Look how it's shining now

Yoongi właśnie wyszedł z budynku Big Hitu, w którym odgrywały się treningi. Był zmęczony, wyczerpany, a do tego zły, bo miał nieodłączne wrażenie, że wszystko poszło mu dzisiaj nie tak.

– Ejeje, to tylko zły dzień, nie martw się tym za bardzo – usłyszał od Namjoona, gdy tylko ten zobaczył, że Min kopie ostatkami sił w wolno stojący kosz przed salą treningową. – Każdy z nas takie przeżywa. Idź i odpocznij, okej?

Oczywiście, że każdy takie przeżywa, ale dlaczego jemu nie udaje się to od dłuższego czasu? Dlaczego nie może zrobić tych kilku cholernych kroków, dzięki czemu opóźnia innych? Głosy trenera i zespołu zawsze dawały mu energii, ale w ostatnim czasie zaczęło go to bardziej denerwować, aniżeli dopingować.

Presja rosła z dnia na dzień, aż w końcu Yoongi nie umiał normalnie zjeść posiłku, bo gula w gardle i nieprzyjemny ucisk w brzuchu skutecznie mu to uniemożliwiały.

– Hyung? Wszystko w porządku? – spytał pewnego dnia Jimin.

– Huh? – Wyrwało to Yoongi'ego z głębokich rozmyślań znad płatków z mlekiem. – Jasne, dzięki.

– Ostatnio cały czas to powtarzasz. To znaczy, że cały czas się przejmujesz, prawda? – Jimin przysiadł się nieco bliżej.

– Umm... – podniósł wzrok i oparł sie o krzesło barowe. – Być może. – Znowu wrócił do jedzenia płatków.

Jimin spojrzał na niego z troską. Powiedział spokojnie i powoli, trzymając starszego za ramię.

– Okej, po prostu chciałem ci powiedzieć, żebyś się nie przejmował, i zawsze masz mnie.

Suga tylko spojrzał na niego i kiwnął głową.

Nie do końca wiedział, czy chciał litości. Nie chciał odpowiadać, choć bardzo dobrze znał ten fakt i przed chwilą nie poznał nic nowego. Jimin przegryzł wargę i oddalił się do innego pokoju.

***

Rzucił się na łóżko tak mocno, że nawet Taehyung w pokoju obok mógłby to usłyszeć.

– Cholera, ostatnio za głośno skrzypi... – powiedział do siebie i wstał energicznie z powrotem. Podszedł do lustra stojącego naprzeciwko jego łóżka, w którym co rano przeglądał się, gdy wstawał. Włożył w swoje różowe włosy rękę i teatralnie przeczesał je dłonią.

Ostatnio coś nie dawało mu spokoju. Jedna osoba z zespołu ciągle zaprzątała mu myśli.
To pewnie dlatego, że ostatnio ta osoba wygląda wyjątkowo źle, pomyślał Jimin. To przez te treningi, tak naprawdę powinien odpocząć.

Szeroko rozłożył się na łóżku z myślą o odpoczynku, aż z myśli wyrwało go głośne pukanie do drzwi.

– Hyung! – pośpieszny maknae wbiegł do jego pokoju. Nie był zdyszany, ma za dobrą kondycję na takie rzeczy, ale Jimin czuł, że przebiegł drogę do tego pomieszczenia.

– Czego chcesz, Jungkook? – odparł trochę niechętnie, mozolnie ukrywając swoją chęć bycia samemu.

– Widziałeś może Yoongiego?

Niespodziewanie to pytanie ożywiło go. Wstał.

– Nie, rano tylko napisał mi, że jedzie do wytwórni, nawet się z nim nie widziałem. Ale nie rozumiem, pytasz jakby coś się stało – powiedział pośpiesznie, marszcząc brwi. Był całkowicie poważny w tym, co mówił.

Poprzez zamknięcie oczu i unormowanie oddechu było widać, jak z Jungkooka spływają pełne napięcia emocje. Przynajmniej takie wrażenie odnosił Park.

– Rozumiem, ale nic się nie stało, tylko miałem do niego sprawę.

I wyszedł, jak to młody Jeon miał w zwyczaju.

Sprawę... Aish, teraz będę się zastanawiał; pomyślał Jimin, a jego serce pozostało jeszcze bardziej niespokojne niż wcześniej.

***

Kolejna próba.
Kolejny stres.
Kolejne niepowodzenia.

Yoongi miał już szczerze dość, był nie tylko zły, ale też smutny. Emocje niszczyły go od środka. Sprawiały, że nie chciał wychodzić do ludzi. Wiedział, jak bardzo jest to złe i za żadne skarby nie powinien do tego dopuścić. Cóż, to jeszcze bardziej doprowadzało go do szału.

Wszyscy widzieli jego frustrację, niektórzy nawet przestali być wyrozumiali. Oczywiście, nie miał na pewno na myśli Jimina, V, Jungkooka czy RM'a. Siebie, w liście osób, które najbardziej mają do niego żal, postawiłby na pierwszym miejscu. Dobrze wiedział, czym to wszystko grozi. Zdarzyło mu się nawet zapłakać po nocy, gdy nikt nie widział. Ale miał jeszcze trochę czasu. Zostały cztery dni, taki deadline ustawił mu choreograf oraz on sam sobie.

***
Nie zdążył jeszcze wejść do samochodu, gdy z tyłu usłyszał głośny krzyk mówiący: "Hyung, zaczekaj!". Wiadome było, że jest to Jimin.

– Dzień dobry – przywitał się młodszy wsiadając do taksówki i siadając obok hyunga. W odpowiedzi usłyszał tylko mruknięcie. Wpatrywał się w zapatrzonego we wczesnorankowy krajobraz zza oknem Yoongiego, cały czas się uśmiechając.

– Chcesz czegoś? – mruknął Yoongi. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył Jungkooka nago, a wątpię że wyglądam jak on. Nie mam lśniących brązowych włosów, uśm...

– Jungkooka? Lśniących włosów? – Jimin roześmiał się. Wcześniej przechylony w stronę Sugi, teraz wyprostował się. – Nie, nie powiedziałbym. Ale i tak wyglądasz dziś nieźle.

– Dzięki, ty też.

Jimin spojrzał na niego z boku.

– No wiem. – Uśmiechnął się uroczo. – Nie zastanawiasz się, czemu jedziemy teraz razem?

– Więc, czemu jedziemy teraz razem?

– Dobrze, że spytałeś, bo mam dla ciebie niespodziankę.

– Masz dla mnie niespodziankę? Whoa... – Mimowolnie uśmiech pojawił się na twarzy Mina. – Wiesz, że nie lubię niespodzianek

– Wiem, ale nie mogłem już znieść tego, jak bardzo jesteś smutny. I nie wszystko musi być uporządkowane w życiu. Niespodzianki są po to, by być niespodziewane, hyung!

Kąciki ust blondyna znów uniosły się ku górze.

– Zapamiętam tę sentencję do końca życia, Jimin-ah.

***

– Nie zgadzam się.

– Nie możesz się nie zgodzić!

Kłócili się już od 20 minut. Była to głupia sprawa, naprawdę głupia sprawa, i czuli to zarówno Yoongi jak i Jimin.

Ten drugi nie wiedział, jak przekonać tego pierwszego, że chce mu tylko pomóc i nie ma w tym nic złego. A temu pierwszemu było niewyobrażalnie głupio, że dopuścił do takiej sytuacji. Całe życie wydawało mu się, że jest samowystarczalny.

– Możemy to przerwać? – krzyknął Suga. – Wiem, że to nie powinno tak wyglądać. Odpuść.

– To ty odpuść.

Mimo, że była to ostrzejsza wymiana zdań, młodszy próbował z całych sił nie podnosić za bardzo głosu i nie dawać wrażenia obrażonego. Próbował skorzystać z tego, że atmosfera choć na chwilę opadła.

– Zrozum, że to nic złego, okej? Ugh, patrz. – Usiadł obok niego. – Ja chcę tylko twojego dobra, Yoongi. Poćwiczymy razem, we dwójkę; tak, jakbyś robił to z całą naszą siódemką, okej? – Objął go jedną ręką.

Starszy roześmiał się lekko, wstał, uniósł ręce, klasnął i krzyknął: ,,Dobra!", pozostając w tej samej pozycji przez dłuższą chwilę.

– Serio, dałeś się przekonać po tych słowach po kilkunastu minutach kłótni? – Jimin był zauroczony widokiem przed sobą i szybko wybaczył chłopakowi.

Suga spuścił ręce wzdłuż siebie.

– Nie mam siły się już kłócić. Jakoś tak, odechciało mi się.

– Nie masz czasami jakichś wa–

– Zacznijmy już – przerwał mu szybko blondyn, nie dając młodszemu dokończyć zdania. Ten tylko zgodził się bez słowa dyskusji więcej.

– Okej. – Odchrząknął. Podszedł do laptopa i włączył piosenkę, z której układem miał problem Yoongi.

Na początku Jimin poprosił go, aby przetańczyli razem cały układ. Chciał dokładniej zobaczyć, z czym starszy ma problem (To przecież nie tak, że na wcześniejszych treningach obserwował go cały czas, chciał tylko zobaczyć to po raz setny). Rzeczywiście, kroki które były bardzo intensywne nie wychodziły starszemu. Kiedy tylko skończyła się piosenka, Min roześmiał się.

– Wow, naprawdę nienawidzę tego fragmentu piosenki. Będzie mi się kojarzyć najgorzej aż do końca mojej kariery – zaczął lekko zdyszany, ale nie na tyle, by nie ćwiczyć jeszcze ciężej i dać z siebie wszystko, jak na poprzednich treningach. Różnica była taka, że teraz był sam na sam z Jiminem, była godzina 11:47, na dworze panował upał, a w sercach obu z nich, dzięki swojej wzajemnej obecności, panowało ich małe, prywatne ocieplenie klimatu.

Jimin usiadł obok swojego hyunga.

– Nieprawda. Ja sprawię, że będzie zupełnie inaczej – rzucił Jimin, kładąc nacisk na podmiot i przeciągając dwa ostatnie słowa. – A jeśli mi się nie uda, co, po pierwsze, się nie stanie, to... Możesz coś wymyślić. – Spojrzał mu prosto w oczy, uśmiechnął się szeroko i szczerze. Yoongi znowu odchrząknął i jak poparzony wstał z miejsca.

– Dobra, pomyślę, ale naprawdę nie mogę się już doczekać tych treningów, których przed chwilą nie chciałem, więc... – Wymachiwał nerwowo rękoma, idąc w stronę odtwarzacza, czym sprawił, że młodszy roześmiał się.

***

Po kilku godzinach zmagań z odpornym wcześniej na ruchy ciałem Yoongiego, nareszcie skończyli, gdy budzik przypomniał im, że jest 21:31.

Oboje mogli pochwalić się naprawdę ciężką i upartą pracą, jaką wykonali. Suga, kiedy po raz kolejny, tak dla pewności, tańczył krok w krok jak Jimin, był tak bardzo szczęśliwy, że rzucił się w ramiona Parka bez większego zastanowienia. Nie, żeby jemu to jakoś specjalnie przeszkadzało. Był bardzo dumny z sukcesu przyjaciela oraz odetchnął z wielką ulgą. To on sprawił, że Min Yoongi nie będzie się już zamartwiał tą konkretną rzeczą. I gdyby mógł, robiłby tak z każdą sytuacją, z którą zmaga się jego hyung i powtórzyłby ten ciężki trening po raz tysięczny, gdyby tylko była taka potrzeba.

Kiedy wracali, księżyc był już wysoko na niebie. Gwiazdy świeciły wyjątkowo mocno, a przemijający blask ulicznych latarni tworzył klimat, jaki Suga kochał. Pomyślał nawet, że powinien już spać, ale podekscytowanie spowodowane dzisiejszym dniem nie pozwoliłoby mu zasnąć.

– Jimin-ah – zaczął Yoongi, by zwrócić na siebie uwagę siedzącego obok chłopaka. – Jak bardzo jesteś śpiący?

– Nie, nie. W ogóle nie jestem śpiący – odparł Jimin. – A czemu pytasz? Chcesz zapro–

– Taak, jest teraz tak pięknie, więc zapraszam cię na nocny spacer.

Jimin oparł się leniwie o drzwi limuzyny i popatrzył za okno.

– Wiesz, że to niebezpieczne – popatrzył na niego. – Nawet jakbym chciał, nie możemy...

– Moje przeczucie mówi, że nic sie nie stanie. Nic, a nic, rozumiesz? – zapewniał starszy, a Jimin aż zdziwił się jego nieodpowiednim podejściem do bezpieczeństwa.

– Jesteś zdeterminowany, hyung. Ale dobrze, niech tak będzie.

Kiedy wysiedli pod budynkiem dormu, wcale nie udali sie do środka. Poszli wzdłuż bloku, a potem do parku, na który widok z okna miał Jimin i Taehyung każdego dnia.

Wyjątkowo pięknie było tutaj wtedy, kiedy kwitły wiśnie. Spadające płatki różowych owocowych kwiatów miały dla Jimina szczególne znaczenie. Ale teraz był czerwiec, zostały już tylko liście i owoce. No, prawie. Było już zbyt późno, żeby je gdziekolwiek znaleźć.

Po drodze minęli tylko jedną parę zakochanych, którzy niezbyt zwracali na nich uwagę, więc odetchnęli z ulgą, gdy skończyli swoją przechadzkę. Gdzieś daleko było słychać przejeżdżające auta czy karetkę spieszącą z pomocą. Za drzewami można było ujrzeć światła latarni oraz migających, znikających po chwili samochodów. Wzdłuż alei rosły wielkie jesiony, które były tak wyniosłe, że momentami spoglądając w górę nie można było ujrzeć nieba. Tego właśnie nie chciał Yunki. Zaprowadził towarzysza w mniej zalesione miejsce. Ten wcale nie był zdziwiony, jak jego hyung zna to miejsce, gdyż gdy cierpiał na bezsenność, prawdopodobnie w tym samym czasie co blondyn, widział jak starszy spacerował parkiem, choć w obliczu tych wielkich drzew dość szybko znikał mu z oczu.

– Jak się czujesz? – spytał Jimin, kiedy usiedli na trawniku.

– Czuję, jak moja dusza jest wypełniona miejscowym powietrzem. – Spojrzał na jego reakcje. Odchrząknął. – Czyli dobrze. A ty?

– Hm... Trochę bolą mnie nogi, a 'mojej duszy' nic nie narusza.

Kłamstwo.

Yoongi wziął głęboki oddech z zamkniętymi oczami. Kiedy spuścił głowę, powiedział ciche:

– Dziękuję ci.

Nie wiedział co odpowiedzieć. Zresztą, kto wie co odpowiedzieć w takich chwilach?

– Co takiego? – udawał oburzonego. – To była czysta przyjemność poma–

– Nie jestem przekonany – przerwał mu kolejny raz Min. – Powinienem podziękować ci potem, prawda?

– Ah... – przedłużył. – No tak.

Jimin był czasem naprawdę zdezorientowany sytuacjami, które stwarzał jego hyung. Stawiało go to w niezręcznych chwilach. Teraz zauważył, że często ucina mu wypowiedzi. Pomyślał nawet, że naprawdę tego nie lubi, mimo swojej niepodważalnie anielskiej cierpliwości. Mimo to dziś nie powiedział ani słowa na ten temat.

***

– Gdzie byliście? Myślicie, że brak dwóch osób, gdy mieszkamy w siódemkę jest nie-za-u-wa-żal-ny? Jest – Popatrzył na zegarek – Siódma rano! Nie śpię od dwudziestu czterech godzin, a wy–

– Jungkookie, błagam cię, nie teraz... – mruknął Park.

– Pozostali hyungowie też się martwili! Suga-hyung, Jimin-hyung, czy wy w ogóle widzicie siebie w tym momencie? – Maknae kontynuował swój poranny jazgot.

– Nie jesteśmy twoimi oczami, Jungkook... Poza tym, jak sam zauważyłeś, jest siódma. S-I-Ó-D-M-A rano, do tego niedziela, to nieetyczne tak budzić starszych... – mruknął tym razem Yoongi.

– Aaa! – krzyknął Jeon w akcie niemocy. – Po prostu sie o was martwię!

– To nic, Jungkookie...

Najmłodszy zawsze miał najsłabsze nerwy wśród całej siódemki przyjaciół z zespołu. Nic dziwnego więc, że przeżył szok, gdy dwójka z nich zniknęła na całą noc. Nie miał ochoty spać, ale gdy usłyszał ledwo żywy otwieranie drzwi o drugiej w nocy i zobaczył te dwójkę, ucieszył się niezmiernie. Nie przeszkadzało mu to jednak w urządzeniu długiego monologu.

– Dobrze wiecie, że mamy zasady! Dwudziesta trzecia w nocy lub chociaż jakakolwiek informacja zwrotna! A wy nic! Nawet nie wiedziałem, że jesteście razem! – Takie krzyki między innymi można było usłyszeć tejże nocy.

– Bo byłeś źle doinformowany. Źle doinformowany... – mówił drugi najstarszy.

– Jesteście pijani?

– Pijani? Niee, tylko zmęczeni, Jungkookie...

I tak, jak pacnęli się oboje na jedno łóżko, które należało do Jimina, nie wstali do ranka.

Nic dziwnego więc w tym, że Kook był co najmniej zszokowany i zgorszony widokiem leżącej wspólnie dwójki. W nocy zdążyli się już przebrać, ale Suga stwierdził, że nie ruszy się do swojego pokoju. Wyglądało to mniej więcej tak, że hyung Parka spał na prawym boku, Park tuż za nim był praktycznie do niego przyklejony, a lewą nogą jeszcze bardziej otulał chłopaka. Maknae określił to raz jako "pozycję do spania na łyżeczki", gdyż gdy łyżki są ułożone koło siebie, wyglądają właśnie w ten sposób, jak wyglądali wspólnie Jimin i Yoongi.

***
Gdy nadeszła godzina dziesiąta, Namjoon zapukał do pokoju młodszego przyjaciela, ale ze środka nikt wciąż nie odpowiadał. Postanowił pójść w ślady Jungkooka i po prostu wparował do pomieszczenia.

– Jak uroczo – szepnął, gdy zobaczył leżącą dwójkę. – Ale pora już wstawać! – Poruszył kołdrą, na której spali.

– Hyung? – wymamrotał Jimin, ledwo otwierając lewe oko. – Która już godzina?

– Dochodzi dziesiąta. Prosiłbym, żebyście zjedli śniadanie. To ważne i tak dalej – mówił spokojnym głosem, całkowicie przeciwnie do Jeona.

– Okej – odpowiedział młodszy i nie chcąc uszkodzić Yoongiego, wstał powoli i najciszej jak potrafił. Ten jednak mu nie pozwolił. Mimo swoich znikomych mięśni i ciała bardziej wątłego niż różowowłosy, skutecznie odepchnął go z powrotem na łóżko.

– Mogę wiedzieć co ty robisz? – oburzył sie Jimin.

– Dzięki tobie było mi ciepło. Teraz jest mi zimno. Więc leż.

– Hyung, robię się dosłownie głodny. Lider mówił, że powinno się jeść... Hyung, nooo... – przeciągał.

– Ye, ye, musisz to dokładniej przemyśleć, Jimin-ssi.

– Możesz przykryć się tym. – Tutaj wyrwał się z uścisku starszego – Kołdrą.

– To nie będzie to samo. Jimin-ssi! Jimin-ah! – krzyczał za nim, gdy ten zamknął drzwi pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top