Gdy rozum śpi, budzą się demony (lekka KageHina, KuroKen)
Człowiek uczy się całe życie, nawet o trzeciej w nocy, kiedy grzeczni zawodnicy odsypiają swoje po ciężkim dniu na obozie treningowym.
Ten, kto powiedział, że obudzić się u boku ukochanej osoby to najpiękniejsza możliwość, jaka tylko istnieje, był jakiś popaprany.
Kageyamie wcale nie podobało się oberwanie poduszką od zajmującego sąsiedni futon Hinaty. Może nastawiłby się trochę przychylnej, gdyby nie miał zakwasów, lecz w aktualnej sytuacji... nie przedstawiało się to tak kolorowo.
Na pewno niezbyt bezpiecznie dla Shouyou.
Ten jednakże przejmował się raczej obserwowaniem oświetlanej przez księżyc plamy trawnika za oknem.
- Co ci od... - zaczął Tobio, lecz nie myślał skończyć. Również jego uwagę pochłonął tenże plan, szczególnie zaś majacząca tam postać.
Pogrążona w cieniu, o tyleż mniej widoczna, ciemna, co nieco detali tym niemniej zauważał. Wysoka, smukła, z... białą twarzą, głową, głowotułowiem, maską, diabli-wiedzą-czym...?
- Slender - szepnął Hinata.
- Co? - Słowo miało moc; dostatecznie wiele, by zbudzić Kenmę. Także on po pierwszej odzywce nic więcej nie dodał. Oblizawszy niepewnie wargi, utkwił rozszerzone źrenice, obramowane zaledwie cienką warstwą złota, w szybie.
W zjawisku nurtującym już całą trójkę bezsennych siatkarzy.
Kageyama mógł przestać starać się o jakąś rezolutny komentarz. Niech starsi się tym zajmą.
Kozume jednak też nie wydawał się zbyt chętny do pogaduszek. Zwłaszcza że po przetarciu oczu widział... to samo. Nadal. To tam było.
- Slender - biadolił Hinata, coraz bardziej przejmującym głosem.
Słowo ewidentnie miało moc, skoro trzy serca biły od niego jak szalone.
Zbudziło zresztą i czwartą personę, która potoczyła bystrym spojrzeniem najpierw po figurach w swoim bliższym otoczeniu, potem po tej na zewnątrz.
Wówczas osobistość podniosła się, otworzyła okno na oścież i ryknęła potężnym głosem:
- LEV, TY DEBILU, WRACAJ DO ŚRODKA.
- Libero Nekomy - szepnął rudzielec, przysuwając się bliżej Tobio.
Diabli wiedzą, po co szeptał. I tak cały obóz próbował dojść do tego, co się stało, zamiast spać.
Zaś Kuroo chciał pocieszać Kenmę. Tylko, zapytany, nie chciał się przyznać publicznie, jak też ma zamiar to zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top