Czas przemian (Kageyama x Yachi)
Jej włosy w kolorze słomy prezentowały się raczej słabo.
Nerwy, którymi okupowała egzystencję na świecie, rzutowały na jej sen i żołądek. Osłabiły nieco zdrowie, takoż włosy. Ba, te jeszcze szybko się przetłuszczały. Głupia przypadłość... i z racji ten głupoty wcale nie mniej kłopotliwa.
Nie pomagał też fakt, że z uporem wsuwała palce pomiędzy jasne kosmyki, w nerwach czy zmartwieniu przeczesując je intensywnie.
Płowe nitki zostawały jej na placach. Patrzyła na nie ze zmartwieniem, wzdychała ciężko i przeczesywała czuprynę jeszcze natarczywiej.
Pewnie nie zmieniłaby tego łatwo. Zaczęła się odzwyczajać pod przymusem, w sytuacji, która była równie niespodziewana jak fakt, że w ogóle się odzwyczajała.
Nie myślała, że dojdzie z Kageyaną do etapu trzymania się za ręce. Cóż, nie pomyślałaby, że kiedykolwiek będzie mieć chłopaka.
A jednak. I nieraz długo trzymała dłoń w jego dłoni, nie mogąc sięgnąć do włosów.
Nie mówiąc już o tym, iż czyjaś bliskość uciszała jej zmartwienia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top