Awaken

Chodzenie na uczelnię było udręką. Byłem obecny ciałem, ale nie duchem. Wiedziałem, że tam gdzieś korytarzem przechadza się Minho. Tak bardzo chciałem podejść do niego, przytulić go, ale wiedziałem. Wiedziałem, że zepsułbym wszystko to i cały dramat rozpoczął by się od początku. Nie chciałem, aby przechodził przez to jeszcze raz. W ostatnim tygodniu mojego pobytu zaniosłem wszystkie dokumenty do dziekanatu. Dyrektorka kilkukrotnie mnie się pytała, czy aby na pewno jest to słuszna decyzja. Cóż mogłem więcej odpowiedzieć, jak tylko zapewnić, że tak.

Najgorsze były ostanie zajęcia z Chrisem. On wiedział, wiedzieli i wszyscy. Uwierzcie mi nawet Jisunga i Hyunjina będzie mi brakowało mimo, iż nasze znajomości nie zaczęły się jakoś super.

Na szczęście odbył się bez żadnych dramatycznych pożegnań. Nie chciałem tego. Po skończonych zajęciach pomogłem Chrisowi  z zamykaniu sali. Milczeliśmy. Wyglądał jakoś tak obco. Jakbym dopiero, co był nowym studentem, który nie przypadł mu do gustu.

W drodze powrotnej do domu poszedłem parkiem. Chciałem ostatni raz usiąść na tej ławce na której siadał Minho i zaczytywał się w swoich książkach. Usiadłem i oparłem się przodem do oparcia. Głowę miałem opartą na swoich rękach i wpatrywałem się w taflę jeziora. Była taka spokojna. Obijały się w nim rosnące wokół drzewa. W zniekształconym obrazie nie przypomniały siebie, jak ja dziś siebie. Nie tylko dziś, ale przez ostanie dwa tygodnie.

- Cześć, wiedziałem, że tu przyjdziesz - Głos Chrisa mnie zdziwił,a nawet nie tyle jego co jego obecność tutaj.

- Cześć. Zbieram się zaraz muszę spakować jeszcze sporo rzeczy.

- Widziałeś się z Minho?

- Nie, ostatni raz dwa tygodnie temu, gdy udało mi się go odzyskać. Rozumiesz ?!  - Rozpłakałem się nawet nie wiem kiedy. Złapałem Chrisa za ramiona i nim potrząsnąłem.

Nie mógł zrobić nic jak tylko uściskać mnie po przyjacielsku.  Staliśmy tak przez chwilę. Podziękowałem mu za wszystko i poszedłem w swoją  stronę. Gdy doszedłem do bramy wyjściowej parku odwróciłem się jeszcze raz, ten ostatni raz. Nie wiem, co mnie pokusiło...

Na ławce siedział On. Boże dlaczego?! Miałem wrażenie jakbym był jakimś obserwatorem, a wszystko to działo się z dala ode mnie. Popatrzyłem przez chwilę na niego, nie widział mnie, nie widział już nas... 

Jutrzejszy dzień nadszedł szybciej niż myślałem. Nie spodziewałem się, że tak szybko nadejdzie dzień odprawy lotniczej. Poprosiłem ich aby nie przychodzili na lotnisko i nie robili scen i dramatycznego pożegnania. W miarę możliwości pożegnałem się z każdym na uczelni. 

Żegnaj Koreo witaj Rzymie...


********************************************************

Skończyłem szkołę o podobnym profilu. Zdążyliśmy się przeprowadzić do Australii ponownie. Tam też postanowiłem wysłać swoje zgłoszenie do wytwórni JYP. Jak się okazało przeszedłem wszystkie etapy online, więc pora była na ostateczną rywalizację w Korei. Z tego, co się dowiedziałem poszukiwali kandydatów do dziesięcioosobowego zespołu. 

Jakie to było miłe uczucie wrócić znów do miejsca z którym mam tyle wspomnień. Do przesłuchania było jeszcze sporo czasu więc postanowiłem odwiedzić  pamiętny park. Zbliżając się do ławki przy jeziorze zobaczyłem, że ktoś tam siedzi. Podszedłem bliżej. Niestety to nie był Minho. Ciekawe jak teraz wygląda? Ciekawe czy w ogóle chciałby rozmawiać ze mną?

Poszedłem na przesłuchanie. Zostałem poproszony o przejście do pokoju, gdzie inni kandydaci oczekiwali na swoją kolej. Gdy otworzyłem drzwi zostałem zlustrowany przez cztery pary znajomych oczu. Nie mogłem w to uwierzyć, że i tak spotkaliśmy się po tym wszystkim. Cieszyłem się, cieszyłem się jak małe dziecko.

- Gdzie ten wieczny spóźnialski? - Wtrącił Hyunjin.

- Już jestem, przepraszam za spóźnienie.

Moim oczom ukazał się Minho. Ten sam Minho, co przed laty. 

- Po przesłuchaniu tam gdzie zawsze - Przechodząc obok mnie rzucił to samo hasło, co kiedyś.

A jak się zakończyło przesłuchanie i jak potoczyły się moje losy i Minho to już temat na osobne opowiadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top