Niedoczekanie (KuroTsukki)
Wychodzenie wspólnie było stopniowane, od małych wyjść po większe. Ale i tak było miło. Kuroo wszak obawiał się, że może w ogóle dostać całkowity zakaz wybierania się z Tsukkim w miejsca publiczne.
Jednak miłość była silniejsza niż wszystkie wątpliwości – jak Kuroo lubił sobie w duchu albo w pustym domu przed lustrem powtarzać – i szybko wolno mu było wychodzić z własnym chłopakiem nie tylko na klatkę schodową czy balkon, ale i na ulicę. Do kina potem też chadzali. Tylko obłapiać się ten Tsukki nie pozwalał. Ale dojrzewał, dojrzewał do coraz większych ustępstw wobec tej tak zwanej siły miłości, więc może kiedyś...?
Przed czasem wolał nie próbować, raz mu wystarczył, wszak jedna gehenna to dla każdego człowieka wystarczająco wiele. Jak trusia czekał na wyraźny sygnał. Niekrótko.
Lecz w kościach czuł, że kiedyś – o, kiedyś mu się opłaci, niech tylko poczeka i będzie przygotowany.
Doczekał się.
XXX
Odkąd tylko pokazali się we dwóch na ulicy, miał nieodparte wrażenie, iż idący nieco z tyłu Kei wpatruje się w niego prawie bez mrugnięcia. Czy też – jak brzmiało lepiej – najzwyczajniej w świecie rozbiera go wzrokiem.
Przecie byłby mizantropem, gdyby tego nie docenił. Duma go rozpierała.
A już jak Kei trącił go łokciem w kinie, wskazując jasną głową drzwi do łazienki – kurczę blade! Nic nie podbudowuje człowieka tak skutecznie, jak przypuszczenie, iż ichni chłopak jednak nie urodził się humanoidalnym środkiem antykoncepcyjnym. Koncertowo.
Może nadal blondyn patrzył trochę spode łba, jednak może nie umiał inaczej, ponurak. Cała jego fizjonomia mówiła „nie", tym niemniej Tetsurou nie dawał się zwieść ornamentalnym pozorom.
Spójrzmy prawdzie w oczy, Tsukki to twór na obraz i podobieństwo greckich bogów – dokładnie z ich urodą, a jeszcze w dowolnym momencie może cię złamać. Co najmniej psychicznie.
Pozostawała wiara.
I Kuroo wierzył głęboko.
- Ściągaj bluzę – syknął do niego Kei, ledwie zamknęły się drzwi, odcinając ich od niewybrednego gwaru ludu kinowego. Brunet nie przedsięwziął nic przez chwilę, rozkoszując się smakiem triumfu, więc otrzymał ponaglenie. – Bo sam ją ściągnę.
Mów tak jeszcze. To jest po prostu...
Jego najprawdziwsze kochanie, najdroższy i - przynajmniej chwilowo - jedyny chłopak wyrwał mu brutalnie łach z rąk, nałożył mydło, zmoczył i włożył całą tę energię, która mogłaby się przydać do czegoś nieco innego, w ręczne pranie.
- Wkurzała mnie ta plama na twoich plecach – rzucił Tsukki oskarżycielsko.
A/N
Nie to miałam zamiar napisać z tą parką w pierwszej kolejności, zaczęłam równolegle coś innego, ale przybłąkał mi się pomysł na taką miniaturkę, to i zrealizowałam. Bo krótsza. Leń jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top