NOT!
No i tak jak Minho zapowiedział. Weekend minął pod znakiem nauki, nauki i jeszcze raz nauki. Parę razy wyprowadził mnie z równowagi, ale szybko zostałem sprowadzony na ziemię, gdy zobaczyłem braki w nauce. Nie chwaląc się nauka nie sprawia mi żadnych problemów, ale na tle Minho wypadam niczym debil. Jednak w poniedziałek z czystym sumieniem mogłem iść na zajęcia i wykłady nie bojąc się ewentualnego zaliczenia.
Obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Odzwyczaiłem się wstawać na konkretną godzinę. Zdegustowany otworzyłem oczy przeciągają się leniwie. Przez lekko przymknięte powieki widziałem jakieś światło. W pierwszej chwili myślałem, że to Minho, jednak w takim wypadku to musiałby wstać o 4, żeby być już gotowym. Gdy otworzyłem oczy moje myśli się potwierdziły. Przy moim biurku siedział Minho mamrocząc coś pod nosem na wielką książką. Obok niego stała filiżanka z herbatą oraz kanapki na których znalazło się chyba wszystko, co posiadałem w lodówce. Był na nich kurczak, sałata, pomidor, ogórek, nawet czerwona papryka się znalazła. Odruchowo sięgnąłem po telefon i mało co nie wpakowałem ręki do gorącej herbaty. Już miałem krzyczeć, ale się powstrzymałem w ostatniej chwili. Okazało się, że Lee zrobił również śniadanie dla mnie i postawił je na stoliku nocnym. Wstałem i podszedłem do Minho. Objąłem go stojąc za nim. Podziękowałem dając całusa w policzek.
- Nie ma za, co ale teraz jedz i się zbieraj. Musimy iść do dziekanatu wyjaśnić Twoje nieobecności. Chrisowi trochę się oberwało za Ciebie.
- Serio oberwało mu się za mnie?
- Tak. Cała tą sytuację wziął na siebie. Miałem rano telefon z prośbą od niego abyśmy byli wcześniej na uczelni. Musimy to jakoś sensownie naprawić.
Zrobiło mi się przykro, że Chris znów mi ratuje tyłek, a tak naprawdę nie jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Chodź teraz to chyba wygląda na to, że jednak tak skoro podkłada swoją reputację na uczelni za mnie. No nic należą mu się wyjaśnienia. W miarę szybko się ogarnąłem i poszliśmy w kierunku uczelni. Po drodze zawitaliśmy do kawiarni rodziców Bina. Wzięliśmy słodkie bułeczki maślane z czekoladą i kawę na wynos. Rozkoszując się słonecznym porankiem szliśmy na uczelnię popijając świeżą kawę. W pewnym momencie ktoś wbił się mniędzy nas i zawiesił nam na ramionach.
- No siemanko gołąbeczki !! Witaj wreszcie wśród żywych. Wierzysz, albo nie, ale nasza ekipa bardzo się martwiła o Ciebie.
Z mojej twarzy znikł uśmiech. Popatrzyłem na twarz Jisunga. Widać było w jego oczach radość a jednocześnie niepokój.
- Już jestem. Wszystko jest dobrze - Objąłem go przyjacielskim uściskiem.
W trójkę poszliśmy w stronę uczelni. Nie sądziłem, że tak brakuje mi tego wszystkiego. Uczelnianego zgiełku, a już przede wszystkim moich kumpli oraz radosnego spojrzenia Minho. Jego oczy niemal same się śmiały. Już nie widziałem tej smutnej, pochmurnej budzi.
Myślałem, że niektórzy bardziej entuzjastycznie zareagują na moją obecność na uczelni jednak nic z tych rzeczy. I dobrze. Przed drzwiami do dziekanatu stał już Chris z założonymi rękami na piersi. Pożegnałem się z Minho i poszedł razem z Hanem na pod salę gdzie mamy mieć wykłady. - Ej... No Chris, bo wiesz... Ja, nie...- Zacząłem nieudolnie się tłumaczyć. Dobrze, że szybko przerwał mi Chan.
- Nie tłumacz się. Każdy ma czasem wzloty i upadki. Najważniejsze, że już jest wszystko dobrze. Sam miałem gorsze chwile. Kiedyś może o tym pogadamy a teraz zajmijmy się Tobą -Tyle, co Chris skończył mówić otworzyły się drzwi i poprosiła nas pani dyrektor.
Tak jak się spodziewałam. Nie pozostawiono na mnie suchej nitki. Jedyne, co mi uratowało tyłek to telefony mojej mamy na uczelnię w sprawie mojej nieobecności oraz wstawiennictwo Chrisa od samego początku. Jakby nie było należało mi się. Ze względu na tak dużą ilość nieobecności jedyna jaka respektowana to ta którą potwierdzi lekarz na zwolnieniu. W innym przypadku mogę nawet zostać wyrzucony z uczelni mimo dobrych ocen z zaliczeń. Wychodząc przeprosiłem jeszcze raz i podziękowałem za druga szansę. Gdy wyszliśmy z dziekanatu Chris zatrzymał mnie mocnym szarpnięciem.
- Cieszę się, ze wróciłeś. Będziemy mogli wreszcie odbywać zajęcia w pełnym składzie
- Pełnym składzie? - Przerwałem mu wypowiedź.
-Zobaczysz. A teraz idź na zajęcia - Mówiąc to poszedł do swojej grupy.
Wróciłem pod salę wykładową. Moim oczom ukazał się Minho zajęty rozmową z Jisungiem. Był tak pochłonięty rozmową z nim, że nawet nie zauważył, że przyszedłem. Kucnąłem koło nich. Lee Know podniósł wzrok na mnie i zrobił się czerwony jak burak. Zaśmiałem się z niego a ten jeszcze bardziej się speszył a potem zaczął się śmiać sam z siebie. Wreszcie chłopak odzyskał pewność siebie.
Wykłady wlokły się jak flaki z olejem...Dużą ilością oleju... Zaliczenie poszło jak z płatka. Nie omieszkałem mu podziękować na przerwie, bo wypadły nam jedne zajęcia. A przynajmniej chciałem. Znalazłem Lee na ławce w parku uczelnianym. Siedział razem z Hanem i widać, że bardzo dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Zostawiłem ich. Tyle czasu spędziliśmy razem, że niedorzeczne by było aby wszędzie chodził tylko w mojej obecności. Praktycznie przez cały weekend mieliśmy czas tylko i wyłącznie dla siebie. Miałem się wrócić kiedy zauważyłem jak Minho machał do mnie i krzyczał abym podszedł do nich. Tak też uczyniłem. Z uwagi na niską temperaturę nikogo nie było na dziedzińcu. Więc mogłem sobie na to pozwolić. Podchodząc dałem Lee buziaka w policzek i podziękowałem za przygotowania do wykładów. Jak zwykle był skromny na tyle, iż powiedział, że tak naprawdę nic więcej nie zrobił oprócz podania mi notatek z wykładów. Jego policzki tak się zarumieniły i wyglądał jeszcze słodziej niż dotychczas.
- Nie przejmujcie się mną. Domyślałem się cały ten czas i wiecie, co całkiem ładnie razem wyglądacie.
Ja to nie wiedziałem gdzie podziać wzrok, a Minho to już w ogólne mało nie zapadł się pod ziemię.
-No, co z wami? Wyluzujcie. Chodźmy do Chrisa mu pomóc w przygotowaniu sali. Jakaś konferencja tam była i trzeba trochę uprzątnąć.
Nie zastanawiając się wziąłem Minho za rękę i pociągnąłem go za sobą. Poszedł posłusznie nie odzywają się ani słowem. Weszliśmy na salę. Nie zauważyłem, że trzymam go cały czas za rękę. Ale moją uwagę przykuł znajomy głos... Nie no niemożliwe ktoś ma podobny głos, albo mi się przesłyszało. Wtedy z szatni wyszedł ChangBin. Puściłem rękę Minho i pobiegłem w jego kierunku rzucając mu się na szyję. Czułem niesamowitą radość, że jest znów tutaj. Chris oparł się o ścianę z lustrami i patrzył na nas z ogromnym uśmiechem. Wiedział, że sprawi mi tym ogromną radość. Przygotowaliśmy salę. Powoli zaczęła się schodzić reszta uczestników zajęć. Bin dwa razy w tygodniu będzie przyjeżdżał na zajęcia z nami bo na swojej uczelni kończy wcześniej zajęcia. Były to najlepsze zajęcia od czasów mojej nieobecności. Pomogłem w ogarnięciu sali i chciałem iść z Minho, ale jego już nie było. Pożegnałem się z Chrisem i Binem i poszedłem go szukać. Chyba opuścił już uczelnię bo na dziedzińcu i przed bramą również go nie było. Zerknąłem na telefon i również miałem zero wiadomości od niego. Trochę mnie to zdziwiło, ale przecież nie jestem jedyny w jego życiu ma przecież obowiązki jak i w dalszym ciągu mieszka z rodzicami a co za tym idzie wypadało by ich słuchać od czasu do czasu.
Postanowiłem wrócić przez park. Mimo, iż zaczynało robić się ciemno to zdążyłem jeszcze na zachód słońca. Był piękny... Niebo było granatowe, a właściwie przechodziło gradientem od jasnego niebieskiego po granatowe wieczorne niebo. Zachodzące słońce wybijało się czerwono pomarańczową poświatą ponad chmurami. Wtedy, no właśnie wtedy... Wszystko znów szlag trafił. Nie wierzyłem własnym oczom.
Na ławce przy jeziorze siedział Minho wraz z Hanem. Właściwie to siedział mu na kolanach i wyglądali jak cholerna, szczęśliwie zakochana para. Po tym wszystkim, co przeszedłem to nie miałem siły już na nic. Po prostu postanowiłem obojętnie przejść dróżką obok ławki, w końcu jakoś muszę dostać się do domu. Wtedy złapał mnie za rękę. Poznałem ten uścisk dłoni. Wyrwałem się odtrącając jego rękę uderzając w nią.
- Śpieszę się. Wiesz?!
-To nie tak !
- Nie?! - Spojrzałem na Jisunga, który cały czas wtula się w jego plecy i patrzy na mnie ukradkiem w milczeniu.
Rozluźnił jego uścisk i wstał. Średnio mnie obeszło to, że znów zaczyna popadać w histerię.
- Gadaj byle szybko i aby to miało sens.
- Dlaczego jesteś taki? Zrobiłem coś nie tak?
Nie wytrzymałem. Chyba po raz pierwszy w życiu uderzyłem kogoś. Minho zalał się łzami. Trzymał się policzka i patrzył w ziemię. Han dalej nic nie mówił tylko siedział z rozdziawioną paszczą. Widać było, że bał się odezwać i bardzo dobrze.
- Tak, tak, tak !!! To wszystko Twoja wina. To, że Bin wyjechał, otarłem się niemal o depresję. Do cholery pokochałem Cię. Wszystko to było dla Ciebie rozumiesz? A Ty coś takiego odwalasz? Mam to gdzieś, że będziesz płakał i przyłaził do mnie. Aaa i jeszcze jedno zabieraj swoje graty z mojego pokoju. Nie chcę mieć nic wspólnego z Tobą - Wykrzyczałem wszystko na niemal jednym wdechu.
- A z Tobą ty pieprzony gryzoniu jeszcze się policzę. Och nie zróbmy to teraz i będę miał święty spokój - Rzuciłem się na niego z pięściami.
Jeden raz zarobił ale za drugim razem to ktoś mi przyłożył. Nie mocno, ale się opamiętałem. Był to Chris, który powstrzymywał mnie.
- Felix dosyć tego! Uspokój się w tej chwili ! - Krzyczał. Naprawdę krzyczał. A to rzadkość.
- Wykończę się z Wami wszystkimi. Minho spieprzaj do domu tylko daj znać, że doszedłeś do domu.
Widziałem tylko jak pośpiesznie zbiera swoje graty cały czas płacząc. Zniknął za najbliższą parkową alejką.
- Ty Jisung teraz możesz mi powiedzieć coś odwalił, co? - Chris był podenerwowany jak nigdy.
Wbił wzrok w ciemną nicość przed nim i zaczął mówić.
- Nie mogłem, nie mogłem się powstrzymać. Przytłaczała mnie myśl, że ktoś taki jak Minho wycierpiał tyle przez niego. Powinien mu kopnąć w zadek a nie jeszcze mu wybaczać.
- Jak dla mnie to nie powód abyś zabierał mu jego miłość. Co Cię nakłoniło do tak idiotycznego pomysłu?
- No, bo zakochałem się w Minho... Człowieku tak idealnym. Wszystko robi perfekcyjnie od codziennych czynności po naukę. A ten cymbał tego nie dostrzegał.
- I zostawi Cię tak jak mnie... Róbcie, co chcecie ja już mam dość - Wtrąciłem.
Wtedy też zaczął mój telefon dzwonić jak szalony. Rzecz jasna miliard smsów od Minho.
Przeczytałem każdy, co do jednego i z ogromną satysfakcją wsadziłem mu niemal wyświetlacz w twarz. W praktycznie każdym Minho zapewniał mnie o swoim uczuciu do mnie i przepraszał za wszystko, że dobrze się bawił z Jisungiem, ale to wszystko nic dla niego nie znaczyło.
Zobaczyłem tylko łzy w oczach Hana. Wytrącił mi telefon z ręki i pobiegł gdzieś. Chan chciał go zatrzymać, ale na próżno. Telefon na szczęście upadł w trawę. Szybko go wygrzebałem i zadzwoniłem do Minho. Niestety, ale miał wyłączony telefon...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top