Rozdział 2: Plany Drużyny 7

Gdy wybiła godzina 5:00, w całym mieszkaniu można było usłyszeć głośne szelesty. Oznaczało to tylko jedno. Maito przygotowywał się do swojego porannego treningu. Zachowywał się tak głośno, że można go było usłyszeć z sąsiedniej wioski. Jego siostra przetarła oczy, mając zamiar wstać lecz zapomniała zupełnie o jej złamanej nodze. Sięgnęła po kule i się podniosła. Po kuchni szamotał się Gai, najwyraźniej przygotowując śniadanie.

-Mógłbyś zachowywać się nieco ciszej- stwierdziła Kirai.- Co tak wcześnie?

-Przez te lata, kiedy cię nie było zdążyłem się przyzwyczaić do wczesnego wstawania. W końcu nie można marnować tak pięknego dnia.

-Ty i te twoje zasady- dziewczyna przewróciła oczami.

-Dziś o 9:00 idę na misję. Poradzisz sobie beze mnie?

-Raczej tak, tylko przynieś mi zakupy. Zapiszę ci listę i jakbyś mógł zajdź jeszcze do apteki kupić mi leki.

-Dla mnie to żaden problem!- krzyknął Gai i wyszedł z domu.

Kirai weszła w głąb kuchni zauważając na stole dwa talerze z jedzeniem.

-Eh, zapomniał o śniadaniu.

Po posiłku młoda Maito nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc wzięła pierwszą lepszą książkę z regału i rozłożyła się na kanapie. Doczytując do połowy książki, dziewczyna zasnęła.

Drzemkę przerwał jej długi dzwonek do drzwi. Zwlekła się z kanapy, zabierając swoje kule. Przed drzwiami stał młody jonnin z ogromnym plikiem papierów.

-Hokage-sama dowiedziała się, że się połamałaś, więc dała ci papierkową robotę- powiedział, po czym wszedł i postawił górę kartek na stole.

-Ale czy to nie jest obowiązkiem Tsunade, żeby to wypełnić?- zapytała skłopotana.

-Tsunade-sama powiedziała, że w tych papierach nie będzie potrzebny jej podpis, więc możesz się za to zabrać. Muszę lecieć na misję, także do zobaczenia.

Shinobi zamknął za sobą drzwi, a Kirai zabrała się za pracę.

W tym czasie Kakashi i towarzysząca mu Drużyna 7 wybrali się do kwiaciarni.

-Cześć Ino, dzień dobry ciociu- przywitała się Sakura.

-Cześć, co wy tu robicie? Chodzi o jakąś misję?- dopytywała Yamanaka.

-Nie, nie tym razem. Przyszliśmy wybrać jakiś piękny bukiet.

-Hm, no dobrze. Dla kogo i na jaką okazję?- chciała obsłużyć klientów właścicielka kwiaciarni.

-Mamo, ja się tym zajmę- wyprzedziła ją córka.- Więc?

-Chcemy, żeby Kakashi-sensei znalazł sobie dziew...- Uzumaki przerwał, gdy Sasuke mocno go uderzył.

-Większego idioty od ciebie jeszcze nie widziałem. Wiesz co oznaczają słowa ,,trzymajcie to w tajemnicy przed Kakashim''?- Uchiha wyszeptał do Naruto.

Hatake tylko z zażenowaniem przyglądał się scenie. W końcu chcąc wytłumaczyć sytuację zabrał głos.

-Pozwólcie, że ja się zajmę moimi sprawami- zwrócił się do dzieciaków, a następnie powiedział do Ino:- Potrzebuję kwiaty na przeprosiny.

-Jakiś konkretny gatunek?- dopytywała młoda kwiaciarka.

-Bez różnicy- odrzekł obojętnie Kakashi.

Ino poszła na zaplecze, a Sakura zaraz za nią.

-Daj mu największy z możliwych bukiet Lilli Nilu- podpowiedziała jej różowowłosa.

-Co? Jesteś pewna?- zszokowała się Ino.- Ale przecież wiesz, że...

-Tak, wiem. Pamiętam jeszcze lekcje o kwiatach.

-W takim razie trzymaj, wielkoczoła- odrzekła blondynka, podając olbrzymi bukiet przyjaciółce.

-Dzięki, Ino-świnio.

Kirai wypełniała papiery do samego południa. Nawet nie zorientując się, że Gai do tej pory nie wrócił z jej zakupami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Dziewczyna odłożyła papiery na bok i otworzyła drzwi. Na przeciwko stał shinobi, którego nie dawno miała okazję poznać.

-Proszę, co za niespodzianka- odezwała się pierwsza Kirai, lekko uśmiechając się pod nosem.

-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale...- urwał, po czym wyciągnął zza pleców bukiet.- To dla ciebie. Chciałem jeszcze raz przeprosić za tamten incydent. Coś nie tak?- dodał widząc jej przerażoną minę.

-Przecież już mówiłam, że nie musisz się tym przejmować. Zastanawiam się tylko czy kupiłeś te kwiaty specjalnie czy przez przypadek.

-Przez przypadek? Chyba nie bardzo wiem o co chodzi- Hatake lekko zakłopotany uśmiechnął się pod maską.

-To Lilia Nilu, wiesz jakie znaczenie mają te kwiaty?- zapytała dociekliwie.

-A więc to masz na myśli. Tak, kiedyś o tym słyszałem- skłamał Kakashi, podając bukiet Kirai.

-Dziękuję. Wejdziesz?- zaproponowała, otwierając szerzej drzwi.

Kopiujący Ninja wszedł do środka, rozglądając się dookoła. Po raz pierwszy był w mieszkaniu rodziny Maito i musiał stwierdzić, że jak na domownika jakim jest Gai, jest tu ciepło i rodzinnie.

-Kawy, herbaty?- zapytała dziewczyna.

-Herbatę, ale może ja lepiej zrobię. Chyba nie powinnaś chodzić bez kuli?

-Uh, niech będzie- zgodziła się Kirai.

Usiadła wygodnie w kuchni przy stoliku, dyktując Kakashiemu gdzie są kubki, a gdzie herbata. Przyglądając mu się dłuższą chwilę, zaczęła zastanawiać się, co takiego musi skrywać pod maską. To pytanie dręczyło ją teraz, aż w końcu zadała je, gdy Kakashi postawił kubki i usiadł przy stole.

-Po co ci ta maska?

-To trochę skomplikowane pytanie- powiedział, chcąc ominąć temat.

-Skomplikowane? Wystarczy tylko odpowiedzieć- zaśmiała się Maito.

-Eh, niech będzie- westchnął szarowłosy.- Kiedyś, nie wiem jakim cudem, pomylono mnie z moim ojcem, przez co prawie zostałem zabity. Od tamtej pory zacząłem nosić maskę, żeby ta sytuacja więcej się nie powtórzyła, a z czasem się do niej przyzwyczaiłem. Po za tym nie lubię chodzić bez niej i pokazywać ludzią swoją twarz.

-Z jednej strony każdy ninja powinien mieć swoje tajemnice.

-Masz może cukier?- zapytał nagle Kakashi.

-Jasne już podaję.

Gdy Kirai odwróciła się z powrotem, trzymając w ręce cukier, kubek był już pusty, a Kakashi siedział na swoim miejscu uśmiechając się do niej.

-Serio?- zaśmiała się dziewczyna.

Rozmawiali około pół godziny, dopóki Kirai nie przypomniało się, że Gai miał wrócić przed misją.

-Dziękuję za pomoc- odezwała się Kirai.- Gai jest nieodpowiedzialny i wciąż zachowuje się jak dziecko. Miałam nadzieję, że przez ten czas kiedy mnie nie było, choć trochę wydoroślał.

-Gai to Gai. Nic na to nie poradzimy- uśmiechnął się beztrosko Kakashi.

Hatake szedł obok młodej kunoichi, niosąc torby z zakupami. Kirai miała w planach zrobić szybki obiad, jednak szarowłosy zaprosił ją na kumpelski wypad na ramen. Odłożyli zakupy w mieszkaniu i ruszyli w drogę, a gdy byli już na miejscu Maito odłożyła swoje kule na bok i usiadła. Oboje byli już bardzo głodni, więc zamówili największe porcje.

-Już myślałem, że nie wrócisz z tej misji, Kirai- powiedział staruszek, podając im miski.- Większość ludzi sądziła, że zginęłaś.

-Jak widać nic mi nie jest, panie Teuchi- zaśmiała się dziewczyna.- Powiem panu szczerze, że nigszu nie ma tak pysznego ramenu co w Ichiraku, a w końcu zwiedziłam prawie cały świat.

Właściciel knajpy podziękował i uśmiechnął się życzliwie, a dwójka shinobi zabrała się za jedzenie.

Około dwadzieścia metrów dalej w głębi krzaków schowała się trójka genninów.

-Widzisz, Naruto. Wszystko idzie po naszej myśli- fascynowała się Sakura.

-Kiedy wreszcie zacznie się coś dziać, dattebayo--!

-Dopiero się poznają, nie będą parą tak od razu.

-Co ja tu do cholery robię?- gadał do siebie Uchiha.

-Nie wytrzymam już dłużej! Chodźmy do nich- blondyn wybiegł z ukrycia.

-Nie! Stój, Naruto!- krzyczała dziewczyna.

Chwilę później cala trójka stała pod Ichiraku.

-Kakashi-sensei! Cóż za miłą niespodzianka. Co ty tu robisz? Oh, i w dodatku przyprowadziłeś dziewczynę! Może nam ją przedstawisz?- narzucać się Uzumaki.

-My nie jesteśmy raz...

-Oj, nie wstydź się Kakashi-sensei! Jesteśmy twoimi uczniami. Chyba nie masz nic przeciwko, żebyśmy się poznali?

Hatake spojrzał morderczym wzrokiem na całą trójkę.

-Niech będzie- powiedział zrezygnowany.- Kirai, to jest Drużyna 7. To jest Uchiha Sasuke, a to Haruno Sakura. Za to ten czubek to Uzumaki Naruto.

Brunetka oderwała się od jedzenia i spojrzała się w ich kierunku.

-Więc to ty jesteś sy...- nie dane było jej dokończyć, ponieważ Kakashi przykrył jej usta ręką.

-Kim? Kim?- ciekawił się jinchuuriki.

-To ty jesteś tym sympatycznym chłopakiem o którym mówił mi Kakashi- wymyśliła na szybko dziewczyna.

Dlaczego ukrywają przed nim kim są jego rodzice?- dziwiła się Kirai.

-Naprawdę? Kakashi-sensei wspominał ci o mnie?- ekscytował się Uzumaki.

-Jasne, fajny z ciebie chłopak- uśmiechnęła się.

-A o mnie coś mówił?- wtrąciła się Haruno.

-Jak na razie nie, ale mam nadzieję, że będziemy mieli więcej okazji, żeby się poznać i porozmawiać.

Kirai odwróciła się z powrotem w stronę Koiującego Ninjy.

-He-? Już zjadłeś?- zdziwiła się.- Nawet nie zdążyłam zauważyć.

-Nie smuć się. Jeszcze będziesz miała mnóstwo takich okazji. Tylko wątpię, że zdołasz cokolwiek zobaczyć.

-Mówiąc ,,mnóstwo takich okazji'', masz na myśli, że chcesz dalej zapraszać mnie na takie spotkania?- zaśmiała się Maito.

Kakashi nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Trochę się zagalopował i przez tą sytuację lekko zaczerwienił na policzkach.

-T-to znaczy...- nie wiedział jak się wyplątać ze swoich słów.

-Nie mam nic przeciwko temu- przerwała jego jąkanie.

Po posiłku poszła razem z nimi, aby przyglądać się ich treningowi. Usiadła pod drzewem w cieniu i myślała nad tym, że z chęcią sama by się przyłączyła, gdyby nie złamana noga.

Nie powinnam sobie pozwalać na takie wypady. To może się dla nich źle skończyć, ale z drugiej strony czuję się przy nich trochę jak w swoim prawdziwym domu- wspominała.

Po długim dniu Kakashi wracał do domu. Po drodze zaczął zastanawiać się nad jedną rzeczą. W tym celu zaszedł do kwiaciarni, gdzie zastał ojca Ino.

-Inoichi-san? Nie spodziewałem się cię tu zostać. Chyba rzadko przebywasz w kwiaciarni.

-Ach, tak. Mam dużo pracy- powiedział ze zmęczeniem.- Mogę ci w czymś pomóc?

-Miałem nadzieję, że zastanę twoją żonę albo chociaż by córkę, ale może będziesz to wiedział.

-W czym rzecz?

-Co symbolizuje Lilia Nilu?- zapytał niepewnie.

-Lilia Nilu? Hm, akurat ten kwiat symbolizuje miłość, a dokładniej oznacza dwa słowa...

-Kocham Cię...- powiedział cicho Kakashi, który stał w zdumieniu.- Już nigdy więcej nie pozwolę, żeby moi uczniowie mieszali się w moje sprawy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top