Hellevator

Ręce mi się trzęsły a prawa ręka bolała od przyłożenia Hanowi w nos. Podniosłem oczy znad telefonu i widziałem jak Chris pochyla się na Jisungiem. Chyba faktycznie mocno oberwał bo jego biała podkoszulka była cała zakrwawiona. Może przesadziłem...? Stałem tak na środku trawnika i za każdym razem, gdy telefon oznajmił, iż wybrany abonent jest nieosiągalny wybierałem ponownie numer do Minho. Wtedy ktoś zakrył mi wyświetlacz dłonią.

- To na nic. Uspokój się i chodźmy do domu - Łagodnie powiedział Chris.

Spojrzałem na niego. Zdobył się nawet na delikatny uśmiech. Widać było zmęczenie na jego twarzy cała tą sytuacją. Też czułem się wykończony. Chan objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę mojego domu. Oczywiście drogę zagrodził nam ten pieprzony gryzoń.

- Jisung odpuść już sobie na dziś - Starał się załagodzić sytuację Chris.

- Ty widziałeś mój nos?! Mam go tak zostawić? O nie, nie tym razem...- Po tych słowach rzucił się na mnie.

Byłem zaskoczony i pod ciężarem jego ciała upadłem na ziemię. Siedział na mnie okrakiem i okładał pięściami jak oszalały. Na szczęście były to ciosy pełne gniewu i emocji więc tak naprawdę niewiele z nich docierało do mnie. W pewnym momencie złapałem go za nadgarstki. Szarpał się jak oszalały, ale siły mu słabły z minuty na minutę. Gdy się uspokoił poluźniłem mój uścisk. Siedział tak na mnie przez chwilę patrząc się na mnie wzrokiem pełnym smutku i żalu.

Wstał, otrzepał się z ziemi i wyciągnał rękę w moim kierunku. Patrzyłem jak oniemiały leżąc na ziemi wsparty na łokciach. Spojrzałem na Chana, który kompletnie pogubił się w tym wszystkim. Chwyciłem Jisunga za rękę a ten szarpną mną abym wstał. Wyglądałem jakbym wpadł pod stado pędzących koni. Otrzepałem się z ziemi patrząc na Hana. Nic się nie odezwał. Odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę swojego domu. Będąc tyłem do nas pomachał nam na do widzenia.

- Rozumiesz, coś z tego?

- Felix, tak szczerze to nie, ale musisz uważać na tego psychola. Minho to jego obsesja miłosna i nie wiadomo jak to się skończy.

Chris odprowadził mnie do domu. Podziękowałem mu za wsparcie.

Wchodząc do domu wbiegłem szybko po schodach aby nikt nie zauważył w jakim stanie przyszedłem. Na szczęście rodzice byli zajęci sprawami firmowymi, że nie zauważyli mnie. Zszedłem na dół dopiero gdy upodobniłem się do człowieka i przebrałem w świeże ciuchy. Przywitałem się z rodzicami. Zjedliśmy kolację i wróciłem do siebie. Podłączyłem telefon do ładowarki i wszedłem na grupę. Niestety LeeKnow logował się ostatni raz dziś rano a oprócz mnie nikt nie był online. Gdy chciałem już się wylogować dostałem powiadomienie. Był to Jisung... Czego ten świr chce ode mnie. Wysłał mi prywatną wiadomość.

" Nigdy, ale przenigdy nie będziesz szczęśliwy z Minho. Już dopilnuję tego. Nie uderzę Cię więcej, ale zobaczysz zniszczę Cię w inny sposób. A wtedy LeeKnow zobaczy jaki Ty jesteś naprawdę. Mam nadzieję, że nie poniszczyłem zbytnio Twojej ślicznej buzi. Może się jeszcze przydać. Śpij słodko kochany. Od teraz Twój koszmar Han Jisung"

Przeczytałem dwa razy... W pierwszej chwili to mnie nawet rozbawiło, ale potem zdałem sobie sprawę, że to nie jest wcale śmieszne. A co jeśli zrobi coś Minho. Może i nie będziemy już nigdy razem, ale jakby nie było przyjacielem moim pozostanie nadal i muszę go obronić. Skopiowałem tą wiadomość do Chrisa. Długo nie musiałem czekać jak zadzwonił. Rozmawialiśmy chyba z godzinę i nie zauważyłem, że Minho próbował się do mnie dodzwonić. Podziękowałem za rozmowę i oddzwoniłem do Minho. Na szczęście miał włączony telefon. Gdy odebrał pierwsze, co to usłyszałem płacz, a dopiero potem jego głos.

- Felix... przecież wiesz... ja nigdy, przenigdy... - Głos wiązł mu w gardle.

- Tak. Teraz już wiem. Byłem głupi, ze nie wierzyłem. I dlatego mam karę w postaci całego tego zamieszania. Nie musisz ze mną rozmawiać jeśli nie chcesz. Jednak jeśli odebrałeś to znaczy, że doszedłeś do domu i nic Ci nie jest.

- Wręcz... Wręcz przeciwnie.

- Bardzo Cię ude...

- Nie. Nawet już nie ma śladu. Chyba bardziej się wystraszyłem całej tej sytuacji.

- To dobrze. Nie oberwało Ci się, że tak późno przyszedłeś?

- Nie, bo zwykle przesiaduję w parku do późnych godzin wieczornych czytając. latarnia za ławką świeci na tyle jasno, że spokojnie kogę czytać ,a rodzice już się przyzwyczaili, że do późnej nocy przesiaduję w parku.

Stwierdziłem, że to trochę dziwne, no ale nie będę drążył tematu. Podziękowałem mu, że odebrał i umówiliśmy się w kawiarni rodziców Bina przed wykładami.

Niestety, ale przez tą wiadmość od Jisunga nie mogłem zasnąć. Spałem może z godzinę, albo nawet dwie. Jedyne, co mi dawało powód do wstania to spotkanie z Minho. Jak, co rano ta sama rutyna. Idąc na uczelnię nie spotkałem Minho. Trochę mnie to przeraziło, ale on już czekał w kawiarni. Przywitałem go bardzo serdecznie.

- Spóźniłem się? - Spytałem szukając telefonu by sprawdzić która godzina.

- Skądże znowu. Przyszedłem wcześniej aby pouczyć się w spokoju. Miałem okazję poznać rodziców Changbina. To naprawdę niesamowici ludzie.

Parzyłem na niego w milczeniu. Mógłbym tak wpatrywać się w niego godzinami i rozkoszować się jego osobą.

- Ej ! Słuchasz Ty mnie?! - Trzepnął mnie Minho w ramię

- Tak, tak. Oczywiście.

Minho tylko zaczął się śmiać. Zjedliśmy przepyszną szarlotkę popijając jeszcze lepszą kawą. Mogę stwierdzić, że dzień rozpoczął się rewelacyjnie. Słońce leniwie już tez wstawało rozświetlając jeszcze pozostałości nocnego nieba. Szliśmy na uczelnię pod rękę rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem. Do tego momentu właśnie.

- No kogo ja widzę? Witajcie - To był Han i jak zwykle wlazł między nas i zarzucił ręce na nasze ramiona.

Miałem ochotę mu przywalić, ale stwierdziłem, że nie będę zniżał się do jego poziomu.

Widać Minho również nie był szczęśliwy ale robił dobrą minę do złej gry.

- Nie ma to jak spotkać z rana swoich przyjaciół. Prawda? - Wtedy poparzył się na mnie a swoją dłoń zacisnął na moim ramieniu wbijając w nie swoje palce.

- No oczywiście. To najlepsze z rana, co może Cię spotkać - Nawet zdobyłem się na uśmiech. Nie wiem na ile wyglądał on prawdziwie, ale nic brnijmy w to gówno dalej...

Han poluźnił uścisk. Chyba uwierzył. Po drodze spotkaliśmy Chrisa i Hyunjina. Całą ekipą poszliśmy na uczelnię. Wiadomo na uczelni nie można pozwolić sobie na nieodpowiednie zachowanie więc Jisung zachowywał się w miarę normalnie. Taak niestety tylko na terenie uczelni. Minho na całe szczęście był zwolniony z ostatnich wykładów bo jechał coś załatwić z rodzicami. Gdy tylko przekroczyłem bramę uczelni czekał na mnie ten cholernik party o mur.

- Gdzie to się tak spieszymy?

Oh jak bym mu nastukał, ale tak, że jeszcze dwa pokolenia po nim by o tym pamiętały.

- A właściwie, to nigdzie. Co tam?

- Nie pozwalaj sobie - Han pchnął mnie na murek.

- Stary wyluzuj ja tu chcę Ciebie zrozumieć a Ty tu z rękami na mnie?

- Hahaha, ktoś taki jak Ty chce mnie zrozumieć? Dobre sobie. Bogaty dzieciak, którego stać na wszystko chce zrozumieć kogoś takiego jak ja.

- Czekaj, czekaj Han... Dlaczego o niczym nie powiedziałeś?

- A niby czym deklu miałbym się chwalić? Tym, ze moi rodzice się zapożyczyli abym skończył tą szkołę?! Bo ich syn chciał zostać raperem, tancerzem, czy artystą muzycznym. Nawet nie masz pojęcia jak się czuję jak wracam do domu. Nienawidzę tam wracać ! Rozumiesz?! Mam dość tych wiecznych problemów i tego za co będziemy żyć przez kolejny miesiąc.

- Mogę Wam pomóc - Wtedy tylko dolałem oliwy do ognia.

- Debilu Ty myślisz tylko o materialnym aspekcie ! Poznałem Minho dużo wcześniej od Ciebie. Chłopak wręcz idealny. Miły, uczciwy, uczynny, dobrze się uczący i odpowiedzialny. Tylko on radością w całym moim życiu i pojawiłeś się Ty. Nienawidzę Cię za to !!! - Pchnął mną po raz kolejny o mur i pobiegł przed siebie.

Zrobiło mi się go naprawdę szkoda. To już teraz tłumaczy jego zachowanie. Przez ten cały czas udawało mu się idealnie ukrywać, co tak naprawdę się dzieje.

Postanowiłem, że pobiegnę za nim. Udało mi się go dogonić. Okazało się, że stoimy wprost przy wejściu na Gwangam Brige. Staliśmy w pewnej odległości od siebie. Jisung nie bez powodu tu przybiegł. Dopiero po chwili się zorientowałem, że stoi po drugiej stronie balustrady.

- Chodź tu do mnie !! Słyszysz?! - Niestety ale wiatr częściowo mnie zagłuszał.

- Słyszę! Nie podchodź !!

- I, co w taki sposób chcesz uciec od problemów jak tchórz? Kto się rzucił na mnie z pięściami wczoraj?

- No ja, a co to ma do rzeczy?!

- Udowodniłeś tym jak bardzo Ci zależy na tych których kochasz i będziesz za nich walczył bez względu na wszystko. Gdzie się podział ten Jisung z wczoraj? co?! - Chyba wjechałem mu na ambicję.

Na szczęście postanowił wrócić jednak parę godzin temu padało a metalowe elementy mostu były śliskie i ujechała mu noga

- Aaaaaa

- Trzymam Cię ! - Han nie był Ciężki, ale powoli sił mi brakowało by wciągnąć go na górę.

- No jeszcze mi brakuje, żebym zginął przez takiego debila w tak głupi sposób - Pomyślałem.

- Puść mnie. Nie dasz rady wciągnąć nas obu ! Ty masz Minho, a ja nie mam nikogo.

- Debilu masz rodzinę i nas. Przyjaciół !! - Wtedy ktoś wciągnął nas na most. Mało nie walnąłem się głową o metalową barierkę.

Oczywiście to był Chris i Hyunjin. Tego drugiego typa bym się najmniej spodziewał, ale cieszyłem się z jego obecności. Han nadal trzymał się kurczowo mojej ręki trzęsąc się ze strachu i z zimna jednocześnie. Pozbierałem go i zeszliśmy z mostu. Na szczęście nikogo w pobliżu nie było bo pewnie bez policji by się nie obyło a jeszcze tylko tego nam brakuje.

- Chan, Hyunjin dziękuję Wam.

- Felix po to jesteśmy - Odpowiedział Hwang, co mnie zdziwiło.

- Dziękuję Wam jeszcze raz. Teraz muszę się zając tą o to kupką nieszczęścia.

- Dasz sobie radę?

- Tak Chris dziękuję.

Zaprowadziłem Hana do mojego domu. Moja mama to chyba zawału dostanie jak przyprowadzę znów kogoś do domu. Tym bardziej, że bardzo polubiła Minho. No nic napisałem długiego smsa streszczając wszystko, co się wydarzyło. Oczywiście nie napisałem, że sam mało się nie zabiłem.

Jisung zjadł z nami obiad i poprosiłem, go aby opowiedział o wszystkim. Moim rodzice bez zastanowienia postanowili mu pomóc. Pierwsze, co to zaczęliśmy od zapłacenia zaległych rachunków i podreperowania budżetu. Han był dalej w szoku,że pomimo tego, co zrobił i tak ktoś postanowił mu pomóc. Pojechaliśmy z nim na zakupy i podwieźliśmy pod sam dom. Też mieszkał w domku, całkiem ładnym ale trochę zaniedbanym.

- Nie wiem jak mam Wam dziękować.

- Jisung już podziękowałeś tym, że chyba odzyskujesz spokój. Nie ma za, co - Objąłem, go.

Chłopak trochę się speszył.

- Do jutra. Pamiętaj jutro się policzymy za to co zrobiłeś!

- Hahaha jasne Felix. Do jutra.

Wróciłem do domu. Po drodze odbyłem rozmowę z rodzicami, która rzecz jasna dużo mi dała.

Po powrocie napisałem do Minho, bo oczywiście miałem od niego dziesięć nieodebranych połączeń w przeciągu godziny i pięć wiadomości czy wszystko dobrze.

Nie napisałem mu rzecz jasna wszystkiego. Cieszę się, że ten dzień skończył w taki sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top