All that it takes is a little reinvention (BokuAka)
[Tak, tytuł to cytat z "Dear Evan Hansen".]
- Będzie dobrze, Akaaaaaa... - Bokuto urwał wpół. - Keeee...iji. Keiji.
Minęły dwa dni, odkąd Bokuto-san, w trakcie najzwyklejszej rozmowy, ni z tego, ni z tamtego zawiesił głos na milisekundę, gdy przegryzł wargi, wyprostował się jak na musztrze i po takim przygotowaniu wypalił:
- Myślisz, że możemy mówić sobie po imieniu?
- Myślę, że będąc w związku, możemy robić wiele rozmaitych rzeczy - mruknął Akaashi z roztargnieniem. Dopiero niezwykła cisza ze strony Bokuto zmusiła go do refleksji nad tym, co też powiedział. - To znaczy...
- Akaashi! - zawołał Bokuto, z wrażenia zapominając, że właśnie przeszedł ze swoim rozgrywającym na "ty".
- Nie chodziło mi o nic...
Koutarou zbył go machnieniem ręki, jakby sygnalizując, iż on już wie, co Keiji sobie myślał. Cudaczny uśmieszek też długo nie zszedł mu z warg.
Mimo to na dniach jeszcze często zapominał, by użyć tej nieformalnej formy, bądź też okazywało się to dla niego krępujące k przytłaczające - choć tylko na prywatnym gruncie. Parę razy bez trudu popisał się przed grupkami ludzi - jak to on może używać pierwszego imienia i ile to znaczy! Puszył się przy tym jak paw, aż doprowadził Keijiego do chichotania w duchu.
I nieco rozczulił, jak i zawsze tym nieco rozczulał.
Zresztą Akaashi też był trochę dumny ze swojego prawa do "Koutarou" i ze zbliżania się do tego uroczego osobnika.
A z czasem stał się dumny z tego, że wreszcie pierwsze imiona stały się równie naturalne, co inne rzeczy w ich związku.
Ba, były błahostką przy wszystkim innym, co stało się znajome oraz naturalne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top