21. Szacunek wynosi się z domu

[25 stycznia 2017]

___________________________

Kurwa, nie spisałam testamentu. A może zaraz się obudzę?! Bo znów straciłam przytomność przez most ziemny? ...Dziwne. Sen trwał dalej.

Dokładnie... n i e tak wyobrażałam sobie swoją śmierć. Zawsze sądziłam, że kopnę w kalendarz przez własne ograniczenie ruchowe ponieważ byłam życiową pierdołą- myślałam, że może spadnę ze schodów, albo potrąci mnie własne auto, w najlepszym wypadku przedawkuję kawę. Ale nie. W życiu nie przypuszczałam, że rozkwasi mnie wielki robot z kosmosu... za bycie zbyt sarkastyczną osobą. A rodzice upominali, żeby przemyśleć to co się mówi...

Jeszcze trzy sekundy przed podpisaniem sobie wyroku śmierci, byłam stuprocentowo pewna, że moje kolana się ugną. Padnę na klęczki przed wielkim obliczem Megatrona, płaszcząc się u jego stóp, błagając by mnie nie zabijał. Przysięgałabym mu wieczną lojalność i uwielbienie, dorzucając 'polerowanie w soboty' gdyby tylko chciał. Ale nie. Aktywował się gen honoru. Moja godność kopnęła mnie w dupę w ostatniej chwili i powiedziałam pierwszą lepszą odzywkę jaką miałam na końcu języka. Taaak... pomyślałam zażenowana. Pierwsze wrażenie można zrobić tylko r a z... Ja już swój raz zmarnowałam. No i w pizdu, i cały mój misterny plan też w pizdu!*

,,Spierdalaj, ty i twoje brwi!''. Tekst wszech czasów. Na sam wydźwięk tego co rzuciłam i w czym kierunku zamarłam. Po prostu przyłożyłam dłoń do policzka jakbym dała sobie mentalnego liścia. Rozejrzałam się po Vehiconah, lecz wszystkie wyglądały tak samo- zdziwione. Nie miałam pojęcia gdzie ani czy był tutaj Steve... i czy by mi pomógł? ... choćby w wykopaniu grobu.

Megatron uniósł brwi wyraźnie zaskoczony takim brakiem szacunku wobec swojej osoby... szczególnie iż wypowiedziała to istota niedorastająca mu kostek, którą było można by zabić mocniejszym pstryknięciem palca. 

Robot wydał groźny warkot przypominający piłę mechaniczną. Nachylił się w moim kierunku a ja czułam jak maleje. Złowieszczy uśmiech na twarzy Megatrona nabrał teraz iście mrocznych rysów. Przełknęłam ślinę nerwowo, ja już wiedziałam, że zjebałam...

Gigantyczny, ogromny, po prostu monstrualnie wielki robot przychylił głowę mówiąc silnym i pewnym głosem:

- Jak głupia lub śmiała jesteś, by nie okazywać szacunku Lordowi Decepticonów?(!)

- No bo, ja yyyy... - zamotałam się zlękniona- Bo wie pan, szacunek wynosi się z domu... to może ja do niego teraz skocze na chwilkę?** Hehe...

Chciałam spierdalać, lecz stałam jak wryta. Nawet nie wiem kiedy szpony zacisnęły się wokół mnie i porwały do góry. Gdy uniosłam wzrok napotkałam dwie złowrogo patrzące czerwono-krwiste kule, z cienkimi jarzącymi się na biało tęczówkami. Chciałam od nich uciec, ale nie potrafiłam. Były tuż przede mną i pożerały moją duszę. Oczy Megatrona były przepełnione chęcią mordu i nienawiści do każdego żywego stworzenia... a w szczególności m n i e.

Z tej odległości widziałam każdy najdrobniejszy detal jego groźnego oblicza- rysy, pęknięcia, które jak blizny świadczyły o długiej i zapewne mrocznej przeszłości. Zadrżałam. Wszystko wyglądało identycznie jak w koszmarze. Miałam zjazd. Totalny zjazd. Jeszcze gdy okaże się, że ma ostre zęby jak śnie to chyba zejdę. Wewnętrznie doznałam właśnie ataku paniki, ale tym razem starałam się ''coś zdziałać'' i walczyć o życie.

- P-puszczaj! - wykrztusiłam- Puszczaj-no-rzesz-mnie-puszczaj!

Fuknęłam nadaremnie próbując podważyć żelazny uścisk dziesięciometrowego Decepticona. Było to bezcelowe gdyż zatrzymały się niczym prasa hydrauliczna, a moje mięśnie były jak z waty. I co zrobisz jak nic nie zrobisz?!

Megatron wykrzywił spękane usta w grymasie. Zadrżałam. Mój koszmar właśnie miał się ziszczał na jawie. Miał trójkątne zęby i wygłodniałe spojrzenie. Ja już wiedziałam co się stanie... to co w śnie prawda?! Widziałam własną śmierć i ponownie nie będę mogła nic na to poradzić. Ten surowy wyraz twarzy mówił tylko jedno: zje mnie surowo! Mój instynkt wrzeszczał- On cię zaraz pożre! Zrób, że coś! Pożre cię, kurwa! Zdusiłam paniczny śmiech znów patrząc mu w oczy. To był błąd, bo te puste rekinie oczy nieustannie świdrowały mnie na wskroś.

- Dalej jesteś taka cwana? - prychnął- Boisz się mnie...?

Umrę. Umrę. Umrę. Na śmierć, kurwa, umrę. Mam zawał. Zawał. Umieram. 

- Rekinozęby nie gryź! - sapnęłam- Już jak chcesz mnie zabić to szybko, tylko mnie nie jedz! Stanę ci gardle, przyrzekam...!

Czy podczas podpisywaniu swojego testamentu dozwolony jest wybór rodzaju zgonu? Bo chyba niechcący obraziłam i dodatkowo zagroziłam Lordowi Megatronowi, a w miarę możliwości chciałam zrezygnować z opcji nagłego zgniecenia lub wyrwania członków. A także wywołania wojny miedzy ludźmi a obcymi. Bo byłby przypał do sześcianu.

Mój umysł nagle otworzył szufladę i coś sobie przypomniałam. Szkoda, że tak późno... Transformery były w pewnym sensie robotami. Po co miałyby cokolwiek jeść, skoro to maszyny i mają ten swój ''Energon''. Boże... jestem idiotką... A panika pogarszała moją i tak złą sytuację...

Miałam nadzieję, że może Mroczny Kosiarz w drodze po mą duszę umrze z pragnienia przez moje suchary.

***Steve***

Pierdole, nie robię. Vehicon się stara, nadstawia iskrę, odchodzi od receptorów, po co? Tyle trudu mnie kosztowało by wywieść Charlie z Nemesis żywą... a ta sobie wróciła, jak gdyby nigdy nic, samowolnie idąc do Megatrona! Pierdole taką robotę...!

Większość conów stała w niemym szoku. Tylko niektórzy wymieniali zapewne zdziwione spojrzenia. Widziałem, że Breakdown zaraz wybuchnie śmiechem, długo się powstrzymywał. Był na granicy wytrzymałości. Knockout chyba nie wierzył w to co słyszał, bo otwierał i zamykał usta nie mogąc wydusić ani jednego słowa. Starscream nieświadomie kiwał głową na boki, ze skrzydłami opuszczonymi do dołu. Miał tak skrzywioną twarz, że nie byłem pewny co bardziej na niej przeważało- zgorszenie czy strach przed wybuchem Megatrona.

Co ona tu kurwa robiła w ogóle?! No ja pierdole, zwiedzać wróciła!?? Ja się chyba zaraz prądem popieszczę, jeśli prędzej nie padnę na zawał iskry! Pójdę przez nią na złom jak nic...!

Starałem się stać spokojnie, ale myślałem, że iskra mi zaraz eksploduje, waliła jak szalona! Czułem jak Energon odpływa mi z twarzy. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję, gdy słuchałem jak Charlie umiejętnie pogarsza swoją sytuację. Nawet ja nie byłem tak głupi by podpadać Lordowi Decepticonów, który jednym machnięciem ręki odjął by mi głowę. Mi! A co dopiero jej!?

Wtem Megatron złapał ją w dłoń, dziewczyna była tak mała, że w zasadzie tonęła w jego pięści. Zrobiło mi się słabo jak nigdy. Tak, teraz ją zabije. Zajebiście.

- Rekinozęby nie gryź! Już jak chcesz mnie zabić to szybko, tylko mnie nie jedz! Stanę ci gardle, przyrzekam...! - sapnęła, nieustannie próbując podważyć szpony, które ją objęły

- Rekino-zęby?! - zamyślił się zdziwiony Lord

Zadrżałem mimowolnie. Megatron musiał mieć dobry dzień skoro j e s z c z e jej nie zabił.

- N-no a nie? To nie miała być obelga, o-o wielki panie, Boże-to-znaczy Lordzie! Bardzo wielki...!

Pacnąłem się ręką w maskę. Jak można zasugerować patrząc prosto w oczy Megatronowi, że jest 'za duży'. Ja pierdole...

- Czy ty próbujesz zasugerować...?

- Nie, ależ skąd! - poprawiła się natychmiast- Nie! Ja wiem, p-przepraszam, ja głupia jestem i mama nawet kazała mi iść po rozum do głowy, ale lodówka była bliżej, no-i-ten, tak wyszło! - improwizowała panicznie, próbując naprawić sytuację. Odchrząknęła próbując zachować powagę- Ale, ja też trzymam się linii! Naprawdę, uważam, że powinna być gruba i wyraźna...!

- Czyli sugerujesz jestem gruby?

- Nigdy w życiu, gruby nie, Lordzie Megatronie... Zaiste jesteś pełny nienawiści, tak! Tak właśnie! I jeśli już ktoś zarzuci ci, że za dużo jesz, to jego też możesz zjeść...! Aaaaa? - jęknęła z uśmiechem, lecz po chwili przestała to robić i się przeżegnała

Megatron zmarszczył brwi i przymrużył optyki. Charlie chyba w końcu zdała sobie sprawę z konsekwencji nie przestrzegania reguły: ''pomyśl zawsze, dla niej: p i ę ć razy zanim palniesz''. Zacisnęła szczelnie usta czekając na wyrok, aczkolwiek nie spuszczała wzroku z Lorda ani na chwilę... Co przemawiało za skrajną głupotą lub odwagą. 

- Jeszcze w życiu nie spotkałem bardziej bezczelnej i zuchwałej istoty! - warknął Megatron i rozsiadł się wygodnie na tronie. Wolną ręką podparł szczękę i stukał szponem o stal jakby się zastanawiał.- I tym właśnie mnie zaintrygowałaś... Wytłumacz, dlaczego nie uciekasz przede mną w popłochu, jak nakazuje rozsądek, tylko masz czelność obrażać mnie na własnym tronie...? - chyba dziewczyna nie widziała co powiedzieć. Wyraźnie zbiło ją z tropu. Pewnie jak wszyscy wokół sądziła, że już nie żyje. Megatron kontynuował, o dziwo cierpliwie- Bo jak widzisz ludzie mają tą irytującą zdolność do nad interpretowania problemu i ciągłych napadów paniki...

Charlie zaśmiała się cicho i krótko, oddychając nierówno.

- ... ja nie z tych! - wykrztusiła kręcąc bezradnie dłońmi- W genach jakoś poszło.

Megatron uśmiechnął się w dziwny sposób. W jego złowrogich zazwyczaj optykach prześwitywała teraz... ciekawość?

- Mhm... Wróćmy do mojego pytania... Zatem, zamierzasz dołączyć do Decepticonów?

- Noo, ja... - Charlie potrząsnęła głową zaskoczona- A gdzie mam się podpisać...? Ojciec powtarza, że zawsze mam czytać umowy zanim się na coś zgodzę...

- A jeśli ci powiem, że nie posiadamy takowej ''umowy''?

- Wychodzę! - sapnęła nonszalancko. Nic jednak się nie wydarzyło- ... powiedziałam: wychodzę!

- A co jeśli cię nie puszczę i nie wypuszczę...?

- Czy to jest groźba? Oczywistym jest, że nie wyjdę... - stwierdziła wzruszając ramionami. Odchrząknęła i wyprostowała się- Znaczy, to sobie inaczej porozmawiamy!

- Oh, d o p r a w d y? - Megatron niemalże ryknął śmiechem 

- Taaak. Jeśli chcesz żebym dołączyła do ''Decepticonów'' powiedz mi co reprezentujecie. Nie idę w ciemno.

***Charlie***

Megatron wyprostował się lekko i niespodziewanie odstawił mnie na podłokietnik tronu. Nogi zmiękły mi tak iż byłam prawie pewna, że zaraz się przewrócę. Serce tak łomotało mi się w piersi iż myślałam, że się z niej zaraz wyrwie i spadnie na podłogę. Nie mówiąc już o tym, że chyba mózg mi wybuchnie.

- Nareszcie jakieś konkrety. Jesteś pierwszym węglowcem, który... nie zgasł śmiercią natychmiastową przed moim obliczem. - powiedział Lord. Zamrugałam kilka razy, chyba uznam to za komplement.- Niech się zastanowię...

Decepticon westchnął głęboko zamyślony. Widocznie nigdy wcześniej nie znalazł się w podobnej sytuacji. Na szczęście Megatron mówił na tyle długo, że zdążyłam wyjść z szoku.

- Jesteśmy autonomicznymi robotami z planety Cybertron. Naszą rodzimą planetę aż po jądro strawiła okropna wojna między dwiema frakcjami: Autobotami z Optimusem Prime na czele oraz Decepticonami pod moim dowództwem. Ja dążyłem do tego by na świecie zapanowała równość, by wszystkich traktowano jednakowo i sprawiedliwie. By nie tworzono różnic na lepszych i gorszych... Tytuł, który umożliwiłby mi to zadanie, powiedzmy, został mi zabrany sprzed rąk... Niewykonalne było zmienienie starego porządku po dobroci i rozgorzała krwawa wojna, której zakończenie już znasz. Wojna pomiędzy Decepticonami a Autobotami, które próbowały nas powstrzymać za wszelką cenę. - Megatron odetchnął i zniżył wibrujący głos do chrypiącego mruku- Na błękitną planetę przybyliśmy zaniepokojeni, gdyż dostrzegliśmy podobny stan rzeczy. Problem, z którego jest wyjście, ale o które trzeba zawalczyć! Nie chcemy by Ziemia skończyła tak samo jak Cybertron... Niczego bardziej nie pragniemy niż pokoju dla wszystkich... Choć użyte do tego środki mogą wydawać się nieco drastyczne, walczymy o wyższe dobro. Wasze rządy i korporacje będą wpajały wam od urodzenia, że to niemożliwe. Lecz nie możemy tracić wiary na lepszą przyszłość.

Nastała zaskakująca cisza. Głos Megatrona echem obijał mi się w głowie. Mój mózg pracował z uporem na najwyższych obrotach.

- I co ty na to? Nie przeraża cię to?

- Nie... - jęknęłam chicho- Pokój poprzez tyranie, zamęt i zniszczenie... I ja to popieram, w końcu jakieś konkrety. - zaśmiałam się słabo. Klasnęłam w dłonie i je zatarłam- Tsa, słuchaj... zdziwiłbyś się ile ludzi by cię poparło w dzisiejszych czasach, gdybyś się ogłosił w kampanii wyborczej. Ludzie nie potrafią zapanować na ludźmi... gdzie nie spojrzymy: wojna, konflikty, śmierć niewinnych. - poczułam jak supeł zawiązuje się mi się na gardle- Może właśnie ludzkości potrzebna jest żelazna ręka? - spojrzałam na szpony Megatrona- Zdecydowanie żelazna. Nie ludzka... może przybysze z gwiazd zdołają nam nami zapanować...? Równość to coś czego nam brakuje... Myślę, że m o g ł a b y m dołączyć do Decepticonów.

- A-ale panie...! - zapiał zszokowany Starscream- Nie możemy mieć węglowca w szeregach Decepticonów!

- Nikt cię nie pytał o zdanie! - odparł donośnie Lord, lecz komandor nie odpuszczał

- Lordzie, Megatronie! Te insekty to istne słabe ogniwo! Po za tym, wszyscy ludzie są tacy sami! - sapał irytującym głosem- Głupi i fałszywi!

- Nie prawda! - warknęłam ku zdziwieniu robotów- To błąd tak o nas sądzić! Jesteśmy zdolni do rzeczy o jakiś ci się nie śniło, zakuty łbie!

- Oh, ściszże się robaku! - zaskrzeczał Starscream- Megatronie, chyba nie pozwolisz żeby ta ludzka larwa samopas łaziła po Nemesis?!

- Zamilcz Starscream! - warknął Megatron

- On ma rację... - powiedziałam cicho. Wszyscy zamarli zdziwieni łącznie z komandorem, na dźwięk iż ktoś przyznał mu rację- Wasz świat jest dla mnie ogromny, sama sobie nie poradzę.

- Masz coś konkretnego na myśli? - spytał zaintrygowany

- Może... jeśli się zgodzisz Lordzie Megatronie... Mam na myśli ''strażnika''. Oczywiście... jeśli i on by się zgodził...

- Mów dalej.

- Chciałabym, żeby był nim Steve... Vehicon. Bo jemu ufam.

- A zatem niechaj się tak stanie. Steve! Od teraz jesteś odpowiedzialny za tego węglowca.

Vehicon wystąpił z szeregu i zasalutował lojalnie.

- Ja mam imię - wtrąciłam

- Ohohoh, n a p r a w d ę? - zaśmiał się ochryple Lord

- Tak. Nazywam się Charlie. Charlie Twardowsky.

- Coś takiego....! Niech ci będzie C h a r l i e. - machnął ręką Megatron- Pozwól, że dokończę przerwaną audiencję. Niech wszyscy się oddalą prócz Vehiconów i komandora Starscreama...

- A co będzie ze mną, Lordzie Megatronie? - spytałam cicho

- Sam muszę zastanowić nim podejmę ostateczną decyzję. Natomiast ty... przemyśl moją propozycję. - mruknął Megatron, po czym odnalazł wzrokiem Vehicona- S t e v e, czekasz na oficjalne zaproszenie?! Zabierz Ziemiankę!

- Tak jest, Lordzie Megatronie!

_____________________________________

*,,No i w pizdu...! Cały misterny plan też w pizdu'' XD ~ Killer 2

https://youtu.be/w6QN3EHSjVs

  ** ,,Bo szacunek wynosi się z domu... to może my do niego teraz skoczymy na chwilkę?'' ~ Niesamowity Świat Gumballa  

XDDDDDDDDD

PS 

Brwi Megatrona dalej śmieszne XDDD 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top