𝙴𝚕𝚒𝚣𝚊𝚋𝚎𝚝𝚑 & 𝚂𝚝𝚎𝚟𝚎𝚗
Harry westchnął cicho, kiedy ze znudzeniem obrabiał zdjęcia ze ślubu Elizabeth i Stevena. Tak naprawdę skończył to robić zanim nawet przyjechał do niewielkiego studia nagraniowego, jednak nie potrafił znaleźć sobie innego zajęcia.
Kiedy tylko dostali to zlecenie Harry był bardziej niż podekscytowany, w końcu nie codziennie mieli okazje nagrywać ślub na Islandii. Spędzili prawie tydzień na wyspie, zdobywając naprawdę dobry materiał, nad którego obróbką siedzieli wiele godzin. Jednak obaj z Zaynem uważali, że było warto, ponieważ zarówno zdjęcia jaki i wszystkie filmy wręcz zapierały dech w piersi.
Teoretycznie wszystko było gotowe nawet przed ślubem Alison i Chrisa, jednak okazało się, że Elizabeth i Steven zażyczyli sobie wyjątkowego soundracku z wyraźnymi dźwiękami pianina, który on teraz musiał nagrywać. A tak naprawdę powinien skończyć nagrywać jakąś godzinę temu, gdyby nie to, że wynajęty przez nich pianista jeszcze nie raczył się pojawić.
Harry kolejny raz spojrzał na zegarek, po czym sapnął z irytacją. Jednak ku jego zaskoczeniu przez uchylone drzwi dobiegł do niego odgłos ciężkich kroków na korytarzu i po chwili zasapany mężczyzna wpadł do pomieszczenia.
- Ja uh... przepraszam, były naprawdę straszne korki. Możemy zacz... Harry? - mamrotał zarumieniony Tomlinson, jednak przerwał kiedy spojrzał w równie zdziwione, zielone tęczówki. - To naprawdę ty? Wybacz, ale ta bluza i spodenki zamiast garnituru trochę mnie zmyliły.
Styles natomiast uśmiechnął się szeroko, od razu podchodząc do szatyna, którego zamknął w szczelnym uścisku. Powoli jeździł dłońmi po plecach mężczyzny, wtulając przy tym twarz w zagłębienie jego szyi.
- Aż tak stęskniłeś się przez te trzy dni - zaśmiał się Louis, kiedy w końcu się od siebie odsunęli.
Było to ich najszybsze spotkanie jak do tej pory, jednak Harry'emu brakowało go od razu jak tylko obudził się z lekkim kacem przed dwoma dniami.
- Skoro się znamy myślę, że zasłużyłem na prawdziwe wyjaśnienia - stwierdził Styles, przyglądając się twarzy szatyna.
- Ja um... tak jakby zaspałem Hazz, nie złość się na mnie - wyznał niechętnie, wyglądając przy tym na szczerze skruszonego. - Wynagrodzę ci to! Mam dla nas chińszczyznę, do tego mogę cię zabrać na kolację kiedy skończymy. Oczywiście jeśli masz czasz, nie musisz iść nigdzie jeśli masz jakieś plany, albo nie chcesz...
- Jasne Lou, kolacja brzmi świetnie - przerwał mu Harry, uśmiechając się szeroko na myśl spędzenia kolejnych godzin w towarzystwie szatyna.
Odebrał od Louisa jedzenie na wynos, mrucząc przy tym ciche podziękowanie. Kolejne pół godziny spędzili w komfortowej ciszy, przerywanej przez oburzone prychnięcia Harry'ego kiedy Louis próbował wykradać mu kawałki kurczaka.
- Możemy obejrzeć zmontowany film. Łatwiej będzie ci wczuć się w to co masz zagrać, tak myślę - zaproponował Louisowi, sięgając po laptopa zanim mężczyzna zdążył się zgodzić.
Otworzył odpowiedni plik, pozwalając sobie na dumny uśmieszek, ponieważ zdecydowanie był to jeden z jego najlepszych filmów. Czuł też swego rodzaju ekscytację, na myśl, że Louis miał właśnie po raz pierwszy zobaczyć jeden z owoców jego kilkugodzinnej pracy.
- Hazz czy ty masz jakąś rzecz do koni? - zaśmiał się szatyn na widok kilkusekundowego ujęcia zwierzęcia stojącego na wzgórzu.
Harry postanowił nie reagować na zaczepki Louisa. Po jego uśmiechu widział, że także ucieszył go widok zwierzęcia, a nie chciał wdawać się w dyskusję, która odwróciłaby odwagę szatyna od filmu.
- Naprawdę świetne. A ujęcia tych wszystkich skał i... niesamowite - wydusił z siebie Louis, kiedy ekran laptopa stał się czarny.
- Też mi się podobają - odparł Harry, wyraźnie zadowolony z siebie. - Spędziliśmy ponad cztery dodatkowe godziny na kręceniu tego. Prawie rozbiłem najlepszego drona, kiedy wiatr wiał za mocno. Zayn za to bawił się świetnie - zaśmiał się cicho, otwierając folder o nazwie Iceland Harold Session.
Louis uśmiechnął się lekko na widok zdjęć Harry'ego w dużej kurtce przeciwdeszczowej. Spod czarnego kaptura wystawało kilka czekoladowych kosmyków okalających twarz mężczyzny, przy której trzymał lustrzankę.
- Zdecydowanie musisz przesłać mi to zdjęcie - zaśmiał się Louis na widok następnej fotografii.
Przedstawiała ona Harry'ego, który uśmiechał się szeroko co nie było do końca widoczne ponieważ praktycznie wszystkie jego włosy zasłaniały mu twarz.
Nie obyło się także od złośliwych komentarzy, kiedy Louis zobaczył zdjęcia Harry'ego z koniem, który pojawił się wcześniej na filmie. Obejrzeli jeszcze niektóre ze zdjęć młodej pary, po czym obaj zdecydowali, że powinni w końcu zająć się tym co było początkowym celem ich spotkania.
Louis usiadł przed pianinem, powoli przesuwając palce po klawiszach. Uśmiechnął się lekko do Harry'ego, kiedy ten przysiadł koło niego. Styles natomiast przyglądał mu się uważnie, nie mając wątpliwości, że szatyn kolejny raz zamierzał popisywać się przed nim swoimi zdolnościami.
Niecałą godzinę zajęło im nagranie wszystkiego, co zdaniem Louisa można było uznać za swego rodzaju sukces.
- Przez to, że nie przyszedłem na czas to mamy teraz idealną porę na kolację - stwierdził szatyn, powoli rozprostowując plecy. - Czyli tak naprawdę to dobrze, że się spóźniłem.
Harry w odpowiedzi z rozbawieniem przewrócił oczami, postanawiając nie kłócić się o to jeśli miało to sprawić, że Tomlinson poczuje się lepiej. Szybko schował cały sprzęt do odpowiednich pokrowców, które następnie z pomocą Louisa zaniósł do swojego jeepa, stojącego na parkingu za studiem.
- A teraz panie Styles zapraszam do środka i proszę o kluczyki - oznajmił Louis, otwierając drzwi od strony pasażera.
- Jak szarmancko, najpierw się spóźniasz, teraz zabierasz mnie na kolacje moim samochodem - westchnął Harry, jednak bez oporów podał mu kluczyki. - Może jeszcze po kolacji okaże się, że nie masz portfela, wiec będę musiał za nas zapłacić. Później zaciągniesz mnie do jakiegoś hotelu, wykorzystasz i wyjdziesz zanim się obudzę?
- Nigdy bym tak nie zrobił Hazz - oznajmił od razu Louis, cmokając z niezadowoleniem. - A poza tym musiałbyś tego nie chcieć żebym cię wykorzystał - dodał po chwili ze złośliwym uśmieszkiem.
Styles parsknął cicho, po czym wsiadł do jeepa, dziękując kiedy Tomlinson zamknął drzwi. Starał się nie uśmiechać zbyt szeroko, żeby mężczyzna nie zauważył jak bardzo cieszyła go ta kolacja.
Louis szybko obszedł samochód i zajął miejsce za kierownicą. Marudząc o cholernie długich nogach Stylesa, przesunął fotel do przodu, kilka razy sprawdzając czy na pewno dosięgał nogami pedałów.
Przez chwilę jeździli po mieście, ponieważ Tomlinson nie do końca pamiętał gdzie znajdowała się restauracja, do której chciał zabrać Harry'ego. Dlatego minęło ponad czterdzieści minut, aż w końcu udało im się znaleźć restaurację usytuowaną nad brzegiem rzeki.
- Jesteśmy - sapnął w końcu, kiedy zatrzymał się przed lokalem. - Przygotuj się na najlepszą kolację w swoim życiu - zanucił radośnie, pomagając Stylesowi wysiąść.
Harry podziękował mu cicho, następnie wzdychając z podziwem na widok restauracji, do której przywiózł go szatyn.
- W środku jest jeszcze lepiej - szepnął Louis, wyraźnie zadowolony z jego reakcji.
Brunet dał mu się wprowadzić przez imponujące, przeszklone drzwi, uważnie obserwując otoczenie. Był fotografem, a to miejsce wręcz prosiło o wyjęcie aparatu.
Kiedy tylko weszli do środka kolejne westchnienie opuściło usta Stylesa, wywołując tym samym zadowolony uśmieszek Louisa. Szatyn najprawdopodobniej oczekiwał właśnie takiej reakcji, zabierając go w tak klimatyczne miejsce.
Niemal od razu zostali zauważeni przez jednego z kelnerów i już po chwili pojawiła się przy nich jakaś kobieta, która z szerokim uśmiechem na ustach zaprowadziła ich do stolika. Oznaczało to prawdopodobnie, że Tomlinson często bywał w tym miejscu, o co Harry nie omieszkał go zapytać tak szybko jak napatrzy się na niesamowite wnętrze lokalu.
Zajęli miejsca na wygodnych krzesłach, dzięki czemu mieli świetny widok na przeszkloną ścianę budynku, przez którą wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca, a widok na zaróżowione niebo był wręcz cudowny. Harry z trudem powstrzymywał się od dokładnego przyglądania roślinom oplatającym drewniane poprzeczki przed nim, czy tym zasadzonym w dużych donicach oddzielających od siebie sąsiednie stoliki. Styles podniósł wzrok żeby trochę ochłonąć, jednak wtedy zobaczył eleganckie żyrandole w kształcie jakichś skomplikowanych figur geometrycznych, które na pierwszy rzut oka mogły wydawać się odrobinę kiczowate, jednak wręcz idealnie pasowały do wystroju wnętrza.
- Daj mi znać kiedy się już napatrzysz, to zamówimy coś do jedzenia - szepnął Louis, nawet nie starając się ukryć swojego rozbawienia.
- Uh... daj mi spokój, na pewno specjalnie mnie tu przyprowadziłeś - burknął cicho Harry, rumieniąc się przy tym delikatnie.
- Skłamałbym zaprzeczając - odparł szatyn z zadowoleniem, po czym przysunął się do niego nieznacznie.
Następnie po krótkiej naradzie złożyli zamówienie, a Louis po zastanowieniu poprosił także o białe wino, pamiętając, że Harry pił tylko takie.
- Chyba nie zamierzasz tego wypić i później odwieźć mnie do domu - mruknął, z aprobatą przyglądając się trunkowi wybranemu przez Tomlinsona.
- Zakładam, że jesteś tu z Zaynem - stwierdził szatyn, uśmiechając się lekko kiedy w odpowiedzi otrzymał skinięcie głowy. - W takim razie Liam zgarnie go, kiedy będzie po mnie jechał. Chociaż nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że już są razem i knują coś za naszymi plecami.
- A co jeśli chciałbym wrócić z tobą? Nie musielibyśmy fatygować chłopaków, wystarczyłoby zamówić taksówkę - zaproponował Harry z niewinnym uśmieszkiem.
Louis wciągnął głośno powietrze słysząc propozycje Stylesa. Zrobiło mu się trochę gorąco, kiedy z otwartymi ustami wpatrywał się w bruneta, który tylko mrugał niewinnie, aż w końcu szeroki uśmiech nie przeciął jego twarzy, a cichy chichot opuścił jego usta.
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny - wyszeptał, ocierając łzy rozbawienia.
Louis przewrócił oczami, jednak nie był w stanie powstrzymać małego, rozczulonego uśmieszku. Sam nie był pewien skąd brała się jego fascynacja Harrym Stylesem, jednak każda sekunda spędzana z brunetem tylko utwierdzała go w przekonaniu, że uzależnił się od tych uroczych loczków i zdecydowanie zbyt głębokich dołeczków.
Powoli przysunął się bliżej Harry'ego, wsłuchując się przy tym w opowieść o jakichś niesamowitych obiektywach, które ostatnio kupili razem z Zaynem. I cóż, mimo że Louis nigdy nie interesował się szczególnie fotografią, to zdecydowanie mógłby do końca życia słuchać jak Styles opowiada mu o swoich aparatach.
- Państwa zamówienie - Tomlinson wzdrygnął się na głos kelnerki, która ułożyła przed nimi zamówione wcześniej dania.
Podziękował cicho, unosząc brwi, kiedy kobieta bezwstydnie zmierzyła wzrokiem jego uroczego towarzysza. Następnie odchodząc delikatnie musnęła dłonią jego plecy, na co szatyn prychnął cicho, choć Styles wydawał się niczego nie zauważyć.
We wręcz zaborczym geście zniwelował niewielką odległość, która ich jeszcze dzieliła i niby od niechcenia ułożył rękę na oparciu krzesła bruneta. Harry jedynie posłał mu jeden ze swoich uśmiechów z dołeczkami, po czym wrócił do przyglądania się swojemu daniu.
- Znam kucharza panie Styles i mogę zapewnić, że będzie pyszne - zaśmiał się cicho, przebiegając ręką po jego ramieniu w zachęcającym geście.
- Zobaczymy - mruknął sceptycznie Harry, biorąc do ust pierwszy kawałek potrawy.
Louis odkaszlnął cicho, odrywając wzrok od ust mężczyzny, żeby skupić się na własnym daniu. Była to jakaś egzotyczna ryba, której nazwę zapomniał zaraz po tym jak złożył zamówienie. Tak jak praktycznie wszystkie dania w tej restauracji była oczywiście niesamowita, można było powiedzieć, że praktycznie rozpuszczała się w ustach.
- Loueh? - cichy głos Harry'ego przyciągnął jego uwagę.
- Tak? - odpowiedział, czując przyjemne łaskotanie w okolicach żołądka na to zdrobnienie.
Musiał coś ze sobą zrobić bo zaczynał się zachowywać jak jakaś zakochana trzynastolatka. Jednak kto mógłby oprzeć się tym lokom, dołeczkom i uroczym uśmieszkom.
- Masz ochotę spróbować mojego dania? - zaproponował, podsuwając mu swój talerz, przy czym praktycznie w ogóle nie spuszczał wzroku z jego ryby.
- Tylko jeśli ty spróbujesz mojego - poinformował go, zamieniając ich talerze, za co otrzymał kolejny z pięknych uśmiechów Stylesa.
Po tym jak ich talerze były puste Louis zaproponował, żeby przenieśli się na niewielką sofę, skąd dzięki przeszkolonemu sufitowi nad tą częścią lokalu i przyciemnionemu światłu można było podziwiać rozgwieżdżone niebo. Wszystko to wyglądało naprawdę niesamowicie, jednak Tomlinson wolał wpatrywać się w zarumienionego Harrye'go, który uroczo chichotał trzymając w dłoni prawie pustą lamkę wina.
Louis skinął lekko na jednego ze znajomych kelnerów, który odwzajemnił gest i ruszył do kuchni. Po kilku minutach wrócił do pomieszczenia, niosąc jego ukochane brownie.
- Proszę panie Tomlinson, mam nadzieję, że spędza pan dobrze czas - powiedział uprzejmie, po czym zostawił ich samych.
- Dobrze się bawisz panie Tomlinson? - droczył się Harry, po czym stłumił kolejny chichot, chowając twarz w szyi Louisa.
Szatyn przewrócił z rozczuleniem oczami, nabijając na widelczyk kawałek ciasta, który szybko włożył do ust. Przymknął oczy, powstrzymując jęk przyjemności, ponieważ to brownie było zdecydowanie najlepszym ciastem jakie kiedykolwiek miał okazję zjeść.
- Bawię się świetnie Harry, jak zawsze w twoim towarzystwie - odparł uśmiechając się lekko.
- W takim razie możesz podzielić się ze mną tym ciastem, prawda? - dopytywał zielonooki, wbijając mu palce między żebra w ponaglającym geście.
- Od kiedy stałeś się taki niecierpliwy - zaśmiał się cicho, po czym wyciągnął w jego stronę kawałek ciasta.
Harry bez zastanowienia przyjął go, oblizując przy tym ostentacyjnie usta. W przeciwieństwie do Louisa nie powstrzymał cichego jęku.
- Właśnie skazałeś się na zabieranie mnie tutaj do końca życia - westchnął z zachwytem.
Louis w odpowiedzi uśmiechnął się lekko. Zdecydowanie nie miał nic przeciw wizji siebie siedzącego w tym samym miejscu z trochę podstarzałym Stylesem, który mimo kilku zmarszczek byłby w jego oczach równie piękny jak teraz.
Szatyn sapnął cicho. Nie miał pojęcia kiedy stał się taki sentymentalny. Najgorsze z tego wszystkiego jednak było to, że zupełnie mu to nie przeszkadzało.
W ciągu następnej godziny skończyli drugą butelkę wina, po której Harry oznajmił, że musiał wracać do hotelu. Louis niechętnie się z nim zgodził pisząc do Liama krótką wiadomość, w której poinformował go gdzie ma po niego przyjechać. Kilka sekund później w odpowiedzi otrzymał zirytowaną emoji, co oznaczyło, że Payne był już w drodze.
- Zayn nie odbiera, musiał zasnąć - westchnął cicho Harry, marszcząc przy tym lekko nos. - W takim razie pojadę taksówką i jutro rano wrócimy po samochód.
- Harry chyba nie myślisz, że pozwolę ci wracać samemu z jakimiś podejrzanymi staruszkami - fuknął cicho Louis. - Pojedziesz ze mną i Liamem. Odstawimy cię bezpiecznie choćby na drugi koniec miasta.
- Ugh dobrze - sapnął z delikatnie zarumienionymi policzkami. - Chociaż przez chwile miałem nadzieję, że zaprosisz mnie do siebie - dodał z cwanym uśmieszkiem.
Tomlinson przez chwilę przyglądał mu się uważnie. Nie był pewien czy tym razem Harry mówił poważnie, czy znów chciał go nabrać jak zrobił to wcześniej.
- Następnym razem - obiecał, mrugając do bruneta, po czym złapał go za rękę i poprowadził w stronę czarnego samochodu, który zatrzymał się po drugiej stronie ulicy.
Jak na gentlemana przystało otworzył drzwi Harry'emu, po czym zajął miejsce obok niego, nie puszczając jego dłoni.
- Cześć chłopcy, mam nadzieję, że dobrze się bawiliście - powitał ich radośnie Liam, odwracając się na swoim miejscu.
- Świetnie Payno, teraz odwozimy Harry'ego do hotelu więc lepiej skup się na drodze - odparł Louis, przewracając oczami na entuzjazm przyjaciela.
- Lou dlaczego jesteś taki niemiły? - zapytał cicho Harry, po tym jak podał adres hotelu.
- Nie chce żebym opowiadał ci jak przez ostatnie trzy dni praktycznie cały czas spędził na wąchaniu twojej marynarki - odparł Liam, po czym jęknął cicho, kiedy Louis uderzył go w potylicę.
- Co? - zapytał wyraźnie zdziwiony Styles, łapiąc ręce szatyna, żeby Liam nie bał się odpowiedzieć na jego pytanie.
- Po prostu nieważnie kiedy do niego przychodziłem to zawsze trzymał ją gdzieś blisko siebie. Nawet raz kazał mi ją powąchać, żebym uwierzył mu, że pachnie jak ty - odparł krótko mężczyzna, kuląc się lekko w obawie przed kolejnym uderzeniem.
Louis jedynie posłał mu ostre spojrzenie, prychając przy tym z oburzeniem, a Harry był prawie przekonany, że jego policzki przybrały intensywnie czerwony odcień.
- Loueh to urocze ze tak bardzo lubisz moje perfumy. Mogłeś zapytać od razu, przecież powiedziałbym ci jak się nazywają - oznajmił uśmiechając się z rozczuleniem.
- Ugh... nie chodzi o perfumy tylko całe połączenie. Ona po prostu pachniała jak ty i nie każ mówić mi o tym sekundy dłużej bo przestanę się do was odzywać - wyjaśnił niechętnie szatyn, krzyżując przy tym ramiona na klatce piersiowej aby podkreślić swoje oburzenie.
Reszta podróży minęła im w ciszy, przerywanej przez oburzone prychnięcia Louisa, kiedy odpychał od siebie ręce Harry'ego. Styles jednak nie zniechęcał się widząc mały uśmieszek na jego twarzy.
Pod hotelem Harry'ego pożegnali się długim uściskiem, który zdaniem Liama nie był platoniczny o czym nie omieszkał ich poinformować. Louis w odwecie uderzył go w tył głowy, po czym niechętnie opuścił samochód, żeby otworzyć drzwi Stylesowi. Kiedy brunet wysiadł jeszcze raz przyciągnął go do kolejnego uścisku, wciskając przy tym nos w jego szyje.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo - westchnął cicho, przeczesując między palcami miękkie loki.
- Wierzysz w przeznaczenie? - zapytał cicho Harry.
- Raczej nie - odparł szczerze Louis, marszcząc przy tym lekko nos, czym wywołał cichy chichot Stylesa.
- Ja wierzę, więc będzie musiało wystarczyć dla nas obu - oznajmił brunet, po czym delikatnie musnął policzek Louisa i odszedł w stronę hotelu.
Tomlinson wpatrywał się uważnie jak Harry witał się ze starszym portierem, po czym posłał mu ostatni uśmiech zanim zniknął za drzwiami.
- No Tommo wydaje mi się, że ktoś ma słabość do uroczego fotografa - zanucił Liam, nie kryjąc rozbawienia.
- Spadaj Liam - fuknął cicho, po czym wsiadł do samochodu, wmawiając sobie, że wcale nie przygnębiała go myśl o kolejnej rozłące ze Stylesem.
________________________________
trochę mam wrażenie, ze jak narazie jestem jedyną czytelniczka ._.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top