Rozdział 3: Wyzwanie
-Gaaai! Dlaczego nie wspomniałeś, że nie będzie cię przez dwa tygodnie?!- wykrzyczała jego pełna furii siostra.
-Przepraszam, misja się trochę przedłużyła- tłumaczyła się Zielona Bestia Konohy.- Ale żeby cię pocieszyć to powiem ci, że przez cały czas się o ciebie martwiłem. Widzę, że ściągnęli ci gips. Dałaś sobie radę beze mnie?
-Twoje tłumaczenia nic nie zmienią. Gips zdjęli mi przedwczoraj, a przez cały ten czas pomagał mi Kakashi- próbowała dopiec bratu.
-T-ten Kakashi?! Przecież zabroniłem ci się z nim kontaktować. Nie pozwolę, aby skradł twoje serce- zaszlochał Gai.
-Nie bądź głupi.
Siedzieli w salonie na kanapie i dalej się kłócąc, dopóki nie otworzyły się drzwi.
-Wróciłem! Przyniosłem wszystko o co prosiłaś- z korytarza słychać było głos Kakashiego.
Kirai załamała się wewnętrznie, wiedząc, że zaraz wydarzy się coś niesamowicie idiotycznego.
Hatake położył zakupy na blacie w kuchni. Gdy odwrócił się w stronę wyjścia, zauważył, że w drzwiach stoi Gai.
-Widzę, że już wróciłeś Gai- uśmiechnął się zakłopotany Kakashi.- W naszych zawodach dalej remisujemy. Może mały pojedynek po obiedzie?
-Tak powiadasz- uśmiechnął się złośliwie Maito.- No dobrze, ale to ja ustalam reguły, a obiadu nie będzie.
-Co? Ale ja jestem już głodna!- oburzyła się dziewczyna.
-Spokojnie Kirai! Dostaniesz jeść, bo dzisiaj odbędzie się... POJEDYNEK NA JEDZENIE!
-Nie będzie się niczym rzucać. Zwłaszcza w mieszkaniu, bo to ja będę musiała potem sprzątać.
-Nie, nie o to chodzi. Ten kto ugotuje lepszy obiad, zostanie zwycięzcą- wytłumaczył Gai.- Kirai będzie sędzią, a jeśli wygram będziesz miał zakaz zbliżania się do niej, Kakashi.
-Ale jeżeli ja wygram to...- nastała długa minuta ciszy. Wszyscy wyczekiwali dalszego ciągu zdania.
-To co?- zapytał w końcu Maito.
-Zabieram twoją siostrę na randkę- dokończył.
-Słucham?!- Kirai i Gai wykrzyknęli w tym samym czasie.
Dziewczyna stała stała szoku, przyglądając się w zdumieniu Kakashiemu.
-Co jest Gai? Strach cię obleciał? Jeśli jesteś pewny swojego zwycięstwa to nie masz nic do stracenia- podpuszczał go szarowłosy.
-Racja! Przyjmuję wyzwanie.
-Chwila, czy ja nie mam tu nic do powiedzenia?- odezwała się zdenerwowana Kirai.
-Nie- powiedzieli razem Gai i Kakashi.
Udali się we dwójkę do sklepu po składniki. Oboje mieli w zanadrzu doskonały plan.
-Kirai uwielbia omlet! Chociaż z drugiej strony to zbyt zwyczajne. Zrobię coś z owocami morza. Przecież je też lubi- pomyślał Gai.
-Wybrać ryż czy może noodle?- zastanawiał się Kakashi.- W razie czego wezmę oba.
-Jeśli zrobię deser na pewno będę na lepszej pozycji- kombinował garnkowłosy.
-Zrobię jej ulubione cynamonowe bułeczki jako przekąskę po obiedzie, wtedy zwycięstwo będzie po mojej stronie- wymyślił Hatake.
Mieli czas na wykonanie obiadu do 16:30. Skończyli zakupy i pobiegli z nimi do domu. Kirai raz na jakiś czas zaglądała do kuchni zafascynowana ich niesamowicie intrygującą kłótnią.
-Gai, to mój palnik! Zabieraj stąd ten garnek!
-Zabrałeś mój nóż. Pożałujesz Kakashi!
Wraz ze zbliżającym się końcem czasu krzyki zaczęły wzrastać, co stało się nie do wytrzymania.
-Bądźcie ciszej, bo sąsiedzi zaraz zaczną skarżyć się na hałasy- skarciła ich dziewczyna.
-Już skończyliśmy- powiedzieli.
-To dawać mi tu wasze wytwory.
-Nie, nie możesz wiedzieć, które jest czyje- powiedział Kakashi.
-No dobra, jak zaraz przyjdę tu z powrotem to jedzenie ma być na stole.
Konkurenci postawili swoje potrawy na miejscu i wyszli. Chwilę później weszła dziewczyna i zaczęła jeść. Sama nie wiedziała co jest lepsze.
Co wybrać? Noodle ze smażonym kurczakiem i warzywami oraz bułką cynamonową z lodami czy może ryż z krewetkami i mochi z nadzieniem truskawkowym?- myślała Kirai.
W końcu dokonała wyboru. Zaprosiła mężczyzn do środka, a oni oczekiwali wyniku.
-Zwyciężają noodle i bułką cynamonowa- powiedziała wprost.
-Byłem pewny, że tak będzie- powiedział Kakashi.- Nie przejmuj się Gai. Twoje na pewno było niewiele GORSZE.
Maito zaczął szlochać, natomiast Kakashi napawał się swoim zwycięstwem.
-Mieszkałem z nią w jednym domu przez 11 lat i dalej nie mogę trafić w jej gust- marudził Gai.
-11? Wyglądasz na starszą- zdziwił się Kakashi.
-Bo jestem. Dołączyłam do rodziny Maito w domu 6 lat. Przez kolejne 11 mieszkałam razem z nimi, a niedawno wróciłam z siedmioletniej misji. Tak naprawdę mam 24 lata.
-Mniejsza z tym. Wieczorem zabieram cię na kolację, więc bądź gotowa o 19:00- powiedział mężczyzna, po czym wyszedł.
Oboje stali przez chwilę w ciszy, po czym Gai zabrał głos.
-Skoro już masz iść to musimy cię ładnie ubrać!- powiedział, nieco weselszy.
-Musi-my? Sorki, ale chyba dam radę sama.
Dziewczyna weszła do salonu, gdzie obecnie pomieszkiwała, dopóki jej pokój nie zostanie wyremontowany. Zajrzała do szafek, ale nie znalazła nic, co mogła by ubrać. Zabrała portfel i wyszła z domu.
Udała się do najbliższego sklepu odzieżowego i weszła do środka. We wnętrz dostrzegła znajomą kunoichi. Podeszła do niej i zaczęła rozmowę.
-Część, Kurenai- przywitała się.- Miło cię znów widzieć.
-Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliłaś- powiedziała zdezorientowana.
-To ja, Kirai.
-Naprawdę? Wyglądasz zupełnie inaczej- zdziwiła się.
-Siedem lat jednak robi swoje- zażartowała.
-Mam do ciebie małą prośbę. Mogłabyś mi pomóc?- zapytała Maito.
-Jasne. Mów czego konkretnie szukasz.
-Chyba idę na randkę, więc przyda mi się jakaś sukienka.
-Randkę? Trzeba było mówić od razu!- ucieszyła się Kurenai.- A gdzie dokładniej idziecie?
-Nie mam pojęcia.
-Okey, więc wybierzemy coś uniwersalnego.
Po długim czasie poszukiwań wybrałyśmy prostą, różową, koktajlową sukienkę. Wychodząc ze sklepu, dziewczyna podziękowała Kurenai za pomoc. Kirai pobiegła do domu, weszła do łazienki i szybko się przebrała. Włosy związała w wysokiego koka, a na szyję założyła łańcuszek z dużym księżycem i mniejszym słońcem w środku. Gdy wyszła była godzina 18:30, a w progu drzwi wejściowych stał Kakashi, ubrany w białą koszulę i czarne jeansowe spodnie.
-Miałeś być o 19:00- powiedziała z wyrzutami.
-Nie mogłem się doczekać, więc przyszedłem wcześniej, ale widzę, że jesteś już gotowa.
-Tak, chyba możemy już iść- stwierdziła Kirai.
-Stój! Nigdzie nie idziesz! Zabraniam!- krzyczał Gai.
-Gai, wiem, że nie możesz pogodzić się z przegraną, ale nagroda jest moja- odpowiedział Kakashi.
-Czy to dziwne, że czuję się jak rzecz?- spytała nagle Kirai.
-Nie ty jesteś nagrodą, tylko spotkanie z tobą, więc idziemy.
Kakashi złapał Kirai za rękę, a ona zarumieniona pozwoliła mu się zaprowadzić na miejsce. Gdy się zatrzymali, znajdowali się na polanie tuż za górą hokage. Słońce już zachodziło, a niebo robiło się czarne. Oboje usiedli na ziemi i patrzyli się przed siebie, gdy przyszło co do czego nie potrafili zacząć rozmowy. Jednak w końcu dziewczyna zapytała:
-Dlaczego tak ci na tym zależało?- zapytała w prost.- Mogłeś przecież zabrać kogoś innego albo wybrać lepszą nagrodę.
-Ale ja chciałem zabrać tu ciebie. Bardzo cię polubiłem przez ten dość krótki czas, co się rzadko zdarza.
_............._
Tydzień wcześniej...
-Naruto powinien już dochodzić do zdrowia- oznajmił Jiraya.
-Mogłem się spodziewać, że rozmowa z Sasuke nic nie da. Chyba jestem nie najlepszym nauczycielem- powiedział Kakashi.
-Nic nie mogłeś zrobić Kakashi. Nikt by nie pomyślał, że Orochimaru wróci, żeby go zabrać. Nie powinniśmy nad tym rozpaczać. Jeśli Naruto tak bardzo zależy na odbiciu Sasuke, będę go dalej trenował- stwierdził Sannin.- Mam tu coś dla ciebie na pocieszenie. Wiem, że spodobała ci się seria moich książek, więc mam dla ciebie najnowszy egzemplarz przedpremierowy- Jiraya wręczył Kakashiemu książkę.
-,,Icha Icha Paradise- Rozterki Miłosne" - przeczytał na głos Kakashi.
-Może ci się kiedyś w życiu przydać- zaśmiał się.- Powiedz mi jak staremu koledze, myślałeś nad tym, żeby znaleźć sobie w końcu partnerkę?- dopytywał Jiraya.
-Czasem o tym myślałem, ale nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo.
-A ta dziewczyna o której ostatnio mi mówiłeś?
-Wydaje się taka trochę ,,niedostępna"- stwierdził.
-To tym bardziej powinieneś się o nią postarać. Spróbuj zabrać ją gdzieś podstępem.
-Chyba już mam pewien pomysł- zamyślił się szarowłosy.- Dziękuję za radę, Jiraya-sama.
_.............._
-To naprawdę miłe, ale ja nie mogę nawiązywać z nikim zbyt mocnych więzi- wytłumaczyła.
-Nie możesz czy nie chcesz?- spytał Hatake.
-Nie powinnam tego robić dla dobra innych.
-A po myślałaś o swoim dobru? Czasem trzeba pomyśleć też o sobie.
-To jest dobre i dla mnie i dla innych. Nie chcę więcej nikogo skrzywdzić, a tym bardziej mieć na sumieniu.
-Co masz na myśli?- zdziwił się Kopiujący Ninja.
-Nie znasz mnie zbyt dobrze, a tym bardziej nie znasz mojej drugiej strony.
-W takim razie chciałbym ją poznać.
-Nikt o tym nie wie prócz mnie, Trzeciego i Tsunade. Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?- zdała pytanie Kirai.
Kakashi pokiwał twierdząco głową. Kirai kazała mu zamknąć oczy, a gdy to zrobił przyłożyła swoje czoło do jego.
Kakashi znalazł się zupełnie gdzie indziej. Wyglądało na to, że stoi w jakimś wielkim pokoju.
-Tak wyglądam naprawdę- odezwał się głos za nim.
Kakashi odwrócił się za siebie i ujrzał postać na wpół przypominającą człowieka, a na wpół istotę poza ziemską.
-To co widzisz przed sobą jest moją prawdziwą formą, a to co widzisz na zewnątrz jest tylko osłoną. Zapieczętowano mój wygląd, moje umiejętności, moją moc i nadali ludzki wygląd po to, abym się do was wpasowała- wyjaśniła Kirai.
Kakashi przyglądał się dokładnie tej postaci. Miała białe włosy z niebieskimi przebłyskami i oczy wyglądające niczym byakugan. Jej cera była strasznie blada, wręcz biała. Na czubku głowy miała malutkie uszy przypominające królicze, a ubrana była w długie, jasnoniebieskie kimono z białym pasem.
-Ale jak to możliwe?- wydusił w końcu Kakashi.
-Pamiętasz jak mówiłam, że do rodziny Maito dołączyłam w wieku 6 lat? Pewnego dnia kilka lat przed wojną, zostałam znaleziona nieprzytomna niedaleko Konohy. Gdy się już obudziłam, przyszedł do mnie Trzeci Hokage. Przeprowadzono na mnie różne potrzebne ćwiczenia i badania, przez co wykryli, że jako dziecko przekraczam standardy dorosłego człowieka. Uważano mnie za dobrą broń, ale także za niebezpieczeństwo. Miałam trafić do Korzenia, ale ostatecznie zapieczętowano mnie i przygarnęli mnie rodzice Gaia. Ale po pewnym incydencie wysłano mnie poza wioskę, żebym zdobywała informacje i przy okazji nauczyła się siebie kontrolować. Tylko, że nie potrafię.
Kirai odsunęła się od Kakashiego. Wpatrywała się w niego czekając aż coś powie, ale do tego nie doszło. Niebo zrobiło się całkowicie ciemne, a gwiazdy lśniły swoim blaskiem. Dziewczyna położyła się na trawie i wpatrywała się w czerń nieba i gwiazdozbiory. Jej wzrok momentalnie skierował się w strony Księżyca.
-Piękny prawda?- zapytała nagle.
-Co?- zdziwił się i podążył wzrokiem w tą samą stronę, co ona.- Ach, tak. Mogę zadać ci pytanie?
-Właśnie to zrobiłeś- uśmiechnęła się pod nosem.
-Nie to miałem na myśli.
-Nie musisz mnie pytać o zdanie. Po prostu je zadaj.
-To co mówiłaś, znaczy, że w twoim ciele żyją dwie osoby?
-Nie, to nie tak. Jestem jedną osobą w dwóch formach. To co widziałeś jest moim prawdziwym obliczem i tak bym wyglądała, gdybym zdjęła pieczęć- wystawiła dłoń w jego stronę, a po przejechaniu po niej palcem ukazał się znak zapieczętowania.- A to co siedzi obok ciebie jest moją ludzką postacią. Gdybym była do końca człowiekiem to tak bym wyglądała. Po zdjęciu pieczęci zachowuję się normalnie, dopóki jestem sama, dopóki się nie zdenerwuję, dopóki kogoś nie zaatakuję lub co gorsza zabiję. Wtedy tracę kontrolę i zaczynam szaleć.
-I wtedy nie da się nic zrobić...?
-Musi mnie ktoś zapieczętować lub muszę przynajmniej na chwilę się opanować, wykonać pieczęcie i skłóć łańcuchami czakry.
-Ale przecież to jest technika...
-Klanu Uzumaki, owszem. Do wioski klan Uzumaki został sprowadzony ponad trzydzieści lat temu, a jedyną osobą, która przeżyła, żeby mnie uczyć była Uzumaki Kushina, matka Naruto. Nigdy nie miałam własnej drużyny. Miałam osobne treningi, przez co byłam w stanie uczyć się więcej i szybciej. Kushina-sama nauczyła mnie tworzyć łańcuchy czakry i większość pieczęci jej klanu, a w dodatku, że obie posiadamy naturę wiatru, nauczyła mnie paru technik. Była dla mnie ja mama, a gdy zginęła czułam się jak osierocone dziecko, którym jestem z dwóch stron. Moi prawdziwi rodzice są nieznani, a rodziców zastępczych straciłam przez Gaia i przez siebie samą.
-Nigdy nie miałem przyjemności ich poznać- oznajmił Kakashi.- Możesz opowiedzieć mi jacy byli?
-Huh, tata Dai był taki sam jak Gai. Nawet podobnie wyglądają i nosił ten dziwny kombinezon. Był optymistyczny, wesoły i często mnie pocieszał, gdy płakałam. Za to mama Satomi była czasem nadopiekuńcza, czasem mnie też denerwowała, ale była dobra i troskliwa. Pamiętam, że gdy mnie przygarnęli cieszyli się, że będą mieli córkę. Nawet Gai się cieszył z siostry, dopóki rodzice nie zaczęli zajmować się głównie mną. Wtedy poszedł do hokage i chciał oddać mnie do Korzenia.
-Nie wiedziałem, że Gai może być taki wredny- zdziwił się Kakashi.- Ale nie przyszliśmy tu, żeby rozmawiać o nim.
-Kakashi, jeśli chodzi o to spotkanie to możemy raz na jakiś czas gdzieś razem wyjść, ale nie licz na to, że między nami może być coś więcej. Nie jestem w stanie ci tego zagwarantować.
-Kiedyś cię do siebie przekonam- nie poddawał się Kakashi.- A gdy będziesz szaleć, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby cię sprowadzić znowu na ziemię. Obiecuję.
-Jesteś pewny? Nikt mi jeszcze nie składał tak wielkiej obietnicy- nie dowierzała Kirai.
-Owszem. Nawet, gdy będę musiał stracić życie, zrobię to bez wahania.
-Kakashi, nie wiesz co mogę ci zrobić, gdy stracę kontrolę. Możesz się jeszcze wycofać, odwołać to, co przed chwilą powiedziałeś, żyć spokojnie, mniej bojąc się o swoją przysz...
Hatake przybliżył się do niej i zetknął ich usta w delikatnym pocałunku. Pierwszy raz zdjął przy niej maskę. Kirai po chwili się od niego odsunęła i spojrzała mu w oczy.
-Nie mam zamiaru cofać wypowiedzianych słów. Zauważyłem, że czasem starasz się odciąć od świata. Na przykład wtedy, kiedy przyszedłem, drugiego dnia po tych przeprosinach, pod twój dom z zakupami. Stałem pod twoimi drzwiami z pół godziny i czekałem aż otworzysz, ale ty tylko stałaś w oknie i czekałaś kiedy pójdę.
-Wiedziałeś, że jestem w środku...?- zdziwiła się.
-Dobrze, że zostawiłem te rzeczy pod drzwiami, bo chodziłabyś głodna, ale nie o to chodzi. Kiedyś nauczysz się kontrolować, a ja tego dopilnuję i ci pomogę. Wiem, że w głębi serca nie jesteś zła.
-Kakashi, co z twoją maską?- zapytała lekko zarumieniona. Spodziewała się, że może być przystojny, ale na pewno nie mogła przypuszczać, że mógłby w pewnym stopniu ją tym zawstydzić.
-Ty zdradziłaś mi jeden z ważniejszych sekretów, więc i ja postanowiłem ci to jakoś zrekompensować- uśmiechnął się, po czym założył maskę z powrotem na swoje miejsce.- Nie ważne, co by się działo, nie chcę, żeby działa ci się krzywda...
-Dlatego powinieneś zaakceptować moją decyzję. Jestem niebezpieczna, już dawno powinni mnie zamknąć, odizolować- w oczach Kirai zebrały się pojedyncze łezki.- Mogli nawet zabrać mnie do Korzenia, może wtedy nic nikomu by się nie stało.
Dziewczyna wstała, kierując się w stronę domu. Kakashi nie próbował jej zatrzymywać. Wiedział, że musi przemyśleć tą sprawę. Został sam wpatrując się w gwiazdy i księżyc.
-Jest taki jak ona. Piękny, tajemniczy i nie da się go nie zauważyć- stwierdził Kakashi.
_......._
Mimo swoich zamiarów, Kirai nie poszła odpocząć do domu, a na plac treningowy. Uderzała w drzewo z całych sił, aby się uspokoić i wyłączyć uczucia. Zamiast tego co raz bardziej wściekała się na siebie i ulegała złości. Nie zwracała uwagi na nic innego. Plac był oddalony dość daleko od wioski, więc nikt nie mógł jej słyszeć. Pieczęć na jej dłoni zaczęła mrugać, a potem zanikać. Chwilę później zeszła z jej skóry i zmieniła się w istotę, której nie mogła kontrolować.
Najpierw poleciało jedno drzewo, a potem było ich kilka. Granica rozsądku została przekroczona, a dziewczyna popadała w szaleństwo. Ostatecznie zrobiła coś, co mogło zniszczyć pół wioski, gdyby nie to, że była od niej sporo oddalona.
-Tenseigan: Ginrin Tensei Baku- wypowiedziała, po złożeniu pieczęci.
Wokół jej dłoni zgromadził się potężny huragan, który posłała wprost przed siebie. Technika z ogromnym hukiem zniszczyła większość lasu. Mieszkańcy wioski obudzili się ze snu, myśląc, że to kolejny atak Dziewięcioogoniastego. Obywatele zaczęli panikować, ale dalej chowali się w swoich domach.
-Hokage-sama, odgłosy dochodziły z pola treningowego numer 15- zgłosił jeden z przybyłych ANBU.
-Zebrać Drużynę Ro! Macie stawić się u mnie, a potem ruszamy na miejsce wyeliminować zagrożenie- wydała rozkaz Tsunade.
Było po ciszy nocnej, a na szczęście Hokage została dłużej w biurze, uzupełniając zaległe papiery. Drużyna ANBU stawiła się trzy minuty później. Gotowi do walki wyruszyli razem z Tsunade w stronę hałasów. Droga nie zajęła dużo czasu, a gdy już tam byli, zauważyli przemienioną dziewczynę. Weszła w nieznany im tryb. Świeciła niebieskim blaskiem, a jej włosy unosiły się w górę.
-K-Kirai?- zdziwiła się Tsunade.
-Ale będzie zabawa- zaśmiała się psychicznie.
Shinobi rzucili w nią swoje najlepsze techniki, ale na nic się one zdały. Mogło by się wydawać, że chroni ją jakaś tarcza. Gdy kunoichi była zdezorientowana, Piąta rzuciła się w jej stronę gromadząc potężną ilość czakry w pięści. Jednak gdy istota zdała sobie sprawę, że za chwilę dosięgnie ją atak, wyciągnęła w jej kierunku rękę, przez co głowa wioski została odepchnięta na kilkadziesiąt metrów w tył, jakby za pomocą wielkiego podmuchu wiatru. Łamiąc po drodze kilka drzew Tsunade wylądowała na ziemi.
-Hokage-sama!- krzyknęło kilku ninja.
-Nic... mi nie jest- wydusiła i wstała. podpierając się jedną ręką.
ANBU ustawili się w szeregu osłaniając kobietę, a ona wydała im rozkazy.
-Tenzou, wiesz co robić- powiedziała.
-Tak jest- oznajmił mężczyzna w masce.
Kiedy po bokach rozbiegli się shinobi rzucili w nią shurikenami. Większość zdołała odbić, jednak spora część wbiła się w jej nogi i ramiona.
-Mokuton: Mokusatsu Shibari no jutsu- wypowiedział użytkownik stylu drewna.
Wokół dziewczyny oplotła się masa gałęzi, ściskając jej ręce i nogi. Leżała na ziemi, nie mogąc się ruszyć.
-Zabiję. Pozabijam. Wszystkich. Co do jednego!- krzyczała próbując się wydostać.
Tsunade podeszła do niej i wyjęła strzykawkę, następnie podając jej środek uspakajający. Po kilku minutach krzyczenia, zrobiła się spokojna jak dziecko.
-Uwolnij ją- rozkazała.
Po zdjęciu techniki rozejrzała się dookoła. Wokół była pustka jak po wielkim wybuchu. Znowu jej się to zdarzyło i znowu puściły jej nerwy. Zaczęła płakać i mamrotać pod nosem.
-Tsunade, ja nie chciałam... Ja naprawdę nie chciałam...- zanosiła się płaczem.
-No już, spokojnie- powiedziała łagodnie i przytuliła do siebie.- Nikt nie będzie miał ci tego za złe.
-Przepraszam...- wyszeptała.
-Kirai, spójrz teraz na mnie- po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna wykonała polecenie.- Wszystko będzie dobrze, tylko załóż pieczęć z powrotem.
-Gogyõ Fūrin- wypowiedziała.
Na palcach jej prawej ręki pojawiły się płomienie fioletowego ognia. Dotknęła drugą dłoń, a na niej pojawiła się ponownie pieczęć. Skutkiem ubocznym Pieczęci Pięciu Elementów, było zablokowanie przepływu czakry. Kirai po kilku sekundach straciła przytomność.
-Zabrać ją do szpitala- rozkazała, po czym ruszyli.
_......._
-Żeby było jasne, nikt poza radą ma się o tym nie dowiedzieć- powiedziała Tsunade.
-Tak jest!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top