Desire
Nowy poranek, nowy Ja !! Wstałem jak co rano i poszedłem zjeść śniadanie. Dość dziwnie dobrze się czuję. Myślałem, że bardziej to przeżyję, a tu proszę. Wyspałem się, zjadłem śniadanie i jak nowo narodzony poszedłem na wykłady. Zahaczyłem o kawiarnię. Tak coś słodkiego i świeża kawa o poranku wówczas gdy wszystko wokół jest zaspane i dopiero budzi się do życia a ja mogę pić pyszną kawę i obserwować to w spokoju. Dowiedziałem się, że na weekend wraca Changbin więc będę miał okazję się z nim spotkać i zapraszają mnie na obiad. To bardzo miłe. Ucieszyłem się niezwykle. Mógłbym z jego rodzicami gadać bez końca ale niestety czas iść na uczelnię.
Podziękowałem i poszedłem na uczelnię. Szedłem tak wpatrując się w bardzo piękny wschód słońca, aż ktoś wpadł na mnie.
- Najmocniej przepraszam - Podniosłem wzrok to był ten cholerny Minho.
Pozbierał swoje rzeczy i oddalił się w pośpiechu. Ja poszedłem zaś na zajęcia. Jakoś nie mogłem się skupić a moje myśli zajmował Minho. Ach do cholery z nim. Więcej z nim problemów niż pożytku. Niech spieprza z mojego życia naprawdę. Ale gdy tylko chcę myśleć o nim w sposób negatywny to nie mogę no za cholerę nie mogę. Wyszedłem wreszcie z auli i ktoś mnie szarpnął do tyłu.
- Tee co Ty znów odwalasz, co?
- Ooo Chris witaj.
- Tak, tak a teraz gadaj jak na świętej spowiedzi. Pomożesz mi przygotować sale i porozmawiamy.
Nie miałem wyjścia. A po drugie Chris to była jedyna osoba, która była zdała od tego całego gówna i mogła wypowiedzieć się w sposób bez stronniczy. Dlatego nie protestując poszedłem za nim. Opowiedziałem mu wszystko, co miało miejsce wczoraj. Nie mógł uwierzyć, że Minho sam to powiedział bez wpływu kogoś z zewnątrz. Szczerze miałem już to gdzieś. Nawet jeśli to wina Wiewióra to niech go sobie bierze i spada na drzewo.
- I co teraz? - Widać Chris miał zatroskaną minę.
- Nic. No, a co? Nie ma już nas i dzięki bogu, wiesz...
- Nie wydaje mi się. Jak mówisz o nim to są to wypowiedzi pełne emocji jakby Ci zależało dalej na nim.
- Bzdura - Machnąłem ręką i poszedłem pozamykać okna.
- Zobaczymy jak przyjdzie na zajęcia.
No i co. I nic. Przyszła ta melepeta życiowa wystraszona jak zawsze. Kolejne treningi tym razem solo. Chris podniósł poprzeczkę jeśli chodzi o wykonanie. Rzecz jasna nieliczni wykonali zadania bez pomyłek. Nawet mi się zdarzyła mała wpadka, ale na tle tych wszystkich to wraz z Hyunjinem i Jisungiem poszło nam najlepiej. Chris oczywiście nas pochwalił a resztę zbeształ jak małe dzieci. Bangchan rzadko kiedy podnosi głos, ale jak się zdenerwuje to lepiej nie wchodzić mu w drogę. Faktycznie, to co robiliśmy dzisiaj było połączeniem tego, co już umiemy i spokojnie można było potrenować nawet w domu czy parku. Odruchowo obejrzałem się za siebie. Miałem przed oczami dokładnie ten sam wizerunek, co na pierwszych zajęciach. Siedział tam Minho z podkulonymi kolanami pod brzuch i wyglądał jak miał się zaraz popłakać. Poprawka - on już się popłakał
- Niech sobie radzi jak taki mądry - Pomyślałem.
Jednak moje czyny były szybsze od myśli. Zanim się zorientowałem to kucałem przy nim przytulając go i uspokajając. Doskonale widziałem, że nie miał jak się przygotować do zajęć ze względu na całą sytuację. Chris też o tym wiedział, ale przecież nie może każdego traktować ulgowo.
- Słabo mi... - Usłyszałem i poczułem jak Minho mdleje.
Złapałem go w ostatniej chwili i wyprowadziłem z sali. Chris chciał iść z nami, ale stwierdziłem, że lepiej niech zostanie z resztą grupy. Poszedł z nami za to Hyunjin. Jak się okazało w trakcie to całkiem miły chłopak tylko trochę zarozumiały.
- Minho słyszysz mnie ? - Jego głowa leżała na moich kolanach.
Hwang przyniósł wodę do picia.
- Dziękuję Ci.
- Drobiazg. Może zadzwońmy po pogotowie? - Głos Hyunjina był naprawdę pełen troski i przejęcia o zdrowie kolegi.
- Nic mi nie jest - Ocknął się wstając gwałtownie. Niestety zakręciło mu się w głowie.
- Kładź się - Nakazałem.
Leżał tak na moich kolanach wpatrując mi się prosto w oczy. Niestety nie znalazłem w jego spojrzeniu tego samego Minho co kiedyś. Wstał powoli, bez słowa.
- A Ty dokąd?! - Krzyknął Hyunjin.
- Nie Twój interes. Felix tam gdzie zawsze po zajęciach - Ton jego głosu bardzo mnie zdziwił. Brzmiał tak obco.
- Yyy Tak ! - Odrzekłem zdziwiony.
Tak też uczyniłem. Poszedłem jeszcze wcześniej dać znać Chrisowi, że już wszystko w porządku i pomogłem mu posprzątać i zamknąć salę.
Poszedłem w umówione miejsce jakimś cudem Hyunjin napatoczył się po drodze i spytał czy faktycznie chcę iść sam czy nie potrzebuję wsparcia. Podziękowałem mu i powiedziałem, że dam sobie radę.
Minho czekał już w parku. Czytał coś siedząc na ławce. Podszedłem bliżej. Stałem tak nad nim i patrzyłem się na niego z góry albo bardziej na tekst książki, który był względem mnie do góry nogami. Niestety nie udało mi się rozszyfrować, co to za książka.
- Usiądź proszę- Poparzył znad okularów.
Usiadłem posłusznie w bezpiecznej odległości.
- Dlaczego to robisz, co? - Zapytał pełen pretensji.
- Nie rozumiem. Pomogłem Ci tak? Myślisz, że jak nie jesteśmy razem to nie znaczysz nic dla mnie?!
- Nie pomagasz mi wiesz - Przysunął się do mnie bliżej.
Jego twarz była przy mojej dosłownie na kilka centymetrów.
-Nie, nie Minho - Odsunąłem się gwałtownie.
- Jesteś tego pewien?
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Pocałował mnie jak nigdy dotąd... Miałem wrażenie, że wszystko wiruje wokół mnie. W momencie zrobiło mi się gorąco. Właśnie zdałem sobie sprawę. Ja go kocham na prawdę i nie dam rady oszukiwać siebie dalej.
- Nadal masz wątpliwości? - Zapytał poprawiając okulary i nakładając beret na głowę, który mu spadł podczas pocałunku.
Wstałem i bez słowa zaprowadziłem go do mojego domu. Rodziców nie było w domu a nawet jeśli by byli Minho był zawsze mile widziany. Wiedziałem, że teraz albo nigdy. Wpadliśmy razem do mojego pokoju i w pośpiechu zdejmowaliśmy ubrania. Nawet nie protestował. Wyczuł co mi chodzi po głowie. Doskonale widział. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się pośród białej, puszystej pościeli. Tylko On i ja razem. Na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top