Spać z nim, jeść, płakać, śnić (BokuAka)

Nie raz, nie dwa Akaashi dałby sobie głowę uciąć, że ma manię prześladowczą. A jednak absolutnie zawsze okazywało się, że to jego partner znowu wypala mu wzrokiem dziurę w plecach. Bardzo ukradkiem, zaiste. Zwykle zwie się to stręczycielstwem, innym razem miłością. Oni, zdaje się, przerabiali to ostatnie, bodaj niekaralne.

To był któryś dzień, iż Bokuto szukał mu na odległość wszy we włosach.

Oraz enty poranek, którego usłyszał tę samą kwestię:

- Ty mnie w ogóle nie kochasz, prawda?

Po trzech miesiącach niezmożonych repetycji mógł uznać ten schemat za upierdliwy. Szczególnie że domniemany brak miłości zaczął się też najwidoczniej objawiać popołudniami, wieczorami i – tak, w czasie co bardziej pikantnych nocy.

Co nie znaczy, że Keiji miał zamiar poniechać swojej dopiero co zaparzonej kawy. Nie wdawał się w dysputy, mimo że sprawa stała się raczej czymś, co należało ukrócić. Po porannej kofeinie.

Ostatnim i jedynym tego ranka dźwiękiem, jaki spowodowała obecność bruneta, był brzęk spodka, na którym ten postawił filiżankę, zbierając się do wyjścia.

Gdy drzwi się zamknęły, Bokuto mógł co najwyżej biadolić sam przed sobą. A przecież to audytorium budziło w nim skryty talent oratorski. Wyjąkał więc tylko „ups".

A im więcej czasu upływało, tym bardziej dawny as czuł się i wyglądał jak zbity pies. Również po powrocie Akaashiego - który nadal dotrzymywał ślubów milczenia.

Początkowo Bokuto mielił językiem za nich dwóch, zadawał pytania, odpowiadał na część, jednak wkrótce zrezygnował – najpierw z przesłuchania, koniec końców i z mówienia w ogóle.

Akaashi mógł pójść wszędzie, zrobić cokolwiek, teraz, jak i w każdym innym momencie, a nawet, jeżeli było to coś, o co Koutarou powinien się pienić, pewnie nigdy się nie dowie.

Pewnie trafił w sedno.

Akaashi go nie kocha.

Akaashi go zdradza.

Nie pojawiała się sposobność, ażeby marudzić, zatem położył się do łóżka, pozbawiony sensu życia.

Jego druga połówka siedziała w kuchni i popijała kawę, wskutek czego czuł się w nocy wyjątkowo samotną sową, która całe wieki nie mogła zasnąć. Keiji siedział równie długo, zostawiając go bezwzględnie na pastwę losu.

Lecz właśnie twarz Akaashiego była pierwszym, co zobaczył nazajutrz rano. Krucze kosmyki, twarz, jedno ramię zarzucone na materac – gdzie Bokuto rozciągnął się tak, że nie pozostało miejsce na drugą osobę – i reszta ciała na podłodze.

Rozejrzał się po pokoju i wrychle musiał zmrużyć oczy, porażone bielą karteczek, którymi były wytapetowane cztery ściany. Na jasnym tle wyraźnie odcinał się czarny napis "kocham cię". Co więcej, tu i ówdzie taki jeden, co miał na dowód swej winy twarz i palce umazane czarnym markerem, nie poskąpił i schematycznego rysunku serduszka.

- Załapałem. – Koutarou odzyskiwał mowę. Zbierał siły na kolejny maraton monologów. Mniej więcej całodzienny.

A/N

"Skrzypek na dachu" - "Do you love me?" c: 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top