierdolca z podniecenia. Tak oto się robi dobre wejścia! 

Purpurowy garnitur, złota laska, siwe włosy zakryte cylindrem w tym samym kolorze co ubrania. Uroda francuskiego złoczyńcy, szare zakręcone wąsy i bródka- oto jak wyglądał założyciel i sponsor wyścigów. Obrócił się w miejscu pozwalając by jego marynarka falowała swobodnie. Kiwał dłońmi i kiwał głową na znak iż podoba mu się reakcja ludzi. Przybliżył mikrofon do ust i wzniecał raz po raz kolejne okrzyki euforii. Zakończył swój wstęp jak zawsze tymi samymi słowami:

- Pamiętacie o najważniejszej zasadzie...? NIE MA ŻADNYCH ZASAD!! - krzyknął, a tłum wiwatował mu hucznie

Krwistoczerwona kula błysnęła nad cieśniną, co było znakiem by wszyscy odpalili swoje maszyny. I tak też się stało. Tuningowane silniki wyły, a ich echo odbijało się od ścian kanionu. Pomruki, grube warkoty i furkoty, na myśl przywodzące dzikie bestie! Na to wszystko piski i krzyki kibiców. Muzyka grana przez zespół.  Wszystkie te dźwięki przeplatały się tworząc potworny rozgwar. Sama uśmiechnęłam się dając gaz do dechy i dołączając się do chaotycznej orkiestry.

Pomarańczowa kula zaczęła świecić pulsując, by dać nam sygnał go pełnej gotowości. Włączyłam w radiu odpowiednią piosenkę ,,Metallica - Fuel''**  i byłam gotowa do wyścigu. Ah i jeszcze system, trójkątny guzik. Pyk i diody nabrały niebieskiej barwy. Działa! 

Zieleń zabłysła nad cieśniną, a wozy zaczęły ruszać niczym wygłodniałe bestie. Zrywające się do wyścigu wozy podniosły tumany kurzu, przez co już na początku odpadło kilka samochodów. Z tego co widziałam walnięci motocykliści skutecznie przebili się na przód, za to w tyle został smolisty tir. 

Dopiero gdy wyjechaliśmy z kanionu rozpoczęła się prawdziwa jatka. Samochody przepychały się zażarcie, by znaleźć jak najlepsze miejsca. Nie znaleźliśmy się w połowie pierwszego okrążenia a zaczęła się eliminacja przeciwników. Miotacze ognia poszły w ruch, podobnie broń i wszelkie udoskonalenia. Motory miały dobrą taktykę i sprzęt- dziwne lufy na przodzie, dzięki którym rozsadzali koła tuningowanych fur. Na całe szczęście Tico pruł przez siebie jak zjawa nie będąc godnym uwagi przeciwnikiem, do chwili... 

Potężny wstrząs pchnął mnie na bok, koła z powrotem łapały przyczepność. Wściekły zielony mercedes ponownie natarł by zepchnąć Tico na skały. Lecz usłyszałam huk i auto przeciwnika zaczęło drastycznie zwalniać z kapciami zamiast opon. Zerknęłam w lusterka, po czym odważyłam się wystawić głowę przez okno. Wytrzeszczyłam oczy na widok ostrych kolców wystających spomiędzy felg. Jak...?! 

Uniosłam wzrok i ponownie złapałam za kierownicę. Miałam ogon! Tuż za mną jechał jakiś dziwoląg. Zmarszczyłam brwi patrząc przez tylną szybę.  

- Co jest kurwa...? - prychnęłam 

Uniosłam brwi na widok naprawdę głupio niezmodyfikowany pojazdu. Czerwony volkswagen z półokrągłą klatką na dachu, no spoko. Kolejne auto wyłoniło się zza kurtyny pyłu. Parsknęłam pod nosem, Bumblebee miał brzydszego brata. Właśnie dogonił nas żółty opel tigra z czarnymi pasami, który za jednym zamachem wyprzedził czerwonego dziwaka. 

Obróciłam się i wstrzymałam oddech widząc to co kombinuje jeep przede mną. Powoli ustawiał się z przodu, bo będzie zrzucał tą blokadę! Chciałam skręcić, lecz zablokowana kierownica mi to uniemożliwiła. Z przerażeniem obserwowałam jak przeszkoda ląduje na piasku tocząc się moim kierunku.

Tico niespodziewanie wyskoczyło w powietrze jak przestraszony kot i wylądowało ciężko tuż za blokadą. Zaryliśmy trochę o piach i z trudem złapaliśmy przyczepność, ale... udało! Nie byłam pewna czy bardziej kocham czy boję się starego Ticacza. 

Niestety żółta tigra nie miała tyle szczęścia wpadając na przeszkodę. Jak się wybiła tak zaczęła się toczyć, rozrywana na strzępy przez siły odśrodkowe. I kiedy myślałam, że podobny los spotka biednego dziwnego golfka, ten po prostu się potoczył! CO?!


Czerwony samochodzik oczywiście potknął się na blokadzie i przetoczył się trzy razy wytracając prędkość. Kiedy zwolnił wystarczająco ruszył na kołach i dołączył do rajdu. A to szczwany skurwiel no! Brawo on! Krzyknęłam z podziwu za pomysłowość kierowcy.

Za moment po obydwu stronach maski wysunęły się cienkie lufy, który wystrzeliły coś w stronę jeepa. Tico niespodziewanie skręcił wyprzedzając wóz, którego cały tył podskoczył w kłębach dymu. Jeep przeleciał kilka metrów w powietrzu i runął na dach. Huk eksplozji uderzył w moje uszy aż skrzywiłam się z bólu. Fontanny ognia zalały całą drogę, mimo to pojazdy wyłaniały się z płomieni. Mimowolnie zadrżałam próbując skupić się na drodze przede mną.

Samochody eliminowały się coraz bardziej makabrycznie. Te z żeliwnymi łopatami z przodu dosłownie przewracały inne! Zewsząd dało się słyszeć ostry zgrzyty i wykręcaną blachę, nie wspominając o rozrzucanych częściach, które uderzyły o karoserię. Neonowy wan skierował wieżyczkę w moją stronę, lecz w ostatniej chwili udało nam się go wyprzedzić, więc wycelował w inną furę. Blado-różowy ford będący za mną został oblany farbą, tracąc panowanie nad kierownicą. Uciekłam w bok razem z wanem omijając płonącego lincolna. Niestety oślepiony kierowca forda wpakował się z całym impetem na wrak, wyskakując pod niebo w akompaniamencie ryku silnika.  

Kule latały dosłownie wszędzie, usłyszałam jak kilka wbiło się w Tico, a jedna kulka uderzyła w szybę. Powiem to raz, Brian chwała ci za te udoskonalenia! Kuloodporne szyby, to było to! Chociaż i tak siedziałam jak na szpilkach, blada i cała zlana potem. Z przerażeniem patrzyłam jak auta jedno po drugim opuszczały rajd w stanie do kasacji. Nawet nie chwiałam sobie wyobrażać co stało się z kierowcami...   

Zerknęłam w lusterko na horyzont za sobą. Nawet nie próbowałam zliczyć unoszących się pod niebo strużek gęstego dymu. Z resztą i tak wszytko tonęło w podniesionym pyle. Odpadła znaczna większość towarzystwa, kończąc w lepszy lub gorszy sposób. Na pewno będą trupy, przeszło mi przez myśl. Ale w tym wyścigu brali udział bandyci, uciekinierzy, poszukiwani i cała reszta łasa na kasę. Po chuj ja się dałam w to wpakować. Powoli docierało do mnie w jaką spierdolinę się wpakowałam. 

Jak to mówił Megatron? Zbyt wielka pewność siebie prowadzi do zguby? I choć to Tico prowadziło zaczęły mnie chyba łapać nerwy. Zacisnęłam mocno dłonie na kierownicy, czując skręt.

''Zakręt'' to połowa trasy. Teraz się zacznie prawdziwa walka w drodze powrotnej. Tylko spokojnie. Wracamy przecież tą samą trasą usianą dosłownie wszystkim! Płonącymi wrakami, zdezelowanymi wrakami i wrakami! Oczywiście wymijaniu będą ci towarzyszyć ci sami chuje co wcześniej, ale bardziej zmotywowani by cię zabić i zgarnąć nagrodę. Niespodziewanie moje myśli przerwał zbliżająca się z tyłu góra metalu. Przełknęłam nerwowo ślinę. 

- Monster... - szepnęłam 

Ryk gigantycznego monster trucka zdawał się zagłuszać wycia wszystkich innych pojazdów. Jechał niczym taran, rozpychając na boki płonące szczątki tuningowanych fur. Jednego z śmiałych motocyklistów zepchnął na skały, szalonego irokeziarza wziął pod koła wywołując kompletny chaos! 

Monster truck torował sobie drogę aż znalazł się tuż za mną! Siedział mi na zderzaku, a ja nie mogłam nic zrobić! Siłowałam się z kierownicą, lecz ta ani drgnęła! Jebany system, krzyknęłam w myślach uderzając o pulpit samochodu, przecież zaraz zginiemy! Serce skoczyło mi do gardła, gdy czułam wibrację silnika tego potwora.

Zacisnęłam oczy czekając na nieuniknione... lecz otworzyłam je błyskawicznie, gdy poczułam, że zwalniamy. Tico było tak małe, a ten monster truck tak potężny, że z łatwością przejechał nad nami...! Jego koła minęły nas dosłownie o milimetry, uderzając jedynie w jedno z bocznych lusterek! Parsknęłam i zaśmiałam się donośnie opadając na fotel z ulgą. Pozwoliliśmy się mu wyprzedzić, by rozproszył towarzystwo z przodu, niczym najlepsza obstawa na świecie.  

Monster wziął pod koła niewinnego golfa, podskoczył na nim wypluwając za sobą nieciekawy wrak. Opancerzony garbus nie wyrobił i zderzył się z resztkami golfa, przez co wyrzuciło go z drogi. Może jeszcze nadrobi straty, tak tamten mustang, który cudem wyprzedził Monstera. Gigantyczny pojazd akurat uderzał w bok neonowego wana i nie trzeba było więcej, by parówkowaty wóz zaczął szorować piach całym swym bokiem. Neonek natrafił na górę złomu i idealnie się w nią wprasował, zalewając drogę farbami. 

Tropiłam wielgachnego Monstera i momentalnie uśmiech zniknął mi z twarzy. Ujrzałam rozpędzonego Breakdowna od prawej, jadącego prostopadle do drogi. Co on wyprawia, on chyba nie zamierzał... O Boże! On to zrobi! 

Niebieski Decepticon uderzył z impetem w koła wielkiego monster trucka.Wielgachne pony straciły przyczepność a silnik ryknął potwornie, przechylając się na obok. W ostatniej chwili Tico wyminęło kraksę, obrywając tylko jakimiś oderwanymi częściami. Wrzasnęłam na widok prującego prosto na nas smolistego tira, który wyłonił się z dymu niczym piekielna bestia. Śmignęliśmy gwałtownie w bok, podczas gdy rozpędzona ciężarówka jechała na czołówkę z Monsterem. 

W szoku obserwowałam jak monster truck, niczym rzucona zabawka odbija się od ziemi gubiąc części i oponę, która wyeliminowała kolejnego motocyklistę. Z niewiadomych przyczyn wielki tir brnął dalej przed siebie, a Breakdown wirował wolno na dachu. Praskałam, ciekawe jak zamierza się transformować w niezauważony sposób. Przecież wszędzie tu latają drony z kamerami! 

Otworzyłam szerzej oczy na to co zobaczyłam. Kanion! Metę było już widać, ale to Knockout był na prowadzeniu i chciał utrzymać tą pozycję. Zestrzelił motor oraz oraz tuningowanego volvo.  Mnie też zestrzeli? Niespodziewanie Tico zaczęło zwalniać, a trójkątny przycisk mrugać coraz słabiej.

- Nie rób mi tego, nie rób mi tego w tej chwili! - sapnęłam przerażona

System się wyłączył. Wyłączył! Błyskawicznie depnęłam w pedał gazu by nie tracić więcej prędkości. Pięknie, teraz jestem zdana na siebie! Ja prowadzę! Spokojnie Charlie, dasz radę, to już końcówka wyścigu, ty nie dasz rady? Wzięłam dwa oddechy na uspokojenie i zaczęłam sukcesywnie przybliżać się do Astona Martina. 

Od razu było widać, kto ma więcej pary pod maską i kto rządzi na drodze. Raz po raz medyk zajeżdżał mi drogę, a meta przybliżała się nieubłaganie. Wszystkie ciekawe dodatki wyłączyły się wraz z systemem, kurwa! Przegram... i to na samym końcu! 

Syknęłam wściekle zaciskając palce na kierownicy, widząc już cieśninę i kibiców. Tak głupio przegrać?! Ugh! Niespodziewanie medyk Decepticonów zjechał lekko na bok i zrównał się ze mną. Z radia Tico usłyszałam próżny śmiech Knockouta.

- Jak tam drugie miejsce? Jestem wdzięczny za uratowanie życia, ale... naprawdę sądziłaś, że uda ci się pokonać władcę szos!? MNIE?! Hahaha, urocze!

W ułamku sekundy przeanalizowałam sytuację. Czy on nie czytał bajki o króliku i żółwiu?

Kiedy Knockout się przechwalał, moja dłoń powędrowała niżej, gdzie palcem odbezpieczyłam guzik wyrastający z dobudowanego cylindra. 

Jeden klik a turkus rozbłysł na cylindrze od przycisku. A nitro rozlało się po układach Tico, wrzucając jego silnik na jeszcze większe obroty. Autem szarpnęło do przodu, wgniatając mnie w fotel.Zawieszenie obniżyło się do pustynnego piachu, z maski wyłonił się wlot zasysając  łapczywie powietrze.

- CO!? - sapnął zdziwiony Knockout, starając się mnie dogonić- NIE! Wracaj tu! 

Haha! Oto jak  pycha kroczy przed upadkiem! Jeszcze kilka pocisków uderzyło o piach i eksplodowało tuż obok opon, ale było za późno. Sam dał mi wygrać! Zaśmiałam się pokonując metę, na której eksplodowały złote konfetti, a tłum podniósł okrzyk. Nie mogłam w to uwierzyć...! 

Tico wytracało prędkość, gdy mocne uderzenie wstrząsnęło całym pojazdem. Niemalże głową uderzyłam w kierownicę, co jest!? Zerknęłam do tyłu w szoku, widząc za sobą wściekłego Astona Martina, który ponowił atak. 

- Knockout, kurwa co robisz!?

- Jak mogłaś mi to zrobić?! 

Na mecie jednak nie atakowano wygranego, nie ważne do ilu złych rzeczy się dopuścił na wyścigu. Wygrał i już, drugiego miejsca nie było. Próbowałam wykręcić, lecz Tico wylądowało na boku szorując o piach i kamienie. Furię medyka przerwały dopiero trzy wystrzały, które trafiły w jego pancerz. Odetchnęłam słysząc, że Aston Martin odjeżdża a nie masakruje obserwatorów wyścigu. 

- Żyjesz!?

- AAJ! - wrzasnęłam i podskoczyłam przestraszona, patrząc na Briana, który wdrapał się na Tico.

- Zaraz cię postawimy i tak cię wyściskam! Wygrałaś! 

- Moment! - sapnęłam 

Wygramoliłam się z pasów stając na fotelu i wychylając się przez okno. Morze kibiców wybyło z trybun oblegając Tico wiwatując i robiąc zdjęcia. Rozejrzałam się oślepiana fleszami i fajerwerkami. Na metę dotarło kilka samochodów, które również cieszyły się popularnością - w końcu przerwały Mad Max! Ściągnęłam kask rzucając go na ziemię. Pozostając wciąż w kominie zakrywającym twarz, uniosłam ręce krzycząc, kibice zrobili podobnie. 

Tico postawiono na koła, walizkę z kasą wręczył mi sam Silver McCoin. Odmówiłam ukazania twarzy, mimo to zdjęć nie było końca, podobnie autografów. Cały ten harmider przerwało brzęczenie telefonu w mojej kieszeni. Zmarszczyłam brwi czytając wiadomość od niejakiego MY10-7. 

Cukiereczku, patrz kogo znalazłem!

Próbowałam przyjrzeć się zdjęciu, które nikło w promieniach słońca. Selfie dwóch Vehiconów, w tym jednego, który bardzo nie chciał tego zdjęcia. Lecz gdy się przyjrzałam nie mogłam w to uwierzyć. Serce zabiło mi mocniej. Zerknęłam jeszcze raz na nadawcę i uśmiechnęłam się szeroko. Mylo, ty wariacie! 

Sprzeciw kibiców był wielki, gdy chciałam opuścić już to wielkie wydarzenie, no ale ten ''czas gonił''. Ku mej wściekłości nie mogłam dodzwonić się do Vehicona, a na Nemesis z dziwnych powodów odebrał Starscream. Oczywiście nie mogłam liczyć na przychylność komandora. Myśl, Charlie, myśl.... bingo! 

Tak jak sądziłam, Breakdown dalej leżał kołami do góry na środku trasy. Koparki zbierały wraki, ale wspólnymi siłami udało się obrócić też niebieskiego Decepticona. Jako iż Tico poszło na lawetę Briana, ja mogłam wrócić do domu z mistrzem rozwałki. Na szczęście to Knockout ma na mnie focha, więc od razu przeszłam do rzeczy. 

- Breakdown, muszę się udać na Nemesis w trybie pilnym! - jęknęłam błagalnie

- Po co? Lord Megatron zakazał...

- Ale ja muszę no! Steve się odnalazł muszę z nim porozmawiać!

- Phaha, to jak się odnalazł to przecież nie ucieknie!

- Ty nic nie rozumiesz! - wrzasnęłam 

- Ale nie mogę złamać rozkazu i lepiej byś też go nie łamała... 

- Mam to gdzieś! Muszę załatwić tylko jedną sprawę czy to tak wiele?!

- Rozkazy trzeba wypełniać inaczej... - zadrżał Breakdown- Nie widziałaś wściekłego Lorda, Charlie i wolisz go takiego nie zobaczyć... 

Fuknęłam wściekła. I ty Brutusie, przeciwko mnie? Dobra łaski bez! 

***

Od godziny darłam ryja na tego debila, by oddał mi rower. A ten co? Kurwa, że zmienił zdanie. Dostał cydr, dostał żarcie, dostał niewykonalne czym było wygranie w Tico, dostał hajs i co...? ZMIENIŁEM ZDANIE. O nie kolego, tak się nie bawimy. W Jasper zapanowały inne reguły, w tym jedna mówiąca by nie drażnić Charlie Twardowsky, bo jej pokłady cierpliwości zostały wyeksploatowane!

- BRIAN DRANIU, ODDAJ ROWER! 

- A co powiesz na kolejny układzik? - spytał unosząc brew 

- Jeb się, wiesz? Ostatnia szansa Brian! Oddaj mi rower, dostałeś kasę...! - rzekłam stanowczo, tupiąc nogą- I c y d r!

- Nie. - odparł śmiejąc się głupkowato.- Idź, poskarż się mamusi. 

- Jesteś tego absolutnie pewny?

- Ta...

- Definitywnie?!

- A co mi możesz zrobić?! - prychnął i wyprostował się wyzywająco

- Dobra, B'down... - westchnęłam, klepiąc wóz po nadkolu- Zajmij się chwilę moim kolegą, a ja kulturalnie zabiorę swój rower.

Dźwięk transformacji wypełnił powietrze. Breakdown powstał zasłaniając słaby snop latarni, a jego ogromne kontury urosły w mroku. Złota optyka niczym złowroga kamera, cięła ciemność skupiając się na zdziwonym mężczyźnie. Mechaniczna dłoń robota przybrała kształt młota i rąbnęła w ziemię sprawiając iż ta zadrżała w posadach.

- Chyba trzeba cię palnąć gwózdku, bo za bardzo mi tu podskakujesz! - burknął Breakdown tak, że na miejscu Brina pewnie zsikałabym się ze strachu

Uśmiechnęłam się widząc jakie przerażenie maluje się na twarzy mężczyzny.

- Hahaha! - wydusił i zemdlał

Brian padł jakby ktoś odłączył mu wtyczkę. Runął na twarz w niewielkim kłębie kurzu. Cmoknęłam i machnęłam ręką.

- Zaraz wracam, pilnuj go...

- Raczej donikąd się nie wybiera. - parsknął B'down

Wlazłam do garażu rozglądając się szybko. Czerwony, czerwony, gdzie moje dwukołowe ferrari?! Bingo! Kiedy ściągałam rower z mechanicznych zapięć usłyszałam na zewnątrz łoskot blach. Zupełnie jakby zerwało metalowy dach z krzywej stodoły, która tutaj wyginała się na wietrze. Może właśnie przyszedł jej kres i zwyczajnie się przewróciła? Nie zdziwiłabym się.

- Słyszałeś to? - krzyknęłam, lecz odpowiedź nie nadciągnęła

Wyprowadziłam pośpiesznie rower i już chciałam coś powiedzieć, kiedy przede mną padł otumaniony Breakdown. Byłam w tak wielkim szoku, że przestałam oddychać. Widok górującej postaci z jednym krwistoczerwonym ślepiem mnie sparaliżowała. Krzyknęłam piskliwie, kiedy szponiasta łapa na mnie opadła.

- Hej mała, stęskniłaś się? - rzekł ochrypły głos

___________________

*Body Kits

**Metallica - Fuel, kocham tą piosenkę,  bo mam wrażenie, że jest pisana z perspektywy samochodu spragnionego prędkości; ogólne me gusta <3

,,Cały płonę!
Paliwo napędza tłoki
Spalając się ciężko, swobodnie i czysto
A ja płonę!
Zmieniając kierunki
Gasząc pragnienie benzyną

Więc daj mi paliwa, daj mi ognia
Daj mi czego pragnę!''

https://youtu.be/PvF9PAxe5Ng

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top