16. Matrix
[5 stycznia 2017]
Whoah, dobiliście do ponad tysiąca wejść, oraz 3setek gwiazd. WOW, szok i niedowierzanie.
<3 *o*
Za ten deszcz gwiazd i lawinę komentarzy pośpieszyłam się z rozdziałem!
Niezmiernie się cieszę, że ciekawi was historia Steve'a, zatem miłego czytania ^^
_____________________________
***MECH***
Świt gościł nad ściśle strzeżoną bazą wojskową. Słońce majaczyło nad horyzontem, a nad potężnymi lasami unosiła się delikatna mgła. Rześkość wypełniała czyste powietrze, rosa skropliła się na trawach i mchach. Niebo zabarwiło się na zielonkawo i błękitno- jak to porankowi przystało. Z lewej wypiętrzała się potężna, szara góra, tak potężna i wielka, że sam jej szczyt był przykryty czapą śniegową.
W masywnej górze wywiercono tunele, pomieszczenia, sale, magazyny. Cały teren ogrodzony był drutem kolczastym oraz tabliczkami przestrzegających ciekawskie oczy.
Brudnozielone hummery wolno przejeżdżały przez bramę wjazdową i udając się w kierunku tunelu. Rzędy żołnierzy maszerowały równo z karabinami. Huk wirników rozniósł się u zbocza góry.
Silas wysiadał właśnie ze śmigłowca, który przetransportował go do głównej bazy MECH'u. U dał się do zaskakująco intensywnie zagospodarowanego wnętrza góry. Znał to miejsce jak własną kieszeń i szybko znalazł się w odpowiednim skrzydle. Po drodze minął sektor bio-chemiczny i nie mógł się powstrzymać by chociaż przez chwilę nie poobserwować przez drzwi działań ich naukowców. Z satysfakcją i uśmiechem, który rzadko gościł na jego twarzy, patrzył jak w laboranci bawią się probówkami o turkusowo-niebieskiej barwie.
Pchnął drzwi i przeszedł przez próg do pokoju z wielką liczbą monitorów, komputerów różniej generacji. Sekcja informatyczna. Zamaskowany żołnierz stanął na baczność na widok Silasa.
- Sir!
- Spocznijcie, żołnierzu.
- Tak jest, sir!
- Sir? - spytał nerd w okularach- Czy mógłbym poprosić o nośnik danych, na które nasz hacker przegrał między innymi czarną skrzynkę z pocisku ...?
- Oczywiście.
Zadowolony Silas sięgnął do kieszeni po pen drive i zamarł. Zmarszczył brwi. Poklepał się jednej kieszeni, za chwilę po drugiej. To nie możliwe, pomyślał. I choć jego kamienna twarz nie oddawała niczego, wewnątrz niemalże wybuchnął. Kipiał niczym wulkan, choć nie dał tego po sobie poznać.
- Sir? Czy wszystko w porządku?
Lecz Silas milczał z ręką na pustej kieszeni, nad którą znajdował się rozerwany pasek od srebrnego pen drive'a. Patrzył pustymi oczyma w próżnię jakby widział inny wymiar. W jednej chwili to przypomniał sobie wszystko. Szamotaninę.
Kiedy ta Twardowsky przywaliła mu w krocze i go powaliła na ziemię. Tak prosta zagrywka...
Silas wrzał -zrobił czerwony na twarzy, a na szyi wszyła mu żyła. Informatyk odsunął się od niego niczym od rozdrażnionego smoka, który mógłby samym wzrokiem pozabijać wszystkich tutaj się znajdujących. Silas nabrał powietrza w płuc i przestał oddychać jakby miał zaraz zionąc ogniem.
- S-sir...?
- ... T W A R D O W S K Y, ty!!!!!! *
***Charlie***
Usiadłam przed swoim biurkiem wymyta, pachnąca, ubrana w piżamkę. Odgarnęłam wilgotne włosy i zapaliłam lampkę okręcając nieśmiertelnik w dłoni. To znaczy tak to wyglądało, lecz było zbyt grube i nie miało grawera z danymi właściciela. A wiec czym to było? Nie byłam pewna, nie chcący oderwałam to ze spodni Silasa, gdy się z nim siłowałam. Psują byłam, złapałam, urwałam. Nie zauważył kiedy sobie do kieszeni schowałam. Wzruszyłam ramionami, jego strata.
Obracałam a'la nieśmiertelnik w dłoni z chęcią rozłożenia tego na czynniki pierwsze. Dokładnie obejrzałam go z każdej strony i tylko z jednej miał wybity napis M.E.C.H. Przejechałam palcem po krawędzi, a urządzenie niespodziewanie zareagowało, widocznie reagowało na dotyk. Z przodu wysunęła się wtyczka USB. Zamarłam wytrzeszczając oczy. Moja ciekawość się spotęgowała.
A więc nie był to gruby nieśmiertelnik... tylko pen drive**! Ciekawe co za dane tam się kryją, zastanawiałam się. Na pewno dane na temat obcych. Ale czy powinnam uruchamiać to dziadostwo? Zaraz mogą mnie na mierzyć... chyba, że odpaliłabym to na gruchocie, który nie ma połączenia do Internetu... Tak! To nie może się nie udać!
Coś ściskało mnie jednak za płuca gdy schodziłam do chłodniejszej piwnicy. Chyba nie powinnam tego była robić. Kraść tego pen drive'a... Ale nie wiedziałam, że to jest tym czym jest! Z jednej strony pozbawiłam danych ten cały MECH... i to może znaczyć, że mnie szukają? A może myślą, że zginęłam? Kto by się jednym cywilem przejmował. Może Silas pomyśli, że go zgubił?
Ciekawość przeważyła. Odnalazłam w piwnicy, jeszcze nie wyciągniętego z kartonu staruszka. Klawiatura, myszka, ekran też się znalazły. Kable, kable, więcej kabli. Nie minęła chwila zabawy w ''podpięcie wtyczki z nadzieją, że prąd cię nie pierdyknie'' a grat ożył jak za dawnych lat.
Ah, Winrar'em tego nie otworzyłam... i dziesięcioma innymi programami też nie. Próbowałam, kombinowałam, na wszystkie sposoby, ale nic nie dało. W między czasie na laptopie szukałam jakiś porad, czegoś na forach hackerów, lecz nic... Nic nie pomogło mi odszyfrować tego Matrixa.
Gdzieś w środku siebie spodziewałam się tego. Klops. Wszystkie dane zakodowane jakimś cholernym programem, który zapewne znał tylko MECH. Westchnęłam zawiedziona, choć z drugiej strony mogłam się cieszyć, że pen drive nie zawirusował mi komputera. To był ryzyk-fizyk. Mogła się zadziać katastrofa na miarę otwierania nieznanych wiadomości ze skrzynki odbiorczej i otrzymania komunikatu ''proszę zapłacić dwadzieścia tysięcy a dane zostaną odszyfrowane''. No, ale właśnie dla tego siedziałam w piwnicy odcięta od świata zewnętrznego i Internetu, na komputerze, który przetwarzał dane z szybkością kalkulatora, by nic takiego się nie stało. Chyba.
Co ja powinnam z tym zrobić? Na pewno nie oddać MECH'owi. Zniszczyć? A może oddać Decepticonom...? Będę musiała się zastanowić. Z pewnością jeśli pen drive pozostanie u mnie, będzie niezaprzeczalnym dowodem mojej winy.
Skopiowałam dane, umieściłam w folderze, który nazwałam przypadkowym ciągiem liter. Folder zakopałam gdzieś na dysku pośród innych folderów i plików o równie inteligentnych nazwach. Czyli prawdopodobnie wrzuciłam kilkunastu gigabajtowy plik w odmęty dysku komputera mając nadzieję, że kiedyś m o ż e go odnajdę... po coś. I wtedy na pewno będę pamiętała hasło. Na pewno.
Z takimi myślami udałam się na górę spać. Chyba wszystkie substancje powodujące moją ciągłą aktywność wyczerpały się, lub zostały zneutralizowane przez litr ciepłej melisy z pomarańczą. Teraz zasypiałam na stojąco. Jakbym przebiegła maraton, w tę i z powrotem, w obydwie strony pod górę.
Niedbale rzuciłam się na łóżko, poprawiając świeży opatrunek na ręce, którą wysmarowałam m a ś c i ą łagodzącą stany zapalne skóry. Moje myśli mimowolnie powędrowały na Nemesis... ale za chwilę wyparłam je z umysłu. Im dłużej się będę nad tym rozczulać, im bardziej człowiek się przywiązuje tym później trudnej mu to porzucić. I zapomnieć.
Ah... było tak ciepło, że i kołdra nie była potrzebna... jak wspaniale. Obróciłam się na plecy i poczułam odzew lędźwi. Skrzywiłam się z promieniującego bólu, który był niepodważalnym dowodem ślęczenia godzinami nad raną robota. I natrętne myśli wróciły.
Poczułam znowu to nie fajne uczucie w sercu, jakiś taki padołek. Naprawdę żałowałam, że nie wzięłam numeru telefonu od kosmicznego robota. Pha! ''Numeru telefonu'', jak to brzmi! Głupia ja... ale szkoda no, szkoda...
Westchnęłam ciężko. Nie chciałam o nim zapominać. Naprawdę nie chciałam. Nie mogłam.
***Steve***
Dwa Vehicony prowadziły mnie do sali, gdzie znajdowało się łącze psycho-korowe.
Nie walczyłem, szedłem z opuszczoną głową jak na skazanie. Tak się też czułem. Stawianie im się nie miałoby sensu. Jeszcze tych co mnie trzymali może bym jakoś pokonał... lecz tuż za mną szedł Megatron. Wystarczyłby jeden zły ruch a ten strąciłby mi łeb z ramion jednym machnięciem ostrza.
Zmierziło mnie na widok świecącego łącza, myślałem, że iskra mi się zapadnie. Myślałem, że śnię i zaraz wybudzę się zaraz z tego koszmaru. Lecz ten wciąż toczył się na jawie.Kurwa maaaać...
Nim przykuli mnie do stołu rozpoczął się słowotok. Pytałem, próbowałem się dowiedzieć dlaczego Megatron postawił od razu na ostateczną opcję? Do czego było mu to potrzebne? O co mnie podejrzewa!?
Odpowiedź nie nadeszła. Z niewiadomych przyczyn nie chciałem się pogodzić z takim losem. Że ktoś wejdzie do mojego procesora o obejrzy go sobie jak pod lupą. Iskra waliła jak szalona, chyba zacząłem drżeć z tego wszystkiego. Nie chciałem by ktokolwiek zaglądał mi pod kopułę i bezcześcił moją prywatność! Megatron miał rację- bałem się.
Dlaczego nie chciałem? Dlaczego on chciał? Przecież on też podpinał się do łącza, sam Megatron! A ja? Przecież byłem Decepticonem, Vehiconem, zwykłym pionkiem, niczym nieróżniącym się od innych. Dlaczego kurwa padło akurat na mnie? Przez myśl by mi nawet nie przeszło by go zdradzić, zepchnąć z tronu, cokolwiek...!? Byłem posłuszny, wykonywałem wszystkie zadania, wyrabiałem się nawet ponad normę. I co? W jakim wypadku Megatron chciałby przekopywać umysł pierwszego lepszego Vehicona? Nie zrobiłem przecież nic...
Charlie. Zdałem sobie sprawę, że powodem mogła być właśnie ona. Kurwa. Nie, nie, nie, nie! On ją zobaczy i co? Zabije mnie? Ją? Kij ze mną, zginąłbym prędzej czy później, ale ona? Chciała mi po prostu pomóc! Bo ją o to p o p r o s i ł e m! A jednak Lord Megatron bywa nieprzewidywalny i zgadywanie co też zadecyduje mija się z celem. Może całkowicie zmiecie tamto zbiorowisko ludzi w formie ''przestrogi'' dla węglowców? Ja pierdole i wtedy wszystko będzie przeze mnie! Nie, nie, nie...!
Nim zdałem sobie z tego sprawę szamotałem się zapięty świecącymi obręczami. Próbowałem się uwolnić owładnięty paniką. Krzyczałem tak, że Knockout się krzywił razem ze Starscream'em. Megatron leżał już podłączony do łącza psycho-korowego. Nadeszła moja kolej.
To się nie działo naprawdę! Nie!!! On nie może wejść do mojego umysłu, bo zobaczy wszystko!
Rzucałem głową na boki, lecz szybko jeden z Vehiconów ją przytrzymał. Wrzeszczałem rozpaczliwie przysięgając na wszystko, że wcześniej mówiłem prawdę, że nie trzeba tego robić! Lecz siłą głosu ich nie zatrzymałem.
Soundwave skinął głową do medyka, który z niepewną miną trzymał w dłoniach łącze.
- NIEEEE! Zabierz to, kurwa! NIE! - ryczałem- NIEEEEEEE!!!
Plug zagłębił się w moim procesorze, wywołując u mnie spazmatyczny dreszcz. Nigdy wcześniej nie czułem tak nieprzyjemnego doznania. Nie minęła chwila a obraz się rozmazał.
___________________
* ,,TWARDOWSKY, ty chuju!'' - tak brzmiał okrzyk Boruty, który dotarł aż do Saturna XD Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY 2.0. Allegro <3
** pen drive wyglądający jak nieśmiertelnik. Można kupić na alie (https://pl.aliexpress.com/item/32608968781.html)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top