41. Mała iskra może spalić las.
[17 maj 2017]
Z serii: jedna mała iskierka może spalić cały las, ale potrzeba całej paczki zapałek by odpalić grilla. Gdzie tu sprawiedliwość?
Maj! Sezon na grilla uważam za otwarty!
Uwaga- jeszcze tak długie rozdziału nie było *-* ponad 3tyś słów! Lol, brawo ja XD
__________________________
***Megatron***
- Przestań! Zostaw go! - krzyczała roztrzęsiona istotka, którą con odstawił na blat- Breakdown zróbże coś! Ktoś! AH! Ktokolwiek, no! Niech go puści!
- Charlie, n-nie! - wycharczał Steve
Nie, nie oto mi chodziło... Westchnąłem i przycisnąłem Vehicona do ściany, zaciskając szpony mocniej na jego aparacie mowy by już się nie wtrącał. Warknąłem złowrogo, a ten aż pisnął przestraszony nie na żarty, kopiąc nogami w powietrzu.
- Powiedziałam PUŚĆ GO! - wrzasnęła
Usłyszałem ciche puknięcie o zbroję czym okazał się być but szpiega, który nie miał prawa do mnie dolecieć... a jednak to zrobił. Kombinowała w sytuacji kryzysowej, oto mi chodziło. Wielbiłem patrzeć jak ściera się determinacja z pomysłowością.
Puściłem Vehicona by spadł niezgrabnie na podłogę. Odwróciłem się z wolna w kierunku węglowca, wypinając dumnie pierś. Dalej stała pewna siebie, pochłonięta furią. Bardzo dobrze. Zacząłem kroczyć w jest stronę wyprostowany przybierając możliwie najgroźniejszy wygląd, unosząc lekko naramienniki by stać się wizualnie jeszcze większym i straszniejszym. Do tego złowroga mina ze szczyptą mordu w optykach i nic, tylko się mnie bać... Lecz nie, wciąż nie uciekała.
Była wściekła i nieugięta. D o s k o n a l e. Od bólu i cierpienia jest już tylko krok... do nienawiści.
- Bo co mi zrobisz...?! - odparłem z pogardą, ciut rozbawiony
- Gdybym była większa to bym ci przywaliła! - warknęła z tak jadowitą nienawiścią, że chciałem jej uwierzyć- Co się stało?! Co z tobą nie tak?! Dlaczego to...
- To mój statek i ja na nim dowodzę! - wtrąciłem oczywiste- Mogę robić co mi się żywnie podoba!
- Nie masz prawa!!!
- AAAH taaak? A co niby może taka maluśka istotka?! - prychnąłem drocząc się z nią
- Pha! A może ty niby lepszy?!
- Nie przypominam sobie byśmy przechodzili na ''ty''! - warknąłem nisko, pochylając się nad szpiegiem, który wreszcie nie ukazywał cienia strachu przede mną
- No ja też nie pamiętam bym z tobą wódkę piła! - odszczekała nonszalancko- Może i bym ci postawiła, ale zapomnij! Zacznij najpierw szanować innych, bo się wypiszę! Chociaż pewnie byś tego nie zauważył, bo przecież jestem taka ''malusia''! A nie, czekaj, przecież ty nawet nie zauważasz jak ci najlepsi podwładni znikają! Ale co się dziwić, Panie Wielki-jestem-groźny i Mam-was-gdzieś!
- ...Co?! Wróć! - warknąłem kiwając głową. Czemu te małe samice tych istot musiały od razu wylewać istny słowotok, aż procesor nie nadążał- Co chcesz powiedzieć, że z n i k a j ą? Kto...?
Szpieg potrząsnął głową i zerknął raptownie w bok, toteż i ja to zrobiłem. Spojrzałem w stronę komandora, a temu momentalnie zrzedła mina i skrzydła zjechały w dół. Dobra, coś przede mną zatajono... chociaż mój plan wiedzie się pomyślnie. Wyszczerzyłem kły w stronę Ziemianki, która patrzyła optykami, z których trudno było cokolwiek odczytać.
- Czekaj... - rzekła, a na jej usta wkradł się uśmiech- Chcesz powiedzieć, że o niczym nie wiesz?
- Nie wiem niby o czym??!
- Hahaha... HAHAHAHAHA - szpieg zaczął donośnie się śmiać, szyderczo jak nigdy
Pasuje na Decepticona. Uśmiechnąłem się w iskrze, lecz nie zdradziłem się z tą myślą.
***Charlie***
Kiedy weszliśmy na mostek i ujrzałam Megatrona trzymającego w powietrzu Vehicona zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam co się dzieje i czy się dzieje...!? A jeśli się dzieje to dlaczego? ...i jak temu zaradzić, bo momentalnie w środku wzbudził się altruizm nakazujący pomóc słabszemu.
Byłam w szoku, po prostu w szoku. O połowę mniejszy robot wił się w uścisku tyrana, jednakże szpony trzymały jego szyję w mocnym uścisku. Rozwścieczony Lord wyglądał jakby wcale się przy tym nie męczył. Przez jakąś sekundę miałam nadzieję, że to nie był Steve, tylko inny klon... Lecz kiedy Vehicon'owi wyrwało się ochrypłe ''Charlie, nie!'' to czara się przelała. Poczułam jakby ktoś wpompował mi do krwiobiegu kilka energetyków naraz.
Widziałam, że na twarzach pozostałych conów rysuje się strach i żaden nie zareaguje... Moje krzyki na nic się zdały, toteż by jakkolwiek zwrócić na siebie uwagę, zdjęłam trampek i przy pomocy sznurówki i siły odśrodkowej posłałam but ku srebrnemu kolosowi... i nim zaczęłam tego żałować, postanowiłam się wykłócać. Bo jedno zabijać dla wyższych celów, a co innego bicie biednych podwładnych... A już w szczególności Steve'a.
Jedno z całej tej nerwowej akcji mnie rozwaliło. A mianowicie to, że Megatron naprawdę o t y m nie wiedział. Nie wiedział o całym przekręcie komandora Strascream'a... Zaczęłam się śmiać. Totalnie mnie to rozbawiło.
- P-panie ja ci wszystko wytłumaczę! - sapnął pośpiesznie Starscream
- Cichaj! Na pewno napisałeś o tym w raporcie, hm!? - żachnęłam się
- O CZYM?! - warknął podirytowany Lord
- Przymknij się bezużyteczny insekcie! Panie, a słyszałeś, że znów dała się zobaczyć naszemu wrogowi??
- Sama chciałam o tym powiedzieć! - wrzasnęłam
- A może znów chciałaś ''nie dopowiedzieć całkowitej prawdy''? - mruknął Megatron unosząc brew. Ta uwaga nieco mnie zakuła, ale sama byłam sobie winna. Na zaufanie trzeba sobie zapracować.
- Robal chciał to przed tobą zataić panie! - poparł go komandor- Lepiej szpieguje nas niż wroga, czy nie widzisz oczywistego Megatronie?
No kurwa nie. Na zmianę zmierziło, to zagotowało się we mnie. Byłam chyba na skraju wytrzymałości.
- Starscream, czy ty majtki przez torrenty ścigasz?! Ogarnij dupę wreszcie! - wykrzyczałam
- Nikt cię szacunku nie nauczył, insekcie?! Żądam przeprosin!
- No śmiało - prychnęłam
- Wyjaśnijcie mi o co się rozchodzi! - ryknął Lord- I to natychmiast!!
- Megatronie, chyba nie pozwolisz węglowcowi ubliżać komandorowi! K o m a n d o r o w i!
- Właśnie to robię - odparł niewzruszony gladiator, co wywołało napad trząsek u Starscream'a
- Ha! Jak widać kogoś tutaj wszyscy nie lubią, trzepnięty ptaszku. - syknęłam z uśmiechem
- Niech pupilek Decepeticonów sobie nie pozwala - ostrzegł warkotem Megatron
- OH, powiedz, że mi się przesłyszało! - sapnęłam oburzona
- Niby co? - fuknął
- ...Że nazwałeś mnie ''pupilkiem'''! - żachnęłam się
- Będę cię nazywał jak mi się żywnie podobna!
- A spróbuj! Nie życzę sobie takich określeń!
- Bo co?! Takie jest widzi mi się... po za tym jesteś mała!
- A ty znowu masz fioletowe oczy! - wypomniałam Lordowi
- A co podobają ci się?!
- Tak! Są zajebiste! Nie to co oczy Starscream'a, który wygląda jak kot srający na puszczy!
- Ty wstrętny robalu! Chcesz zginać marnie?! Jakim p r a w e m śmiesz obrażać komandora?!
- Prawo stanowię tutaj JA! - ryknął Megatron
- To zabroń jej szarpać moją godność! - zapiał z wyrzutem Starscream
- Nie będziesz mi mówił co mam robić!
- Masz taką łatkę jak ja. - wtrącił Breakdown pokazując na swoją twarz, zapewne mając na myśli mój plaster na nosie- HihihhiahHAHAHAHA!
- Nie teraz cieciu! - odkrzyknęłam mu
- A ty niby za kogo się uważasz, żeby wydawać rozkazy na moim statku!? - ryknął na mnie Megatron
- Za królewnę Śnieżkę, która ogarnie ten bajzel z krasnoludkami!!!
- B a j z e l???
- Odezwał się arogancki krasnal...! - syknął komandor
- Skoro węglowca nazywasz krasnalem, to ty chcesz być Śnieżką?! - prychnął Lord
- Megatronie!
- Jak dzieci, no jak dzieci! - darłam się- Jak was słucham mam ochotę wysłać SMS o treści ''POMAGAM''!
- Nikt cię nie obroni ty tchórzliwy robalu! - zaśmiał się komandor
- To dla was miała być pomoc! Ale na twoją twarz już za późno!
- GRWAAAAH - tak Megatronie, okrzyk znaczy więcej niż tysiąc słów.
No to sobie wyobraźcie sobie taką sytuację. Mini człowieczek drze mordę na wielkie roboty z kosmosu. Starscream skrzeczy próbując zmienić temat. Megatron ryczał na wszystkich po równo, a Steve płakał. Dobra, może nie płakał, ale... Soundwave pozostawił to bez komentarza. Za to Breakdown zaczął się dusić i ramieniem szturchał Airachnid, próbując ją nakłonić do rozchmurzenia się, czego skutkiem było syczenie.
Czyli: ja krzyczałam na Screamera, Megatron na mnie, Starscream też na mnie, to ja na nich, przez co Megatron też na komandora. Steve płakał w kącie, Soundwave milczał patrząc na nas jak na debili. Airachnid, czyli fembotka z nogami na plecach, odsunęła się od niebieskiego cona, który zdychał ze śmiechu.Breakdown rżał ze śmiechu nie tyle co zarzynana świnia, a cały chlew, dostając kosmicznej głupawki.
- I to wy się nazywacie zaawansowaną cywilizacją?! - prychnęłam
- Oczywiście ty prymitywna istoto! - sapnął komandor
- Dosyć! - warknął Megatron
- Ty się nie wtryniaj Starscream, tylko idź gatunek przedłużać!
- Zabiję robaka!
- A ustaw się w kolejce!
- Będę pierwszy! - wrzasnął prezentując napięte w gotowości szpony
- Powiedziałem: D O Ś Ć !!!- ryknął Lord już takim tonem, że wszystko zdawało się zastygnąć. Oprócz Breakdowna, który dalej kisł na podłodze i to na nim wszyscy skupili uwagę- Uspokój się!!!
- Nie mohohogę! - wydusił z trudem, chichocząc- Na prawdehehehe nie mogehehhehe!
- Wyprowadźcie go!
-...Hahahahahahahahah!
Dwa Vehicony wytargały Breakdown'a, który w dalszym ciągu dusił się śmiechem.
Czy kipiałam w złości? Ooo tak, gdybym tylko mogła rozniosłabym to miejsce. Ale byłam za mała. Na nowo chciałam wszcząć urwany wątek ''zatajenia czegoś'' przez komandora, lecz Lord uciszył mnie machnięciem ręki. Zacisnęłam usta w wąską linię, patrząc na wszystkich spod byka.
- Starrrscream! - warknął srebrny kolos- Jeśli w tej chwili mi nie wytłumaczysz o co się rozchodzi, będę musiał poszczuć cię łączem psycho-korowym! Naprawdę tego chcesz?
- Nie! Lordzie Megatronie, tylko nie to! Nie! Już wszystko mówię...! B-bo, bo j-ja jeszcze nie zdążyłem zdać z tego raportu! - zaśmiał się skrzypliwie- Otóż! Jak zapewne zauważyłeś, panie, szpieg Decepticonów sobie nie razi w wyznaczonym zadaniem, więc postanowiłem wziąć sprawę we własne szpony i odnaleźć dla ciebie bazę Autobotów...!
- Airachnid, a ty? - rzekł donośnie Lord- Jakie masz zdanie? Może powiesz coś od siebie?
- Megatronie, znasz moje zdanie na temat węglowców... - jęknęła mierząc mnie łapczywym spojrzeniem. Tak, łeb urwać i do słoika na pamiątkę.
- Szpieg?
- Nie będę rozmawiać z tą tarantulą! - żachnęłam się- Chociaż ona ma przynajmniej ogolone nogi...!
Megatronowi wyrwał się ochrypły śmiech, czego skutkiem była bezcenna reakcja Airachnid oraz Starscream'a- obydwoje spojrzeli na Lorda jak na wariata. Decepticonka machnęła ręką i udała się w kierunku śluzy, zza której wciąż było słychać śmiech Breakdown'a.
- Tym razem to ja będę mądrzejsza i pozostawię to bez komentarza. - rzekła i zerknęła w moją stronę wywyższonym wzrokiem, jakby czuła się lepsza- A teraz jeśli wybaczysz Lordzie, znajdę sobie jakieś zajęcie na poziomie... i udam się na krótką hibernację. - powiedziała miło i ukłoniła się lekko.
- Zezwalam. - odparł dumnie Lord i obejrzał się, z powrotem w kierunku moim i komandora. Przedsionek otworzył się na chwilę wpuszczając kwiczenie Breakdowna, a kiedy ''cisza'' na nowo zapanowała, kolos kontynuował z tajemniczym uśmiechem- Słucham dalej...!
- Raport będzie dostarczony jeszcze dzisiaj, panie...! - powiedział wymijająco Starscream, chcąc ukradkiem ewakuować się z auli, ale zatrzymał się w pół kroku, gdy zaczęłam mówić
- Tylko nie zapomnij wspomnieć o tym, że nie zgasiłeś Autobota, który był na Nemesis...
- CO?! A u t o b o t?! Na naszym statku?? - sapnął ożywiony i zszokowany Megatron- Ż y j e!?
- Apf, panie! T-to nie to na co wygląda! To był plan awaryjny... o-on nie miał prawa nie zadziałać! Tylko oczywiście wszystko sknociły te durne Vehicony! - zapiał
Widziałam, jak w Megatronie podnosi się ciśnienie... no i ja miałabym nie dodać do ognia?
- Ależ oczywiście...! Nie zapomnij też wspomnieć o tym, że to Vehicony odnalazły rozbitego Autobota, naprawiły jego statek z twoich rozkazów... a ty pozwoliłeś mu uciec. Oh! Wspomnij też, że wasz as w rękawie, Makeshift, rozerwał się nieco na lotnisku, przez co nie żyje on i kilka Vehiconów, kiedy ty uciekałeś jak tchórz!
I przelałam czarę. Lord Megatron nie był już o tyle wściekły co wybuchł niczym wulkan. Jeszcze w życiu nie słyszałam tak donośnego głosu, tak ochrypniętego ze złości i przepełnionego basem, który wibrował mi w płucach. Musiałam zatkać sobie uszy, żeby nie ogłuchnąć. Dziesięciometrowy kolos w przecudowny sposób opierdolił komandora, rycząc i niemalże wywlekając go z sali tronowej.
Szczerząc jeszcze kły, srebrny gigant ruszył w moim kierunku. Okej teraz moja kolej na opierdol... aczkolwiek, Lord rozprostował szpony i lekko złagodził wyraz twarzy. Kiedy stanął przy blacie, na którym byłam, zrobił coś czego totalnie się nie spodziewałam- roześmiał się. Od tak, ni z dupy. Śmiał się. Bo mógł. Jemu kurwa wszystko wolno.
Haha, ale śmieszne. Ale co...? Ja wciąż byłam podminowana na wszystko co żywe i w promilu kilku kilometrów. I mi do śmiechu nie było, szczególnie po tym jak szarpał Steve'a za w sumie nie wiem za co.
- Skąd o tym wszystkim wiedziałaś...? - spytał ochrypłym i wciąż rozbawionym głosem
- Jestem szpiegiem, tak?! - prychnęłam
- Uhuhu, a co to za ton?! - dziwował się Megatron, szczerząc rozradowane oczy- Podoba mi się!
- Gadaj do ręki! - syknęłam wściekła.
- W takim razie: chodźżeż tu!
Zrobiłam wielkie oczka na widok przybliżających się szponów. O nie, nie, nie, nie! O wyrywanie rączek mi nie chodziło! Dwa metalowe palce capnęły za moją kurtkę i pociągnęły w górę. Zaszamotałam się niczym zwierze w sidłach, ale udało mi się ją zdjąć. Co prawda kosztem rozczochrania włosów, ale wyraz twarzy wielgachnego robota z kosmosu był bezcenny. Doprawdy, Megatron zdziwił się potwornie, że straciłam ''pokrowiec'' jak to obcy często określali. Zmarszczył brwi mierząc wzrokiem moją kurtkę i spojrzał na mnie jarzącymi się optykami.
- Wspaniale. Zaskakujące...!
Ale zaskakujące! Wstrząsające! Ludzie noszą obrania, szok! Chwila... to znaczyłoby, że wielkie roboty z kosmosu chodzą na golasa? Hihi. Niestety nie miałam czasu na przemyślenia, gdyż musiałam uciekać przed wielką dłonią, która znów chciała mnie złapać... a ja nie miałam drugiej kurtki do zrzucenia.
- Łapy precz! Niehehehe! Drugi trampek, aktywacja!
Kiedy łapa opadła na mnie, zdołałam w ostatniej chwili czmychnąć pomiędzy szponami. Trampek nie doleciał tam gdzie chciałam, więc pozostała mi obrona słowna. Ewentualnie zwijanie się na pozycję pancernika.
- Czy ty nie wiesz co to FOCH?! - wrzasnęłam i zaczęłam odpychać szpony, które podążyły za mną jak cień- Foch, kurwa, fooooch! - wyłam
A Lord na to ochrypły śmiech. Do mobbingu to zaliczyć nie było można, chyba, ani normalnego zachowania też. Ja już kompletnie nie rozumiałam toku rozumowania kosmitów. Nie pojęte. Im bardziej mu się stawiałam tym bardziej mu się to podobało. Bez sensu. Który pracodawca chce mieć rozszalałych pracowników?!
Najwyraźniej ten tyran z kosmosu. Megatron uśmiechnął się pioruńsko diabelnie, aż gdzieś wewnątrz mnie znów chciały się obudzić pierwotne instynkty przetrwania, karzące uciekać gdzie pierz rośnie... Ale na chwilę obecną byłam zbyt rozeźlona i chętna łapać byka za rogi, by walczyć o swoje, plując przy tym jadem na prawo i lewo.
- Od kiedyś taka zajadła?
- Od zawsze!
- Tylko co? Dusisz to sobie? - mruknął Lord świdrując krwistymi optykami- A może jesteś zbyt słaba by zapanować nad demonami przeszłości?
Zadrżałam jeszcze bardziej rozwścieczona. Nienawidziłam powracać do przeszłości... do tej okropnej przeszłości. Na sam jej przebłysk chciałam wyrwać sobie włosy!
- Nie wiesz co przeszłam...! - syknęłam
- Nie? A jak to szło? Cierpienie, hm? Ból i gorycz...? - niby zgadywał, a jednak doskonale wiedział co mówi
- Skąd ty to...
- Oh, ma naiwna... myślisz, że infiltracja działa jednokierunkowo? - parsknął Decepticon kręcąc głową
Skrzyżowałam ręce na piersi gubiąc gdzieś wzrok. Tylko Breakdown mógł się wygadać, ale nie miałam mu tego szczególnie za złe... plusy wewnętrznej znieczulicy. Bardziej interesowało mnie to, po co Lordowi taka wiedza? Potrząsnęłam głową zdumiona kolejnym i dziwnym obrotem spraw. Megatron oparł szponiaste łapska na blacie i pochylił się jednocześnie prostując, jakby napawał się oparami mej przeszłości.
- ...dobrze! - orzekł donośnie gladiator- Im więcej w życiu przeszłaś, tym silniej będziesz uderzać!
- O czym ty... co?!
- A jakże... pływanie pod prąd wyrabia mięśnie*, czy nie tak powiadają ludzie?
- Chyba nie tylko ludzie... co nie zmienia faktu, że dalej jestem obrażona. I oburzona. I w ogóle, nie. Nie.
Megatron prychnął i pokiwał głową jakby zawiedziony. Uniósł brew i kontynuował mruczącym głosem:
- Ludzi zaprawdę bywają naiwni... Ale to dobrze, z potknięć najłatwiej wynieść lekcję. Niech będzie to dla ciebie nauczką. To - wskazał szponem na Vehicona, który zamarł pod ścianą- było ukartowane, przedstawienie, teatrzyk. Moja gra. A Steve grał razem ze mną, nieprawdaż?
Nasze spojrzenia spadły na Vehicona, który zaczął patrzeć w podłogę... ale po chwili przytaknął słabo. Poczułam się oszukana przez życie. Ta cała gra... była tak realistyczna... tak bardzo grała na emocjach, którym dałam tak łatwo się zwieść.
- C-c-co?! CO?! - zachłysnęłam się powietrzem- Dlaczego?!
- By sprawdzić twój temperament. Szpieg Decepticonów nie może się lękać mego cienia...! -Megatron rzekł to takim tonem, że natychmiast pojęłam o co mu chodziło.
Zrozumiałam, że cała ta moja chęć złapania byka za rogi sprowadziła się... do odwrócenia ról. To mi przed nosem huśtano czerwoną płachtą, a samym bykiem byłam ja. Jak ja łatwo dałam się podpuścić...
To był do prawdy niekonwencjonalny test psychologiczny, no ale czego ja mogłam się spodziewać po obcych?! Testu z pytaniami jednokrotnego wyboru? Ankiety satysfakcji klienta? ...nie zmieniało to faktu, że byłam zła. Zła na samą siebie, że dałam się tak ograć. Być tak przewidywalną...
- Nie wierzę...!
- Po za tym wiem, że wydałaś się przed Primem... - mruknął Megatron mrużąc optyki
Westchnęła ciężko, wgapiając się w swoje skarpetki.
- ...tak, j-ja chciałam wszystko powiedzieć... I wiem, że miałam drugą szansę... ale mówiłam, że ja się na tym nie znam. Nie byłam szkolona na szpiega.
- Nie szkodzi, doskonale o tym wiem. Nie oznacza to jednak, że nie wykorzystamy jeszcze tego obrotu spraw przeciw Autobotom. - odparł Lord Decepticonów- Możesz odejść. Szukaj dalej.
- A mogę zadać jeszcze pytanie?
- Śmiało. - odparł zaintrygowany
- A w sumie to dwa pytania...
- Mhm... - westchnął Lord
- Czy istnieje sposób bym mogła się z wami kontaktować na odległość? Bo w obecnej chwili, polegam na tym, że ktoś z łaski mnie przywiezie lub odwiezie, a to dość problematyczne...
- Soundwave to załatwi.
- Dobra, super, fajnie... - pokiwałam głową- To drugie pytanie, tak, ale ostrzegam, że to może być dziwne pytanie, Lordzie Megatronie... Może mam jakieś zwidy, ale... masz fioletowe oczy?
- Owszem - stwierdził opierając szponiaste łapy na biodrach, jakby czekał na kontynuację tematu.
- ...ładne. Tak. Bardzo ładne. - bąknęłam- Dziękuję za odpowiedź... to może ja już pójdę, Hail Megatron... i w ogóle.
Nie chciałam drążyć tematu. Jakoś głupio się czułam wypytując szefa o takie rzeczy, no ale ten... ciekawość. Zaspokojona. Byłam kontent. Lord Megatron oddalił się w stronę tronu, a Steve zebrał się z podłogi i ruszył w moim kierunku. Zdałam sobie sprawę, że ciut się za nim stęskniłam, a może nawet i brakowało mi jego towarzystwa. Z chwilą spojrzałam do góry na świecącą V-kształtną przyłbicę i uśmiechnęłam się.
Jakoś tak poczułam się lżej...
_______________
*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top