33.,,I szepcą w dźwiękach ciszy''.
[18 marca 2017]
____________________________________
Kiedy Soundwave zakończył przesył danych, wysłał Makeshift'a do Egiptu. Lojalny i wiecznie milczący con również wyszedł na korytarze Nemesis, wtedy Steve podszedł do niego i poprosił o most ziemny ''tam gdzie zwykle''. A ja zachodziłam w głowę o jakie miejsce może tak naprawdę chodzić Vehiconowi. Na moje pytania o miejsce podróży odpowiedział tylko, że mi się tam spodoba. Zaintrygowało mnie to, bo mi dogodzić nie łatwo... chyba, że ma się przy sobie gorącą kawunię. Przed nami znów zatańczył seledynowo-bały wir. Robot przeszedł przez portal... a nas przywitały mroki nocy.
Ale w porównaniu do Egiptu nie było tu tak lodowato. Uważam to za największy sukces. Powietrze było bardziej wilgotniejsze i przepełnione morskim zapachem. Niekończąca się aż po horyzont ciemna toń falowała spokojnie. Cichy szmer fal wylewających się na piach komponował się z nocną bryzą szumiącą pomiędzy trawami na wydmach.
- Abff! No nie...! - fuknął Steve, aż cały się zatrząsł- Arghff!
- Plaża...? - spytałam, a może bardziej stwierdziłam
Vehicon odstawił mnie na ziemię i zadygotał rozgniewany.
- Ale gdzie jest dzień?! - zapiał zirytowany, przypominając rozwydrzone dziecko- Kurwa, słońce zgasło, czy jak?!
- Steve, uspokój się...! - zaśmiałam się- Nie narzekaj, plaże nocą również mają swój urok... Po za tym tutaj nie jest AŻ tak zimno... - mówiłam starając się znaleźć pozytywy, chociaż i tak wystarczały mi jego dobre chęci. Sam fakt, że chciał wybrać się na słoneczną plażę by było mi dobrze, sprawiało, że czułam przyjemne ciepło w sercu.- I spójrz tylko na te refleksy księżyca w morzu, coś pięknego.
Decepticon westchnął i spojrzał na horyzont.
- ...ładne. Bardzo ładne. - przytaknął przychylając głowę raz w lewo, raz w prawo.
Ruszyłam przed siebie podziwiając widoki. Z pewnością plaża ta była dzika, a przynajmniej rzadko odwiedzana przez ludzi. Spośród piachu chaotycznie wyrastały różnokształtne kamulce, niekiedy kawałki spróchniałego drewna. Leżało mnóstwo niewyzbieranych muszelek i jeszcze więcej kamyczków. Ale najpiękniejsze- zero śladu ludzkiej obecności- nie było śmieci, zgubionych foremek czy strojów kąpielowych. Było naturalnie i to mnie tutaj urzekło. Aż chciało się oddychać pełną piersią, tym czystym powietrzem... dobra leżały ze trzy plastikowe butelki wyrzucone na brzeg nie wiadomo kiedy i po co.
Fale spokojnie i cicho obmywały brzegi plaży, po której szliśmy. Było tu tak spokojnie... Z rozbawieniem obserwowałam ślady w piasku jakie pozostawia po sobie kilku tonowy robot. Wpierw wypiętrzały się od nacisku, a zaraz potem napełniały słoną i spienioną wodą.
Lecz pomimo błogiego nastroju, wewnątrz siebie czułam szalejącą burzę, byłam się spięta. Nigdy nie lubiłam okazywać swych negatywnych emocji, a to czy wychodziło mi to na zdrowie to już inna sprawa... Martwiłam się tym, jak potoczy się plan skrzydlatego komandora, mający na celu pozbycie się mnie z Nemesis w tempie natychmiastowym. Gdzieś w głębi duszy nie chciałem jeszcze kończyć przygody z wielkimi robotami z kosmosu... Czy to grzech, że może ciut za bardzo zżyłam się ze Stevem?
Z tym Stevem, któremu zajrzałam pod maskę kiedy był nieprzytomny. Czy czułam się jak ostatnia menda? Tylko kiedy patrzyłam mu prosto w maskę... bo podświadomie widziałam go, a on nawet nie był tego świadomy... tu chyba można byłoby zaliczyć do naruszania czyjejś prywatności.
Tak, gdzieś tam pomiędzy 'satysfakcją' a 'było fajnie' ciążyło mi poczucie winy. Ale byłam zbyt wielką ciotą żeby się przyznać... ale teoretycznie będę mogła jeszcze z tego wybrnąć... i wszyscy będą kontent.
- Lubisz plaże? - spytałam przerywając ciszę. Vehicon idący tuż obok przytaknął- Dlaczego?
- Bo... hmmmm, bo dają wytchnienie. - stwierdził- A do tego są bardzo ładne. W nocy również. Kiedy chodzę po plażach, mam wrażenie, że ich brzeg nigdzie się nie kończy... ciągnie się nieskończoność. Idę i idę... A mimo to się nie kończy. To uświadamia mnie jak duża jest Ziemia, bo przez most ziemny... świat staje się mniejszy. Wszędzie jest blisko, na wyciągnięcie ręki... ale prawda jest inna. Odległości są olbrzymie. - odetchnął zamyślony
- Wow... ty to sam wykminiłeś? To było takie... głębokie.
- Hahaha - parsknął zerkając w moją stronę V-kształtna przyłbicą- Wiem, że to wyjście było trochę przymusowe, ale... i tak się cieszę, że ze mną jesteś. O wiele raźniej jest jak się z kimś rozmawia... dziękuję.
Uśmiechnęłam się, czując ciepło w duchu.
- Przyjemność po mojej stronie. - odparłam miło i kopnęłam jakiś kamyk- Ammm... Steeeeve?
- Co?
- Zdejmij tą maskę... - Vehicon zatrzymał się i spojrzał na mnie. Złączyłam łapki błagalnie- Proszę... proszę, proszę...?
Decepticon westchnął przeciągle i głośno, jakby miał wziąć na siebie wszystkie dodatkowe patrole. Pacnął się w twarz i przeciągnął szponami po masce wdychając głęboko.
- Tylko ten, jeden, RAZ. Bo mi spokoju nie dasz!
- Nom - przytaknęłam energicznie.
Zgubiłam wzrok gdzieś w próżni. Serio? Serio? Wystarczyło, że spytałabym go raz i by się przełamał. No to teraz wyrzuty sumienia będą mi towarzyszyć jeszcze dłużej. Niech szlag trafi moją ciekawość i niecierpliwość.
- A-ale jak zaczniesz piszczeć i płakać to już nie będzie moja wina...! - ostrzegł con
Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam usta by nie zdradzić żadnych emocji. Steve schylił się po mnie i złapał w swą trójszponiastą dłoń, podnosząc wyżej. Za moment przycisnął dwa guziki z jednej strony. Maska syknęła i odskoczyła, a lśniące rogi rozsunęły się lekko. Vehicon wyraźnie wahał się... lecz odetchnął ściągając maskę i spojrzał na mnie z lekkim zmieszaniem na twarzy. Nic się nie zmienił- srebrna cera, delikatne pęknięcia w okolicy oczu, wąskie usta... ale te oczy.
Zaparło mi dech w piersi. Po prostu byłam nimi oczarowana. Patrzyłam tylko w nie, raz w jedno raz drugie, jakby były siódmym cudem świata. Wyraźnie zbiło to z tropu robota, może nawet ciut zaniepokoiło.
- ...już? Zadowolona?
- ...jakie ty masz śliczne paczyska! - wypaliłam szczerze
A śliczne to one były...! Czarno-czerwone. Gałka smolisto czarna, a tło, wnętrze oczodołu czerwone... Za to sama tęczówka: cienka czerwona, opalizująca pod odpowiednim kątem na lekki oranż ze złotem. Źrenica również czarna, tworząca kontrast z całą resztą. Ta lśniąca opalizacja na rozszerzonych tęczówkach zachwyciła mnie do samej duszy! Sprawiło, że serce stopniało, bo były one przesłodkie. To były najbardziej olśniewające oczy... jakie w życiu widziałam!
***Steve***
Patrzyła się i patrzyła aż zrobiło mi się, sam nie wiem jak. Nieswojo. Zaraz się zawstydzę, kurwa!
Chciałem uciec optykami od tego jej gapienia, ale nawet to, że ją lekko odsunąłem nic nie dało!
No juuuż, nie gap się! Powiedz coś! Krzycz! AAAH! No ja pierdole, siedziała cicho i gapiła się niczym scraplet na żywy metal! A ja tylko czułem rosnącą konsternację.
Otworzyłem usta parę razy, ale dopiero po chwili wydobył się z nich słyszalny dźwięk.
- ...już? Zadowolona?
- Jakie ty masz śliczne paczyska!
Co?! Wytrzeszczyłem optyki zdziwiony. W całym swym Decepticońskim żywocie, to już trzeci raz, kiedy podziałałem tak szybko. Jedną ręką wrzuciłem Charlie na ramię, mimo pisku zaskoczenia. Twarz szybko zakryłem pod maską i odetchnąłem z ulgą. Rumieńce były bezpieczne.
- Ooooj! No nie chowaj się tak szybko! Czemu od razu zakryłeś twarz, weź nie przesadzaj! - jojczyła
- Bo mogę...! - warknąłem
- ...czy ty jesteś nieśmiały?
- Ja?! JA?! Ja jestem groźnym Decepticonem i...! - urwałem
Poczułem leciutkie uderzenie w policzek ze strony gdzie znajdowała się Charlie i moje audio receptory przeszył syk. Taki sam syk jaki wydaje maska, kiedy się odczepia. W szoku patrzyłem jak moja odpada na ziemię.
Nie myśląc, gwałtownie schyliłem się by ją złapać. Równoznaczne to było z tym, że Charlie spadła z mojego ramienia z wrzaskiem. Złapałem ją w ostatniej chwili, bo gdyby spadła to byłaby już nie do odratowania, w porównaniu do maski.
Trzymałem ją wstrząśniętą na dłoniach i podążyłem optykami za maską, która wylądowała głucho na ziemi. Moja maska... ale jak ona...? M a s k a... MASKA! ...moja twarz!
Zadrżałem. Zorientowałem się, że Charlie się na mnie patrzyła! A ja na nią! Ale nie miałem maski. Za to miałem rumieńce. Ja pierdole, jak źle.
- Nie patrz się tak na mnie!!! - wydarłem się
_________________________________
Przypomniał mi się ten gif XD
#typowa reakcja Charlie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top