~1~
- Mari~! Wstawaj! - tak właśnie wyglądał piękny poranek 3 marca... Brązowooka dziewczyna otwarła zmęczone oczy i zwróciła je w stronę "budzika". Tak właściwie był to Byron który postanowił zrobić sobie z brzucha dziewczyny poduszkę. Po obudzeniu przyjaciółki blondyn uśmiechnął się w jej stronę - No w końcu! Leń z Ciebie wiesz? Ja zdążyłem się poczesać, ubrać mundurek, przyjść tu, a nawet śniadanie Ci przyniosłem! - chłopak wskazał na tacę z naleśnikami na blacie.
- No wszystko spoko, ale jedno pytanie... - Mari spojżała na niego - Po. Kiegoś. Tu. Przylazł.
- Halo! Jest trzeciego marca! Wiesz co to znaczy?!
- Dostałeś miesiączki? - prychneła obojętnie dziewczyna spoglądając na telefon.
6.00... 'Zabije tą kur**...' Pomyślała dziewczyna robiąc wkurzone oczy. Oczy które mogły przestraszyć nawet Kevina...
- Jestem face- - Love przerwał gdyż zauważył wkur Mari.
- Zabije...
- Nie możesz tego zrobić... - chłopak zszedł z niej i zaczął się odzywać - Jestem za piękny, aby umierać...
- Ty... Chwila. - dziewczyna dotknęła swoich uszu - Czy Ty...
- A jak bym Cię obudził? - blondyn uśmiechnął się niewinnie. Atmosfera zrobiła się przyjemniejsze. Mari postanowiła w kończy wstać. Od razu weszła do niemalej garderoby.
- Po coś przylazł? - zapytała tak głośno by chłopak usłyszał.
- Bo wiedziałem że śpisz. - odpowiedział siadając na łóżku.
- Ale rozpoczęcie jest o ósmej... - mrukneła obojętnie zdejmując piżame.
- No wiem. Aż się zdziwiłem że tylko godzinę mi zajęło przygotowanie się.
- Chwila... O której do nie poszedłeś? - dziewczyna włożyła już biustonosz i zapinała guziki od koszuli.
- Chyba tak o 5.55 czy coś.
Dziewczyna ma chwilę przestała się ubierać, bo zaczęła robić pewne obliczenia.
- Masz do mnie 15 minut drogi... - zaczęła - Zgodnie z obliczeniami wyszedłeś około 5.40...
- Chyba tak...
- I przygotowywałeś się godzine... Więc... Wychodzi na to że jesteś jakiś po**bany...
- Po pierwsze: nie przeklinaj. Po drugie: czemu?
- Po pierwsze nie jesteś moim starszym bratem, po drugie, bo nikt normalny, kto nie ma wcześnie pracy, nie budzi się o czwartej!
- Nie marudź. Kupiłem Ci czekolada po drodze~ - Byron wyciągnął tabliczkę mlecznej czekolady z torby.
Wtem Mari ubrała się z prędkością światła i zabrała czekolade.
- Dzięki... - brązowooka ziewneła.
Mari usiadła po turecku na łóżku, a Byron wziął szczotke z zaczął czesać włosy brunetki. Nic nie powiedziała. Lubiła jak blondyn ją czesał. Siedzieli chwilę w ciszy.
- Heh... - ciszę przerwał Love - To będzie dziwne widzieć Cię bez twojej charakterystycznej bluzy...
- To będzie dziwne być na lekcji bez niej... - odpowiedziała - Ale co ja poczne? Chociaż mam was. Obronicie mnie, a jak nie to sama się nimi zajmę.
Mari usłyszałam charakterystyczny dźwięk z telefonu. Wzięła go do ręki.
Fioletowy Mondo
Hej. Postanowiłem Cię obudzić
Mari
Spóźniłeś się...
Fioletowy Mondo
Oj...
- Kto to fioletowy Mondo? - Byron spojrzał brunetce przez ramię.
- Domyśl się. - dziewczyna przewróciła oczami.
- Typowa kobieta... - wymamrotał blondyn.
- Od kąt mówisz o sobie w trzeciej osobie?
Fioletowy Mondo
Halo?
Mari
Sorry, budzik coś tam mówi
- Jaki budzik?! - blondyn założył ręce na piersi i udawał zfochanego.
Mari tylko weschneła.
Mari
Potem pogadamy, okej?
Fioletowy Mondo
Spoko
- Byron ja wiem że masz okres- - blondyn nie dał jej dokączyć.
- Jestem facetem! - krzyknął.
- Morda. Nie patrz mi na rozmowy, barbie, bo mogą Cię zranić.
- To czemu mnie obrażasz? - Love zrobił mine jak wkużone dziecko.
- Bo mnie wkurzasz.
- A ja ci czekolade kupiłem! I kucyki robiłem!
Mari dopiero teraz zauważyła że ma połowę włosów związanych w kucyk. Weschneła. Dała mu połowę czekolady którą jej została. Byron zrobił wielkie oczy. Mari dzieli się czekoladą?!
- Dobrze się czujesz? - Byron był w lekkim szoku.
- Nasza przyjaźń jest baźniejsza niż jakaś czekolada... - Love przyłożył do czoła dziewczyny rękę - Co Ty-
- Nie masz gorączki...
- Heh... Dołączysz mi fryzurę?
- Spoko... Planujesz je kiedyś zapuścić?
- Zapuszcze je jak ty zetniesz swoje.
- To się nie doczekasz - Byron tylko się zasmial.
*z pół godziny później, pod domem Byron'a*
- Ja wale!!! - krzyknął Nagumo na praktycznie całe osiedle blondyna. Suzuno stał tylko obok i patrzył na przyjaciela jak na debila - Człowiek wstaje przed siódmą, zapi**dala na autobus i sie okazuje że tego nie ma w domu, bo wyszedł!
- Uszpokuj się. - "krysztalek" tylko skarcił go wzrokiem.
- Jak mam być spokojny?! Chciałem jeszcze pospać! - czerwonowłosy był wkurzony. Wręcz wnerwiał go stoicyzm przyjaciela. Suzuno w sumie sam się zastanawiał jak wytrzymuje z tym cholerykiem.
- Nie drzeć się bachory! - zawołała jakaś stara kobieta z okna.
- Przepraszamy! - odkrzyknął jej niebieskooki. Kobieta zamknęła okno.
- Co za stara jędza... - burknął Nagumo.
Nagle "tulipan" oberwał talerzem w owsianką i upadł.
- Słyszał! - znów krzyneła baba.
- Umieram! - jęknoł czerwono włosy.
- Mam Ci zrobić usta usta? - zapytał, z lekkim uśmiechem na ustach, Suzuno.
- Już nic mi nie jest! - Nagumo jak najszybciej wstał i oczepywał się z owsianki.
- Hejo~!!! - można było usłyszeć głos Byrona który akurat szedł z Mari w tą stronę. Brunetka pomachała.
- Część. - uśmiechnął się w ich stronę Suzuno.
- Część dziewczyny - Nagumo jakby specjalnie podkreślił słowo "dziewczyny". Love chciał już coś powiedzieć, ale Mari przerwała.
- Te "dziewczyny" są od Ciebie lepsze praktycznie w wszystkim. - mrukneła tylko i udała się w kierunek przystanku.
- Prawda, Mariś! - Byron ruszył za nią.
- Nie, nie prawda! - Nagumo dogonił dziewczyne.
- Heh... - parsknął tylko Suzuno idąc w tym samym kierunku.
I tak zaczął się kolejny dzień z tymi debilami... ~by Mari XD
..........
Dawno od pisałam Fanfiction... Heh... Może będę to kontynułować...
Z tego co przeczytałam to rok szkolny tam się zaczyna 3 marca.
Swoją drogą pozdro dla kumatych w tym "fioletowym Mondo"...
To będą ich mundurki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top