Próba wiary (TsukkiYama || czwartek)
Gdyby ktoś wczoraj oznajmił mu, że skończy na spacerze w górach... nie, moi mili, nie – delikatnie rzecz biorąc, nie szalał za górami. A zasadniczo to ich po prostu nienawidził. Górki, pod które wbiegało się na treningu, uszły. W przypadku pełnoprawnych łańcuchów górskich był do imentu negatywnie nastawiony. Gdyby ktoś zapowiedział mu wycieczkę w góry... musiałby się mylić. A gdyby dodał dodatkowo, że te wielkie mecyje odbędą się w kompanii Tsukkiego, który nie tolerował żadnych wzniosłości terenu, musiałby być zbiegiem z psychiatryka. I tyle.
Yamaguchi zapomniał tylko o tym, że niektórzy mają starszych braci z tysiącem pomysłów na spędzenie wolnego dnia.
Kei zaprosił go na wspólny wyjazd w góry i Tadashi raptem, jak nożem uciął, przestał mieć coś przeciwko podobnym eskapadom. Zapomniał nawet o braku odpowiedniego obuwia, co zwaliło mu się na głowę następnego dnia, gdy już nie było innego wyboru niż pożyczenie butów Tsukkiego. Uwierających butów.
Zasadniczo obcierających.
To w zasadzie nawet trochę przygnębiające, gdy wszystko, od pogody począwszy, nie wyłączając odzienia twojego chłopaka, jest przeciwko tobie. Jednak jakoś się szło, orając nieco pięty i próbując zrobić porządek ze zsuwającymi się skarpetkami. Ukradkowość ostatniego przedsięwzięcia kończyła się tam, gdzie zaczynało skakanie na jednej nodze z gracją słonia.
- Utykasz – oznajmił w końcu Kei, prawie z wyrzutem.
- Nie, nie.
- Ależ tak. – Wystarczyła chwila i Tsukki raził swoim popisowym wilczym spojrzeniem.
- Ależ nie. – Yamaguchi spróbował jeszcze raz, jednakowoż bez przekonania; Tsukki, już dawno wysforowawszy się w zaistniałych okolicznościach na przód, odwrócił się do niego frontem i... było po dyskusji. Cała postawa jasnowłosego wyrażała właśnie to.
Tadashi musiał przyznać się do swoich obdartych stóp, a było mu niezwykle głupio, że okazał się najsłabszym ogniwem, zwłaszcza że Akiteru zostawił ich obu daleko w tyle.
Ni z tego, ni z owego Tsukki, mierząc go takim spojrzeniem, że poczuł się jak plazma na wyprzedaży, przysunął się i objął go ciasno, aż ledwo przyszło wykrztusić:
- Tsukki, nie uniesiesz mnie.
Zdążył do tego majtnąć nogami, nim w momencie, w którym główni bohaterowie zwykle odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca, leżeli na glebie. Siły grawitacji też nienawidziły Tadashiego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top