*4*

Barton dobiegł do szybu, w którym tymczasowo była uwięziona Natasha. Otworzył klapę i uwolnił rudowłosą, uprzednio upewniając się, czy aby na pewno nikogo nie ma na korytarzu.

- Pięć minut i pięć sekund - Wdowa odwróciła głowę w stronę Clinta, z przebiegłym uśmieszkiem na ustach. -  Kolejna tajemnica do kolekcji.

Agenci, nie chcąc tracić cennych sekund, udali się prędko do podziemi bazy. Uziemili kilku strażników, poczym weszli w kręty korytarz pełen cel. Nagle usłyszeli znajomy głos z głębi wielkiej hali, więc jak najprędzej udali się w tamtym kierunku. Odetchnęli z ulgą widząc za kratami Marię Hill.

- Dłużej się nie dało? - uśmiechnęła się lekko. Wyglądała bardzo mizernie, zaś z kilku miejsc widocznie sączyła się świeża krew.

- Hill, jak dobrze widzieć - Clint czym prędzej przyłożył klucz do zamka. - I tak powinnaś się cieszyć, że tu jestem, w Ameryce wciąż czeka na mnie moja kaw...jasna kurwa - Barton próbował wiercić kluczem w zamku i wkładać go od każdej strony, lecz ten ewidentnie nie protestował. - Nie pasuje. Nat, czyżbyś się myliła?

- Musieli to podmienić. Cholera jasna - zaklnęła.

- Wiesz gdzie może być właściwy? - spytała zaniepokoja Maria. Nat zastanowiła się przez chwilę, jednak samej odpowiedzi nie chciała nawet wypowiadać na głos.

- Gabinet tej szmaty...

***

Przez całą drogę Romanoff zdążyła obmyślić plan B, który MUSIAŁ okazać się skuteczny. Nie mogła jednak zaprzeczyć, był on ryzykowny.

- Wiesz co masz robić? - brunet pokiwał głową. - W takim razie rozdzielamy się.

Chłopak posłusznie podreptał w swoim kierunku, jednak zauważył, że Natasha wciąż nie ruszyła się z miejsca. Westchnął więc i truchtem podbiegł do rudowłosej.

Ona zaś ocknęła się, gdy poczuła na swoim ramieniu delikatny dotyk partnera. Jej oczy napotkały przepełnione współczuciem, błękitne tęczówki Clinta, co nieco dodało jej otuchy.

- Załatwisz to szybko, Nat. I będziemy mieli święty spokój.

Natasha pokiwała lekko głową, wzięła głęboki oddech i odwróciła się plecami do partnera. Jej oczy stały się bez emocji a ona sama była perfekcyjnie skoncentrowana na swoim aktualnym zadaniu.

Zostawiając Clinta z tyłu, ruszyła ostrożnie korytarzem. W pewnym momencie zaczęła zwalniać tempo, aż w końcu stanęła przy ścianie, uważnie nasłuchując rozmowę, dobiegającą z drzwi obok niej. Uważała to za stosowne, ponieważ właśnie tam miały znajdować się...no właśnie. Tam miały znajdować się osoby, o których Natasha przysięgła sobie zapomnieć raz na zawsze.

Szczególnie, że wiedziała, że jest tam też Ivan, którego ona osobiście zabiła kilka lat temu...

Kiedy dowiedziała się o fakcie, że jej były przełożony wciąż żyje, analizowała tamtą sytuację wiele razy. I jedynym racjonalnym wyjaśnieniem był fakt, że Somodorov miał brata bliźniaka. Pogrzebała trochę w bazie danych i okazało się, że nie myliła się.

Nagle usłyszała kroki wrogich agentów za jej plecami. Korytarz był tak skonstruowany, że nie było mowy o skutecznej kryjówce. Natasha wskoczyła za najbliższy filar i z bijącym sercem liczyła na to, że agenci jej nie zauważą. Niestety, nie mogło być tak pięknie.

Wpierw miała zamiar się bronić, jednakże wpadła na lepszy plan. Poddała się. Zdziwieni wrogowie unieruchomili jej ręce i zaprowadzili wprost do pomieszczenia, z którego Romanoff słyszała głos dawnego przełożonego. Przewidziała, iż tam ją zaprowadzą. Z niezauważalnym uśmieszkiem pozwoliła się wprowadzić do pomieszczenia.

Przygotowywała się na to już trochę czasu, jednak nie potrafiła utrzymać stałego wyrazu twarzy, gdy tylko jej oczy napotkały źrenice Ivana. Na sekundę wstrzymała oddech i zatrzymała się, lecz agenci wciąż ją trzymający, z niecierpliwością pchnęli ją wgłąb pokoju.

- Znów się spotykamy - mimo, że przed chwilą słyszała jego głos, z bliska wydawał się on bardziej przerażający. Dreszcze rozniosły się po jej ciele.

- Ile razy mam cię jeszcze ubić, żebyś w końcu nie wstał? - Somodorov zaśmiał się ochryple.

- Oh, Natalia...nic się nie zmieniłaś.

- Zdziwiłbyś się - odparła spokojnie Nat.

- Wdowo moja, co ten chłopak z tobą zrobił? - w Natashy aż zawrzało na wspomnienie Clinta przez tą szumowinę.

- Naprawił mnie - odparła po chwili zastanowienia, poczym spojrzała mężczyźnie prosto w złowrogie oczy. - Wy mnie zepsuliście, a on mnie naprawił.

- Jakaś ty naiwna. Nie tak cię szkoliłem. Natalia, dla ciebie nie ma miejsca na ziemi!

- No widzisz? Możesz mówić co chcesz, ten tekst już na mnie nie działa - uśmiechnęła się lekko. Ciało zaczynało jej sztywnieć od ciągłego uścisku spowodowanego przez agentów.
- Czy te goryle mogą mnie w końcu puścić?

Ivan wzruszył ramionami, patrząc na Nat znacząco. Wiedziała, co mężczyzna miał na myśli. I wiedziała, że dla powodzenia planu musi to zrobić.

Przybrała na twarz bezduszną maskę i bez przedłużania, w niedługim czasie skręciła obu agentom karki. Natasha powoli podniosła się z ziemi, wciąż stojąc do Ivana tyłem. Nie chciała patrzeć na ten szyderczy uśmiech.

- Widzisz Natalio? Kolejne ofiary do twojej krwawej kolekcji. Ty już nigdy nie będziesz żyła normalnie. Przelałaś zbyt wiele krwi.

Kiedy dziewczyna wyczuła, że Somodorov odwrócił się, ona szybko wykorzystała okazję i zabrała klucze z biurka.

- Wciąż się nie nauczyłeś, że już się tak nie nazywam? - dla niepoznaki, Romanoff powoli spacerowała po gabinecie, jednak jej celem było okno.

- Ty już zawsze pozostaniesz Natalią. Nieważne, jakie imię sobie wymyślisz - odwrócił się do niej, lecz rudowłosa kontynuowała poprzednią czynność. Jego wzrok ponownie więc utkwił w drzwiach. Natasha na ten czyn stała się bardziej czujna. Coś jej tu nie grało.

- Ponownie się mylisz Ivanie - zaśmiała się głośniej. Dzięki temu Somodorov nie był w stanie usłyszeć brzdęku kluczy, które Nat wyrzuciła za okno. Clint, stojący tuż pod nim, prędko złapał zdobycz i ponownie udał się w stronę cel, w których uwięzieni byli Hill i inni agenci.

- Nie tylko ja się mylę w takim razie - teraz Natashy nie grało coś już całkowicie. Pragnęła jak najszybciej się stąd uwolnić i właśnie obmyślała plan ucieczki.

- Tak? Więc kto jeszcze?

Ivanowi na twarzy rósł uśmiech coraz bardziej. Wzrok mężczyzny nadal tkwił na drzwiach. Zaniepokojona agentka również spojrzała w tamtym kierunku. Wyraźnie było słychać stukot butów po korytarzu. Niespodziewany gość stanął przed drzwiami, widocznie wahając się nad wejściem. Lecz kiedy wszedł, Natashy odpłynęła cała krew z twarzy, a jej źrenice znacznie się rozszerzyły. Nie mogła uwierzyć, na kogo właśnie patrzy.

- Moja Wdowo, ten człowiek również uważa cię za Natalię - Somodorov zaniósł się śmiechem.

***

Serwus.

Mówiłam, że wrócę? Mówiłam? Mówiłam!

Ja słowa dotrzymuję.

Książka jest poprawiona, mam na nią pomysł i zamierzam go realizować. Nie wiem kiedy będą wychodziły rozdziały, ale okres tego czasu nie powinien być długi. Postaram się was informować o rozdziałach na tablicy.

Stęskniłam się za pisaniem clintashy szczerze mówiąc <3

Więc wiem, że na to czekaliście...strasznie dawno się tak nie żegnałam.

Do next!

PS: jamafi pierwsza ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top