Rozdział 1: Seria dziwnych zbiegów okoliczności

Dziewczyna wracała właśnie do domu po kilkuletnim pobycie w Kiri-gakure. Tuż przed samą Konohą czekał na nią komitet powitalny. Przed bramą stało kilku jej starych przyjaciół i brat. Miała zamiar zrobić wszystkim małą niespodziankę, ale najwyraźniej ten stary dureń ją uprzedził. Podeszła do nich lekko zestresowana i się przywitała. Przyjaciele zaczęli pokolei ją ściskać, a na końcu podbiegł do niej brat i z całej siły złapał ją w ramiona.

-Tak bardzo za tobą tęskniłem, siostrzyczko!- poczuła na barku łzy spływające z jego oczu.

-No już, ogarnij się. Stary, a wciąż głupi- zażartowała.

-Nie pozwalaj sobie! To, że rodziców nie ma nie znaczy, że tego nie słyszą.

Przewróciła oczami i przeszła przez bramę. Chwilkę porozmawiała ze strażnikami i ruszyła do biura hokage, jednocześnie zostawiając brata samego.

Gdy była na miejscu zapukała, a po usłyszeniu głośnego ,,Wejść!", otworzyła drzwi. Przekraczając próg ujrzała znajomą jej blondynkę i jej podopieczną.

-Tsunade? Skąd się tu wzięłaś?- zapytała zdziwiona.- Gdzie jest Trzeci?

-Myślałam, że ktoś przekazał ci tą informację. Orochimaru zabił Trzeciego, a ja go zastępuję- oznajmiła smutno kobieta.

-Co? Kiedy...? Przecież to niemożliwe....

-Minął już tydzień. Odejdźmy od tego tematu. Spodziewałam się ciebie tutaj, więc mam nadzieję, że masz dla mnie raport.

-Ach, tak. Proszę- odpowiedziała podając jej zwój.- Skąd wiedziałaś o moim powrocie?

-Powinnaś sama się domyśleć. Cała wioska o tym wie.

Prychnęła cicho pod nosem, a po otrzymaniu zapłaty wyszła z budynku. Była głodna po długiej podróży, więc wpadła do pierwszej lepszej knajpy. Złożyła zamówienie, a po paru minutach otrzymała przepyszne sushi. Po zjedzonym posiłku postanowiła pobiegać, żeby spalić zbędne kalorie, a przy okazji zwiedzić wioskę. W przeciągu ostatnich lat wiele się zmieniło. Konoha się znacznie rozwinęła pod wieloma względami.

Gdy była już zmęczona, usiadła na ławce i schyliła się, aby kropelki potu spadały na ziemię. Wtedy nagle usłyszała głos, który sprawił, że miała chwilowy atak serca.

-To moja miejscówka- powiedział mężczyzna.

-Z tego co wiem, to każdy może sobie tu posiedzieć- powiedziała spokojnie, rozglądając się dookoła.

-Możliwe, ale rozpraszasz mnie w czytaniu- odezwał się ponownie, a ona wreszcie zauważyła szarowłosego na drzewie tuż za ławką.

-Dobra, i tak miałam zamiar już iść- powiedziała lekko zdenerwowana, wstała i ruszyła w stronę domu.

Shinobi oderwał się od lektury, po czym zszedł drzewa i powiedział:

-Poczekaj, przecież nie musisz iść!- krzyknął, ale kunoichi była już tak daleko, że nie usłyszała jego słów.- Ech, chyba straciłem kolejną szansę na zapoznanie jakiejś fajnej dziewczyny...- odrzekł zrezygnowany.- Lepiej wezmę się za trening.

Dziewczyna właśnie dobiegła do drzwi ich domu. Weszła do środka, a z kuchni wyskoczył jej ukochany braciszek.

-Gdzieś ty była? Obiad na ciebie czeka!- krzyczał, zaciągając ją do stołu.- Specjalnie dla ciebie zrobiłem omlet z krewetkami.

-Dzięki- powiedziała, po czym się uśmiechnęła.

Oboje zabrali się za jedzenie. Na początku rozmowa się nie kleiła, ale niedługo potem zaczęli się rozkręcać.

-Słyszałam, że masz własną drużynę. Jak wam idzie współpraca?- zapytała.

-Wspaniale! Co prawda mój ulubieniec leży jeszcze w szpitalu, ale dochodzi do zdrowia- odpowiedział z satysfakcją.- Powiedz mi lepiej czy znalazłaś mężczyznę twoich marzeń?

-Co? Nie, no co ty. Byłam zbyt zajęta. Po za tym nie siedziałam cały czas w jednej wiosce, więc zbytnio się do nikogo nie przywiązywałam.

-A to nie dobrze. Chciałbym poznać mojego przyszłego szwagra- powiedział nieco zasmucony.

-Na razie musisz poczekać. Dziękuję za posiłek. Było przepyszne- powiedziała odstawiając talerz do zlewu.- Pójdę na cmentarz. Wrócę za około godzinę.

Chciała odpocząć, ale pomyślała, że dobrze by było odwiedzić grób Trzeciego, a przy okazji wymienić kwiaty u rodziców i przyjaciółki. Zaszła do znanej na całą Konohę kwiaciarni Yamanaka i po zakupie trzech wiązanek, pomaszerowała w stronę cmentarza. Włożyła kwiaty do wagonów i pomodliła się przy każdym grobie. Po drodze minęła kilku cywilów, a gdy schodziła po schodach ktoś popchnął ją od tyłu. Upadła na ziemię z zaniedowoloną miną.

-Auć- syknęła i złapała się za kostkę.

-Wybacz, trochę się spieszę. Nie zrobiłem tego specjalnie- powiedział mężczyzna, który pomagał jej teraz wstać.

-To znowu pan?- zdziwiła się, gdy zobaczyła tą samą twarz, co kilka godzin temu.- Dam radę sama.

-Nie jestem tego taki pewny. Lepiej dotrzymam ci towarzystwa i odniosę do szpitala. Tak na wszelki wypadek. Po za tym nie jestem aż tak stary.

-A nie spieszyłeś się gdzieś?- zapytała podejrzliwie.

-To tylko spotkanie z drużyną. Moi uczniowie są bardzo wyrozumiali, więc na pewno mi wybaczą.

-Uh, niech będzie.

Brunetka próbowała iść sama, ale ból był tak mocny, że niestety nie mogła dać sobie rady. Zamaskowany shinobi kazał jej wskoczyć na siebie i pobiegł w stronę przychodni lekarskiej. Oczywiście nie obyło się bez rejestracji, co chwilę potrwało. Kunoichi otrzymała osobną salę. Po około dziesięciu minutach przyszła lekarka i dwie pielęgniarki. Po krótkim przebadaniu pani doktor stwierdziła, że noga jest złamana.

-Na szczęście nie jest to poważne złamanie, więc powinna pani szybko wrócić do zrowia, ale gips i tak musimy założyć- powiedziała.- Usagi, przygotuj wszystko.

-Tak jest!

-Ktoś będzie musiał ci pomóc wrócić do domu- odezwała się do poszkodowanej.- Może pan by ją odrpowadził?

-Ja?- zapytał, wyrywając się z rozmyślań.

-Nie ma takiej potrzeby. Mój brat powinien tu gdzieś być. Mówił, że później pójdzie odwiedzić ucznia w szpitalu.

-Chyba wiem o kogo chodzi. Pani Riso, pójdę po niego na salę rehabilitacyjną- powiedziała druga pielęgniarka, po czym zniknęła za drzwiami.

-Gdyby nie moja nieuwaga, nic by się nie stało- powiedział zakłopotany mężczyzna.

-Nie szkodzi. Przynajmniej będę miała wolne na około dwa tygodnie-dziewczyna próbowała załagodzić sytuację.

Chwilę później przyszła pielęgniarka, aby założyć pacjentce gips, a gdy wszystko już było gotowe do sali wbiegł czarnowłosy mężczyzna w dość dziwnym stroju.

-Co się stało?- pytał zdziwiony.- Kakashi?!

-Gai?! To jest twoja siostra?!- mówił zszokowany Kakashi.

-Coś ty jej zrobił?! Co teraz będzie z jej siłą młodości?- rozpaczał Maito.

-To my może zostawimy was samych- powiedziała zakłopotana lekarka, po czym wyszły, nie chcąc dalej oglądać tej sytuacji.

Gdy drzwi się zamknęły wrócili do rozmowy.

-W-wy się znacie?- spytała zdumiona pacjentka.

-Tak, Kakashi jest moim największym rywalem!- krzyczał Gai.- Zapłacisz za to co zrobiłeś Kirai!

-Z kim ja do cholery zadarłem- mówił pod nosem zawiedziony Hatake.

W tym czasie Kirai przyglądała się ich kłótni z boku. Powoli miała już dość krzyków Gaia i tłumaczeń Kakashiego. Powoli wstała i nagle oboje ucichli. Skacząc na jednej nodze, przedostała się do pokoju pielęgniarek i poprosiła o parę kuli. Zszokowani shinobi wyszli na korytarz i przyglądali jej się. Gdy dziewczyna już je dostała, nie zwracając uwagi na resztę, po prostu wyszła ze szpitala w kierunku domu.

-Pierwszy dzień mojego pobytu w wiosce, a ja wylądowałam ze złamaną nogą i dwoma idiotami- pomyślała Kirai.

Do domu na jej nieszczęście miała dosyć daleko. W połowie drogi dogoniła ją Zielona Bestia Konohy.

-Mogłaś na mnie poczekać przecież bym ci pomógł- marudził Gai.

-Zaczynasz działać mi na nerwy...

W tym samym czasie po długim wyczekiwaniu Kakashi dotarł na miejsce spotkania.

-Kakashi-sensei, czekamy tutaj już trzy godziny, dattebayo! Sasuke już chciał iść do domu, ale go powstrzymałem- krzyczał Naruto.- Co ty robiłeś tyle czasu?!

-Cóż, spowodowałem mały wypadek i musiałem pomóc tej dziewczynie trafić do szpitala- tłumaczył się Hatake, drapiąc się po karku.

-Tak, tak Kakashi-sensei. My już znamy twoje wymówki- podniosła głos zdenerwowana Sakura, po czym ich mistrz oberwał od niej pożądnie z pięści.

Naruto i Sasuke stali w szoku, a zamaskowany ninja leżał na trawie, powoli się podnosząc. Do różowowłosej właśnie docierało co zrobiła.

-Dobra, zasłużyłem- powiedział spokojnie, nieco posmutniały.- Tak czy siak, możemy już zaczynać trening.

Uzumaki pochylił się w stronę Sakury, próbując mówić jak najciszej.

-Ej Sakura-chan, on chyba mówił prawdę tym razem- szeptał zmieszany blondyn.

Słysząc to Sakura z zażenowania swoim zachowaniem zrobiła się czerwona. Podeszła do swojego nauczyciela i przeprosiła za ten chwilowy moment gniewu.

-Nie musisz przepraszać, Sakura. To moja wina. Za każdym razem się spóźniam...

-I przez to nie odróżniamy kiedy sensei mówi prawdę- dokończył Naruto.

-Cóż, postaram się mniej spóźniać- obiecał Kakashi.- Jest już trochę późno, więc zamiast treningu, możemy iść do Ichiraku Ramen.

-Tak!- ucieszył się Uzumaki.- Ale ty płacisz Kakashi-sensei. Gdzie idziesz Sasuke?

-Do domu. Skoro nie ma treningu to nic tu po mnie- stwierdził Uchiha.

Jinchuriki podbiegł do niego, zarzucając na niego ramię i mocno do siebie przyciągając.

-O nie, Sasuke! Idziesz z nami- krzyknął Naruto.- Nawet ty musisz się czasemwyluzować.

-Dobra, dobra. Tylko puść mnie matole.

Pięć minut późnej młodzi shinobi czekali w Ichiraku na swoje jedzenie. Uczniowie Kakashiego cieszyli się, że znów będą mieli okazję, żeby zobaczyć twarz Kopiującego Ninja. Staruszek podał klientom ramen. W pewnym momencie przez wioskę przeleciał Maito niosący na plecach siostrę.

-Odstaw mnie na ziemię idioto!- krzyknęła kobieta.

Większość osób obejrzało się za siebie, zobaczyć co właśnie się wydarzyło. Uzumaki, Uchiha i Haruno przyglądali się z zaciekawieniem temu zdarzeniu. Sakura zauważając gips na nodze Kirai, spytała:

-Kakashi-sensei, to ta dziewczyna, którą pan potrącił?

Szarowłosy właśnie założył maskę po skończonym posiłku, a jego uczniowie patrzyli na niego z niedowierzaniem.

-Hę?! Jak sensei to zrobił tak szybko?!- dziwił się Naruto.

-Dziękuję za posiłek, był przepyszny- powiedział Kakashi, gdy wszyscy wpatrywali się w niego ze zdumieniem.

Drużyna już powoli traciła nadzieję na odkrycie największej tajemnicy Kakashiego. Wrócili do jedzenia i kontynuowali rozmowę.

-Zadawałam mistrzowi pytanie- upominała się Sakura.

-Ach, tak, tak. Jak na razie wolę jej unikać- powiedział speszony.

-Jak to?- dopytywał Naruto.

-Chyba sprowadzam dziś zbyt dużo nieszczęścia.

- Kakashi-sensei, nie mów, że wierzysz w te durne zabobony!- nie dowierzała różowowłosa.

-To może być prawda Sakura- odezwał się zmieszany Naruto.- Gdy szedłem rano do Ichiraku na śniadanie z naprzeciwka wychodził mistrz Kakashi, który czytał jedną ze swoich książek. Na ziemi leżał darmowy kupon na ramen, więc się po niego schyliłem. W tym czasie Kakashi potrącił mnie przez co wpadłem w pokrzywy- po tej historii Uzumaki pokazał poparzone ręce.

-Mi też zdarzyło się coś podobnego- Uchiha odezwał się od dłuższego czasu.

Zażenowany Hatake spuścił głowę w dół i wpatrywał się w ziemię.

Tymczasem Sakura, Naruto i Sasuke omawiali kolejny plan sfatania ich nauczyciela.

-Tym razem musi się udać. To nasza jedyna szansa- powiedziała dowodząca misją Haruno.

-Miejmy nadzieję, że Kakashi-sensei zapomniał już o tym icydencie z panią Hanare, dattebayo.

Geninka położyła dłoń na plecach mistrza i zaczęła go pocieszać.

-Nie przejmuj się Kakashi-sensei. To nie twoja wina.

-Masz rację, Sakura. Następnym razem będę nieco bardziej uważał. Przepraszam za te pokrzywy, Naruto- odpowiedział Hatake z uśmiechem, drapiąc się po karku.

-Jest mi mistrz winny dużą porcję ramenu, dattebayo!

-Nie sądzisz Kakashi-sensei, że tej biednej dziewczynie też należy się zadośćuczynienie?

-Cóż jest mały problem...

-Jak to?- zdziwił się zarówno Naruto, jak i Sakura.

-Ta dziewczyna mieszka z Gaiem, a ja ostatnio trochę sobie u niego nagrabiłem- przyznał niechętnie jonnin.

-Co?! Jak to mieszka z Gaiem? Czyli oni są parą?- dziwiła się zielonooka.

-Nie. Kto normalny chciałby umawiać się z Gaiem?- po tych słowach trójka genninów spojrzała ostro na mistrza.- P-powiedziałem to na głos? Hmm, nie to miałem na myśli- dodał zakłopotany.

-W każdym bądź razie, jutro sensei pójdzie z przeprosinowym bukietem.

-Eh, jesteście tacy uparci.

-Sasuke, a ty czemu się nie odzywasz?- zapytał jinchuuriki, widząc zamyślonego przyjaciela.- Od spotkania Itachiego stałeś się mniej obecny...

-Stuk pysk, ofermo!- wybuchnął Uchiha.

-S-sasuke-kun... Ważne, że wszyscy jesteście cali i zdrowi. Nie obwiniaj się, że go nie pokonałeś. Nawet Kakashi nie mógł mu dorównać- próbowała złagodzić sytuację różowowłosa.

-Co ty możesz o tym wiedzieć?!- warknął Sasuke, po czym wstał i wyszedł.

Wszyscy zamilkli na chwilę. W oczach kunoichi zaczęły zbierać się łzy, by chwilę później mogły spłynąć wąskim strumieniem po jej policzku.

-Spokojnie, Sakura-chan. Sasuke ma zły dzień. Nie powinienem zaczynać tego tematu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top