Oczy czarne (Ryuunosuke x Kiyoko)


Metro zdawało się z dnia na dzień nie zmieniać. Zawsze była to wielka masa. Zawsze była to obcość, z którą nic nie łączyło. Ba, jeżeli przychodziło do konfrontacji, to łatwiej było o wrogość nic cokolwiek innego.

Tłok, ścisk, popychanie, obmierzłość kultury osobistej. Uroki dorosłości. Konsumpcjonizm. Zabij lub daj się zabić. Walcz, rozpychaj się łokciami.

Był samotny. Żaden związek nie przetrwał próby czasu, plany legły w gruzach, zostały posiostrzane nauki galanterii. Nic pożytecznego. Małżeństwa mu to nie uratowało. Sprawiało tylko, że nie przepadał za chamskim metrem. Był nietutejszy, niedzisiejszy, źle mu było na emigracji.

Sfrustrowany, nabuzowany.

Lecz wciąż, gdy ktoś potrącił go z takim impetem, iż nieomal nie upadł, pierwszym jego odruchem nie była agresja.

W pierwszym odruchu złapał drobną kobietę, która okazała się mimowolną sprawczynią, za ramiona, by przypadkiem nie upadła.

Jej sylwetka obrazowała zaawansowaną ciążę.

Ogólna prezencja lekkie zaniedbanie samotnej przyszłej matki.

Jej czarne oczy o niezmiernie dumnym wyrazie, długie czarne włosy i nieświadomy monit do respektu natomiast były właśnie tym, co pokochał w liceum i... chyba byłby gotów pokochać i dziś od pierwszego wejrzenia.

Mimo – a może właśnie dlatego – że i jemu, i Kiyoko coś w życiu nie wyszło.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top