14. Tchórz

Kolejny weekend Pucharu Świata. Był czwartek, zameldowaliśmy się w hotelu i siedziałem w swoim pokoju, bawiłem się z Niną. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wpadł przez nie zadowolony Gregor

- Hejka dzieciaki - przywitał się z uśmiechem.

- Hej. A tobie co? - spojrzałem na niego.

- Ujek! - Nina pobiegła do niego się przywitać.

- Cześć szkrabie - przywitał się z nią - O co ci chodzi? - zwrócił się do mnie udając, że nie rozumie.

- Jeszcze chyba nigdy nie widziałem cię takiego zadowolonego. Gadaj co się stało

- Mam dziewczynę - wypalił. Jeśli ktoś słyszał trzask, to było to moje serce. Musiałem się jednak szybko otrząsnąć

- Gratulacje! Świetna wiadomość - wymusiłem uśmiech, po czym objąłem go i poklepałem po plecach.

- Dzięki. Przepraszam, że nic nie mówiłem, ale nie chciałem zapeszać. Ale teraz już jesteśmy oficjalnie razem, więc mogę powiedzieć.

- Rozumiem. Opowiadaj, jaka ona jest? - udałem zainteresowanie. Tak naprawdę nie obchodziło mnie to.

- Stary... Ma na imię Elisa. Piękna, miła, kochana, urocza, długowłosa, szczupła brunetka o pięknym uśmiechu. Ideał - powiedział rozmarzony.

- No chłopie, widzę nieźle wpadłeś. Ale to świetnie. Oby wam się udało. Fajnie widzieć cię takiego szczęśliwego - ostatnie zdanie było całkowicie szczere, wspaniale było patrzeć na jego szczęście. Szkoda tylko, że nie ze mną. A mogłem zaryzykować! Może wtedy bylibyśmy razem. Byłem głupi, w końcu Gregor jest bardzo przystojnym, atrakcyjnym mężczyzną, więc wiadome było, że ktoś się nim zainteresuje i z kimś się zwiąże. Ale teraz jedyne co mi pozostało to bycie przyjacielem.

- Dzięki. A ty jak? Działasz coś w tym kierunku czy masz dość kobiet narazie? - zapytał.

- Błagam cię... Kto by chciał faceta z dzieckiem. A poza tym jedyną kobietą, na której się skupiam jest ta oto moja miłość największa - wziąłem córeczkę na ręce

- Co ty gadasz, jestem pewien, że gdybyś chciał i spróbował to szybko byś kogoś znalazł. Hotki tylko na to czekają - zaśmiał się - A dziecko w tych czasach to nie problem

- Może za jakiś czas.

- Rozumiem. Ale pamiętaj też o sobie. Chyba nie chcesz całego życia spędzić samotnie.

- Nie chcę, chyba nikt nie chce. Ale teraz Nina jest najważniejsza.

- Jednego ci zazdroszczę - córki - przyznał, patrząc na małą

- Oj tak, chyba tylko ona jedna mi w życiu wyszła - zgodziłem się.

- No już nie przesadzaj. Jesteś przecież mistrzem i multimedalistą olimpijskim.

- I tyle. Potem moja kariera przepadła.

- Nie przesadzaj już. Nie było tak źle przecież.

- Nie, było tragicznie.

- Andi, wiem, że jesteś ambitny, ale miałeś ciężką kontuzję. Potrzebowałeś czasu, żeby dojść do siebie.

- Nie wiem, może za niedługo zakończę karierę

-O czym ty mówisz?! Jakie zakończenie kariery? - zapytał oburzony.

- Gregor, mam małe dziecko. Podróżowanie z Niną jest męczące, dla mnie i dla niej. Podczas zawodów i tak większość czasu spędza z opiekunką, bo my mamy albo treningi na siłowni, albo skaczemy, albo mamy rozmowy z trenerem czy jakieś zabiegi u fizjoterapeutów. Muszę zabierać ze sobą opiekunkę. To średnio ma sens. Może znalazłbym pracę na miejscu, Ninę zapisałbym do żłobka. Wszystko byłoby bardziej uporządkowane. A dziecko potrzebuje rutyny.

- W sumie jakby tak na to spojrzeć to masz rację - przyznał - Ale kochasz to przecież.

- No kocham skakanie, ale to chyba będzie najlepszym wyjściem.

- Jeśli tak zdecydujesz, zrozumiem, ale przemyśl to jeszcze, dobrze? - poprosił.

- Oczywiście - zgodziłem się. Dłuższy spędziliśmy na rozmowie, która była całkiem przyjemna - rozmawialiśmy o sezonie, o naszych rodzinach, co się działo przez te kilka dni.

- Dobra, wiesz co, ja będę się już zbierał, bo o 19 mam porozmawiać z Elise. Narazie - powiedział, a mój dobry humor prysnął.

- Jasne, rozumiem. Ja w sumie też muszę wykąpać i położyć małą. Pa. Nina, pożegnaj się z wujkiem

- Pa - pomachała mu rączką, Gregor jej odmachał i wyszedł z pokoju.

- Ech, widzisz Nina. Tatuś jest pieprzonym tchórzem i chyba już nigdy nie ułoży sobie życia - westchnąłem biorąc córkę na ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top